Przełomowe konstrukcje bywają kontrowersyjne. Na tym właśnie ich przełomowa natura polega. Natychmiast za nową metodą gromadzą się zwolennicy, jak i zatwardziali przeciwnicy. Oczywiście nie da się określić, której grupy racje są nadrzędne. Każda na pewno, szczególnie gdy w jej szeregach są ludzie posiadający doświadczenie i wymagania, warta jest wysłuchania. Tylko kto słucha? Otóż najlepsi i najbardziej sprawni producenci powinni mieć oczy szeroko otwarte na roszczeniowe i życzeniowe wpisy, aby nadążać za tempem rynku.

Nie wdając się w szczegóły, które wszyscy znamy, Behringer X32 wyjątkową konsoletą jest i koniec. Niech każdy w swojej głowie odpowie sobie na pytanie: dlaczego? – mając na względzie jej popularność, pomimo bardzo mocnego rozwarstwienia zdań. Ale minęło 10 lat i Behringer musiał wręcz zrobić jakiś krok do przodu. Standardowo mówiło się o X33, X64, ale niewiele osób podejrzewało, że światło dzienne ujrzy (i to w bardzo krótkim czasie między oficjalną prezentacją modelu a jego masową produkcją) tak różniący się od poprzednika – i w zasadzie mający z nim niewiele wspólnego – następca.

Tylny panel konsolety.

Wygląd i parametry
Behringer WING ze swoim panelem frontowym sprawia wrażenie bardzo ergonomicznego. Po paru chwilach oczy są w stanie rozpoznać podziały na poszczególne sekcje. Waga 24 kg, przy wymiarach 870 mm x 575 mm x 201 mm, to wręcz mniej niż poprzednik. Być może producent uznał, że te parametry całkiem dobrze wpłynęły na sprzedaż X32, zapewniając optimum między ilością faderów na panelu frontowym, ergonomią a wartością transportową. Nie tylko firmy rentalowe, nagłośnieniowe, ale też zespoły dysponujące niewielkim busem, które chciałyby podróżować z własną konsoletą, mogą zainteresować się taką inwestycją.

WING umożliwia nagrywanie i odtwarzanie do 64 kanałów z użyciem podwójnego slotu na kartę SD.

Powierzchnia robocza to przede wszystkim dotykowy ekran o przekątnej 10 cali o dużym kontraście i dodatkowej regulacji góra-dół, po którego lewej stronie znajdują się przyciski pozwalające na wybór zakładki menu. Pod spodem znajduje się rząd sześciu enkoderów, służących do szybkiej regulacji parametrów na wyświetlaczu, natomiast po prawej znajduje się dodatkowy enkoder typu touch’n’turn, kontrolujący wybrany na ekranie parametr. Po lewej stronie ekranu urządzenie wyposażono w gniazdo USB, dzięki któremu zaktualizujemy stół do coraz nowszych wersji oprogramowania (notabene, każda kolejna wersja przynosi coraz więcej możliwości w zakresie kontroli WING-a, a także w kwestii samego przetwarzania sygnału). Wykorzystując to złącze można również wgrać swoje sceny oraz nagrać sygnał stereo z wybranego punktu stołu. Po prawej zaś stronie ekranu znajduje się panel, który w pewnym sensie stanowi uzupełnienie serca systemu, czyli dwa rzędy enkoderów wraz z przyciskami, które w szybki i intuicyjny sposób pozwalają na kontrolę parametrów bez potrzeby przełączania się między widokami ekranu. Na samym początku warto spokojnie posiedzieć i przetestować różne formy kontroli, aby wybrać najbardziej pasującą użytkownikowi wersję. Niektórzy realizatorzy zapewne będą chętniej sięgać do omawianej, prawej sekcji kontrolerów, a niektórzy pozostaną jednak wierni dużemu ekranowi.

Po prawej stronie od ekranu znajduje się sekcja, za pomocą której możemy szybko zmieniać wybrane parametry kanału.

