Postanowiłem na samym początku poruszyć drażliwy temat. Otóż zawsze, kiedy dochodziło do awarii urządzeń oświetleniowych, bo chcąc uzyskać konkretny efekt, wykorzystywałem dane oprawy nie zawsze zgodnie z ich przeznaczeniem, kląłem głośno na inżynierów, którzy byli autorami takich czy innych opraw. Mam tu na myśli różne sytuacje. Przykładowo, doklejanie tubusów do wspaniałych opraw, ale ze zbyt szerokim kątem. Implementowanie przeróżnych filtrów na zewnątrz głowic i, wreszcie, korzystanie z opraw bez odpowiedniego IP w warunkach plenerowych. To ostatnie jest zmorą wszystkich, prawda? Oczywiście w momencie, kiedy zmieniają się warunki pogodowe.

Na pokładzie oprawy znajduje się 1000-watowy, LED-owy silnik. To białe źródło generuje wiązkę o natywnej temperaturze 6700 K.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż nie ma opraw doskonałych, a potrzeba matką wynalazków. Zatem dziś furorę robią pokrowce przeciwdeszczowe z transparentnych materiałów. Dlaczego nie stosuje się opraw z IP 65? Owszem, stosuje się, ale nadal mam wrażenie, że jest ich dość… mało na rynku. A wszystkie doskonałe optyczne rozwiązania niekoniecznie doczekują się wersji z IP 65. Nadal wściekły na inżynierów po spaleniu kilku głowic zmoczonych deszczem, postanowiłem wziąć pigułkę uspokajającą. A w tym wypadku jest nią kontynuacja opraw z przedrostkiem „i”, czyli iForte.

RAINS na wierzchołku góry
Wreszcie doczekałem się naprawdę dobrze wyposażonej oprawy z IP 65. Ale to nie tylko klasa IP. Robe wdrożyło swój kolejny patent pod nazwą RAINS (Robe Automatic Ingress Neutralization System). Oprawa ma sprytne zarządzanie kontrolą wilgotności, temperatury i ciśnienia realizowane właśnie za pomocą aktywnego systemu monitorowania. System pozwala na automatyczne usuwanie wykrytej wilgoci w wnętrzu urządzenia. To jednak nie wszystko! Woda, brud, kurz, zamglenie i osad po dymie scenicznym są właściwie odpychane z przedniej soczewki dzięki powłoce parCoat – to również patent wdrożony w iForte. Nadal jest to wierzchołek góry lodowej, bo to dopiero początek dobrych wiadomości. Na pokładzie znajduje się 1000-watowy, LED-owy silnik. To białe źródło generuje wiązkę o natywnej temperaturze 6700 K. Jest to silnik wykonany w technologii HP (High Performance), oczywiście z dodatkiem Transferable Engine. Użytkownicy Robe doskonale wiedzą, że możliwość wymiany źródła LED nie wiążę się jedynie ze zużyciem źródła, ale i też z możliwością zastosowania zupełnie innego silnika! Na tym właśnie polega Transferable Engine. W przypadku iForte możemy mówić o 50 000 lumenów, co jest absolutnie oszałamiającym wynikiem. Nie oznacza to jednak, że zapomniano o precyzji działania dimmera. Nic bardziej mylnego! Do precyzyjnej pracy zaprzęgnięto system L3. Na temat oprogramowania, które wchodzi w skład L3, właściwie można by napisać osobny artykuł. Zatem ograniczę się tylko do słów: działa i jest ultra precyzyjne, nawet przy niskich wartościach.

Oprawa ma inteligentne zarządzanie kontrolą wilgotności, temperatury i ciśnienia realizowane za pomocą aktywnego systemu monitorowania.

Jak to się zmieściło?
Kiedyś wymyśliłem sobie oprawę, która zawiera większość pomysłów, które wydały się mi ciekawe i potrzebne. Owszem, hybrydowe rozwiązania to nie nowość na rynku głowic ruchomych, ale wspomniany mój pomysł storpedował pewien inżynier z jednej z fabryk, gdy po krótkiej analizie stwierdził: „to się nie zmieści w obudowie, która będzie niższa niż 90 cm, przy wadze mniejszej niż 50 kg”. Dziś, po kilku latach mogę powiedzieć, że to się właśnie udało inżynierom z Robe. Zatem od początku. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego większość głowic ma tylko jedną rotacyjną tarczę gobo. Być może tak jest, ale iForte stanowi wyjątek. Na jej pokładzie znajdziemy dwie rotujące tarcze. Czy zasada dwie tarcze gobo lub jedna i tarcza animacyjna też musiała być prawie zawsze kompromisem? Do dziś tak! iForte ma wspomniane dwie rotujące tarcze gobo i (z naciskiem na „i”) tarczę animacyjną. Czy kiedy już mamy wszystkie możliwości związane z rotującymi tarczami, to musi to skutkować brakiem noży profilowych? Wcale nie musi! Oprawa ma zarówno precyzyjny irys i bardzo dokładne noże, gdzie z układu optycznego wyeliminowano całkowicie efekt poduszkowania. Troszkę dopracowano też system mieszania kolorów CMY. A raczej „nie troszkę” – tu należałoby mówić o zupełnie innej jakości. Jednak wszyscy świadomi użytkownicy takiego rozwiązania wiedzą, że CMY praktycznie zawsze ma pewne ograniczenia w nasyceniu niektórych barw. Zwykle producenci proponowali jako rozwiązanie zastosowanie dodatkowej tarczy kolorów. I Robe tak też postąpiło, ale zamiast jednej tarczy zabudowano dwie. Co dalej? Oprawa w sensie temperaturowym jest w stanie pracować w zakresie od 2700 K do wspomnianej już natywnej wartości 6700 K. W tym dość szczegółowym opisie zabrakło wzmianki o zoomie. Myślę, że i tu nikt nie będzie zawiedziony. Zakres wynosi od 5,5 do 55 stopni. W urządzeniu mierzącym 856 mm zmieściły się jeszcze dwa filtry dyfuzyjne oraz dwie 6-częściowe pryzmy. I naprawdę muszę to napisać: pryzmy mogą działać w tym samym czasie w sposób niezależny! Czego chcieć więcej?

Klasa szczelności IP65 oraz technologie takie jak RAINS czy parCoat pozwalają na bezproblemową pracę urządzenia w najtrudniejszych warunkach.

Poszukiwania
Szukałem tzw. pięty achillesowej i… być może znalazłem. Nie bez powodu użyłem zwrotu „być może”, ponieważ w erze technologii Transferable Engine szybko okaże się, że ta „wada” jest nieaktualna. Pomimo możliwości filtrowania źródła tak, aby podnieść wartość CRI do 80 czy 90, natywnie oprawa uzyskuje wynik 70. Nie jestem przekonany, czy w kontekście możliwości urządzenia jest to naprawdę tak istotne. Póki co zachwycam się możliwościami nowego urządzenia Robe i polecam ten moment zachwytu każdemu pasjonatowi światła.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia