Jest grono realizatorów, którzy są znani nawet osobom nie zajmującym się na co dzień w sposób profesjonalny techniką sceniczną i których pojawienie się na FOH bądź na scenie zawsze wywołuje serdeczny uśmiech i spokój, że będzie to udany pod względem wizualnym lub dźwiękowym koncert. Z całą pewnością jedną z takich legend branży jest „BIG” Mick Hughes, jeden z najbardziej znanych na świecie realizatorów dźwięku live, odpowiadający za miks koncertów słynnej grupy Metallica już od ponad trzydziestu czterech lat.

„Mam największy i najfajniejszy domowy zestaw stereo na świecie” Rozmowa z realizatorem zespołu Metallica Gdybyśmy spytali przeciętnego uczestnika koncertu, kto odpowiadał za jego realizację, pewnie w większości przypadków usłyszelibyśmy, że jakiś anonimowy realizator, ubrany cały na czarno i z mnóstwem tatuaży. Uwaga typowego widza zazwyczaj niepodzielnie skupia się na scenie i na występujących na niej artystach i tylko nas, prawdziwych zapaleńców, często znacznie bardziej niż to, co dzieje się na scenie, interesują rozwiązania znajdujące się dookoła niej i to, kto stoi za konsoletą. Jest jednak grono realizatorów, którzy są znani nawet osobom nie zajmującym się na co dzień w sposób profesjonalny techniką sceniczną i których pojawienie się na FOH bądź na scenie zawsze wywołuje serdeczny uśmiech i spokój, że będzie to udany pod względem wizualnym lub dźwiękowym koncert. Z całą pewnością jedną z takich legend branży jest „BIG” Mick Hughes, jeden z najbardziej znanych na świecie realizatorów dźwięku live, odpowiadający za miks koncertów słynnej grupy Metallica już od ponad trzydziestu czterech lat.  „BIG” Mick Hughes urodził się i dorastał w Birmingham. Jako nastolatek, odbywając praktyki w firmie British Steel (będącej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych głównym producentem stali), równocześnie studiował elektronikę w lokalnej szkole technicznej i zdobywał doświadczenie w pracy z dźwiękiem, na kwitnącej wtedy w regionie Midlands scenie muzycznej, gdzie pracował jako technik ze słynnym zespołem Judas Priest. Na początku lat osiemdziesiątych Hughes był związany z firmą rentalową Techserve, założoną przez Boba Doyle’a, dzisiaj jednego z największych udziałowców firmy DiGiCo, dzięki której miał okazję współpracować z takimi wykonawcami jak UB40, Yellowman, Dennis Brown czy The Armoury Show, z którym związał się na dłużej jako inżynier dźwięku.W 1984 roku firma QPrime, sprawująca opiekę nad zespołem The Armour Show, zwróciła się do „BIG” Micka z pytaniem, czy nie zechciałby podjąć współpracy z nową heavymetalową grupą Metallica, z którą właśnie podpisała kontrakt. Od tamtego czasu brytyjski realizator zrealizował ponad tysiąc pięćset koncertów zespołu, z tylko dwoma wyjątkami, kiedy z przyczyn zdrowotnych na koncertach w Nashville i Indianapolis w 1988 roku za konsoletą musiał go zastąpić Michael J „Geese” Graphix, realizator takich zespołów jak Guns N’ Roses czy Nine Inch Nails. Oprócz grupy Metallica „BIG” Mick Hughes, pracował także z takimi artystami jak Ozzy Osbourne, Steve Vai, Queens Of The Stone Age czy Def Leppard. W 2007 roku został poproszony o zmiksowanie dźwięku na słynnym koncercie z okazji ponownego połączenia grupy Led Zeppelin w londyńskiej O2 Arenie, gdzie pracował wraz z realizatorem Royem Williamsem odpowiadającym za wokal Roberta Planta.  Na przestrzeni lat „BIG” Mick stworzył własną technikę pracy z zespołem, w myśl której m.in. próby dźwięku rozpoczynane są nie od stopy i werbla, ale od mikrofonów na overheadach czy mikrofonów wokalowych, pracy na konsolecie polegającej na nieprzerwanym miksowaniu i manipulowaniu suwakami, a także szereg zabiegów wpływających na charakterystyczne brzmienie realizowanych przez niego zespołów. Mowa tutaj przede wszystkim o słynnym „klikającym” brzmieniu stopy, perkusisty grupy Metallica Larsa Urlicha, nasyconym i pełnym brzmieniu gitar czy koncepcyjnym omikrofonowaniu zestawu perkusyjnego Jasona Bonhama w trakcie wspomnianego koncertu Led Zeppelin w 2007 roku, gdzie „BIG” Mick, zamiast kreowania pogłosu perkusji za pomocą procesorów, postanowił zastosować zestaw odpowiednio opóźnionych mikrofonów bliskich i ambientowych zbierających naturalny pogłos. Brytyjski realizator czynnie uczestniczył w powstawaniu wielu legendarnych mikrofonów, konsolet czy zestawów nagłośnieniowych, a od lat jest bardzo mocno związany z firmą Meyer Sound, dzięki współpracy z którą narodziły się m.in. słynne monitory sceniczne MJF-212A.Mieliśmy niezwykłą przyjemność spotkać się z „BIG” Mickiem Hughesem przed koncertem grupy Metallica w Krakowie, gdzie rozmawialiśmy ze słynnym realizatorem zarówno o sprzęcie zastosowanym w trakcie najnowszej trasy WorldWired Tour, jak i o realizacji dźwięku oraz opracowanych przez lata trickach i patentach poprawiających brzmienie i zwiększających komfort pracy samego realizatora.  