Fadery w liczbie 24 sztuk, rozłożonych co 4, ale z wyraźnym podziałem początkowym (co warto podkreślić, bo konsoleta jest w pełni konfigurowalna). Jest to fundamentalna zmiana w stosunku do X32, umożliwiająca pełną personalizację w zakresie warstw użytkownika oraz predefiniowanych zakładek. W sumie można stworzyć do 7 osobnych warstw po 12 kanałów (lewa sekcja), 6 warstw po 8 (środkowa sekcja) oraz 7 warstw po 4 (prawa sekcja) kanały z możliwością „przesuwania” ich dodatkowo co 4 kanały w obie strony (udogodnienie pobrane wprost z konsolet Midas) za pomocą przycisków, co stwarza niezliczoną liczbę możliwych do zastosowania pomysłów na ergonomiczne rozłożenie powierzchni roboczej. Między środkową a prawą sekcją znajduje się dodatkowo sektor zawierający dowolnie konfigurowalne przyciski i enkodery wraz z ekranami. W sumie otrzymujemy dostęp aż do ośmiu przycisków oraz czterech enkoderów, do zaprogramowania w ramach 16 banków. Kolejny ukłon w stronę realizatorów lubiących całkowitą personalizację. Jog wheel za to jest ukłonem w stronę realizatorów studyjnych. Nie ulega wątpliwości, że nowa konstrukcja stworzona została również z myślą o zagospodarowaniu przestrzeni studyjnych, oferując za niewielką przecież cenę bardzo rozbudowane środowisko do pracy tego typu. Ponieważ w przypadku komunikacji z DAW poprzez MIDI/USB WING emuluje do trzech urządzeń HUI\MCU, wszystkie 24 tłumiki mogą być wykorzystane do miksowania w komputerze. Nie wspominając o przyciskach definiowalnych czy Jogu w sekcji transport.
Tył konsolety daje jasno do zrozumienia, że o ile poprzednik mógł stanowić niezależny system, pozwalający na realizację sporych rozmiarów wydarzenia, to tym razem niemal zawsze inwestor będzie musiał dokupić jeden z dostępnych na rynku stageboksów. W dobie miłościwie panujących „skrętek” jest to oczywisty ruch.
Osiem wejść mikrofonowych to w sytuacji koncertowej wystarczająca liczba, aby podpiąć odtwarzacze, czy mikrofony bezprzewodowe, tym bardziej że jest jeszcze osiem par we/wy Aux w oparciu o złącza TRS. To za mało, aby opiąć choćby mały zespół grający na żywo, ale pozwoli na swobodną pracę w małym studio. Dodatkowo „na plecach” znajduje się osiem wyjść w formacie XLR. Do wykorzystania pozostaje jeszcze wejście i wyjście stereo w formacie AES/EBU. Producent zadbał o to, aby skompensować ograniczenia wynikające z brakujących (w stosunku do X32) wejść mikrofonowych. Mianowicie obecnie można do konsolety podłączyć do trzech stageboksów Behringera lub Midasa oraz, jako nowość w ofercie, wyposażono niniejszy stół w gniazdo StageConnect (na złączu XLR), służące podpięciu nowego typu stageboksa. Ta metoda oferuje możliwość przesyłania łącznie 32 sygnałów wejściowych i wyjściowych w dowolnej konfiguracji, dzięki czemu niewielkim kosztem (wystarczy kabel mikrofonowy) można skorzystać z tej czwartej możliwości pobrania i wysłania sygnału w ciemne zakamarki sceny.

Mnogość wtyczek emulujących klasyczne urządzenia oraz procesory to niewątpliwie wielka zaleta nowej konsolety.

