Sennheiser to marka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest jedną z najbardziej renomowanych uczestniczek branży audio od ponad siedemdziesięciu pięciu lat. Znamy ją z produkcji wysokiej jakości słuchawek, mikrofonów oraz zaawansowanych bezprzewodowych systemów transmisji dźwięku. Od lat firma ta wprowadzała innowacyjne rozwiązania, które wyznaczają standardy w szeroko rozumianym świecie pro-audio.

Historia marki sięga 1945 roku. Tuż po zakończeniu II wojny światowej Dr. Fritz Sennheiser, inżynier i wynalazca, wraz z kilkoma innymi pracownikami Uniwersytetu Hanowerskiego zakłada w pobliżu miasta uniwersyteckiego Laboratorium Wennebostel, zwane potocznie Labor W. Lokalizacja jest nie bez znaczenia, gdyż przypada to okres, kiedy teren Niemiec w wyniku końca wojny, podzielony jest na cztery alianckie strefy okupacyjne. Okolice Hanoveru są pod jurysdykcją Brytyjską. Samodzielna państwowość RFN zaczyna się dopiero w 1949, natomiast plotka głosi, że niektóre z pierwszych zamówień Labor W były właśnie na rzecz Brytyjskiej armii stacjonującej w Niemczech. Sennheiser początkowo skupia się na produkcji sprzętu pomiarowego, a konkretnie woltomierzy dla firmy Simens. Pierwszym dużym projektem wykraczającym poza dotychczasowe zainteresowania założyciela Laboratorium Wennebostel był mikrofon DM 1, opracowany również dla Simensa, na potrzeby rynku radiowego. O ile ta konstrukcja była kopią wiedeńskiej konstrukcji HM 1 produkcji Henry Radio, to kolejne konstrukcje były już autorskimi produktami Labor W.

MD 421 to kardioidalny mikrofon dynamiczny. Dzięki zastosowaniu w jego konstrukcji membrany o średnicy 27 milimetrów, zaliczany jest do klasy wielkomembranowców.

Już w 1946 roku pojawiają się mikrofony: DM 2, DM 3 i DM 4, jako odpowiedź na potrzeby radiowego rynku broadcastowego. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że produkcja na potrzeby radia była w tym czasie lukratywnym zajęciem z uwagi na braki asortymentu. Fabryka Henry Radio, której projektu użył Fritz Sennheiser do produkcji mikrofonu DM 1, została zniszczona w trakcie działań wojennych. W 1953 roku firma przedstawia ówcześnie najbardziej znany jej produkt, będący standardem w przestrzeni audio radia i telewizji przez kolejną dekadę, czyli mikrofon dynamiczny MD 21. Wartym zauważenia jest fakt, iż rozwój technologii w owym czasie był zupełnie inny niż obecnie, czego przejawem była dominacja mikrofonów dookólnych. O ile współcześnie producenci konkurują, w kategoriach pasma przenoszenia, oryginalności brzmienia, względnie nawet designu, to w połowie lat 40 wyzwaniem było sprowadzenie charakterystyki mikrofonu do jak najbardziej kierunkowej. Charakterystykę dookólną miały wszystkie wyżej wspomniane mikrofony.
W 1956 roku Sennheiser przedstawia pierwszy na świecie mikrofon typu shotgun, który na zawsze zmienił podejście do dźwięku w filmie. W 1958 roku marka oficjalnie zmienia nazwę z Labor W na Sennheiser Electronic, a w 1960 roku premierę ma kierunkowa wersja MD 21 – MD 421. Jest to początek historii jednego z najdłużej produkowanych mikrofonów w historii pro-audio, a także protoplasty MD 421 Kompakt, będącego kolejnym etapem rozwoju klasyka. MD 421 to kardioidalny mikrofon dynamiczny. Dzięki zastosowaniu w jego konstrukcji membrany o średnicy 27 milimetrów, zaliczany jest do klasy wielkomembranowców. Konstrukcja była efektem prac dwóch inżynierów: Paula F. Warninga i Johanna F. Fischera, pracujących nad projektem od wczesnych lat pięćdziesiątych. Kompaktowa konstrukcja przetwornika i szerokie jak na tamte czasy pasmo przenoszenia, mieszczące się między 30Hz, a 17kHz było w gruncie rzeczy spektakularne, zbliżając jakość przetwarzanego dźwięku do konstrukcji pojemnościowych.

