Gdybym miał wybrać urządzenie ruchome, które zrewolucjonizowało myślenie o beamach, to z pewnością w tej grupie znalazłby się Pointe. I rzeczywiście — lampy o małej mocy i krótkim łuku, a jednocześnie potrafiące w odpowiednim torze optycznym generować bardzo jasną wiązkę — zrewolucjonizowały świat. Lampa o małej mocy i krótkim łuku — to w praktyce oznaczało również niewielką wagę urządzenia, co z kolei przekładało się na dość szybki ruch. Tak właśnie działał Pointe, który wyparł sporo urządzeń z rynku i królował przez długie lata. Ale jak jest dziś? Dziś, kiedy używanie lamp wyładowczych przestaje być uzasadnione? No właśnie! Zdaje się, że z tym pytaniem mierzyli się inżynierowie z Robe i — mając na uwadze sukces Pointe — postanowili dać światu kolejną oprawę, która, miejmy nadzieję, powtórzy jego sukces. Na targach ISE mogliśmy podziwiać nowość od Robe pod nazwą LEDPointe.

Czym jest właściwie LEDPointe? Zacznijmy od źródła. Robe zastosowało na pokładzie wymienną jednostkę o mocy 280 watów (Xtra Performance), o natywnej temperaturze barwowej 6700 K i jakości mierzonej za pomocą CRI wynoszącej 70. Mowa tu o białym czipie o żywotności 50 tysięcy godzin. Oprawa z odległości 5 metrów generuje 162 000 luksów, a źródło osiąga jasność 19 300 lumenów. A jak wygląda tor optyczny? Tu inżynierowie również stanęli na wysokości zadania, ponieważ w tej niewielkiej obudowie udało się stworzyć optykę potrafiącą pracować w zakresie od 1,8 aż do 44 stopni, a przednia soczewka ma średnicę 150 mm. To zdecydowanie klasyfikuje LEDPointe w grupie urządzeń hybrydowych.

LedPOINTE wyposażono w wymienną jednostkę o mocy 280 watów (Xtra Performance), o natywnej temperaturze barwowej 6700 K i jakości mierzonej za pomocą CRI wynoszącej 70. Mowa tu o białym czipie o żywotności 50 tysięcy godzin.

Ale co to znaczy, że oprawa jest zamknięta w niewielkiej obudowie? W pozycji pionowej głowica mierzy 667 mm, a jej masa wynosi 21 kg. Pomimo głowicy o niewielkich rozmiarach producent zdecydował się na zaimplementowanie systemu znanego już z nieco większych urządzeń Robe, czyli EMS (Electronic Motion Stabilizer). Skoro już o torze optycznym wspomniałem… Jeśli mamy do czynienia z białym LED-em, to nietrudno się domyślić, że głowica została wyposażona w system mieszania kolorów typu CMY. I tak rzeczywiście jest. Ale czy tylko? Otóż nie zabrakło też tarczy kolorów opartej na 13 dichroicznych filtrach. Kontrola temperaturowa CTC może opierać się na skalibrowanych wariantach bieli, a użytkownik może skorzystać z sugerowanych przez producenta presetów określonych jako DataSwatch.

Robe LEDPointe

Czy możemy spodziewać się nowości?
I tak, i nie. Owszem, oprawa zawiera pewnego rodzaju modyfikacje zarówno w zakresie dyfuzji, jak i pryzmatu, ale zastosowano tu i wcześniej znane rozwiązania stosowane przez Robe, takie jak możliwość płynnego dimmerowania (w zasadzie do samego końca) pod nazwą L3, czyli Low Light Linearity. Pomimo tego, co napisałem przed chwilą, są też i inne modyfikacje czyniące z tej oprawy wyjątkowe urządzenie. Dopracowano np. kontrolę samego czipu LED-owego, wprowadzając system pod nazwą Cpulse, który jest odpowiedzialny za sterowanie modulacją szerokości impulsu. Pointe w wersji LED-owej doczekał się też autonomicznego systemu dotyczącego utrzymania czystości samej optyki. Robe nazwało tę technologię AirLOC, czyli Less Optical Cleaning. Wszyscy przecież wiemy, jaką zmorą potrafi być osad po tzw. dymie scenicznym. Tu, zdaje się, problem został zniwelowany. Dalej, na pokładzie możemy spodziewać się dwóch tarcz gobo, w tym jednej rotacyjnej. Ta z możliwością rotowania zawiera 9, a statyczna — 11 wzorów. I choć rozwiązanie z dwoma tarczami gobo mogłoby się wydawać dość… przewidywalne, to na pewno tak nie jest w przypadku pryzm i filtra frost, o czym już wspomniałem.

W pozycji pionowej głowica mierzy 667 mm, a jej masa wynosi 21 kg. Pomimo stosunkowo niewielkich rozmiarów producent zdecydował się na zaimplementowanie systemu znanego już z nieco większych urządzeń Robe, czyli EMS (Electronic Motion Stabilizer).

Zacznijmy od pryzmy. Urządzenie zawiera dwie pryzmy, ale opracowane w dość… skomplikowany sposób. Pierwsze koło, wykonane w technologii Multi-Level Prism, zawiera zarówno 6-płaszczyznowy liniowy pryzmat, jak i 18-płaszczyznowy radialny. Są one niezależnie sterowane. Teraz (a zakładam, że jeszcze niewiele osób widziało tę oprawę na własne oczy) można sobie tylko wyobrazić, co to oznacza w praktyce i jakie niepowtarzalne efekty można tworzyć tak skonstruowanym mechanizmem. I żeby tego było mało, inżynierowie z Robe postanowili dodać jeszcze jeden pryzmat, zawierający opatentowany silnik efektów o nazwie SpektraBeam. Drugie koło pryzmatyczne jest w stanie tworzyć intensywne, rozszczepione wiązki za pomocą 8-płaszczyznowego pryzmatu radialnego. Zmodyfikowano też — czy raczej zmieniono całkowicie — podejście do filtra frost. Tu wszyscy, zdaje się, znamy problemy z użyciem dyfuzji. W wielu wypadkach pojedynczy filtr zupełnie się nie sprawdzał. Po prostu było go albo zbyt dużo, albo wcale — tak bym lakonicznie zdefiniował problemy z filtrem frost w większości głowic. Jak zatem sprawa przedstawia się w LEDPointe? Otóż w tej oprawie zastosowano dwa frosty z mechanizmem o nazwie MagFrost. W praktyce mechanizm pozwala na szybką zmianę rodzaju frost ze standard na medium i odwrotnie.

Oprawa z odległości 5 metrów generuje 162 000 luksów, a źródło osiąga jasność 19 300 lumenów.

Kiedy go zobaczysz…
Napiszę szczerze… Są oprawy, które wchodzą na rynek i nie wnoszą zupełnie nic nowego. No może czasem poza niższą ceną czy naprawdę mało istotnymi zmianami konstrukcyjnymi. Z pewnością nie dotyczy to LEDPointe. W moim odczuciu Robe po prostu musiało opracować LED-owego następcę Pointe — czyli nie tak wykwintną oprawę jak MEGAPointe, ale coś, co po prostu będzie jego następcą. Czy to się udało? Obserwując zapierającą dech w piersiach pracę pryzmatów, sądzę, że tak. Jednak to rynek zweryfikuje po czasie, jakiej miary sukcesem okaże się to LED-owe urządzenie.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia