Ten cykl niepowtarzalnych koncertów, brutalnie przerwanych przez pandemię, z pewnością na długo zapadł w serca tym, którzy mieli okazję zobaczyć tego artystę w tej jakże znakomitej odsłonie. No właśnie! Skoro wspomniałem już o odsłonie, to przedstawiam rozmowę z reżyserem oświetlenia, odpowiedzialnym za tę trasę. Dotychczas koncerty w ramach tournée promującego album Pocztówka z WWA, Lato ’19 odbyły się w Warszawie, Krakowie, Opolu, Katowicach i Rzeszowie. Zanim jednak przejdę do rozmowy, chciałbym chwilę pochylić się nad naprawdę spektakularnym pasmem sukcesów tego artysty.

Zacznijmy zatem od początku. Filip Szcześniak (bo tak naprawdę nazywa się Taco) urodził się w Kairze. Zanim jednak trafił do Polski, gdzie lata później skończył jedno z warszawskich liceów i studia na Uniwersytecie Warszawskim, mieszkał ze swoją rodziną również w Chinach. Trudno powiedzieć, czy tak bogate doświadczenia z różnymi kulturami miały wpływ na karierę Filipa, jednak dziś krytycy są zgodni: na polskim rynku nie było jeszcze tak oryginalnego rapera z doskonałym warsztatem literackim.
Taco na początku swojej kariery próbował swoich sił w języku angielskim, wydając album Young Hems, ale olśnieniem na rodzimym rynku okazała się epka Trójkąt warszawski wydana w 2014. Później było już tylko lepiej. Taco rozpoczął współpracę z hiphopową wytwórnią Asfalt Records, a w 2015 roku można było go podziwiać na Open’erze. Rok 2016 to nominacja do Fryderyka, a także przyznanie statusu złotej płyty. Rok później nominacja została przekuta w statuetkę Fryderyka za Szprycera. W 2019 roku Taco po raz kolejny zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzyki rozrywkowej, gromadząc wraz z Dawidem Podsiadło podczas wspólnego koncertu na Stadionie Narodowym ponad… uwaga: sześćdziesiąt tysięcy widzów (niektóre źródła podają nawet ponad 70 tys.). Dziennikarze i krytycy są zgodni. W ostatnim czasie tylko legendarna grupa The Rolling Stones zgromadziła porównywalną rzeszę fanów na koncercie w 2018 roku, a w polskich warunkach tylko ten duet mógł dokonać czegoś tak spektakularnego. Mając na uwadze te wielkie dokonania (pomimo dość młodego wieku muzyka) przed wywiadem, którego udzielił naszej redakcji Gwidon Wydrzyński – reżyser oświetlenia tego cyklu koncertów, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, jak wielką odpowiedzialność bierze na siebie grupa realizacyjna, przygotowując nową trasę Taco. Ciężar sukcesów i dokonań wszak może być mobilizujący, ale i też paraliżujący. Dlatego postanowiłem zapytać o kulisy produkcji kluczową postać, odpowiedzialną za stronę oświetleniową koncertów. Kim jest Gwidon Wydrzyński i skąd biorą się ludzie odpowiadający za trasy gwiazd? Jakie mają doświadczenie zawodowe? Choć w tym roku rozmawiamy już po raz drugi (MiT: „Relacja z trasy Schaftera”), to postanowiłem w pierwszej kolejności zgłębić tę tematykę.

„W zasadzie każdy koncert musi być uszyty na miarę…” (fot. Dominik Brzózka)

Paweł Murlik, Muzyka i Technologia: Interesuje mnie Twoja historia. Gdybyś trochę opowiedział o „swojej ścieżce”. Wiem z poprzedniej rozmowy, że jesteś też człowiekiem teatru i to tam stawiałeś swoje pierwsze, realizacyjne kroki. Jak zatem trafiłeś do teatru?
Gwidon Wydrzyński: Muzyką, kinem, teatrem zaraziła mnie dawno temu moja mama. Jestem jej ogromnie wdzięczny, że zabierała mnie w bardzo młodym wieku na różne wydarzenia kulturalne. Pamiętam każde z nich. Było to między innymi Jazz Jamboree – i to jeszcze za czasów, kiedy odbywało się w „Kongresowej”. Później… poznałem odpowiednich ludzi, którzy wprowadzili mnie w świat realizacji w teatrze. Na początku był to Łukasz Faliński – realizator dźwięku Teatru Nowego (o mały włos nie poszedłem w tę stronę ), następnie Adrian Hutyriak. To on wprowadził mnie w świat TR Warszawa, który to bardzo szybko stał się moim kulturalnym domem.

