Oto człowiek, który przez czterdzieści lat pracy swoim niebanalnym podejściem do konstruowania systemów nagłośnieniowych niejednokrotnie wzbudził szczery entuzjazm branży. Na jego pomysłach bazowały niezwykłe systemy Turbosound: TMS-3, Flashlight czy Floodlight. Tony w pewnym momencie postawił wszystko na jedną kartę i wraz ze swoim kolegą i wspólnikiem Johnem Newshamem (razem zakładali Turbosound) zainwestował wiedzę i środki w kolejną własną firmę. Wstąpił na bezkompromisową ścieżkę stworzenia marki od podstaw i na własnych warunkach. Tak powstała jedna z ciekawszych (i ważniejszych) marek w branży – Funktion One.

Oto człowiek, który przez czterdzieści lat pracy swoim niebanalnym podejściem do konstruowania systemów nagłośnieniowych niejednokrotnie wzbudził szczery entuzjazm branży. Na jego pomysłach bazowały niezwykłe systemy Turbosound: TMS-3, Flashlight czy Floodlight. Tony w pewnym momencie postawił wszystko na jedną kartę i wraz ze swoim kolegą i wspólnikiem Johnem Newshamem (razem zakładali Turbosound) zainwestował wiedzę i środki w kolejną własną firmę. Wstąpił na bezkompromisową ścieżkę stworzenia marki od podstaw i na własnych warunkach. Tak powstała jedna z ciekawszych (i ważniejszych) marek w branży – Funktion One.   Oryginalne podejście, wysoka dbałość o dźwięk i budowanie atmosfery prestiżu, a także nieco ekscentryczności – to cechy charakteryzujące zarówno firmę, jak i jej założyciela. Tony jest bez wątpienia postacią pełną charyzmy, przez lata wyrabiał sobie opinię i często stanowcze poglądy, jednak w bezpośrednim kontakcie okazuje się człowiekiem serdecznym i otwartym. O swojej pracy opowiada z pasją i nie stroni od kwestii, które inni wolą przemilczeć. Ciągle poszukujący nowych rozwiązań, jako jedną z maksym obrał „thinking outside the box”, czyli myślenie wykraczające poza przyjęte schematy i narzucone ograniczenia. Został pierwszym laureatem nagrody Gotteliera w historii tego wyróżnienia, przyznawanego autorytetom z branży za innowacyjność w działaniach. Jako że mieliśmy okazję spotkać się właśnie przy okazji targów PLASA, nagroda ta była idealnym tematem do rozpoczęcia rozmowy, która zakończyła się zupełnie nieoczekiwaną puentą… Łukasz Zygarlicki, MiT: Czy targi PLASA odbywające się w Londynie są dla Ciebie ważniejsze niż te we Frankfurcie? Tony Andrews, Funktion One: Tu jest łatwiej, o tyle że nie musimy korzystać z samolotów, aby dotrzeć na targi. To nasz rodzimy teren, ale to naprawdę nie jest coś, co odbieramy w odmienny sposób. Ludzie, z którymi się kontaktujemy, to i tak międzynarodowe towarzystwo. Kolejna rzecz związana z tymi targami to wyróżnienie, jakie otrzymałeś tu dwa lata temu – nagroda Gotteliera. Jak to jest zostać tak docenionym przez branżę? Byłeś pierwszym, który otrzymał to wyróżnienie. Tak, to rzeczywiście było dla mnie wyróżnienie i docenienie. Wywołało bardzo przyjemne, dobre odczucia. Jak to się mówi „sława i chwała jest dla niezaangażowanych, a cięgi dla naiwnych”. Często doceniani są ludzie, którzy utrzymują, że są kimś, choć niczego nie dokonali. Często zostają sławni z głupiego, błahego powodu. Dobrze się więc z tym czułem, zostając w tle przez długi czas, starając się robić pozytywne rzeczy. To niesamowite, że ludzie przez te wszystkie lata to doceniali. W zasadzie poczułem się wzruszony, dano mi odczuć, że powinienem dalej przeć naprzód, że mam tu wsparcie. Czy można powiedzieć, że było to jednocześnie wyróżnienie dla Funktion One? Ludzie w firmie także to docenili, poniekąd było to wyróżnienie dla wszystkich w firmie. Funktion One na pewno na tym zyskało, ale jednak przede wszystkim było to wyróżnienie osobiste, które