Qu-24 to obecnie średni (wielkością i możliwościami) model najniższej serii mikserów cyfrowych Allen & Heath. To na pierwszy rzut oka bardzo proste urządzenie o sporych możliwościach, atrakcyjnej cenie i niebanalnym wzornictwie.

Qu-24 to obecnie średni (wielkością i możliwościami) model najniższej serii mikserów cyfrowych Allen & Heath. To na pierwszy rzut oka bardzo proste urządzenie o sporych możliwościach, atrakcyjnej cenie i niebanalnym wzornictwie.  Wydawałoby się, że ostatnia z tych cech jest najmniej istotną. Oczywiście to możliwości, stabilność i ergonomia pracy odgrywają największą rolę przy podejmowaniu decyzji o wyborze konsolety. Jednak to przecież nasze widzimisię często decyduje o tym, z którą z nich najlepiej nam się pracuje. Przyjemność z obcowania z urządzeniem solidnie wykonanym w najniższym przedziale cenowym to dodatkowa wartość mikserów Qu. Atrakcyjność ceny możemy odnieść do kosztu konkurencyjnych konstrukcji – najniższych serii cyfrowych mikserów innych marek oscylujących wokół kwoty 10 000 zł. Seria Qu nie aspiruje do miana koncertowego systemu realizacji dźwięku, a pozostaje sprawnym, uniwersalnym narzędziem do prostych zadań. Do poważniejszych zastosowań służą wyższe serie konsolet cyfrowych A&H. Jeśli zaś chodzi o możliwości i ergonomię, to te cechy dopełniają obrazu serii Qu, będąc ich silnym punktem. Jako że jest to najmłodsza rodzina mikserów tego producenta, czerpie pełnymi garściami ze spuścizny serii iLive oraz w szczególności GLD. Prostota obsługi i jakość przetwarzania w prostej linii wywodzą się od większych protoplastów tego miksera, czyli wspomnianych właśnie systemów miksowania. Qu- 24 stanowi jednak samodzielne urządzenie gotowe do pracy z zewnętrznymi sygnałami analogowymi. Można też rozszerzyć jego możliwości, korzystając z cyfrowych stageboksów czy firmowego systemu monitoringu osobistego.  Możliwości i obsługa Głównym założeniem, mającym w znaczący sposób poprawić ergonomię pracy, było umieszczenie na powierzchni roboczej maksymalnie dużej liczby kanałów wejściowych i manipulatorów odpowiadających za ich intuicyjną obsługę przy jednoczesnej eliminacji wszystkich elementów obsługujących funkcjonalności, które uznano za niewymagające natychmiastowego dostępu. Do ich obsługi w dużej mierze przeznaczono niewielki ekran dotykowy. Miłą niespodzianką jest zdublowanie niektórych manipulatorów konsolety funkcjami wyświetlacza i elementów skojarzonych z jego obsługą. Mamy więc minimalizm Allen & Heatha w niemal skrajnym wcieleniu. Konsoleta pozwala na wprowadzenie dwudziestu czterech sygnałów mikrofonowych (nie licząc komunikacji) i im odpowiada warstwa wejściowa suwaków (zmotoryzowanych i bardzo przyzwoitych manipulatorów o długości 100 mm). Nad każdym z nich umieszczono trzy plastikowo- gumowe przyciski z diodami sygnalizacyjnymi: mute, sel i solo. Wróćmy do sygnałów wejściowych, które w postaci analogowej możemy podać do konsolety: mamy tu dodatkowo trzy pary wejść stereo: dwie zrealizowane na standardowych złączach TRS z tyłu konsolety i jedną opartą na mini-jacku wmontowanym w przedni panel stołu. Uważam to za świetne rozwiązanie w czasach odgrywania muzyki z komórek, tabletów i komputerów coraz częściej zastępujących tradycyjny napęd CD, MD czy DAT. Allen & Heath idzie z duchem czasu, bo to trzecie wejście stereo łatwo też