Jednak na samym początku nie zajmowałeś się oświetleniem?
W TR byłem odpowiedzialny za realizację multimediów. Razem z Adrianem odpowiadałem za rozwój tego działu w teatrze Grzegorza Jarzyny.

Jak wspominasz ten czas? Czy to ten moment, kiedy ktoś zainspirował Cię do dalszego rozwoju kariery?
Pomimo tego, że mojego mentora Roberta Mleczko poznałem już wcześniej, przy produkcji spektaklu w Teatrze Nowym, to dopiero w TR, przy pracy nad spektaklem Męczennicy,
poznaliśmy się bliżej. Spędziliśmy ze sobą naprawdę bardzo dużo czasu razem. Jest to jedna z tych osób, która mocno wpłynęła na mój rozwój.

„Za content odpowiadał wspomniany już Robert Mleczko. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się go zaprosić do współpracy. Programował tę trasę ze mną Kuba Czarnik.” (fot. Dominik Brzózka)

Z teatru w życiu nie można tak po prostu zrezygnować. To jest jak narkotyk – wiem to po sobie. Przecież byłeś (jesteś) człowiekiem teatru? Tego typu scena charakteryzuje się kompletnie inną kompozycją, odmiennym spektrum wrażliwości i całą masą innych środków wyrazu. Skąd pomysł na koncerty w Twoim życiu?
Przewrotnie właśnie przez multimedia trafiłem w koncertową działkę. Na taki rozwój wydarzeń miała wpływ kolejna wyjątkowa osoba na moje drodze: Marika (Marta Kosakowska). Było to zaraz po jej głośniej metamorfozie i wydaniu jej płyty pod własnym imieniem i nazwiskiem.
Przypadkowo trafiłem na jej koncert. Właściwie zabrała mnie na niego moja żona – Mimi. Pamiętam, że wizualna strona była bardzo przyjemna, ale mało wyrazista, jak na tak dużą zmianę wizerunku artystki. Zaraz po koncercie to właśnie Mimi powiedziała Marcie, że pracuje w teatrze. Ta natychmiast zapytała mnie, co sądzę o jej oprawie wizualnej. Być może moja odpowiedź była dość… śmiała, ale odrzekłem, że „ładnie, ale da się lepiej” (śmiech).

„Tak po prostu: miałem marzenia i postanowiłem je spełnić. Przenieść pewną teatralną wrażliwość i dbałość o szczegóły.” (fot. Dominik Brzózka)