należy odnieść do czasu, od kiedy jestem w tym interesie. Historia Funktion One to wciąż nawet nie połowa tego okresu. Ale zdecydowanie to też jest dobre dla firmy, mieć w niej kogoś, wobec kogo inni wyrażają jakąś formę szacunku, przynajmniej ludzie tam wiedzą, że coś robię. [śmiech] Jesteś jedną z bardziej innowacyjnych osób w branży. Nie będę z tym dyskutował. Tak, to prawdopodobnie prawda. Spójrz na urządzenia, których wszyscy używają – w zasadzie wszystkie cofają się do lat trzydziestych: pierwszy wzór głośnika z ruchomą cewką powchodzi z 1928 roku, driver kompresowany to początek lat czterdziestych i to jest wciąż dokładnie to, czego ludzie używają. Może zmieniły się materiały na lepiej reagujące na ciepło, membrany na tytanowe czy ze specjalnych tworzyw sztucznych. Ale przecież właśnie to zmienia wszystko… Podstawy od siedemdziesięciu pięciu, osiemdziesięciu lat pozostają te same. Chcę powiedzieć, że nie ma tu zbyt dużej innowacyjności, interes stanął sztywno w miejscu. Jak działałem ja, co u mnie było innowacyjne? Odkrycie faktu, że taki driver brzmi okropnie, kiedy przetwarza pasmo głosu. Daje radę jako tweeter. To jest to, co zaprowadziło nas do prowadzenia Turbo i F1. Odnośnie tego, co powiedziałeś – można wysnuć wnioski, że nie ma już zbyt wielkiego pola do popisu. Wszystko, co mogło być wymyślone, już jest. Są ludzie, którzy myślą, że wszystko już zrobiono. Sądzę, że przyszłość tkwi w tym, że masz swój rozum. Trzeba przede wszystkim obserwować i wyciągać samodzielne wnioski? Dokładnie. Rozsądny człowiek adaptuje się, aby dopasować się do świata. Jakie jest twoje podejście do branży? Mam 61 lat, jestem niezależny pod każdym względem. Bardziej niż tylko sprzedawać chcemy propagować idee. Ideę, czym jest dobre audio i czym może być dla ludzi. To wolność mentalna. Czysta, bo kiedy jest agresywna, wiesz, że to nie ta droga, twój umysł się nie rozwija. Kiedy jest przyjemna – chwytasz to. Nawet tu są momenty, kiedy wiesz, że wszyscy to czują w jakiś sposób – to cudowne uczucie, współdzielona przestrzeń wspólnych pozytywnych wrażeń. Dlatego sądzę, że to jest piękne. Umiesz przetłumaczyć prąd na uczucia… Tak jakby. To stwierdzenie mi się podoba. Wiem, że w ogólnie pojętej branży nie cierpisz dwóch rzeczy: formatu mp3 i systemów liniowych. Zgadza się? Tak i możesz jeszcze dodać, że niektórych stołów cyfrowych. Jest taka japońska marka, bardzo popularna, ale może nie powinienem o tym mówić. Nie lubię rzeczy niejasnych, na siłę. Nie możesz w zasadzie powiedzieć o nich niczego. Systemy line array nie są zbyt dokładne, dają rozmyty dźwięk. Mp3 – nikt nie mówi o tym, jak zły jest ten format, i dlatego też go nie lubię. Miał jeszcze rację bytu kiedyś, kiedy pasmo transmisji było ograniczone, a miejsce na dysku drogie – to dwa dobre powody, aby używać kompresji. Obecnie oba ograniczenia zniknęły: możesz mieć szerokopasmowy internet, a dysk 1 TB można kupić za 60 euro. Nie ma więc powodów, aby kontynuować tę głupotę. Wszyscy zachwycili się nowym cyfrowym formatem, ale ten akurat nie jest dobry. Dźwięk cyfrowy może być świetny, lepszy niż analogowy, ale tu należy już brać pod uwagę mnóstwo czynników. Czy naprawdę uważasz, że w świecie dźwięku estradowego wszystkie drobiazgi i detale odgrywają swoją rolę? Jeśli główne rzeczy są zrobione niedobrze, waga detali zanika. Ma to więc znaczenie tylko w odniesieniu do reszty, która musi być wystarczająco dobra. Pochylanie się nad jednoprocentowymi różnicami naprawdę nie jest tak ważne – lepiej zająć się ważniejszymi rzeczami. Może w doskonałej sytuacji miałoby to znaczenie, ale tu wszystko zależy od priorytetu. Nie mam na przykład jakiejś