przełączyć na wejście wirtualne przyjmujące sygnały z wbudowanego odtwarzacza plików. Pliki dostarczamy na nośniku pamięci poprzez port USB sąsiadujący ze wspomnianym mini-jackiem. Szczęśliwie konsoleta nie odtwarza formatów skompresowanych, a jedynie pliki w formacie WAV (co poczytuję za zaletę, choć miło widzianą opcją byłoby odtwarzanie także innych formatów z kompresją bezstratną; jednak najbardziej prawdopodobną motywacją tego ograniczenia nie była dbałość o jakość nagrań, lecz kwestie licencyjne).  Qu-Drive Jeśli już jesteśmy w temacie wejść wirtualnych: sama konsoleta udostępnia funkcjonalność nazwaną Qu- Drive – pozwala na nagranie i otworzenie dwóch lub osiemnastu (wybranych) ścieżek audio. Musimy tylko podłączyć dysk lub odpowiednio szybki pendrive poprzez złącze USB na powierzchni konsolety, a dla odsłuchania nagrania bądź przeprowadzenia wirtualnej próby dźwięku – przełączyć odpowiednie wejścia z analogowych na ścieżki wirtualnego odtwarzacza. Podobną operację musimy wykonać, kiedy konsoletę łączymy z komputerem, zamieniając ją niejako w wielokanałowy interfejs audio USB. Miksery Qu umożliwiają streaming dźwięku: w modelu Qu-24 możemy przesłać trzydzieści dwa kanały do komputera i trzydzieści w drugą stronę. Mikser jest automatycznie rozpoznawany przez system MAC OS X, ale od jakiegoś czasu możliwa jest też współpraca z systemem Windows. Oczywiście podłączenie komputera zwykle nie wiąże się z większym wysiłkiem, ale tym bardziej cenną jest możliwość dokonania wielościeżkowego (domyślnie szesnaście wybranych kanałów plus suma stereo) nagrania na wpinaną bezpośrednio w konsoletę pamięć USB. Sam stół wyposażony jest w jeszcze jeden tryb pracy odnoszący się do wejść kanałów – tryb obsługi wejść zdalnych. Jest on możliwy do wykorzystania po podłączeniu dedykowanych cyfrowych stageboksów Allen & Heath wykorzystujących połączenie w standardzie dSnake: dwóch modeli znanych z serii GLD, oddających do dyspozycji liczbę dwudziestu czterech wejściowych i ośmiu wyjściowych kanałów (z urządzenia AR2412) z opcją rozszerzenia do trzydziestu wejściowych plus dwunastu wyjściowych (podłączając dodatkowo AR84) lub podpięcie jednego lub dwóch nowych, dedykowanych serii Qu interfejsów „szesnaście na osiem” (urządzenie AB 168 Qu), przy czym liczba wykorzystywanych wejść i wyjść nie może z oczywistych powodów przekroczyć maksymalnej liczby trasowalnych (w znaczeniu „routowalnych”) wejść i wyjść konsolety. W przypadku modelu Qu-24 mamy ograniczenie do trzydziestu wejść i szesnastu wyjść zdalnych. Sam mikser wyposażony jest w sumę LR uzupełnioną dodatkowym wyjściem z niezależną regulacją wzmocnienia (alt out), dziesięć szyn mix (przypominających tradycyjne auxy), przy czym cztery pierwsze są monofoniczne, a sześć pozostałych tworzy trzy pary stereo. Dwie stereofoniczne grupy pozwalają na niezależną regulację poziomu np. powrotów efektów, ale także np. na aplikację kompresji równoległej, przepuszczenie grupy podobnych mikrofonów przez wspólne ustawienia eq czy… łatwiejszą kontrolę głośności niż w przypadku grup DCA (do tego tematu wrócimy). Miłą niespodzianką są dwa wyjścia matrycowe pozwalające w łatwy sposób dostawić np. frontfill, linię opóźniającą czy sygnał na potrzeby zewnętrznego nagrania stereo. W sumie na tylnym panelu znajdziemy dwadzieścia analogowych wyjść na złączach XLR uzupełnionych pojedynczym wyjściem AES (należy je traktować jako miły dodatek, jako że jest tylko jedno, przy braku wejść w tym formacie). Specyfikację miksera uzupełniają cztery grupy wyciszania (mute), cztery grupy sterowania wzmocnieniem (DCA) i cztery wbudowane efekty (z dedykowanymi wysyłkami i powrotami na suwakach).  