I co dalej? Stało się to tak po prostu?
Marta bardzo mi zaufała i postanowiliśmy zmienić ten koncert w sposób totalny. Tak powstały nowe „wizki”, które nakręcił ze mną Piotr Czarnecki. Piotr od zawsze był moimi oczami za kamerą, np. przy kręceniu teledysków, a mam ich kilka na koncie. To właśnie wtedy, na koncertach Mariki, zacząłem pojawiać się jako realizator multimediów. Myślałem o koncercie w pewnym sensie jak o spektaklu. W tym samym czasie wpadłem też na pomysł, że poza projekcjami mogę zrobić również światło. Na początku korzystałem z usług lokalnych operatorów, jednak bardzo szybko doszedłem do wniosku, że powinienem opanować system MA2. Nie miałem kompletnie pojęcia, na co się piszę. Uważam, że miałem ogromne szczęście spotkać na swojej drodze ludzi, którzy prócz pomocy w nauce programowania, pokazali mi jak patrzeć na oświetlenie w ciekawy sposób. Te osoby to: Patryk Łysiak, Przemek Potyka, Paweł Mrowiński, Darek Adamski, Tomek Sierotko, Szymon Płotkowski, Artur „Żarów” Solmiński, Jędrzej Jęcikowski – ogromne dzięki panowie! Tak to się mniej więcej zaczęło. Tak po prostu: miałem marzenia i postanowiłem je spełnić. Przenieść pewną teatralną wrażliwość i dbałość o szczegóły. Tego wszystkiego nauczyłem się, patrząc, jak pracuje Grzegorz Jarzyna. Jaką wagę przykłada do wszystkich składowych swoich spektakli. Po dziś dzień staram się w pewnym sensie przekładać to wszystko na estradę. Zarówno przy pracy z Grzegorzem, jak i z Krzysztofem Garbaczewskim, zrozumiałem, jak ważny jest wybór odpowiednich ludzi, aby później wytworzyć pewnego rodzaju synergię. Tak! Właśnie tak ważny jest zespół. Kiedy już minęło trochę czasu mojej pracy za konsoletą, przypadkiem w kawiarni przy teatrze spotkałem Jacqueline Sobiszewski. Zaprosiła mnie do współpracy jako asystenta oraz operatora. Zrobiliśmy w ten sposób kilka produkcji, które były dla mnie bardzo ciekawym i rozwijającym doświadczeniem. Do współpracy zaprosił mnie również Bartosz Nalazek, którego poznałem przy pracy w TR nad Robertem Roburem Garbaczewskiego. Przy okazji tego spektaklu robiłem akurat multimedia. Później pracowaliśmy jeszcze kilka razy przy innych produkcjach. Zdecydowanie były to kolejne, bardzo rozwijające doświadczenia. To właśnie ci ludzie sprawili, że dziś mogę robić to, co robię.
Zatem można powiedzieć, iż dużo przypadków wpłynęło na Twoją ścieżkę zawodową. Można też równocześnie powiedzieć, że po tym, co usłyszałem, zaproszenie przez Taco akurat Ciebie do współpracy z pewnością nie było przypadkowe. No właśnie – Taco! Skoro poznaliśmy Cię trochę lepiej, przejdźmy do głównego tematu naszej rozmowy. Nawiążę jeszcze tylko szybciutko do innego artysty – Schaftera. Niedawno rozmawialiśmy o jego trasie, na którą również zostałeś zaproszony jako reżyser światła. Wydaje się, że tych dwoje muzyków ma nieco wspólnego ze sobą? Nagrali przecież wspólny utwór. Czy od strony produkcyjnej te trasy również mają cokolwiek wspólnego?
Łączy ich oczywiście rap oraz ciekawe postrzeganie świata – komentowanie go rymami. Dzieli natomiast ich miejsce, w którym są na swoich życiowych ścieżkach, a co za tym idzie… rozmiar produkcji. Jakkolwiek, rzeczywiście: ze strony produkcyjnej wyglądało to podobnie (pomysł, projekt, content multimedialny, preprogramming, trasa), to jednak te przedsięwzięcia różni skala.

„Największa trudność? Hm… koncert na Torwarze okazał się zbyt jasny. Naprawdę dużo miałem z tym pracy. Traktuję te koncerty jako opowieść, która w pewnym sensie żyje.” (fot. Dominik Brzózka)

Taco jest nieco starszym artystą niż Schafter, Filip skończy w tym roku 30 lat. Taco ma też dość spore doświadczenie sceniczne. Czy z perspektywy Twojej pracy miało to znaczenie?
Ma to ogromne znaczenie! Mamy tu do czynienia z innym odbiorcom i z zupełnie inną historią do opowiedzenia. To zmienia zdecydowanie środki wyrazu, na które się zdecydowałem. Rzutuje to również na wybór osób, które postanowiłem zaprosić do realizacji tej trasy. Myślę, że akurat w tym wypadku mogłem pozwolić sobie na nieco odważniejsze ruchy stylistyczne, nawet być może bardziej alternatywne – odważne. Tak. To zupełnie inna historia do opowiedzenia. W zasadzie… jak każdy koncert, musi być uszyty na miarę.

