To jeden z tych momentów w mojej pracy, gdzie w sposób absolutnie świadomy miałem możliwość doboru opraw oświetleniowych do powstającego właśnie przedstawienia teatralnego. Prócz wszelkiego rodzaju założeń artystycznych, zarówno na polu dramaturgicznym, jak i inscenizacyjnym pojawiły się też wyzwania natury technicznej. Od początku było wiadomo, że spektakl będzie odgrywany nie tylko w przestrzeniach stricte teatralnych. Oznaczało to miejsca z całkowitym brakiem infrastruktury oświetleniowej. To nie tylko brak opraw tuż nad sceną i w jej obrębie, ale i też brak punktów zasilania oraz miejsc, gdzie można jak najkrótszą drogą poprowadzić system sterowania. Spektakl prócz zaprojektowanych kostiumów miał zawierać właściwie tylko jeden element scenograficzny: niebieską, lakierowaną na wysoki połysk podłogę baletową. W tym miejscu właśnie wyjaśniła się jeszcze jedna sprawa – tak, to spektakl taneczny, a kolejnym atutem jest w nim osadzona muzyka, wykonywana na żywo.

Chauvet Professional WELL STX to smukłe (nieco przypominające duże świetlówki) oprawy LED-owe, przystosowane do użytkowania w pozycji pionowej, co w sensie scenograficznym i przy dużej ich liczbie tworzy niecodzienną aurę. (fot. Mariusz Marciniak)

O jakim spektaklu mowa? Twórcy nadali mu tytuł „Frank” i rzeczywiście inspiracją do jego powstania była powieść Mary Shelley. Jak w tańcu wyrazić wszystkim znaną historię o Wiktorze Frankensteinie? Reżyser skupił się na dość ciekawym aspekcie, gdzie miłość, przyjemność, szacunek drugiego człowieka i codzienność życia, czyli to, co właściwie definiuje nas ludźmi, stanowiły najważniejsze pragnienia dla stworzonej w powieści istoty. „Frank” to też historia, która ukazuje, iż idąc za swoimi wielkimi ideałami często zapominamy o byciu właśnie człowiekiem. Te idee – czy to naukowe, artystyczne, czy też filozoficzne, często stają się tym, co dominuje nasze życie. Wydają się ważniejsze niż cokolwiek innego… Dlaczego o tym piszę? Myślę, że właśnie na tym polega świadomy dobór opraw, czyli poznanie od podszewki warstwy artystycznej, zrozumienie zamysłu reżyserskiego, a następnie próba przetłumaczenia takiej specyficznej mikstury na język techniki, biorąc jednocześnie pod uwagę warunki pracy. W przypadku tego spektaklu to wspaniała muzyka stworzona przez Piotra Matulę, kostiumy i scenografia wykreowane przez Ilonę Binarsch, a także nietuzinkowe spojrzenie reżyserskie i choreograficzne pomysłodawcy, czyli Tomasza Ciesielskiego. Ten spektakl to najnowsza propozycja Teatru Nowszego w Łodzi. Premiera odbyła się 16 października na deskach w krakowskiej Łaźni Nowej.

Chauvet deklaruje, że w przypadku użycia opraw w sposób zoptymalizowany (czyli nie z pełną jasnością, bez przerw) będą pracować nawet 12 godzin. To prawda, podczas prób, które czasem trwały kilkanaście godzin, nie zdarzyła się konieczność ładowania. (fot. Mariusz Marciniak)

Dobór opraw
Pomimo tego, co napisałem wcześniej, trudno było mi pozbyć się silnych obrazów, dotyczących pewnego rodzaju surowości, które towarzyszą zwykle dziełom filmowym realizowanym na podstawie powieści Mary Shelley. Chyba we wszystkich przewija się jeden szczegół. Głównie mam tu na myśli ceramiczne izolatory wysokiego napięcia, które mają charakterystyczny kształt i  być może dlatego stały się nieodzownym czynnikiem scenografii filmowych. Ale najsilniejszą inspirację stanowi jednak cytat z książki. Fragment, który autorka umieściła prawie na samym początku dzieła, kiedy to statek zostaje uwięziony przez lody na dalekiej północy, a z mgły wyłania się dziwna postać w saniach z psim zaprzęgiem. Tu możliwość zastosowania opraw o zakresie 360 stopni, które to światłem tworzyły refleksy na połyskującej podłodze… Chyba lepiej nie można sobie wyobrazić zamglonego widoku ze statku na dalekiej północy. Za chwilę odniosę się do szczegółów związanych z obsługą i ze specyfiką tych opraw, ale w tym miejscu warto zaznaczyć, że firma LTT czyli dystrybutor oferujący na rynku polskim te wspaniałe urządzenia zaoferował jeszcze dwa dodatkowe rodzaje opraw, które znakomicie wpisywały się w zamysł spektaklu. Były to Chauvet DJ Freedom Par Quad 4 oraz washe Chauvet Professional Rogue R1 BeamWash. W tym cyklu postaram się opisać wszystkie oprawy, wykorzystane „w trasie z Frankiem”. W tej części skupię się jednak tylko na tubach WELL STX 360.