Łatwy dostęp do poziomów, obsługi wejść i miksówWróćmy do powierzchni roboczej. Jak na swój purytański charakter cechuje ją dość duża wygoda obsługi, intuicyjność i dostępność podstawowych funkcji. Pamiętajmy, że jest to podstawowy, kompaktowy mikser i nie ma sensu oczekiwać wygody pracy spotykanej w dużych, drogich i rozbudowanych konstrukcjach. Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest spora liczba suwaków wejściowych i tylko jeden w sekcji wyjściowej (the master strip). Jest to cecha tego miksera – łatwy dostęp do poziomów i obsługi wejść plus dość szybki dostęp do wybranego miksu wyjściowego. Mikser ma warstwy, jednak ich użycie jest niemal opcjonalne, jako że prawie wszystkie wejścia mieszczą się na pierwszej z nich, a poziomy wyjść możemy ustalać w sekcji master strip. Tam domyślnie modyfikujemy główny miks LR, ale przyciskami z tej sekcji możemy wskazać dowolny z miksów i zająć się ustalaniem proporcji, niejako przełączając się w tryb mix on faders. Nie da się przy tym kontrolować głównej sumy i jednocześnie modyfikować miksu monitorowego, jeśli mamy na myśli coś więcej niż tylko kontrolę poziomu wyjściowego. Wszystkie miksy możemy konfigurować w trybach pre/post dla każdego z kanałów, które to kanały możemy też dowolnie kierować (lub nie) do wybranych szyn. Dla modyfikacji dowolnego miksu obowiązuje nas ten sam guzik sel co do kanałów wejściowych. Kolejną rzeczą, która wymaga omówienia, są właśnie warstwy tłumików. Mamy ich trzy. Pierwszą i najbardziej intuicyjną jest warstwa wejść. Drugą jest warstwa master; mamy tu mieszaninę wyjść (wspomnianych odpowiedników szyn aux, czyli mix, grup group i matryc mtx), wysyłek i powrotów (stereo) efektów oraz… wejść stereo. Te nie zmieściły się na warstwie wejść, ale – jako że wydają się służyć głównie jako wejścia pomocnicze, np. dla muzyki z przysłowiowego CD w przerwach – ich lokalizacja tutaj nie przeszkadza, a zawsze możemy je umieścić na trzeciej warstwie suwaków – custom, czyli takiej, którą sami musimy sobie skonfigurować. To bardzo dobry pomysł, dający pole dla fantazji i pragmatyki realizatora, który oprócz dowolnego z suwaków z dwóch wspomnianych warstw może dodać tam też suwaki grup DCA. Grupy DCA dodane zostały w jednym z późniejszych uaktualnień oprogramowania konsolety, dlatego nie znajdziemy odpowiadającym im opisów na samej powierzchni roboczej, a jedynie tam, gdzie było to możliwe do zrealizowania cyfrowo – już po wypuszczeniu konsolety na rynek (takie opisy ma już nowszy model Qu-32). Jedyną rzeczą, która może drażnić, jest wywołanie tej trzeciej warstwy custom – nie ma ona dedykowanego przycisku, a przywołujemy ją, naciskając dwa pozostałe przyciski wyboru warstw jednocześnie. Jak dla mnie jest to przykład typowego braku przyjazności konsolet cyfrowych, ale z drugiej strony – lepiej tak niż wcale. Kolejna uwaga dotyczy odpowiednika funkcji mix on faders, czyli wyboru miksu w sekcji wyjściowej – funkcjonalność taka działa intuicyjnie tylko, jeśli aktualnie wybraną jest pierwsza warstwa suwaków, tzn. wejścia; przy aktywnej warstwie master łatwo przez nieuwagę zacząć manipulować przy poziomach przypadkowych miksów innych szyn. Pamiętajmy jednak, że człowiek najszybciej uczy się na własnych błędach… Będąc rozpieszczonym pracą na pięknych koloro-wych konsoletach, z podświetlanymi suwakami, kodowanymi kolorami kanałami i wyświetlaczami w przyciskach wyboru kanału, można przy mikserach Qu czuć się nieco zaniedbanym w tym względzie. I choć możemy przypisać naszym kanałom nazwy, (które zobaczymy na wyświetlaczu po wyborze kanału, czy na aplikacji sterującej dla iPada), to jednak najlepszym pomysłem jest spakowanie do case’a z mikserem taśmy opisowej i flamastra, a także pamiętanie o konieczności przełączenia się na warstwę wejść, kiedy zechcemy poprawić miks na którymś wyjściu. Jeśli taki sposób pracy wydaje się nam niezbyt wygodny, firma Allen & Heath ma na to swoją propozycję – zakup miksera z serii GLD.  Wygoda przede wszystkim W tym miejscu wtrącę, że nie jest moją intencją kopiowanie instrukcji obsługi konsolety, do lektury której skądinąd zachęcam, więc o sekcji superstrip (gain/HPF/pan/PEQ(/GEQ/)/gate/comp) napiszę tylko, że jest ona bardzo wygodna, świetnie spełnia swoją funkcję i dobrze współgra z wyświetlaczem, pełniącym funkcję komplementarną dla manipulatorów powierzchni roboczej (ale z drobnymi różnicami, co poczytuję za zaletę dającą możliwość wyboru wygodniejszego sposobu pracy). Sekcję tę wywołujemy dla odpowiedniego kanału/szyny z każdym naciśnięciem przycisku wyboru sel (select). Przy okazji dwa słowa o działaniu tego, co kryje się pod wspomnianymi manipulatorami. Wzmocnienie wejściowe ma szeroki zakres, jednak najniższy poziom wzmocnienia (oznaczony –5 dB, oznaczający fizyczny poziom –5 dBu) może okazać się wciąż zbyt wysoki – nie mamy tu przycisku PAD. Co prawda, sygnał na wejściu TRS jest o 10 dB niższy niż na złączu XLR (wbudowany tłumik), ale kiedy już korzystamy z dobrodziejstw np. aktywnych DIboksów lub symetrycznych wyjść submiksera używanie przejściówek XLR-TRS wydaje się pewnym dyskomfortem, a w pewnych sytuacjach odpowiednie stłumienie sygnału może okazać się niemożliwe (uwaga na miksery DJ-skie). Przy wyższych poziomach wzmocnienia przedwzmacniacze zachowują wysoką kulturę pracy – są ciche i transparentne. Podobnie rzecz ma się z korekcją. Dość powiedzieć, że działa i umożliwia komfortową pracę na słuch. Dla wszystkich kanałów dostępny mamy korektor parametryczny (wygodny i poprawnie działający). W kanałach szyn wyjściowych dodano korekcję graficzną, która wymaga od operatora drobnej gimnastyki: albo jesteśmy kobietą o drobnych palcach i wskazujemy pasmo, które chcemy zmodyfikować palcem na wyświetlaczu, albo korzystamy z funkcji (i przycisku) fader flip i próbujemy pracy z nieco mniejszą liczbą suwaków niż liczba podpasm tercjowych tegoż korektora (ale to całkiem naturalna cecha każdej konsolety posiadającej mniej niż trzydzieści jeden suwaków). Bramka działa jak należy, a z poziomu wyświetlacza daje dostęp do większej liczby parametrów (jak i pozostałe sekcje, co warto zaznaczyć), podobnie kompresor, którego mamy tu cztery rodzaje – bardzo dobry prezent dla posiadacza/ operatora tej konsolety. Kanały linkujemy z poziomu sekcji przedwzmacniacza za pomocą ekranu dotykowego i dość rozbudowanego menu z