Nowe technologie w świetle bardzo szybko się rozprzestrzeniają. Jeszcze do niedawna wąskie wiązki światła były zarezerwowane tylko dla dużych produkcji telewizyjnych. By zrobić efekt wow, ze względu na specyfikę opraw, należy zastosować sporą ilość głowic typu beam. Dalej urządzenia należy przetransportować, przygotować konstrukcje, dystrybucje zasilania i odpowiedni sterownik do zarządzania całością. To wszystko wiąże się z ogromnymi kosztami.

Nowe technologie w świetle bardzo szybko się rozprzestrzeniają. Jeszcze do niedawna wąskie wiązki światła były zarezerwowane tylko dla dużych produkcji telewizyjnych. By zrobić efekt wow, ze względu na specyfikę opraw, należy zastosować sporą ilość głowic typu beam. Dalej urządzenia należy przetransportować, przygotować konstrukcje, dystrybucje zasilania i odpowiedni sterownik do zarządzania całością. To wszystko wiąże się z ogromnymi kosztami. Czy jednak, by mieć światło rodem ze Stadionu Narodowego, trzeba wydawać fortunę? Firma Light Go! stworzyła głowicę Star Beam 150 wyposażoną w diodę elektroluminescencyjną o mocy 150 watów, według deklaracji producenta. Szerokość wiązki światła wynosi 2,9° i szerokość tą można jeszcze redukować. Funkcja stroboskopu realizowana jest elektronicznie poprzez pulsowanie źródłem światła. Oczywiście, na pokładzie znajdziemy także tarczę z czternastoma kolorami z możliwością ustawienia połówek oraz tarczę z osiemnastoma gobo z funkcją shake. Ostrość plamy jest regulowana za pomocą zmotoryzowanej soczewki focus. Gdy realizator światła zmieni koncepcję i chciałby zaświecić szerzej, może wykorzystać ośmiokrotny rotacyjny pryzmat albo rozmyć strumień światła, używając filtra frost. Całość zamknięta jest w kompaktowej obudowie, na której znajdują się złącza PowerCon do zasilenia urządzenia oraz trójpinowe złącza XLR do sterowania głowicą. W komplecie znajdziemy także uchwyt do powieszenia oprawy na konstrukcjach scenicznych, przewód zasilający, sterujący oraz linkę safety. Po przekręceniu PowerCona.Po zapoznaniu się ze specyfikacją przyszedł czas na podanie zasilania do urządzenia. Głowica obok złącza PowerCon posiada fizyczny bistabilny przycisk zasilania, a po jego załączeniu  jest gotowa do działania po kilkunastu sekundach. W pierwszej chwili graficzny wygląd oprogramowania oprawy sugeruje, że mamy styczność z dotykowym wyświetlaczem. Nie jest to prawdą, lecz ani trochę nie przeszkadza w poruszaniu się po menu, które jest proste i czytelne. Za jego pomocą możemy wybrać tryb pracy, zaadresować głowicę, lub wywołać poszczególne funkcję „z ręki” za pomocą funkcji test. To przydatna opcja, by szybko stwierdzić, kto podczas montażu jest winny: technik, który źle zaadresował czy realizator, który źle wprowadził adres do swojego sterownika. Oprócz adresu możemy wybrać też tryb DMX. Mamy do wyboru dwie opcje: dwunastokanałowy z ruchem o rozdzielczości ośmiobitowej oraz  czternastokanałowy, który pozwala na sterowanie w płaszczyźnie poziomej i pionowej w systemie szesnastobitowym. Wracając na chwilkę do adresowania, na wyświetlaczu, oprócz adresu, wyświetla się także numer urządzenia. Jeśli pracujemy w trybie czternastokanałowym, to wprowadzenie adresu piętnastego automatycznie spowoduje wyświetlenie liczby 2 u góry wyświetlacza. Ogromnie przydatna funkcja.  Na ekranie pojawia się także informacja o temperaturze wewnątrz beama wyrażona w stopniach Celsjusza. Ta, podczas pracy oscyluje w okolicach 50 stopni. Zdejmijmy obudowęCzynność ta w przypadku tej oprawy jest dość prosta i nie będziemy potrzebować do tego tysięcy wkrętaków z egzotycznymi bitami. Po usunięciu obudowy z tworzywa sztucznego pojawiają się rozsądnie ulokowane podzespoły. To ważne z punktu widzenia serwisowania takiego urządzenia. Od dołu zamontowane jest źródło hałasu, czyli wentylator, który odpowiedzialny jest za chłodzenie radiatora źródła światła. Mógłby pracować ciszej lecz konsekwencją tego byłby wzrost temperatury wewnątrz beama, co pewnie negatywnie oddziaływałoby na diodę. Dalej mamy wspomniany wcześniej LED i koła z niewymienialnymi filtrami barwnymi oraz z gobo. Patrząc wyżej, mamy wrażenie, że jest dość pustego miejsca. Przestrzeń