MD 421 Kompakt i MD 421

Jak wcześniej wspomniałem, jednym z kluczowych atrybutów konstrukcji była jej kierunkowa charakterystyka. W czasach kiedy powstawał MD 421, kierunkowość próbowano osiągać tylko poprzez dodanie rzędów wlotów powietrza-dźwięku z tyłu elementu konstrukcji. Takim przykładem był Variable System D, z rzędem wlotów w „uchwycie”. Patent używany od połowy lat 50, oficjalnie zgłoszony w 1960 roku pojawił się mikrofonach Electro-Voice 664 i 666. Inne podejście do tematu, w nieco inny sposób prezentował Shure 55 Unidyne. Wspomniane mikrofony, z uwagi na konstrukcję mogły być trzymane w dłoni tylko w ograniczonym zakresie, bez pogorszenia efektu kierunkowego. MD 421 oferował gładką, zamkniętą plastikową obudowę bez charakterystycznych wlotów, zachowując charakterystykę kierunkową, bez względu na sposób trzymania. Kolejną technologiczną nowością, jaką posiadał MD 421 było zastosowanie cewki kompensacyjnej. Jej zasada działania polega na odwrotnym uzwojeniu do cewki przetwornika, dzięki czemu pola zakłóceń o niskiej częstotliwości wspólne dla obu cewek są eliminowane. Przez lata produkcji Sennheiser stworzył wiele modeli MD 421: N, HL, U, 2, 4. Większość z europejskimi Kleintuchel lub amerykańskimi mają stopniowalny plastikowy pierścień między obudową a złączem, za pomocą którego można regulować, zwany również filtrem roll-off. W pozycji „S” jest tłumiona transmisja niskich częstotliwości, podczas gdy w pozycji „M” mikrofon generuje pełne spektrum częstotliwości. Miejska legenda głosi, że wbrew temu, co sądzi wielu użytkowników „S” i „M” nie pochodzi od anglosaskiego „Speach” i „Music”, a od narodowego języka Fritza Sennheisera: „Sprechen” i „Musik”.

Klips pozwalający przymocować mikrofon do rantu bębna.

Konstrukcja i parametry
Pozwoliłem sobie na ten przydługi rys historyczny odnośnie MD 421, gdyż większość punktów kluczowych jest wspólna z prezentowaną tu wersją Kompakt i bezpośrednio wynika z zagadnień budowy, której pomysły były efektem projektowania w specyficznych dla rozwoju inżynierskiego czasach. Jeśli chodzi o budowę i brzmienie Kompaktu, to producent zarzeka się, że jest to ta sama konstrukcja, co klasyczny MD 421. Tyczy się to wszystkich jego cech, czyli obsługi wyjątkowo wysokiego poziomu ciśnienia akustycznego, niewiarygodnie czystej reprodukcja dźwięku, a wytrzymała niemiecka inżynieria, ma zapewnić przetrwanie w rygorze tras koncertowych. Otrzymujemy także zapewnienie, że wytrzymała rama z koszem ze stali nierdzewnej i pozłacane złącza XLR zapewniają trwałość i długowieczność, a innowacyjna wewnętrzna komora akustyczna, nazywana teraz tubą basową zapewnia dokładną i rozszerzoną odpowiedź niskich częstotliwości. Zakres pasma przenoszenia jest deklarowany zgodny z oryginałem czyli 30 Hz-17 kHz. Więc, jak jest w rzeczywistości?…
Pierwsze, co rzuca się w oczy biorąc mikrofon do ręki, to faktycznie konstrukcja i obudowa. Kto miał w ręku oryginalny MD 421 z późnych lat produkcji, ten od razu zorientuje się, że jakość sita i obudowy jest podobna do pierwowzoru, jak to określa producent – niemiecka. Warto zauważyć, że cecha którą Kompakt przegania starszego brata jest uchwyt. Jakość dźwięku oryginalnego MD 421, jest na tyle niepodważalna, że mało kto głośno mówi o jego pięcie achillesowej, a mianowicie: mocowaniu do statywu. Powiedzmy sobie szczerze, o ile ciężko się przyczepić do któregokolwiek produktu Sennheiser, to w projekcie oryginalnego mocowania MD 421 jest pochowana godność projektantów tej firmy. Można chyba rzec, że jest to najgorsze mocowanie mikrofonu, jakie wykonano po II wojnie światowej. Kto używał ten wie: trzeszczy, stuka, wypina się, często łamie, nierzadko aby normalnie używać mikrofony, trzeba się wesprzeć taśmą klejącą lub innym upokarzającym patentem. Natomiast w wersji Kompakt, po 64 latach, pojawia się zawodowe mocowanie, konweniujące z powagą konstrukcji reszty mikrofonu. Producent wykonał solidny zawias, z dość giętkiego i grubego plastiku, który na pewno nie jedno wytrzyma. Do tegoż zawiasu jest przymocowany zwykły gwint mikrofonowy, do którego można użyć klips MZH, który pozwala przymocować mikrofon do rantu bębna. Dodam, że wspomniany MZH, jest również najwyższej jakości wykonania, jaką znamy z e604 czy e904. Śmiało można tu przykleić atrybut: niezniszczalny.

