DTS nie boi się nowych rozwiązań i sam próbuje kreować własną ścieżkę w rozwoju przemysłu oświetleniowego. Ta głowa stanowi niewątpliwie dobrą alternatywę dla wielu produktów.

Niektóre z firm w branży, prowadząc swoją politykę PR, często nie odkrywają, kto personalnie lub jaka inna marka stoi za ich plecami. Tak jest w przypadku włoskiego DTS-a. Bywając na targach Musikmesse, chętnie przyglądałem się stoisku DTS, widząc duży potencjał, szczególnie w konkurencyjnych cenach. Na stronie internetowej DTS można wyczytać tylko czysto marketingowe informacje na temat historii firmy i to bez zbędnego eksponowania jej prezydenta – pana Silvana Lattea. To pokazuje niezwykłą skromność tego człowieka.   Źródła DTS ujawniają, że firma powstała w 1980 roku. To kolejny z dziesiątek przykładów, że jeśli ty, przedsiębiorco, jesteś pasjonatem z krwi i kości i byłeś w stanie przewidzieć szalony rozwój branży, który nastąpił dekadę później, a także urodziłeś się w strefie sprzyjającej ekonomii, to zapewne jesteś teraz milionerem. Czy te wszystkie historie twórców marek nie są zadziwiająco podobne? Silvano Latteo odznacza się w gronie biznesu oświetleniowego w sposób szczególny. Szperając w włoskich źródłach, można wyczytać, że pasję zaszczepił w nim jego wujek – Tullio. Pan Silvano podkreśla często, że ile razy o nim wspomina, tyle razy czuje, jak zaciska mu się krtań. Prezydent DTS, mimo że marka mocno się rozrosła, propaguje rodzinne koneksje. W 2013 Silvano Latteo w jednym z włoskich wywiadów wyznał, iż w całej firmie pracuje dziewięć osób wchodzących w skład jego rodziny – jeden z braci jest pracownikiem działu technicznego, drugi pracuje w produkcji, a siostra jest pracownikiem działu rachunkowości. Rzeczywiście, od czasu przytoczonego wywiadu niewiele się zmieniło. Kluczowe stanowiska zarządzające nadal należą do rodziny Latteo – na stronie producenta naliczyłem dokładnie dziewięć osób o tym samym nazwisku. Zatem – firma rodzinna? Dla mnie to nieoceniona włoska solidarność, którą znamy z hollywoodzkich produkcji. Czym jeszcze wyróżnia się pan Silvano w gronie innych biznesmenów? To producent, który uwierzył, że marka „made in Italy” będzie – jak to określił – wartością dodaną do produktów. Latteo argumentuje: „Jesteśmy bardzo blisko rodziny, a każdy z nas chce pracować i kochać swoją pracę. (…) Może nie jestem typowym wzorem do naśladowania w biznesie, ale w przeciwieństwie do moich kolegów, moim celem nie jest absolutnie tylko pomnażanie przychodów i zysków. (…) Moje główne cele można streścić następująco: jakość i integralność mojej rodziny oraz rodzin mojego rodzeństwa jest w stanie utrzymać konkurencyjność na rynku i utrzymać szacunek naszych klientów”. Na koniec kilka słów o tym, skąd biorą się takie wartości u biznesmenów, którzy mogliby właściwie tylko kontrolować słupki w kalkulacjach. Prezydent DTS przyznaje, że pochodzi z rodziny rolniczej. Często podkreśla swoje przywiązanie do ziemi i przyrody, dlatego każdą wolną chwilę spędza na wsi. Część tej pasji zostaje zaszczepiona w firmie. Mając szacunek dla środowiska, DTS stara się używać materiałów nadających się do recyklingu, nawet kosztem nieekonomicznych decyzji. Niedawno, specjalnie dla trzech zakładów produkcyjnych DTS oddalonych od siebie zaledwie o kilka kilometrów, zakupiono samochody z napędem elektrycznym. Przyjrzyjmy się bliżej jednemu z produktów oferowanych przez DTS. Czy wszystkie wymienione szczytne cele przekładają się również na zaplecze technologiczne?  