ta jest jednak potrzebna po to, by frost oraz pryzmat miały się gdzie schować. Wspomniany już pryzmat jest stożkiem, który rozszczepia światło na 8 oddzielnych promieni. Powyżej znajdziemy soczewkę focusującą obsadzoną na silniku. Ma sporo miejsca na ruch, więc ostrą wiązkę światła uda się uzyskać zarówno na krótkich jak i dłuższych dystansach. Nie ma przesłony a intensywność oraz efekt stroboskopu realizowany jest elektronicznie, nie mechanicznie. Całość wykonana estetycznie i dość solidnie. Szybka i intuicyjnaKanały i ich wartości w systemie DMX są poukładane bardzo intuicyjnie i tworzenie show na tych głowicach nie nastręcza problemów. Głowica jest dobrze wyważona i stosunkowo lekka, więc szybkie ruchy w pionie i poziomie nie są dla niej żadnym problemem. To dobrze, ponieważ to właśnie prędkość poruszających się wiązek stwarza niezapomniany efekt świetlny. Szybkie są również silniki odpowiadające za tarczę gobo i kolorów. Pierwsze sześć wzorów to tak naprawdę reduktory szerokości wiązki. Przy skrajnym położeniu redukujemy tę wartość z 2,9° do 0,8°. Kolejne to już uczciwe goba z funkcją shake. Tarczę z filtrami możemy ustawiać tak, by barwić całą wiązkę światła na dany kolor albo mieszać dwa kolory z tarczy, po połowie z każdego. Wykorzystując tę opcję równolegle z pryzmatem, możemy uzyskać z jednej głowicy dwa kolory promieni. Dalej, zmotoryzowana soczewka wyostrzająca oraz rotacyjny pryzmat i genialny filtr frost. W tej głowicy działa rewelacyjnie. Wystarczy zmienić wartość tego kanału z 0 na 255 by w moment koło, które odkłada się z wąskiego beama zmieniło się w rozmytą plamę. Taka plama dobrze wygląda wypełniona kolorem. Jeśli do tego stworzymy program, by frost załączał się na chwile w losowo wybranych głowicach, efekt cieszący oko gotowy. Mamy też do dyspozycji wcześniej wspomniany pryzmat z regulowaną częstością obrotu. Nawet przy naprawdę niskich prędkościach porusza się on płynnie. Ten efekt przyda się przy balladach. Przy jego załączaniu obserwujemy jednak widoczny spadek w natężeniu światła poszczególnych promieni, więc nie polecam łączenia tego efektu, na przykład z kolorem czerwonym, który pochłonie kolejną część energii z LED. Na kolorach jaskrawych lub otwartym kole kolorów nie będzie takiego problemu. Podobnie sprawa ma się z filtrem frost. Wracając do źródła światła, chciałem zweryfikować, czy na pewno jego moc jest taka, jaką deklaruje producent. Szybki pomiar pokazał, że przy napięciu 235 woltów z sieci głowica pobiera 0,63 ampera co daje nam w przybliżeniu 148 watów. Taka różnica mieści się w granicach błędu pomiarowego. Producent zatem rzetelnie przedstawia nam moc urządzenia. W delikatnie zakurzonym pomieszczeniu przy otwartym gobo i kolorze widać zarys wiązki bez użycia hazera. Patrząc nie z perspektywy realizatora, a bardziej technika, który będzie to wieszał i przewoził, głowica waży niecałe 10 kilogramów. Jej wymiary umożliwiają upakowanie 4 czy nawet 6 urządzeń w skrzynię transportową rozsądnych gabarytów. Przy ilościach rzędu 24 czy 32 sztuk takie aspekty zaczynają być odczuwalne podczas transportu czy magazynowania. Wąskie światło zrobi rewolucję?Nie ukrywajmy, że już zrobiło. Było niejako odpowiedzą na wielkoformatowe ekrany diodowe, na których zagościły wizualizacje. By nie zamazywać tego przekazu, światło musiało ewoluować do wielu wąskich promieni. Tak teraz wygląda coraz więcej realizacji – ekrany pełnią główną rolę a światło dogrywa się do wizuali, dodając przestrzeni. Ta moda przenosi się także na twórców wydarzeń mniejszego kalibru. Wcześniej, ze względu na koszt, skuteczne beamy nie były dostępne dla firm realizujących małe i średnie przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę fakt, by takie światło było efektowne, trzeba powiesić 16 czy 24 głowice typu beam, co wiąże się z konkretnym kosztem. W tej materii zaczynają się zmiany, ponieważ powstają urządzenia, które jakością i możliwościami tylko niewiele różnią się od riderowych pierwowzorów a ich cena jest kilkukrotnie niższa, Star Beam jest tego najlepszym przykładem.  tekstWojciech SzkodzińskiMuzyka i Technologia zdjęciaMarcin ZiniakMuzyka i Technologia