Realizator dźwięku, nauczyciel akademicki, były pracownik naszej redakcji – Music Technology Press, założyciel trójmiejskiej sekcji AES oraz koła naukowego inżynierii dźwięku i obrazu w Gdańsku, absolwent McGill University oraz dyrektor działu akustyki Automotive Bang & Olufsen w Monachium.

Rozmowa z Grzegorzem Sikorą   W dniach od 7 do 10 maja Warszawa była gospodarzem 138. konwencji Audio Engineering Society (AES), czyli konwencji międzynarodowego stowarzyszenia inżynierii dźwięku. Z tej okazji chciałbym przybliżyć Czytelnikom MiT wyjątkową osobę – realizatora dźwięku, nauczyciela akademickiego, byłego pracownika naszej redakcji, założyciela trójmiejskiej sekcji AES oraz koła naukowego inżynierii dźwięku i obrazu w Gdańsku, absolwenta McGill University oraz dyrektora działu akustyki Automotive Bang & Olufsen w Monachium. Tą osobą jest Grzegorz Sikora. Jako aktywny członek stowarzyszenia AES miał okazję zaprezentować w Warszawie warsztaty poświęcone tworzeniu systemów audio w samochodach z systemami firmy Bang & Olufsen.   Marcin Kalinowski, MiT: Kilka miesięcy temu zostałeś dyrektorem działu akustyki Automotive (Head of Automotive Acoustics) w Bang & Olufsen w Monachium. Spora odpowiedzialność, ale również ogromny sukces. Powiedz nam, jakie były twoje początki, czym się zajmowałeś, zanim trafiłeś do tej prestiżowej firmy? W którym momencie stwierdziłeś, że szeroko rozumiany temat dźwięku jest właśnie twoja droga? Grzegorz Sikora: Właściwie to nie było konkretnego momentu, w którym nagle zapragnąłem być inżynierem dźwięku. W moim domu rodzinnym właściwie wszyscy muzykowali, czy to amatorsko, czy profesjonalnie, wiec naturalnie i ja zacząłem grać na instrumencie. W wieku pięciu lat rozpocząłem regularną edukację muzyczną – grałem na fortepianie, która zakończyłem w wieku osiemnastu lat z dyplomem szkoły muzycznej II stopnia. Byłem przekonany, że profesjonalnym muzykiem nie chcę zostać, natomiast wiedziałem, że chcę być związany z muzyką i w jakiś sposób z naukami ścisłymi – stad pomysł na inżynierię dźwięku.   Jak wspominasz okres studiów w Gdańsku? W tym czasie działałeś tam dość prężnie jako młody student, zakładając trójmiejską sekcję AES (Audio Engineering Society) oraz koło naukowe inżynierii dźwięku i obrazu. Gdańsk traktuję właściwie jako moje miejsce w Polsce, mimo że stamtąd nie pochodzę. Na Politechnikę Gdańską poszedłem tylko w jednym celu, żeby dostać się na Katedrę Inżynierii Dźwięku i Obrazu (obecnie: Katedra Systemów Multimedialnych). Przez pierwsze trzy lata wykłady traktowałem dość wybiórczo, skupiałem się tylko na tym, co mnie interesowało i miało coś wspólnego z dźwiękiem. Ostatnie dwa lata były już przyjemnością, chociaż byłem trochę zawiedziony małą liczbą zajęć praktycznych. Na szczęście w pobliżu były takie instytucje jak Radio Gdańsk czy Studio Tercja oraz wspaniali ludzie (Michał Mielnik, Paweł Żwan, Krzysztof Voigt), gdzie zdobywałem pierwsze szlify zawodowe. Sekcja AES oraz Koło Naukowe zostały założone w konkretnym celu: z moimi kolegami z roku koniecznie chcieliśmy pojechać na konferencję AES z pomocą finansową Politechniki Gdańskiej. Fundusze uzyskiwało się najłatwiejpoprzez organizacje naukowe, i tak to się zaczęło. Cieszę się, że od tamtej pory studenci PG regularnie uczęszczają na konferencje, a Koło Naukowe wciąż dość prężnie działa.  