Łukasz Kornafel, Muzyka i Technologia: Pod względem technicznym żadna z tras grupy Metallica nie jest zwykła i standardowa, co dotyczy również dźwięku. W trakcie trasy „World Magnetic Tour” twoją sekretną bronią był zestaw subwooferów zainstalowanych zgodnie z projektem Thomasa Mundorfa. Czy korzystałeś z niego również tym razem? BIG Mick Hughes: Tym razem nie mogliśmy skorzystać z konfiguracji TM Array, o której mówisz. Wynika to z faktu, że multimedialne kostki, które wiszą nad sceną, ważą dwadzieścia sześć ton, a więc dosyć dużo. Zestaw subwooferów w konfiguracji TM Array to kolejne siedem ton. To zbyt wiele. Nie moglibyśmy podwiesić tak dużego obciążenia w centralnym punkcie hal, w których gramy. Osiem gron, z których tutaj korzystamy, aby zapewnić odpowiednie pokrycie od podłogi do ostatnich rzędów, to również spora waga, a dodatkowo ze względu na fakt, że scena jest dosyć niska, z frontfilli zainstalowanych na jej krawędzi korzystamy tylko w bardzo ograniczonym zakresie, a duży zestaw infilli zapewniający nagłośnienie dla rzędów znajdujących się przy samej scenie również wisi pod dachem. Dzięki niesamowitemu wsparciu Boba McCarty’ego i całej ekipy Meyer Sound, którzy wykonali wspaniałą pracę udało się stworzyć system, który doskonale spełnia swoje zadanie.Jeżeli chodzi o TM Array, to była naprawdę świetna konfiguracja, ponieważ wykorzystując wiedzę o składaniu źródeł dźwięku i znoszeniu się go, mieliśmy w istocie jedno duże źródło dźwięku, skierowane dokładnie tam, gdzie tego chcieliśmy.W przypadku tej trasy, gdy mamy wiele źródeł dźwięku w różnych miejscach, nie jesteśmy w stanie ustrzec się pewnych niekorzystnych zjawisk, chociaż i tak konfiguracja end-fire, wprawdzie w niewielkim stopniu, ale jednak pomaga nam uzyskać pewną kierunkowość.Jednak nie od razu zdecydowaliśmy się podwiesić subwoofery. Gdy zaczęliśmy prace nad tą trasą, pierwotnie ustawiliśmy subwoofery dookoła sceny. Niestety, bardzo szybko James [Hetfield – przyp. Red.] zaczął skarżyć się na poziom basu na scenie oraz przede wszystkim na znaczne wibracje. Zatem spotkaliśmy się z najtęższymi umysłami z firmy Meyer Sound, zrobiliśmy ogromną liczbę pomiarów i udało nam się znacząco ograniczyć obecność niskich częstotliwości na scenie. Jednak nie byliśmy w stanie wyeliminować wibrowania samych podestów, które powodowały, że zespół po prostu nie byłby w stanie wytrzymać na scenie przez ponad dwie i pół godziny każdego wieczora. Ja dokładnie wiem, jak ma brzmieć stopa czy bas, i potrzebuję narzędzi, aby móc zrealizować te założenia. Z drugiej strony, w takich halach jak te, które mamy na trasie, zazwyczaj używa się ośmiu subwooferów na stronę, ja mam ich trzydzieści sześć, to jednak nieco więcej [śmiech].  Czy zatem tym razem słynną sekretną bronią jest zestaw subwooferów VLFC? Ech, VLFC… Oczywiście nie używam ich dla zespołu. Wiesz, te subwoofery schodzą do 10 Hz. 10 Hz! Gdybyśmy słuchali takich częstotliwości co wieczór, każdego dnia, myślę, że czulibyśmy się dosyć, hmm… niekomfortowo! Używamy ich tutaj do wsparcia dźwięków pirotechniki, wybuchów, które pojawiają się w trakcie intro, głównie po to, żeby ruszyć powietrze i zatrząść budynkiem! Tutaj głównie chodzi o to charakterystyczne uderzenie, które czujesz na klatce piersiowej. W trakcie ponad trzech dekad współpracy z zespołem Metallica widziałeś, a przede wszystkim słyszałeś, bardzo wiele systemów nagłośnieniowych. Czego zwykle od niego oczekujesz?Możliwości wpięcia się L-R i systemu wystrojonego płasko, to wszystko. Daj mi puste płótno, a ja namaluję na nim według własnego uznania. Mam wszystkie „moje kolory” w konsolecie, dlatego potrzebuję tylko płótna, na którym mogę malować.Oczywiście system nie jest w pełni płaski. Wszystko, co jest powyżej 16 kHz, jest przycięte, tak aby nie zabić publiczności i umożliwić jej komfortowe warunki odsłuchowe. Natomiast częstotliwości poniżej 160 Hz, takie jak 125 Hz, 100 Hz czy 80 Hz, są lekko podbite, co zapewnia mi np. tłuste, masywne brzmienie gitar. Gdyby system był w pełni płaski, musiałbym włożyć znacznie więcej pracy na konsolecie w korekcję m.in. tomów. Przykładowo również częstotliwość 5 kHz jest kluczowa dla Metalliki i tworzy współzależność między werblem i gitarą Jamesa. Tekst i zdjęciaŁukasz KornafelMuzyka i Technologia

Tagi:

midas