W wersji Kompakt, po 64 latach, pojawia się zawodowe mocowanie, konweniujące z powagą konstrukcji reszty mikrofonu. Producent wykonał solidny zawias, z dość giętkiego i grubego plastiku, który na pewno nie jedno wytrzyma. (fot. M. Heimbürger)

MD 421 Kompakt jest 10 cm krótszy od oryginału. Nasuwa się pytanie: co to wnosi? Każdy, kto używał MD 421, prawdopodobnie jest fanatycznym wyznawcą obrazu dźwiękowego tomów perkusyjnych, zebranych przez słynnego „wieloryba”. Dzięki zmniejszeniu rozmiaru, mikrofon jesteśmy w stanie umieścić nad rack-tomem perkusyjnym dużo łatwiej, niż opasłego starszego brata. Nie jest może to super komfortowe, gdyż ciągle mikrofon jest dość duży. Natomiast, dużo łatwiej mieści się w jakże tajemniczej, bronionej przez perkusistów niczym Termopile przed atakiem Persów przestrzeni między talerzami perkusyjnymi, a rantami bębnów, gdzie każdy realizator, chce mieć najlepszy mikrofon na świecie. Nie zna życia ten, kto nie próbował negocjować z bębniarzem choćby delikatną zmianę wspomnianej przestrzeni. W tym miejscu na białym koniu wjeżdża wersja Kompakt. Nie dość, że trzeba już negocjować tylko połowę przestrzeni, to jeśli ktoś jest na tyle przebiegły, aby zapewnić sobie kątowe XLRy do obsługi mikrofonu, to kto wie, może i w zestawie jazzowym uda się „złapać” tomy MD 421. Kolejną sytuacją, dużo mniej spektakularną, aczkolwiek z perspektywy przestrzeni koncertowej równie ważną, wynikającą ze zmniejszonego rozmiaru mikrofonu jest fakt, że trudniej go przez przypadek przestawić, na przykład przez kręcącego się w pobliżu wzmacniacza gitarowego technika. W oryginalnej wersji, gdzie mikrofon miał 21,5 cm, z dodatkowo wpiętym XLR, konstrukcja potrafiła wystawać poza obrys wzmacniacza na prawie 30 cm. Teraz to jest prawi 10 cm mniej, więc wersja Kompakt dalej łapie „punkty Mocy”.

Dzięki zmniejszeniu rozmiaru wersję Kompakt montuje się dużo łatwiej. (fot. M. Heimbürger)

