Po prawie dekadzie przyglądania się oprawom oświetleniowym „od środka” – myślę tu o mojej pracy dziennikarskiej, mogę powiedzieć, że w większości przypadków odkrywanie coraz to nowych technologicznych nowinek serwowanych przez producentów zwykle przebiega w zaciszu mojego studia lub zaprzyjaźnionych scen. Wynika to z faktu, iż nasza redakcja otrzymuje nowe oprawy dość szybko, dzięki dystrybutorom. Niemal natychmiast po światowych premierach. Zatem spora liczba testów zostaje opublikowana, zanim dane urządzenie zdobędzie sobie uznanie wśród praktyków w realnym boju scenicznym. Z T1 będzie nieco inaczej. Po pierwsze, to urządzenie jest już znane większości z nas i zapewne każdy ma już swoją opinię na ten temat. Po drugie, także moje doświadczenie z T1 jest już mocno zaawansowane. Zanim zobaczyłem, jak ten produkt wygląda od środka, miałem okazję zmierzyć się z jego możliwościami w realnych warunkach scenicznych.

Była to praca na dwojakiej płaszczyźnie. Zdarzyło się, że obcowałem z dwoma modelami T1 wyposażonymi w kamery i pracującymi w systemie RoboSpot, ale też miałem przyjemność wykorzystać walory T1 do pracy przy realizacjach telewizyjnych i teatralnych – już jako samodzielnie głowice (niesterowane w trybie follow). Tym bardziej moja ciekawość, jak to urządzenie zostało zaprojektowane, sięga zenitu. Choć już na horyzoncie pojawia się nowość – Robe o symbolu T2, to przy okazji tego testu po raz pierwszy mogę zajrzeć do wnętrza T1 w wersji profile.

Obiektyw fokus, soczewka zoom, dwa dyfuzory oraz pryzma – oto przednia część optyki w T1.

Fakty
Zanim opiszę to, co mnie najbardziej urzekło w realnej pracy, chciałbym się przyjrzeć wyposażeniu samego urządzenia. We wszystkich czterech, oferowanych obecnie wersjach T1, zamontowano to samo źródło światła. To multispektralny czip o mocy 550 W. Samo źródło zostało zaprojektowane tak, aby sprostać pod każdym kątem pracy przy realizacjach telewizyjnych, teatralnych, czy też innych sferach, gdzie jakość będzie bardzo istotna. Już sama nazwa samego serca oprawy wskazuje na to, że rozpiętość w sensie spektrum będzie zadowalająca. Ten multiczip został wykonany w kombinacji RGBAL. Tu jednak zatrzymam się na chwilę. Dwie ostatnie litery powinny oznaczać kolory Amber i Lime, ale nic bardziej mylnego! Choć rzeczywiście zastosowano Amber, to litera L wcale nie będzie oznaczać Lime, a Light green. Wydaje się, że taka dość nowatorska kombinacja, i to bez użycia diody białej, stanowiła nie lada wyzwanie. Ostatecznie jednak T1 jest reklamowana jako oprawa o bardzo dużej rozpiętości barw. To moje odkrycie technologiczne to jedynie czubek góry lodowej. Jeśli zagłębić się dalej, okaże się, iż inżynierowie z Robe naprawdę nie próżnowali. Dzięki zaimplementowaniu technologii MSL (Multi-Spektar Light) w połączeniu z możliwością filtrowania DataSwatch (to dodatek Robe pozwalający na wybranie wstępnie zaprogramowanych kolorów) oraz z wykorzystaniem nowego algorytmu RCC (Robe Colour Calibration), uzyskuje się imponujące efekty. Można powiedzieć, że wszelkie warianty kolorystyczne są możliwe do uzyskania, zarówno posiłkując się metodą addatywną, jak i subtraktywną. Dodam tylko, że T1 jest też bardzo jasną oprawą. Wartość wyrażona w lumenach wynosi 10 000. Zanim opiszę moje wrażenia dotyczące mechaniki, nadmienię, iż na uwagę zasługuje zapewne możliwość podwyższenia wyniku pomiaru CRI, czyli tak naprawdę jakości strumienia świetlnego. Rzeczywiście zarówno w specyfikacji jak i w samej bibliotece można doszukać się parametru odpowiedzialnego za CRI90+. Co to znaczy w praktyce? Przyglądając się oprawie wewnątrz, bez kompletnego demontażu właściwie wszystkich mechanizmów, nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, jak zrealizowano dokładnie podniesienie wartości CRI, ale… myślę iż zastosowano tutaj nieco inną technologię niż w starszych oprawach Robe.