Dumny Wonder D Czy nazwa Wonder jest nawiązaniem do nazwiska genialnego muzyka? Mam nadzieję, że tak, i jednocześnie chcę ocenić, czy zasługuje na tak dumną nazwę. Głowica przybyła do mnie w mocno oklejonym kartonie. Spodziewając się zupełnie innego urządzenia, po wyjęciu zawartości paczki powiedziałem: „Wow! To dość ciekawe”. Nie miałem okazji pracować z tą głowicą wcześniej – widziałem ją tylko gdzieś przelotnie. Z bliska tarcza z optyką o średnicy 36 cm robi wrażenie. Oczywiście od razu przykuwa uwagę to, co w tej optyce najważniejsze: niezależnie zoomowany wewnętrzny i zewnętrzny ring. Jednak po kolei… To dość pokaźny wash ze sporą, jak już wspomniałem, średnicą optyki. Jak na dość pokaźną dziewczynkę, nie waży dużo – 22 kg. Wonder D ma dość ciekawie zaprojektowaną podstawę. Zwykle wyświetlacz umieszcza się na dłuższym boku, a wszelkie przyłącza po przeciwległej stronie. Tutaj zarówno układ chłodzenia elektroniki w podstawie, jak i uchwyty transportowe zostały umieszczone na dłuższych ścianach podstawy. Można powiedzieć, że zarówno wyświetlacz z przyciskami menu, jak i zespół gniazd z drugiej strony umieszczono z lewej i prawej strony podstawy głowicy. Wyświetlacz bez kolorowych wodotrysków, z prostą nawigacją za pomocą czterech przycisków, a zespół gniazd – taki jak lubię najbardziej. W skład przyłączy wchodzi power- CON niebieski i biały (czyli „podaj dalej również”). DMX to standard trzy- i pięciopinowy oraz złącze typu skrętka. Niestety, po zdjęciu obudowy okazało się, że zamontowano tylkogniazdo sieciowe, zatem aby głowica komunikowała się z pomocą ARTNET, będzie potrzebny dodatkowy moduł. Odnośnie systemu bezprzewodowego w Wonder D sytuacja jest podobna jak z komunikacją po skrętce. Głowica ma małą dziurkę w obudowie, opisaną jako wireless. Zdaje się zatem, że taki system jest również opcją. W opisie głowy wyczytamy, że można ją wyposażyć w Wireless DMX Receiver Card wraz z anteną. Natomiast software w samej głowicy jest gotowy do pracy bezprzewodowej. Na jednym z ramion znajduje się estetyczna blokada tiltu rozwiązana za pomocą przycisków czerwonego i zielonego. Nietrudno odgadnąć ich rolę. Blokady panoramy trochę się naszukałem, ale jest; znajduje się w wewnętrznej części ramion. Po oględzinach upewniłem się, czy mam w sterowniku odpowiednią bibliotekę, i zabrałem się do dzieła. Na pierwszy ogień postanowiłem przeanalizować osławiony FPR.  FPRFPR to skrót od Free Pan Rotation. I wszystko jasne! Tą dziewczynką można kręcić dookoła bez ograniczeń typu kilkaset stopni. Jak to możliwe? Sprawdziłem – to działa! Ten patent jest rzeczywiście innowacyjny i pomocny np. przy tworzeniu długich chase’ów z wykorzystaniem ruchów w płaszczyźnie panoramy, gdzie zakres nie kończy się na 540°. Biblioteka głowy jest tak sprytnie napisana, że można ograniczyć komendę panoramy do jeden, dwa czy siedem pełnych obrotów. Innymi słowy, jeśli wybierzemy parametr nadrzędny – position mode 360°, to komenda panoramy będzie działała tylko w tym zakresie. Jeżeli natomiast wybierzemy position mode 3240° i jednocześnie nadamy panoramie maksymalną wartość, głowa wykona dziewięć pełnych obrotów. Zabawa zaczyna się, gdy zadamy ruch panoramy zupełnie bez ograniczeń. Głowa będzie się kręcić w nieskończoność. Dodatkowo można ustawić prędkość, z jaką panorama ma działać, i to dość płynnie. Nie dawało mi to spokoju, w jaki sposób działa to mechanicznie i elektronicznie. Niestety, po zdjęciu obudowy niewiele widać. Samo „pozycjonowanie” głowicy w panoramie jest