Blindery towarzyszą chyba wszystkim imprezom plenerowym i koncertom w różnego rodzaju obiektach. To one właśnie nadają niezapomniany charakter festiwalom, okalając scenę i emitując ogromną ilość światła wprost w publiczność w rytm, chociażby, perkusyjnego bębna basowego. Pomimo dostępności wielu wariacji LED-owych tego klasycznego urządzenia, żadna propozycja nie przebiła pierwowzoru. Specyficzny efekt żarowej inercji i charakterystyczna temperatura barwowa jest trudna do uzyskania przy zastosowaniu diod elektroluminescencyjnych. Jednak nie ma nic niemożliwego i zanosi się na to, że za jakiś czas na przodzie sceny zobaczymy nie konwencjonalne oprawy, lecz bohaterów tego artykułu.
Żarowe blindery mają niekwestionowaną zaletę – obecność lamp żarowych, które są tak mocno nieidealne, że nadają oprawie konkretny charakter. Bezwładność lamp i zmiana temperatury barwowej zależnie od intensywności, szczególnie przy najniższych poziomach to klasyczny efekt, do którego często powracają kreatorzy i realizatorzy światła. To coś, jak z płytami winylowymi – właśnie dzięki niedoskonałościom są tak uwielbiane. Niestety, konwencjonalne blindery są problematyczne. Po pierwsze, stosowane w tych oprawach lampy PAR36 są na napięcie 120 woltów i są łączone szeregowo po dwie. Konsekwencją tego jest fakt, że przy spaleniu choćby jednej żarówki i tak gasną obie. Trzeba więc pilnować czas pracy lamp i regularnie je wymieniać. Blindery produkują także ogromną ilość ciepła, które w skrajnych przypadkach może doprowadzić do uszkodzenia elementów w otoczeniu oprawy, chociażby elementów scenografii w przedniej części sceny. Stosowanie żarówek wiąże się także z ogromnymi mocami, które trzeba zarezerwować na efekt rozbłysku sceny – 6 czterożarówkowych świecących blinderów to prąd wynoszący prawie 68 amperów. A 6 urządzeń to nie jest jeszcze spektakularna liczba.
Czas na STRIKE
Zarówno producenci, jak i użytkownicy, wiedzą o wszystkich wadach klasycznych blinderów. Oczywiście, były próby stworzenia czegoś, co nie wymagałoby takiego prądu i nie generowało tak dużej ilości ciepła. Jednak żaden z tych produktów nie zastąpił konwencjonalnego pierwowzoru. Okazuje się, że bardzo ciężko zmienić nieokrzesany żarnik na element półprzewodnikowy. LED-owe wariacje tego urządzenia albo miały słabą symulację bezwładności lampy, albo złą temperaturę barwową, albo świeciły za wąsko i każdy kompromis skutkował czymś, co dyskwalifikowało urządzenie. W końcu w szranki stanęła marka Chauvet, tworząc serię STRIKE.
STRIKE to seria LED-owych propozycji, które z powodzeniem zastąpią na scenie żarowe oprawy. Modele z tej serii to między innymi Array 2, który wyglądem i funkcjonalnością może zastąpić blinder dwużarówkowy, oraz Array 4, który jest następcą klasycznych, czterolampowych opraw wiszących najczęściej na przedniej kracie sceny i skierowanych na publiczność.
Widać, że producent dogłębnie przeanalizował własności charakteryzujące oprawy konwencjonalne i zawarł to w nowoczesnej technologii półprzewodnikowej. Na każde „oczko” przypada 48 diod, czyli w Array 4 są 192 diody, a w Array 2 – 96 diod o temperaturze barwowe 2700 K i żywotności 50 000 godzin. Oprócz tego znajdziemy diody emitujące kolor bursztynowy. Po co? Widać to najlepiej przy najniższych poziomach intensywności. Żarówka, jeśli przyłożymy do niej małą wartość napięcia, świeci o wiele niższą temperaturą barwową, niż wtedy, kiedy zasilana jest napięciem znamionowym. Dzięki bursztynowym diodom udało się zaimplementować ten efekt w środowisku półprzewodnikowym. Z poziomu menu mamy do wyboru 4 krzywe intensywności. Oczywiście, eliminacja żarówek wpłynęła na ilość prądu pobieranego przez urządzenie. Poczwórny blinder, zamiast zużywać ponad 11 amperów, pobiera troszkę ponad amper.
Co ma STRIKE Array, czego nie ma klasyczny blinder?
Bardzo często oprawy te wiesza się, o czym już wspomniałem, na przodzie sceny. Warunki w plenerze są różne, raz piękna pogoda, raz ulewa. Oprawy Array 2 i Array 4 wykonane są w standardzie IP65, więc mogą pracować nawet wtedy, gdy bryzga na nie woda. Gdy z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych organizator podejmie decyzję o przerwaniu koncertu, nie zostawimy publiczności w odmętach ciemności, lecz zapalamy LED-owe blindery, pozwalając tłumom bezpiecznie opuścić teren imprezy, jednocześnie nie narażając nikogo z artystów czy obsługi na niebezpieczeństwo porażenia prądem. Kolejny ciekawy aspekt. Skoro do budowy urządzenia zostały wykorzystane LED-y, a bezwładność została zaimplementowana sztucznie, to można ją wyłączyć i wykorzystać oprawę jako stroboskop. Możemy regulować płynnie częstotliwość błysku do 25 Hz. Co więcej, w tych oprawach nie ma już żarówek łączonych szeregowo, więc zarówno w trybie stroboskopu, jak i w trybie blindera mamy niezależną kontrolę intensywności nad każdym „oczkiem”. Inercja włókna żarówki sprawiała, że urządzenia żarowe świetnie współpracowały z aparatami i kamerami, ponieważ nie było żadnego problemu z efektem mrugania tego źródła światła w obiektywach. Producent pomyślał i o tym, ponieważ nie dość, że częstotliwość diod jest mocno powyżej obecnie stosowanego klatkażu, to jeszcze można ten parametr zmieniać. Najniższa wartość to 600 Hz, a najwyższa to aż 25 kHz, co umożliwi nawet nagranie sceny z rozbłyskiem blindera w slow-motion.
Uczeń przebił mistrza
Można tak to określić. Zarówno STRIKE Array 2, jak i Array 4 utrzymane są w żarowej konwencji, pomimo zastosowania LED-ów. Oprócz funkcji klasycznego blindera mogą być także stoboskopem, a dzięki pełnej kontroli nad intensywnością każdego punktu świetlnego niezależnie, urządzenie może być ciekawym dopełnieniem świetlnego show, nie ograniczając się tylko do świetlnych strzałów w publiczność. Nowe propozycje na pewno przebiły żarowe blindery pod względem wodoodporności – stopień ochrony IP65 pozwala na pracę urządzeń nawet w strugach deszczu, bez ryzyka uszkodzenia oprawy, instalacji czy porażenia prądem. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy na dużych realizacjach tego typu oprawy zastąpią żarowe pierwowzory. Może na niektórych już zastąpiły, tylko światło przez nie generowane jest tak podobne do światła żarowego, że dopiero rzut oka na amperomierz powie prawdę.
Tekst: Wojciech Szkodziński, Muzyka i Technologia