Oprawa została wyposażona w precyzyjną tarcze animacyjną.

Dla przypomnienia nadmienię tylko, iż w przypadku białych źródeł stosowano wcześniej sprytną sztuczkę, polegającą na filtrowaniu charakterystycznej szczytowej wartości koloru niebieskiego w widmie, który to jest widoczny praktycznie w każdym pomiarze białego źródła LED. Reasumując: umieszczając fizyczny filtr tuż przy źródle światła, można było nieco wyrównać całe emitowane widmo, a tym samym podnieść wartość CRI. Jednak w testowanym multiczipie nie ma białych diod. Źródło w T1 jest dość mocno schowane w czeluściach radiatora, zatem na tyle, na ile byłem w stanie dojrzeć działanie parametru odpowiedzialnego za kontrolę CRI (bez użycia kolorymetru), moja hipoteza jest następująca: w źródle zmieniają się proporcje odpowiedzialne za poszczególne kolory RGBAL. To oczywiście przy założeniu, że samo widmo nie ma zbyt dużych „dziur” pomiędzy poszczególnymi diodami, wynikających z samej natury dość wąskiej emisji tego typu źródeł. Jeśli tak jest, to i tu wystarczy wyeliminować szczytowe wartości wybijających się kolorów, poprzez zmniejszenie ich emisji.

Na pokładzie znajdziemy 7 różnych wzorów GOBO.

Tym samym CRI powinno wzrosnąć. Rzeczywiście! Manipulując parametrem CRI, kiedy zaglądam do wnętrza niektóre sekcje czipu wydają się nieco „przygasać”. Mam nadzieję, że moje subiektywne spostrzeżenia potwierdzą się w realnych pomiarach. Jako redakcja dostaliśmy informację, że otrzymamy od dystrybutora stosowne wyniki pomiaru widma, które nie omieszkam dołączyć do niniejszego testu. Zanim rozejrzę się nieco dokładniej po wnętrzu części z optyką, chciałbym przybliżyć i inne wersje produkowanych wariacji wokół modelu T1. Dlaczego na początku wspomniałem o czterech wariantach T1? Prócz tego aparatu profilowego, firma Robe oddała w ręce użytkowników model z soczewką Fresnela, PC, a także wersję z dodatkiem FS. To ostatnie udogodnienie to nic innego jak możliwość zakupienia T1 już zamontowaną kamerą (stąd skrót od Follow Spot). Sama kamera jest niezbędnym dodatkiem, jeśli chcielibyśmy w pełni skorzystać z funkcjonalności RoboSpota z połączeniu z T1. Jak wcześniej wspomniałem, taki właśnie model testowałem przy okazji jednej z moich realizacji. Pamiętając pierwsze wersje RoboSpotów i pracę np. z BMFL, muszę jasno powiedzieć – nie ma porównania. System, choć i wcześniej był bardzo ciekawy, teraz jest dopracowany w dwustu procentach.


Tarcza gobo ma napęd bezpośredni, oparty na kołach zębatych.