rozwiązane dość konwencjonalnie. Osobom zaciekawionym tajnikami budowy głowic postaram się wyjaśnić zasadę działania mechanizmu. Ramiona głowy i przymocowane do nich koło są sprzęgnięte z napędem elektrycznym paskiem klinowym. Tuż nad napędem została umieszczona tarcza, która ma kilkadziesiąt szczelin. Ruch napędu elektrycznego wprawia w ruch rotacyjny również tę tarcze. W ten sposób kręcą się także wycięcia (szczeliny) na tarczy. Nad oraz pod tarczą umieszczono zespół z fotoelementami. Teraz każda osoba znająca podstawy elektroniki jest w stanie zrozumieć działanie tego mechanizmu. W przypadku Wonder D wygląda to na zwykły enkoder z zastosowaniem transoptora szczelinowego. Wspomniany fotoelement (w zależności od konstrukcji) może mieć z jednej strony tarczy zamocowaną diodę nadawcza, a z przeciwnej fototranzystor. Tarcza obraca się, a każde przerwanie wiązki powoduje wysyłanie impulsu wykorzystanego w układzie pomiarowym. Ten zaś liczy je i dzięki temu głowica wie, w jakiej pozycji panoramy się znajduje. Oczywiście nie jest to novum w świecie elektroniki. Ciekawiło mnie również rozwiązanie techniczne dotyczące poprowadzenia przewodów wewnątrz rotacyjnego ringu podtrzymującego ramiona. Niestety, nie jestem w stanie tak ingerować w testowany egzemplarz, ale jeśli głowica kręci się dookoła i to bez ograniczeń, to na myśl przychodzi mi tylko jedno (również już stosowane) rozwiązanie: zespół elektromechanicznych złączy z pierścieniami ślizgowymi. Czy mam rację? Mam nadzieję, że zastosowane komponenty są na tyle wysokiej klasy, że żaden z użytkowników mających pojęcie o serwisie nie przekona się szybko, co jest wewnątrz…  Tarcza optyki niczym magiczne zwierciadłoPamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłem ledowego washa z zmiennym kątem świecenia. Przesuwająca się wewnątrz tarcza z soczewkami zrobiła na mnie wrażenie. Teraz po razkolejny mogę podziwiać kolejny technologiczny krok do przodu, gdzie umieszczono dwie niezależne tarcze i dwa różne typy soczewek. Wonder D ma ogółem aż czterdzieści dziewięć zespołów diod RGBW, jednak system optyczny, jak już wspomniałem, ma dwa różne typy soczewek. Wewnętrzny ring ma siedem soczewek o średnicy 5 cm. Ring ten elektronicznie stanowi jeden zespół. Można nim sterować w całości, zarówno jeśli chodzi o kolor, dimmer, jak i zoom. Nie ma dostępu do każdego z siedmiu zespołów diod z osobna. Ring ten ma niezależny mechanizm trzech suwnic mogący przesuwać soczewki względem źródła światła. Ten ring pracuje w zakresie od 3,5° do 52°. Ring zewnętrzny wyposażono w czterdzieści dwie soczewki 3,5 cm i tyle samo zespołów diod RGBW, można go regulować w zakresie od 8° do 52°. Zewnętrzny ring jest pod względem mechanicznym całością opartą również na trzech mechanizmach suwnicowych. Muszę przyznać, że oba ringi na szczęście mechanicznie nie są zbyt hałaśliwe. To dobra informacja w przypadku zastosowań studyjnych. Zespoły LED RGBW przyporządkowane do zewnętrznego ringu podzielono na trzy czternastopunktowe sekcje. Nie są pogrupowane pierścieniami, a grupami. Czyli sąsiadujące czternaście zespołów diod koło siebie, na zewnętrznym ringu, stanowi grupę, a takich grup jest – jak wspomniałem – trzy dookoła wewnętrznego ringu. Każda z trzech sekcji może być osobno sterowana. Tu, jak łatwo sobie wyobrazić, zaczyna się zabawa. Kreowanie dwóch niezależnych kątów świecenia dla dwóch ringów daje możliwość np. wyostrzenia pośrodku tzw. punku hotspot lub kompletnie zniwelowania go. Rozdzielność kolorów dla ringu wewnętrznego oraz dla trzech niezależnych sekcji ringu zewnętrznego może dla kreatywnego realizatora stanowić wspaniałe pole do popisu. Przeostrzanie względem siebie dwóch ringów, gdzie są użyte różne kolory, pozwala kreować dość oryginalne efekty. W testach zauważyłem, iż przy szybkich zmianach zoomu wewnętrzny ring pracuje nieco wolniej.  