specjalnej nagrywarki do płyt, którymi testuję system. Ciągle pozostaje kwestia sprzętu na scenie: przewodów, splitterów, jakości stage racków? W realizacjach na żywo największym problemem są stoły… i głośniki. Skoro wspomniałeś o konsoletach, pozwolę sobie zadać pytanie dodatkowe: czemu więc ciągle stoły analogowe? Czy cyfra nie jest jeszcze tak dobra, czy jest jeszcze zbyt wcześnie na systemy cyfrowe odpowiedniej jakości? Tak, tak jest w większości przypadków. Mogę powiedzieć, że jedynym stołem tak dobrym jak analog jest PRO6 Midasa, jako że bardzo dobrze odwzorowuje wysokie częstotliwości; jest nawet lepszy niż analog, ale to tylko ten przypadek. Najgorszym jest Yamaha, przykro mi to mówić, ale tak to widzę. Myślę, że jest to kwestia opóźnień. W Midasie zrozumieli, że wszystko dociera w nieco innym czasie. Jakieś pięć lat temu uzmysłowiłem sobie, że rozdzielczość słuchu sięga około dwudziestu milionowych części sekundy. Jeśli stosujesz korekcję, sygnał dociera odrobinę wcześniej lub później, sygnały bywają więc niezgodne w czasie. Nawet jeśli nie jesteś tego do końca świadomy, wiesz, że nie wszystko składa się dokładnie razem. I to jest rzecz odnosząca się do analogu – tu zawsze mamy spójność. Czy wierzysz też, że zwiększanie parametrów sygnału (częstotliwości próbkowania i głębi bitowej) ma znaczenie? Częstotliwość próbkowania wynosząca 96 kHz wydaje się być wystarczająca. Jeśli spojrzysz na zakres dynamiczny ludzkiego słuchu wynosi on od zera do 135 dB, więc 24-bitowa głębia to już prawdopodobnie wszystko, co możemy chcieć – dalej nie ma sensu iść. Jeśli chcesz pójść dalej – w porządku, nie widzę w tym nic groźnego. Ograniczeniem jest system nagłośnieniowy – głośniki. Głównie. Możemy powiedzieć, że w dziewięćdziesięciu procentach. Najważniejsze rzeczy, jeśli chodzi o sprzęt na scenie, to nagłośnienie, a następnie mikser? Tak, ponieważ niektóre z nich są naprawdę niedobre. I oczywiście omikrofonowanie? Wszystko się na to składa. Dawniej, kiedy sprzęt był naprawdę drogi, miałeś grupę ludzi pracujących z tym sprzętem przez długi czas, tak jak i ty. Jest taka wspaniała książka Paula Stavrousa „Mixing With Your Mind”. To dość stara pozycja, ale to świetna książka. On naprawdę tłumaczy, jak wycisnąć najlepsze z dostępnych urządzeń. I nie jest to matematyka, jedynie kwestia umieszczenia rzeczy w odpowiednim miejscu i wybór odpowiedniego mikrofonu. Ważne są przedwzmacniacze. Czy sądzisz, że obecnie ludzie nie zwracają uwagi na to, które rozwiązanie może być dla nich odpowiednie, kierując się głównie wyborem marki sprzętu? Tak, świat jest zdecydowanie „omarkowany”. Ludzie zwracają uwagę na to, co robią inni. Jedni robią to sami, co drudzy, a tamci przecież mogli być w błędzie. Musisz więc osądzać sam. Potrzebujesz do tego pary bardzo dobrych monitorów referencyjnych. Zwykle używane niekoniecznie są najlepsze. Na tym polu mam pewien dystans do produktów Geneleca. Ale to przecież bardzo popularne monitory, używane w prawie każdej redakcji… Ale przecież tak samo jest ze złą dietą czy z fast-foodem. To też jest popularne. Podsumowując: czym powinni się kierować ludzie, wybierając system nagłośnieniowy? Po pierwsze, kiedy testujesz taki system, musisz wybrać naprawdę dobre nagranie. Jest ich trochę, kilka z nich wybraliśmy w firmie. Musisz je poznać, a potem dokonywać porównań. Kiedy posłuchasz go na jakimś systemie odniesienia (monitorowym), zaczynasz postrzegać różnicę. Może lepiej do tego celu przygotować nagranie wielościeżkowe i oceniać wszystko po kolei i także razem? Pewnie! Kiedy możesz posłuchać osobnych ścieżek, wszystko jest łatwiejsze i klarowniejsze. Problem polega na dostępności takich nagrań. Wiele zależy od jakości próbek. Rzeczą, do której jesteśmy najlepiej dostrojeni, jest ludzki głos – polecam dobre nagrania Diany Krall, która ma cudny głos (nie wszystkie, ale cześć jest dobra). Sporo też zależy na przykład od twojej karty dźwiękowej. Niektóre, dedykowane do Pro Toolsa, są w rzeczywistości średniej jakości; z kolei na przykład Echo jest świetną kartą, a przy tym naprawdę niedrogą. Wróćmy jeszcze do kwestii zasadniczych przy wyborze głośników – czemu na przykład Funktion One miałyby być dobrym wyborem? Bo naprawdę dbamy o nasze produkty. Mają one wyrównaną dynamikę w całym paśmie – nie sądzę, by wiele innych systemów było tak przygotowanych. Średnie wysokie są zawsze, ale weźmy pod uwagę np. zakres 300 Hz – 1 kHz; często tych częstotliwości brakuje we współczesnych produkcjach, nie ma obecnie zrozumienia dla wykorzystania tego pasma. Jeśli wyobrazimy sobie widmo sygnału w kolorach tęczy, to brakuje tu żółtego i zielonego. Za dużo też nacisku kładzie się na okolice 4 kHz, które są najlepiej odbieranym przez nas obszarem widma według krzywych jednakowej głośności, a wszyscy upychają tam wszystko. To daje nieco klarowności na wokalach. Kiedy wrzucasz tam wszystko, brzmi to przykro, drażniąco – brakuje ciepła, oparcia. To rzecz, którą cały czas słyszę. Kiedy wybierasz głośniki, nie powinieneś tego robić we wnętrzu, lecz na zewnątrz. Wszystko poniżej 300–400 Hz powinno się rozchodzić w warunkach zbliżonych do pola swobodnego, to pierwsza część rady. Musisz coś wiedzieć, niezależnie od tego, jaki rodzaj muzyki próbujesz, ale preferowane są instrumenty akustyczne i głos i testowanie na takich sygnałach. Musisz znaleźć coś dobrego. Naszym zdaniem niezłe są nagrania Diany Krall czy Steely Dan. Konieczne jest przeskakiwanie pomiędzy płytami. Nasz pamięć muzyczna obejmuje czas około trzech sekund – emocjonalny odbiór muzyki można zapamiętać na całe życie, ale tu liczy się pamięć muzyczna, więc musisz naprawdę szybko przechodzić między nagraniami. I wtedy zaczniesz słyszeć różnice. Odnosimy się tu do monitorów studyjnych, ale one też nie zawsze są idealne, a powinny być neutralne – trzeba pamiętać, że te różnice się kompensują. To naprawdę ogromne zagadnienie. Chcę powiedzieć, że jesteśmy chyba jedynymi, którzy nie używają procesorów do wyrównywania charakterystyki systemu. Jeśli istnieje taka możliwość, powinieneś mieć głośniki zachowujące się prawidłowo w sposób naturalny, ale to wymaga sporo czasu i trochę wiedzy. Ostatnie pytanie odnosi się do planów na przyszłość: jakie są to plany? Myślimy o nowym systemie. O całej nowej linii [w języku angielskim mogło to być zrozumiane zarówno jako linia produktów, jak i … system liniowy – dop. red]? Aaaau! To możliwe, chcemy nieco skręcić w lewo. Możliwe, że zrobimy coś, co będzie wyglądało nieco jak line array, ale nim nie będzie. Będzie tylko tak wyglądać. Łatwiej jest wieszać system takiego typu i z tym nie możemy dyskutować. Przepraszam… Czy dobrze zrozumiałem? Chcecie zrobić coś na kształt liniówki? Tak! Ale to nie jest liniówka. Szczerze: wciąż jestem w trakcie pracy. Ludzie będą szczęśliwi, bo dostaną to, do czego są przyzwyczajeni, ale to wciąż będzie brzmieć. I to jak! Czyli jednak źródło punktowe? Pewien rodzaj takiego rozwiązania. Ale bardziej point-source niż line array. W takim razie jestem ogromnie ciekaw, chciałbym móc to usłyszeć i zobaczyć. Jest szansa na premierę na przyszłych targach w Londynie? Tak, jeszcze nad tym pracujemy, ale może uda się zaprezentować ten system na kolejnych targach PLASA. Byłoby świetnie! Dziękuję bardzo za rozmowę. Dziękuję. Cała przyjemność po mojej stronie.