Zaskakujące wnętrze, ale nie tylko…
Zaskakujące ponieważ dokładnie połowa oprawy została przeznaczona na mechanizmy, a druga na obiektywy i soczewki. Zapewne taki rozkład determinuje naprawdę duża rozpiętość zoom, która w T1 wynosi od 7 do 49 stopni. Właściwie to przesadziłem, pisząc, iż połowa przestrzeni to mechanizmy. Jak na cichą oprawę zaprojektowaną również do warunków teatralnych przystało, nie może tu obejść się bez pokaźnego radiatora, wyposażonego w miedziane rurki z cieczą oraz zespół czterech wentylatorów. Tym samym miejsca na mechanizmy pozostało naprawdę, ale to naprawdę niewiele. A jednak się udało! Oprawa jest funkcjonalna pod każdym względem i czuję, że bardzo mi jej brakuje w realizacjach, gdzie nie mogę z niej korzystać. Zanim jednak przejdę do części urządzenia, która odpowiada za bardziej efektową pracę, przyjrzyjmy się jeszcze na chwilę driverowi zespołu LED. Może powinienem zacząć tak: to perfekcja w czystej formie. I nie ma tu żadnych sztuczek typu filtrowanie i inne „mechaniczne wspomagacze”. Precyzyjne, nazwijmy to teatralne, ściemnianie jest możliwe dzięki nowemu systemowi wdrożonemu pod nazwą L3 (Low Light Linearity). To w mojej ocenie znakomity kunszt inżynierii sterowania bądź co bądź czipem o dużej mocy. Skoro uszczęśliwiliśmy realizatorów teatralnych, to co będzie łakomym kąskiem dla świata telewizyjnego? Dla potrzeb pracy z użyciem kamer wprowadzono funkcję „plus” oraz „minus green”, a także możliwość zarządzania źródłem światła w oparciu o technologię Cpulse. Ta ostatnia zapewni całkowity brak migotania we wszystkich systemach wizyjnych, opartych o  HD i UHD. Przy tak rozbudowanym czipie nie mogło zabraknąć też sporej rozpiętości i precyzyjnej regulacji temperaturowej. Zakres T1 wynosi od 2700 K do 8000 K.


Rozpiętość zoom wynosi od 7 do 49 stopni.

Ultra mała przestrzeń
Z jednej strony w sensie projektowym (jak już wspomniałem) przeznaczono bardzo mało miejsca na same mechanizmy, a z drugiej oddalono je dość znacznie od źródła światła. Prawdopodobną przyczyną konstrukcyjną był fakt, że gdzieś należało pomieścić silniki krokowe, a tu nadmienię, że np. tarcza gobo ma napęd bezpośredni, oparty na kołach zębatych – zatem silnik został umieszczony bezpośrednio pod nią. Łącznie, biorąc pod uwagę tarczę animacyjną i tarczę gobo w wspomnianej przestrzeni znalazły się aż cztery silniki. Czip LED-owy nie dosyć, że został mocno „wtopiony” w radiator, to jeszcze ma spory dystans do tarcz ze względu na rozmiary wspomnianych silników. Jak poradzono sobie z brakiem utraty odpowiednio skupionej wiązki na tym dystansie? Rozwiązanie jest proste: tuż przed tarczą animacyjną umieszczono soczewkę, która niweluje wszystkie, powstałe problemy z przestrzenią w tej części urządzenia. Jak spisują się mechanizmy animacyjne? Tarcza animacyjna jest spójnym kołem – nie jest podzielona na dwie części jak to bywa w innych oprawach. Przetestowałem ją też pod względem pewnej mechanicznej wady, która występuje w części innych opraw. Myślę tu o efekcie, gdzie tarcza z nadaną rotacją zostaje wsunięta w wiązkę światła. W dużej części urządzeń tarcza przesuwa się z zupełnie inną prędkością do momentu, kiedy nie zostanie ustawiona w pozycji. Potem dopiero zwalnia do zadanej przez operatora prędkości. Jest to wada, z którą nie poradziło sobie kilku producentów. W T1 taki problem nie występuje. Pozycję tarczy (w sensie to, jak głęboko jest wsunięta w wiązkę światła) można indeksować dowolnie i zawsze będzie się obracała z prędkością i kierunkiem zadanym przez operatora. Do samej tarczy gobo również nie można mieć żadnych zastrzeżeń.


W T1 użyto multispektralnego czipu o mocy 550 wat w kombinacji RGBAL.