Przemyślane istotne funkcje Głowica ma dość rozbudowany system chłodzenia, ale pomyślano również o bardziej cichej, studyjnej pracy, umieszczając w menu dwa tryby: live-tour i studio. Oczywiście nie trudno się domyślić, że w trybie studio nie wszystkie sekcje wentylatorów działają cały czas, a praca tych, które muszą być załączone, zależy od ustawień dimmera i tym samym jasności świecenia. W trybie live-tour głowica pracuje pełną parą. Przy ostatnim teście wspominałem o parametrze PWM, którego regulację zaczęto udostępniać użytkownikom w niektórych głowach. Wonder D ma dostęp do tego parametru. Mowa tu o Pulse-Width Modulation, czyli modulacji szerokości impulsu. W praktyce oznacza to, że można dopasować częstotliwość w taki sposób, aby zniwelować efekt migotania (szczególnie widoczny w niektórych transmisjach telewizyjnych), a pojawiający się często np. przy niskich poziomach dimmera. Kolejnym bardzo dobrym pomysłem inżynieryjnym jest funkcja smooth – zadowoli ona wszystkich, którzy postanowią zestawić i użyć głowicy Wonder D z konwencjonalnymi oprawami. Wonder ma oczywiście regulowaną temperaturę barwową (w zakresie od 2700 do 8000 K), zatem jeden problem mamy z głowy. Funkcja smooth pozwala dodatkowo dopasować czasowo sposób wygaszania czy rozświetlania w zestawieniu głowicy z urządzeniami konwencjonalnymi. Jak wiadomo, włókno w żarnikach ma określoną bezwładność. Jeśli zatem użyjemy np. reflektora typu PC o mocy 2 kW i postanowimy go nagle wygasić, to potrwa to parę lub paręnaście ładnych milisekund. Urządzenie LED zgaśnie bez tej zwłoki. Aby zniwelować tę różnicę, Wonder D wyposażono swoistą symulację pracy konwencjonalnego reflektora.  Sterowanie DMX Wonder ma tylko dwa tryby mode. Podstawowy ma trzydzieści cztery kanały i pozwala kontrolować niezależnie ring środkowy oraz trzy sekcje ringu zewnętrznego pod względem zoomu dimmera i koloru. Funkcje shuttera są wspólne. Z tego powodu Wonder D zostałwyposażony dodatkowo w tryb trzydziestoośmiokanałowy – cztery dodatkowe kanały to właśnie funkcje shuttera niezależnie dla każdej z sekcji diod. Zabrakło mi możliwości krosowania zespołów LED w inne grupy, na przykład zamiast trzech sekcji skupionych diod koło siebie (mowa tu o zewnętrznym pierścieniu), być może warto byłoby dać użytkownikowi możliwość pogrupowania ich ringami – tak jak w innych głowach? Możliwość przełączania z trzech grup na zewnętrznym ringu na dwa pierścienie – jako dwie niezależne grupy plus jedna środkowa sekcja – mogłaby stanowić spore uatrakcyjnienie Wondera D. Mam nadzieję, że taka ingerencja to tylko nowy software i doczekamy się trzeciego mode DMX z tą funkcją.  DTS Wonder D – rozstanieKilka rzeczy zaskoczyło mnie pozytywnie: w tym gronie były z pewnością ringi z niezależnym zoomem oraz Free Pan Rotation. Już same te dwie funkcje otwierają nowe możliwości w pisaniu show w oparciu o Wonder D. Widać, że DTS nie boi się nowych rozwiązań i sam próbuje kreować własną ścieżkę w rozwoju przemysłu oświetleniowego. Ta głowa stanowi niewątpliwie dobrą alternatywę dla wielu produktów.   Tekst Paweł Murlik Muzyka i Technologia   Zdjęcia Aleksander Joachimiak

Tagi:

dts