Case został wyposażony w zasilacz, a złącze typu PowerCon jest na zewnątrz skrzyni. Przy takim rozwiązaniu oprawy mogą być ładowane nawet w sytuacji, kiedy skrzynia jest zamknięta. Prócz tego, case można potraktować jak walizkę na kółkach. (fot. Mariusz Marciniak)

Czym jest STX?
To smukłe (nieco przypominające duże świetlówki) oprawy LED-owe, przystosowane do użytkowania w pozycji pionowej, co w sensie scenograficznym i przy dużej ich liczbie tworzy niecodzienną aurę. Oprawy można też montować za pomocą zawiesi, ale moim zdaniem ich atut to wbudowany statyw i możliwość postawienia w każdym miejscu. Firma Chauvet Professional produkuje właściwie dwa tego typu urządzenia. Jedno z nich to STX 180, czyli, jak sama nazwa wskazuje, oprawa mająca osłonę dyfuzora założoną w obrębie 180 stopni. Tył oprawy jest wykonany z czarnego stopu typu ABS. Natomiast STX360 rzeczywiście przypomina nieco przerośniętą świetlówkę i co ważniejsze emituje światło dookoła. Konstruktorzy przyjęli kilka założeń. Po pierwsze oprawa jest autonomiczna. I tu nie chodzi mi o fakt, że pracuje niezależnie i samodzielnie, bez możliwości sterowania. Urządzenia te nie wymagają podczas pracy ani przewodu zasilającego, ani też przewodu ze sterowaniem. Ba! Nawet podłączenie tego typu nie jest możliwe. Owszem, w dolnej części obudowy znajduje się magnetyczna powierzchnia z kilkoma pinami, ale służy ona tylko do ładowania opraw w momencie, kiedy wykonają już swoje zadanie i użytkownik złoży je fabrycznie zaprojektowanej skrzyni transportowej typu case. Zatem prócz kilku drobnych pinów oprawa ma jedynie przyciski nawigacji i drobny, ale czytelny wyświetlacz. Można generalnie powiedzieć, że złącz brak! Skoro już o skrzyni transportowej mowa. Producent przewidział, że urządzenia będą transportowane po 4 w jednej skrzyni. Dolna część obudowy STX to wspomniane już tworzywo ABS z składanymi nóżkami. Wystarczy wziąć oprawę w rękę, jednym ruchem złożyć nóżki i złożyć w wyprofilowanym miejscu case’a. Następnie za pomocą magnetycznego zaczepu można też umieścić wtyczkę ładowania na każdej z czterech opraw. Tak! Case został wyposażony w zasilacz, a złącze typu PowerCon jest na zewnątrz skrzyni.

Oprawy można też montować za pomocą zawiesi, ale moim zdaniem ich atut to wbudowany statyw i możliwość postawienia w każdym miejscu. (fot. Mariusz Marciniak)

Przy takim rozwiązaniu oprawy mogą być ładowane nawet w sytuacji, kiedy skrzynia jest zamknięta. Prócz tego, case można potraktować jak walizkę na kółkach. Pomimo sporej długości (same oprawy mają wysokość 1,5 metra), jedna osoba może swobodnie skorzystać z uchwytu na szczycie skrzyni i transportować 4 oprawy za pomocą wbudowanych  kółek. Skoro oprawy nie mogą być zasilane podczas ich używania to jaka jest żywotność baterii? Producent zakłada, że w przypadku użycia ich w sposób zoptymalizowany (czyli nie z pełną jasnością, bez przerw) oprawa będzie pracować nawet 12 godzin. Tę informację akurat jestem w stanie potwierdzić. Podczas prób, które czasem trwały kilkanaście godzin, nie zdarzyła się konieczność ładowania urządzeń. Natomiast sam  proces ładowania pustej baterii nie powinien być dłuższy niż 6 godzin. Skoro wyjaśniłem jak rozwiązano kwestię braku złącza zasilania w oprawie, to czas przyjrzeć się sposobowi, który wdrożyli inżynierowie z Chauvet odnośnie sterowania. Tu nie ma niespodzianek. Wystarczy nadajnik W-DMX. W moim przypadku był to jeden z modeli Wireless Solution. Proces parowania zajął mi kilka sekund, nawet bez użycia instrukcji obsługi, więc chyba nie ma sensu poświęcanie większej uwagi temu aspektowi – działa stabilnie i podczas miesięcznej trasy nigdy nie wydarzyło się nic niepokojącego z transmisją radiową. Oprawy mogą być poza DMX wysterowane albo z pilota, albo poprzez wybór odpowiedniej opcji menu. Mogą też współpracować z sterownikiem i aplikacją WELL-COM.