Rotuje precyzyjnie także przy wolnych obrotach. Fabrycznie została wyposażona w siedem ciekawych wzorów. Już spieszę z odpowiedzią dla zwolenników efektów. Tak! T1 ma tylko jedną tarczę gobo. Czy wspominałem już o tym, że inżynierowie Robe nie próżnują? W tym momencie pojawia się kolejny zaskakujący mechanizm, czyli system noży. O tym, że są precyzyjne, szybkie i że problem poduszkowania krawędzi ze względu na miejsce w torze optycznym już dawno został zażegnany – przekonałem się nie tylko przy okazji testu T1. Zaskoczyło mnie zupełnie coś innego. Fakt, że nawet z bliskiej odległości nie słyszę pracy noży. Nie chcę powiedzieć, żeby było to kiedyś specjalną wadą. Zwracam jedynie uwagę na zegarmistrzowską precyzję tego mechanizmu. Sama rotacja całego układu przesłon została również wykonana z użyciem napędu bezpośredniego i ma zakres 120 stopni. Jak wygląda optyka? Obiektyw fokus jest dość imponujących rozmiarów, a tuż nad nim znajduje się pryzmat o dość skomplikowanej strukturze. To w praktyce daje oryginalny efekt multiplikacji danego, wykreowanego wcześniej efektu. Na uwagę zasługują też dyfuzory. W sensie mechanicznym na pokładzie są dwa filtry typu frost. Mogą być dowolnie indeksowane – to w sensie intensywności rozmycia, ale oprogramowanie pozwala na użycie trzech rodzajów dyfuzji. Biblioteka zawiera opcje light frost, medium oraz combined. W tym ostatnim wariancie używa się po prostu dwóch filtrów w jednym czasie. W mojej pracy bardzo często mam potrzebę użycia właśnie filtrów frost. Niestety, w dużej ilości głowic typu spot, tego rodzaju filtr został potraktowany przez inżynierów „po macoszemu”. Jak jest w T1? Muszę przyznać, że i pod tym względem T1 spełnia moje oczekiwania.


Jakie nowe technologie znajdziemy na pokładzie? DataSwatch -to dodatek Robe pozwalający na wybranie wstępnie zaprogramowanych kolorów oraz nowy algorytm RCC (Robe Colour Calibration).

Kwestie programowe
Producent postanowił zminimalizować użycie głowicy do trzech konkretnych celów. Podział trybów pracy w wersji oprogramowania 1.9 właściwie odnosi się do kolorów. Użytkownik otrzymuje do dyspozycji trzy mode’y. Pierwszy z nich zapewnia kontrolę z 16-bitową rozdzielczością oraz kontrolę nad barwami zarówno w systemie CMY jak i RGB. Drugi tryb jest nieco zredukowany, również o rozdzielczość w sensie bitów. Mode 2 to również oba systemy mieszania barw, ale dostępne w trybie 8-bitowym. Zawsze jednak znajdzie się część realizatorów, która preferuje dostęp do natywnych kolorów umieszczonych w silniku LED-owym. Do tego celu służy tryb 3. Tu każdy z realizatorów otrzymuje dostęp do RGBAL.


Tak, jak się spodziewałem, wyższe CRI uzyskano poprzez inny rozkład widma.Drastyczne różnice pomiędzy pasmem czerwonym a pozostałym widmem zostały nieco zniwelowane. Pomiar CRI przy ustawieniach natywnych wynosi 78. Zmiana proporcji w widmie zwiększa CRI do poziomu 94,6. Pomiaru dokonano przy temperaturze barwowej 3200K.

Długie oczekiwania
Patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że długo czekałem na oprawę mającą wszystkie precyzyjne nastawy służące do pracy studyjnej i teatralnej. Z pewnością T1 jest jednym z niewielu urządzeń, które nie przerażają swoimi rozmiarami, a jednocześnie mają sporą jasność i sprawdzą się w każdych warunkach realizacyjnych od pleneru po teatr. Wśród moich faworytek w tej klasie jest tak naprawdę tylko kilka opraw, ale z całą pewnością T1 jest jedną z nich. Zaznaczam, że są to moje subiektywne odczucia, dlatego jeśli ktoś z Was nie mierzył się jeszcze z tą materią – gorąco zachęcam. Mam też nadzieję, że już niebawem na naszych łamach zaprezentujemy model T2.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia

Tagi:

robe