„Zwykle wtedy w mojej głowie maluje się jakiś zarys sceny – tworzę pewnego rodzaju moodboard.” (fot. Dominik Brzózka)

Jak to się zaczęło? Rozmowy? Wspólne inspiracje?
Pracowałem już z Filipem przy jego poprzedniej trasie. W tamtym czasie odpowiadałem tylko za światło. „Wizki” częściowo przygotował Łukasz Partyka, ale znalazło się tam kilka stworzonych przez Rybskie. Przy okazji poprzedniej trasy poznaliśmy się z Filipem na tyle, że postanowił mi zaufać w kontekście przygotowania bieżącej trasy. Dostałem naprawdę dużą swobodę. Punktem wyjścia była dla mnie muzyka Taco. Znalazłem w niej ogrom inspiracji.

Czy wolisz pracować sam z Twoją ekipą i przedstawić na końcu drogi „gotowy produkt”, czy konsultujesz się z danym artystą na każdym kroku?
Szczerze mówiąc, nie mam ulubionego stylu pracy. Czasem realizujemy jakiś pomysł w oparciu o inspiracje i wytyczne artysty, a czasem projektujemy wspólnie. Uważam, że każda forma jest ciekawa. Mam ogromne szczęście pracować z artystami, którzy ufają mi w pełni. Jest to oczywiście kwestia relacji, które tworzymy za każdym razem. Są one dla mnie bardzo ważne. Bez tej specyficznej nici porozumienia niewiele by powstało.
Skoro już wspomnieliśmy o ekipie – opowiedz o współpracownikach.
Za content odpowiadał wspomniany już Robert Mleczko. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się go zaprosić do współpracy. Programował tę trasę ze mną Kuba Czarnik. Na pierwszych dwóch koncertach oraz „odpaleniu” trasy, jako drugi operator pracował ze mną Szymon Płotkowski. Za przygotowanie oraz realizację Notcha odpowiadał Wojtek Koperski. Ekipa w komplecie.

(fot. Dominik Brzózka)

Jak tworzysz? Co jest źródłem pierwszych inspiracji? Czy wymyślasz najpierw plan oświetleniowy, a potem dobierasz urządzenia? Używasz na tym etapie Wysiwyga?
Nieco później używam Capture’a, ale na samym początku zawsze słucham set-listy koncertowej lub płyty, z którą jedziemy w trasę. Zwykle wtedy, w mojej głowie maluje się jakiś zarys sceny – tworzę pewnego rodzaju moodboard. Następnie siadam do komputera i staram się to narysować. Czasem zaczynam od sceny i ustawienia ekranów, a później rysuję światło, lub… odwrotnie. Urządzenia dobieram pod kątem realizacji pomysłu i efektu, który chcę osiągnąć. Na tym etapie już wiem, jak będzie wyglądało show i jakie instrumenty będą mi potrzebne. Wiem, czy będę potrzebował spota z kolorem, beama czy washa, a może jednak ściany z LED BAR-ów – te ostatnio polubiłem mocno. Wszystko jest uwarunkowane tym, co wykreuję w tym pierwotnym moodboardzie. Czasem szukam dodatkowych, nietypowych urządzeń, żeby uzupełnić kompozycję. Tak było na przykład z Prolights Air5Fan. Potrzebowałem ciekawego urządzenia efektowego. To było idealne rozwiązanie.

Jak dokładnie wygląda z Twojej perspektywy przeniesienie wirtualnego, bądź co bądź, show na pierwszą konfrontację z realną sceną, z artystą?
Wirtualne programowanie oczywiście w dużej mierze bardzo realnie odzwierciedla zachowanie światła, ale i też pozostawia spore pole na wyobrażenie sobie pewnych rzeczy. Wymaga to ogromnego doświadczenia w pracy z różnymi urządzeniami. Zdarza mi się testować przy pomocy jednej sztuki danego urządzenia, czy to, jak się zachowuje, jest zgodne z tym, co wymyśliłem i zaprojektowałem w Capture. Oczywiście każde show wymaga poprawek na żywo. Przy okazji tej trasy było ich naprawdę dużo w trakcie pierwszych dwóch koncertów na Torwarze. Po pierwszym koncercie, zaraz następnego dnia, spędziłem kilka ładnych godzin, korygując wiele rzeczy.