Test
WING, mimo że jest następcą X32, nie kontynuuje drogi obranej przez poprzednika. Mogłoby być to uznane za wadę, gdyby nie fakt, że poprzedni model jest wciąż dostępny na rynku, więc zainteresowani mają cały czas dostęp do znanych rozwiązań. Ja jednak uznaję różnicę w obsłudze za zaletę, ponieważ mimo paru minut więcej spędzonych na konfiguracji i obsłudze za pierwszym razem, po kolejnych kilku, na nowo stworzonych sesjach, różnica w czasie obsługi obraca się na korzyść WINGA. Początek testów daje do myślenia potencjalnemu użytkownikowi, że nowa propozycja Behringera pozwala na dużo większą personalizację. Bez obejść i kombinacji można na każdym kanale, w każdej sekcji umieścić każdy interesujący nas fader, jak również bardzo ciekawą formę wysyłki, jaką jest suwak odpowiadający za dodanie konkretnego sygnału źródłowego do konkretnej szyny. Rozwiązanie z pewnością docenią monitorowcy, realizatorzy frontowi, którym przypadło w zaszczycie tworzenie również miksów odsłuchowych dla muzyków. Inną grupą docelową są ludzie chętnie wykorzystujący kreatywnie efekty wbudowane lub zewnętrzne, typu delay czy reverb, otwierający wysyłki tylko na chwilę, w konkretnych momentach. Niektórzy z realizatorów chętnie pozostawiają podział na grupy realizujące wejścia, wyjścia i szyny główne, wedle propozycji producenta. Z kolei zupełnie luźno mogą ten podział potraktować ci, którzy np. miksują niemal wyłącznie grupami lub lubią mieć mieszany system suwaków. W każdym przypadku należy pamiętać o idealnym porządku lub przynajmniej zapamiętaniu paru awaryjnych ruchów, które doprowadzą do poszukiwanych na szybko kanałów. Na początek polecam przyswoić sobie sugerowany przez producenta układ startowy, wraz z systemem wziętym z konsolet Midas PRO, pozwalającym na „przewijanie” layoutu co cztery pozycje. Po oswojeniu można zaczynać eksperymenty, które szybko przyniosą efekty w postaci zwiększenia szybkości pracy.
Jeśli już przy szybkości jesteśmy, muszę wspomnieć o jednej z większych zalet dotykowego ekranu, jaką jest responsywność. Bywają stoły, nawet z najwyższej półki, które każą użytkownikowi czekać na zmianę lub działanie po naciśnięciu. W roku 2020 wyobrażam sobie, że każdy ekran będzie reagował działaniem tak szybko jak ten z WING-a, ponieważ ciężko zrozumieć sytuację, w której proste wywołanie lub włączenie dowolnego bloku może trwać ponad sekundę. Takich operacji na minutę wykonuje się czasem paręnaście, a podczas prób i czynności przygotowawczych – nawet kilkadziesiąt. Ekran WING-a pod tym względem nie zawodzi. Specjaliści Behringera jeszcze parokrotnie w przypadku tej konstrukcji udowodnili swoją naturę praktyka, implementując funkcje przyspieszające pracę.

Ocena wyglądu jest kwestią indywidualną, jednak nie ma wątpliwości, że ułożenie sekcji na panelu frontowym jest wizualnie bardzo dobrze rozplanowane.

Do dyspozycji oddano m.in. funkcję EQ o nazwie Tilt, która pozwala szybko, za pomocą jednego enkodera zmienić proporcję niskich tonów do wysokich. Ta szybka sztuczka pozwala zaoszczędzić filtry właściwego EQ, których w następstwie można użyć już do dopracowania w ten sposób przygotowanego wstępnie sygnału. Problem z zamianą kanału lewego z prawym? Jeden enkoder odpowiedzialny za rozszerzanie i zwężanie bazy stereo, po przekręceniu za połowę zakresu, odwraca kanały na właściwie miejsca LR. Jeśli rozszerzymy stereofonię do wartości 130%, otrzymamy dodatkowe narzędzie do szybkiego osadzenia instrumentów stereofonicznych w miksie. Szczególnie ciekawa jest to opcja, gdy weźmiemy pod uwagę użycie jej na kanałach powrotu efektów przestrzennych. Szybko, prosto i „frontem do klienta”.
Istotną zmianą w stosunku do poprzedniej konstrukcji jest możliwość implementowania dużo większej ilości wbudowanych plug-inów, ponieważ już teraz nie ogranicza użytkownika liczba ośmiu slotów, a praktycznie każdy kanał pozwala na wybór dwóch dowolnych procesorów dynamiki, zmiany w zakresie stosowanego korektora na jedną z dostępnych emulacji. Do tego inserty na każdym kanale, również dowolnie konfigurowalne i możliwe do uzbrojenia w wybrane emulacje. Oczywiście można się tym wszystkich zachłysnąć, uzbroić każdy kanał w komplet pięciu wtyczek, ale również i w tym przypadku, szczególnie teraz podczas przestoju, warto w domowym zaciszu, nawet w ślepych testach, wszystkiego posłuchać. Usiąść, włączyć każdą z osobna, dowiedzieć się, jakie możliwości oferuje i do czego może się przydać. Przede wszystkim rozpracować gain staging, aby później na etapie koncertu w trudniejszych warunkach akustycznych, nie dziwić się, czemu system zaczyna szybko sprzęgać. To jest uwaga bardzo ogólna, dotycząca wszystkich konsolet, ale ponieważ WING oferuje tak rozbudowane możliwości użycia plug-inów, muszę przestrzec przed grzechem braku świadomości ich używania. Szczególnie do gustu przypadły mi procesory, które z powodzeniem można użyć na sumie, pozwalające z niektórych systemów wykrzesać dodatkowe walory brzmieniowe. Czy WING brzmi lepiej niż X32? Tak! Z perspektywy użytkownika oswojonego z poprzednim modelem, który przeniósł się 1 do 1 na nowy system, mogę stwierdzić, że zarówno korekcja, jak i procesory dynamiki (szczególnie emulacje) pozwalają osiągnąć bardziej precyzyjne efekty działań. Szybkość, z jaką można zrealizować pomysł na miks, jest nieporównywalnie wyższa w stosunku do modelu sprzed 10 lat. Ułatwienia, o których pisałem wyżej, wynikające z praktyki, są na tyle uzależniające, że ciężko jest sobie później wyobrazić pracę bez tych prostych narzędzi, takich jak na przykład wspomniany wcześniej Tilt Eq. Funkcja, która również przypadła mi do gustu, to płynny mix ustawień EQ względem bypass. W praktyce można enkoderem płynnie wycofać sumę zmian, jakich dokonało się na kanale, aby porównać brzmienie sygnału do tego sprzed zmian. Można z drugiej strony, przekręcając enkoder w przeciwnym kierunku, pogłębić sumę tych zmian do wartości 130%. Absurdalnie proste rozwiązanie, a jakże skuteczne, dające do myślenia i przysługujące się procesowi analizy tego, co wydobywa się z głośników.
Ważna kwestia dla realizatorów wspierających się próbami wirtualnymi: Behringer WING oferuje w standardzie kartę na nośniki SD. Pozwala ona na nagrywanie oraz odtwarzanie wielokanałowe, dzięki czemu przełączanie się między nagranymi już śladami a żywym zespołem sprowadza się do dwóch kliknięć. Można przy okazji użyć do 64 markerów, aby szybko przywołać np. kolejne utwory. Czy muszę mówić o tym, jak taka konfiguracja przyspiesza proces prób, na który prawie zawsze jest za mało czasu?

Do dyspozycji użytkownika oddano 24 tłumiki. Każdy z nich może być dowolnie konfigurowalny, obsługując wejście, wyjście lub wysyłkę konkretnego kanału do wybranej szyny.

Podsumowanie
Trudno wymienić wszystkie możliwości nowej konstrukcji Behringera, szczególnie w fazie ciągłego jej udoskonalania poprzez wypuszczanie nowych wersji oprogramowania. WING jest kolejnym przełomem na rynku. Być może nie tak spektakularnym, ponieważ to jego poprzednikowi zawdzięczamy dostosowanie cen profesjonalnych systemów miksujących do portfeli mniej zasobnych w środki. Jednak nowe rozwiązania nie stanowią odcinania kuponów od tego, co było tylko poprzez zmianę opakowania, ale całkowicie nowe rozdanie. Polecam każdemu zaznajomić się ze stylem pracy na tym stole i poważnie wziąć pod uwagę ewentualną inwestycję.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Skowroński, Muzyka i Technologia