tym związanego (osobiście brakuje mi domyślnego ostrego panoramowania przy parowaniu kanałów). Dochodzimy przy okazji także do kwestii zbyt małego wyświetlacza, który zadziwiająco dobrze pełni też funkcję ekranu dotykowego. Moim zdaniem brakuje tu kilku przycisków obok niego (mniej/więcej, dalej/wstecz, zatwierdź), a także więcej niż jednego przycisku powiązanego z tym, co jest aktualnie wyświetlane na ekranie. Lepszą (choć nie dla posiadaczy Qu-24), wiadomością jest fakt, że w nowszym Qu-32 ekran jest już nieco większy. Nie zagłębiając się w funkcjonalność i możliwości konsolety, powiem tylko, że wędrówka po menu nawet po kilku tygodniach pracy pozostaje swego rodzaju przygodą. Sześć przycisków (bez-) pośredniego dostępu do dość luźno ujętych kategorii menu wciąż jest nieco na bakier z intuicją. Przy okazji wskaźnika poziomu (tylko jedna para linijek diodowych, ale czytelnych i praktycznych) należy wspomnieć o poziomach operacyjnych pracy konsolety. 0 dBFS oznacza poziom +18 dBu, 0 na konsolecie (czyli fizyczny poziom +4 dBu) oznacza z kolei 18 dB headroomu na miks. Proste, praktyczne i zgodne z ogólnie przyjętymi standardami. Konsoleta wyposażona jest w cztery stereofoniczne silniki efektów skopiowane z serii iLive, co stanowi sporą zaletę. Możemy je insertować lub aplikować jako osobne moduły poprzez wysyłki i powroty. Na powierzchni roboczej znajduje się też m.in. dziesięć przycisków, które możemy sobie dowolnie skonfigurować (lista obejmuje kilkadziesiąt pozycji, w tym sterowanie grupami wyciszania, przycisk taktowania efektów, uruchamianie nagrywania i odtwarzania czy obsługę scen), jednak tu też przypisanych im funkcji nie da się zapamiętać bez pomocy taśmy opisowej. System Qu pracuje na dwudziestoczterobitowych danych (z próbkowaniem 48 kHz) pozyskanych za pośrednictwem konwerterów delta-sigma, a latencja przetwarzania od wejścia do wyjścia analogowego wynosi 1,2 ms. Na koniec należy wspomnieć o świetnie zaprojektowanej i bezproblemowo działającej aplikacji Qu-Pad. Choć sterowania z iPada to obecnie standard, trudno przecenić możliwości, jakie daje to urządzenie. Warto więc zaopatrzyć się w zewnętrzny router wi-fi i korzystać z plusów zdalnego sterowania większością funkcji potrzebnych do obsługi miksera.  Ocena Pora na podsumowanie. Wszystkie wymienione niedogodności są ceną kompromisu, jakiego dokonali twórcy serii Qu. Jest to wyjątkowo udana konstrukcja, choć zdarzyły się drobne błędy. Mimo tego bardzo lubię Qu-24 za to, że nie udaje dużej konsolety. Jeśli chcemy zyskać więcej, powinniśmy spojrzeć w inny segment rynku. W tej wielkości Qu daje kilka unikalnych funkcjonalności i masę dodatkowych opcji ukrytych gdzieś w zawiłościach menu. Jednak sama powierzchnia robocza umożliwia prostą i wygodną pracę z trzydziestoma kanałami wejściowymi, jeśli nie mamy ambicji pracy ze wszystkimi z nich jednocześnie. Qu-24 jest świetną propozycją, cieszącą takimi drobiazgami jak wbudowany generator sygnałów, odtwarzacz plików, wielokanałowy recorder, ale przede wszystkim pozostaje stabilnym i porządnie wykonanym uniwersalnym narzędziem. Powyżej wymienione powody, podkreślone dobrym wrażeniem z pierwszego kontaktu z konsoletą, zdecydowały w moim przypadku o nabyciu konsolety na własne potrzeby niewielkiej firmy nagłośnieniowej.  tekstŁukasz ZygarlickiMuzyka i Technologia