Taco po raz kolejny zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzyki rozrywkowej, gromadząc wraz z Dawidem Podsiadło podczas wspólnego koncertu na Stadionie Narodowym ponad… uwaga: sześćdziesiąt tysięcy widzów (niektóre źródła podają nawet ponad 70 tys.). (fot. Dominik Brzózka)

Co w takim razie okazało się największą trudnością pomiędzy światem wirtualnym a realną sceną? Czy pomiędzy kolejnymi koncertami na trasie wprowadzasz jakieś poprawki?
Największa trudność? Hm… koncert na Torwarze okazał się zbyt jasny. Głównie przez częste użycie Sunblastów (Prolights, przyp. aut.) jako naświetlaczy. Naprawdę dużo miałem z tym pracy. Traktuję te koncerty jako opowieść, która w pewnym sensie żyje, dlatego rzeczywiście wprowadzam poprawki pomiędzy koncertami, ale nie wprowadzam znaczących zmian. Staram się i lubię pokazywać na trasie „ten sam koncert”. Oczywiście zawsze będą się one różniły między sobą, choćby ze względu na architekturę miejsca, wysokości itd. Dlatego jest to zawsze pewnego rodzaju, nie za mocna, ale jednak, wariacja głównego projektu. Mimo wszystko uważam, że to ciekawe.

Opowiedz trochę o sprzęcie. Jakie kryteria były ważne dla Ciebie pod kątem wyboru sprzętu? Jakie oprawy finalnie wybrałeś? Na ile miejsca, w których graliście, sprawiały kłopoty realizacyjne?
Jak już powiedziałem wcześniej, wybrałem urządzenia zgodnie z „obrazkiem”, który miałem od dawna w głowie. Na wczesnym etapie koncepcji wymyśliłem, że będę używał „ściany koloru”. Potrzebowałem oprawy typu LED BAR z tiltem, zoomem oraz z dobrą jakością barw. Kolejny raz padło na Prolights Starkbar1000. Użyłem też mocnej hybrydy, jaką jest MegaPointe. Szczerze mówiąc wybrałem to urządzenie ze względu na bardzo ciekawe odcienie kolorów. W MegaPointe można wykreować ciekawe pastele, które bardzo lubię. Potrzebowałem też mocnego strobo z kolorem. Tu wybór padł na wspomnianego już Sunblasta. W którymś momencie zacząłem używać go też jako naświetlacza, ale na tej trasie nie było to najlepszym pomysłem – jest po prostu zbyt mocny. Wspomniałem też już o Air5Fan. Te urządzenia idealnie pasowały jako domknięcie efektowe całej kompozycji. Musiałem cały czas mieć na uwadze fakt, iż rigg będzie podlegał zmianom. Musieliśmy przecież zagrać zarówno na Torwarze, jak i w Klubie Studio w Krakowie.

W jakim stopniu projekcje były przy okazji tej trasy Twoją działką? No i finalnie jak udało Ci się skorelować na scenie DJ’a, wizualizacje oraz światła w kontekście synchronizacji?
Podobnie jak przy trasie Schaftera wymyśliłem tylko, jak będą wyglądały ekrany LED. Resztą zajął się Robert Mleczko. DJ oraz producent Taco – Rumak korzysta z Abletona, a do wizualizacji użyliśmy Resolume, zatem tu nie było żadnych problemów z TC i MA2.

Może na koniec dasz się namówić na uchylenie rąbka tajemnicy i zdradzisz nam jakieś ciekawe, być może zabawne zdarzenia, które miały miejsce podczas trasy?
Każda trasa pełna jest ciekawych rozmów, śmiechu, żartów sytuacyjnych, wspólnych posiłków, prób, wieczornych spotkań – wydaje mi się, że ich magia polega na nieotwieraniu drzwi do tych opowieści publicznie (śmiech). W zamian za to przedstawię naszą koncertową ekipę:

Filip Szcześniak – Taco Hemingway
Maciej „Rumak” Ruszecki – producent, DJ
Borucci – warm up set
Zeppy Zep – warm up set
Jan Porębski – menedżer
Łukasz Mucha/Michał „Mikers” Mika – realizacja dźwięku
Gwidon Wydrzyński – realizacja wizualna
Olek Koper – kierowca

Rozmawiał: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Dominik Brzózka