Skrzynia transportowa mieści 4 urządzenia (fot. Mariusz Marciniak)

Co skrywa pałka w środku?
Oprawy ze względu na swój charakterystyczny kształt otrzymały natychmiast kilka pseudonimów, nadanych przez ekipę i aktorów, ponieważ każdy widział je po raz pierwszy na scenie. Jednym z popularniejszych było sformułowanie „pałki”. Zatem, co pałki kryją w środku? Pod okrągłym dyfuzorem znajduje się aż 128 modułów LED typu SMD; 64 z nich stanowią czipy RGB, a pozostałe to białe typu warm. Producent określa ich żywotność na 50 000 godzin. Przy takiej kombinacji diod, zakres temperatur barwowych kształtuje się od 2800 do 8000K. Co ważne, oprawa ma dość wysoki współczynnik jakości emitowanego światła. CRI wynosi 91.1. Dostosowano też możliwość jej pracy na planach koncertowych czy filmowych, poprzez odpowiedni dobór PWM. Oprawa, co prawda, nie należy do tytanów jasności, bo całkowita wartość wyrażona w lumenach wynosi 1718, ale pomimo to jest to znakomity element scenograficzny, czy designerski.

Pod okrągłym dyfuzorem znajduje się aż 128 modułów LED typu SMD; 64 z nich stanowią czipy RGB, a pozostałe to białe typu warm. (fot. Mariusz Marciniak)

STX mogą pracować w trybie np. 4-kanałowym, ale, moim zdaniem, najciekawsza zabawa zaczyna się przy podziale tuby na 16 niezależnych sekcji. Rzeczywiście, przy 64 lub 67 kanałach DMX każda z wymienionych sekcji może pracować z inną barwą i natężeniem. Co prawda, wygląda wtedy jak słodycz czy też lód dla dzieci, ale takie możliwości to również sposobność na uzyskiwanie efektów i pewnego złudzenia optycznego. Mam tu na myśli odpowiednie użycie kolorów prymarnych. Wystarczy dwie środkowe sekcje użyć z mocno nasyconą czerwienią, a całą resztę ustawić tylko z uruchomioną diodą niebieską. Jak zawsze przy zabawie mocno nasyconymi kolorami prymarnymi nasz mózg reaguje nieco inaczej, niż byśmy się tego spodziewali. W tym wypadku natychmiast tworzy się optyczne wrażenie jakby środkowa część (kolor czerwony) płonęła i przy okazji widz ma nieodparte wrażenie, że właśnie ta część oprawy jest cieńsza, ma mniejszą średnicę… Każdemu, kto będzie miał do czynienia z STX, polecam „zabawę choćby z wymienionymi kolorami”. Myślę, że fanów StarWars nie muszę do tego zachęcać, bo gdyby ta oprawa była nieco mniejsza, rzeczywiście do złudzenia przypominałaby filmowe miecze Jedi – sądzę też, że sam projekt ma celowo nasuwać takie właśnie skojarzenia. Dla mnie osobiście bardzo przydatne okazały się tryby pracy dimmera. Oczywiście, do teatru przydał się ten symulujący pracę spirali halogenowej. Owszem, znajduje się na pokładzie.

Dziś nie wyobrażam sobie tego spektaklu bez WELL STX 360. Okazały się tak charakterystyczne, ale i też na tyle elastyczne, że z jednej strony i owszem absorbowały uwagę widza jako coś niecodziennego, ale z drugiej, po chwili stawały się nieodzowną częścią całości. (fot. Mariusz Marciniak)

Czas na podsumowanie
Dziś nie wyobrażam sobie tego spektaklu bez WELL STX 360. Okazały się tak charakterystyczne, ale i też na tyle elastyczne, że z jednej strony i owszem absorbowały uwagę widza jako coś niecodziennego, ale z drugiej, po chwili stawały się nieodzowną częścią całości. Choć okrągłe oprawy w formie tub nie stanowią nowości na rynku, to jednak zdaje się, że Chauvet zebrał najlepsze doświadczenia i postanowiono zrobić wersję w jak najbardziej profesjonalnej odsłonie.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Mariusz Marciniak