Ostatnim zagadnieniem związanym ze zmniejszeniem rozmiaru, jest kwestia brzmienia. Otóż, Sennheiser, chcąc jak myślę, zmniejszyć rozmiar musiał z czegoś zrezygnować. Zdecydował się na dwie rzeczy. Pozbył się pierścienia z filtrem roll-off, o którym pisałem wcześniej. Jest to zrozumiałe, gdyż wersja Kompakt jest ewidentnie nakierowana na instrumentarium, a wspomniany filtr sprawdzał się jako element niwelujący efekt zbliżeniowy, który najbardziej przeszkadza przy reprodukcji głosu ludzkiego. Jeśli ktoś wybiera MD 421 do jakiegokolwiek instrumentarium, to na pewno nie po to, by u źródła odbierać mu niskie częstotliwości, a raczej korzystać z jego tłustego niczym rosół na rodzinnym obiedzie brzmienia. Drugą sprawą jest prawdopodobne, nie miałem okazji rozebrać i sprawdzić, ale domniemam, zmniejszenie komory akustycznej wewnątrz mikrofonu. Coś tam się musiało zmienić, gdyż mikrofon brzmieniowo wydaje się zachowywać bardzo blisko pierwowzoru, a transformator raczej w konstrukcji został, więc w jakiś sposób Sennheiser wybrnął z sytuacji. Powszechny pogląd był taki, że część z kultowego brzmienia MD 421 to ogromna membrana, a część, to specyficzna budowa wewnętrzna z komorą akustyczną. Na teraz trzeba zostawić sprawę nierozwiązaną, choć co ciekawe wersja Kompakt ma trochę większa oporność niż oryginał. Więc coś tam jest zmienione.

Wersja Kompakt oferuje wszystko to co klasyczny MD 421, ale w dużo lepszej formie użytkowej, ku powszechnej uciesze wielu realizatorów i muzyków. (fot. A. Rapacz)

W praktyce
Jeśli chodzi o użytkowanie praktyczne, to miałem okazję dość długo „pograć” z tymi mikrofonami, gdyż wzięły one udział w dwóch trasach koncertowych na jesieni 2024, na których byłem realizatorem FOH: PETE STOP Darii Zawiałow, oraz Accantus Live 6. W obu przypadkach mikrofony były używane do nagłośnienia tomów w zestawie perkusyjnym. Choć mogło by się wydawać, że w obu projektach wykonywały podobna robotę, to niezupełnie. W zestawie SONOR SQ2 Łukasza Dmochewicza (DZ), tomy były nastrojone zdecydowanie krócej i niżej, z uwagi na bardziej pop-rockowy repertuar, natomiast zestaw YAMAHYA OAK CUSTOM Artura Rapacza (ACC), realizują brzmienie bardziej klasyczne, gdzie tomy były nastrojone zdecydowanie wyżej i zachowywały dłuższe wybrzmienie z uwagi na musicalowy charakter materiału. W obu przypadkach Kompakt sprawdził się doskonale, zarówno w zestawie gdzie jego zadaniem było przeniesienie punktu i mocy, jak w tym gdzie dużą rolę odgrywało brzmienie z konkretnym dźwiękiem bębna i jego wybrzmienie. Zasadniczo, w sytuacji koncertowej połączonej z bębnami, mikrofon na samym wstępie wywiera ogromne wrażenie ilością i jakością reprodukowanych niskich częstotliwości. Często trzeba poświęcić chwilę, aby okiełznać powstałe trzęsienie ziemi. W większości używania mikrofonu blisko bębna, trzeba się zastanowić jak wyrównać jego brzmienie, natomiast z uwagi na fakt obecności dużej membrany, mikrofon bardzo ładnie daje się rozjaśnić jednym ruchem szerokiego filtra w korektorze. Dzięki połączeniu dobrze skonstruowanej charakterystyki kardioidalnej i specyficznej odpowiedzi częstotliwościowej, mikrofony bardzo dobrze reagowały na współpracę z bramkami szumów.

Sennheiser MD 421 Kompakt

Podsumowanie
Cóż na koniec o MD 421 Kompakt?… Właściwie prosi się, aby powiedzieć: „nareszcie!”. To co prezentuje sobą klasyczny 421 od zawsze były pożądane w przestrzeni koncertowej. Niektórzy nawet podejmowali próby wożenia dużej wersji na koncerty – sam się do nich zaliczam, gdyż ostatnie lata dwa takie mikrofony były w ciągłym użytku w projekcie Darii Zawiałow: jeden na wzmacniaczu gitarowym, drugi bębnie basowym. Lecz z uwagi na rozmiar i kłopotliwe mocowanie, nie była to sprawa łatwa. Wraz z pojawieniem się wersji Kompakt, sytuacja diametralnie się zmienia. Dostajemy to, co w przypadku klasyka, ale w dużo lepszej formie użytkowej, ku powszechnej uciesze wielu realizatorów i muzyków.

Tekst: Marek Heimbürger, Muzyka i Technologia