W tym czasie pracowałeś również w „Muzyce i Technologii” w dziale testów sprzętu, prawda? Tak, zgadza się, bardzo miło wspominam kolegów z Redakcji MiT. Początki nie były łatwe, ale doświadczeni redaktorzy bardzo efektywnie pomagali mi przejść przez kilka pierwszych artykułów. W sumie było ich ponad trzydzieści, nie tylko testów sprzętu, ale też reportaże z imprez, wywiady…  Działania w kole naukowym i studia w Gdańsku zaowocowały dwiema nagrodami na konwencjach AES w Paryżu w 2006 roku oraz Wiedniu w 2007 roku. Mówimy tu oczywiście o corocznych konkursach realizacji nagrań studentów zrzeszonych w sekcjach AES. Byłeś jednocześnie pierwszą osobą z katedry Inżynierii Dźwięku i Obrazu z Politechniki Gdańskiej, której udało się wejść do finału tego konkursu. Zgadza się, niektórzy nawet mówili, że byłem pierwszym finalistą z Polski, chociaż nigdy tego nie sprawdzałem. To było dla mnie zaskoczenie, właściwie nikt się tego nie spodziewał. Pomogła znakomita akustyka kościoła św. Mikołaja w Gdańsku. Następna nagroda to już moja praca dyplomowa, wiec nagranie i miks były bardziej dopracowane. Dobra passa polskich studentów trwa do dzisiaj. Już nie pamiętam konkursu AES bez przynajmniej jednej nagrody dla Polski.  Na konwencję AES w Amsterdamie w 2008 roku przyjechałeś już jako student McGill University (Montreal, Kanada). Co skłoniło cię do podjęcia studiów właśnie tam? W 2008 roku rozpocząłem studia w Schulich School of Music – McGill University na dwuletnim programie reżyserii dźwięku. Co mnie skłoniło? Przede wszystkim ludzie, którzy tam wykładają, i bardzo duży nacisk na umiejętności praktyczne. Dostać się nie było łatwo, początkowo nie wiązałem z tym większych nadziei, no ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie spróbował. Rocznie przyjmowano sześciu studentów, z czego czterej dostawali się na tzw. qualification year (dodatkowy rok przygotowawczy), a dwie osoby „ze świata”. Trzeba było udokumentować doświadczenie, przesłać nagrania rożnych stylów, przejść przez dyskusje, rozmowy telefoniczne z profesorami itp. Dość złożony i stresujący proces. Potem długie oczekiwanie, aż pewnego majowego dnia otrzymałem decyzję pozytywną. Potem zostało mi już tylko kilka miesięcy na uporządkowanie swoich spraw, aplikacje o stypendia (bez których nie byłoby mnie na te studia stać), no i wyjazd na prawie dwa lata.   Studia studiami, ale ty robiłeś trochę więcej. Studia były bardzo ciężkie, szczególnie na pierwszym roku. Szesnaście godzin na uczelni to norma, a w dni tzw. dyżuru nawet i dwadzieścia cztery godziny nonstop. Jako studenci wydziału muzycznego musieliśmy obsługiwać wszystkie koncerty – a nie było ich mało, oraz realizować własne projekty. Oprócz to zajęcia, projekty grupowe, nagrania wyjazdowe. Mimo tego, absolutnie nikt nie narzekał, każdy z nas napędzany był pasją do tego, co robi, a także kawą z Tima Hortonsa (kawiarni naprzeciwko wydziału). Kadra profesorska organizowała konkursy na najlepsze nagranie roku, żeby podkręcić atmosferę. Konkurowaliśmy oczywiście na bardzo przyjacielskiej stopie. Pierwszego roku udało mi się tę nagrodę zdobyć, natomiast na koniec drugiego roku ustąpiłem znakomitemu Brianowi Loschowi. Po kilku latach Brian sięgnął po kolejną nagrodę, tym razem była to Grammy w kategorii najlepsza realizacja dźwięku. Jak widzisz, nie było zbyt wiele czasu na dodatkowe zajęcia. Chociaż prawdę mówiąc, na drugim roku wszyscy byli już przyzwyczajeni do szalonego tempa i każdy znajdował czas na dodatkowe projekty. Niektórzy budowali studia nagraniowe, inni projektowali sprzęt lub robili praktyki, natomiast ja zaangażowałem się w badania. Głównie były to dwa projekty. Pierwszy z nich, zainspirowany przez Marthę de Francisco, specjalistkę od nagrań fortepianu, badał rozkład tzw. jasności dźwięku (środek ciężkości widma) w przestrzeni wokół instrumentu. Razem z moim kolegą – doktorantem Brettem Leonardem, potwierdziliśmy, że typowo ustawiane techniki mikrofonowe przy nagraniachfortepianu w sali koncertowej pokrywają się z maksimami naszego rozkładu. W drugi projekcie badałem adaptację słuchu do akustyki pomieszczenia (głównie zależność od tzw. odbić lub energii lateralnej) w kontekście realizacji nagrań. Projekt jest aktywny do dzisiaj, przede wszystkim dzięki Richardowi Kingowi i Brettowi Leonardowi oraz 250 000 dolarom od rządu kanadyjskiego. Do dzisiaj uczestniczę w tym projekcie, choć już tylko jako konsultant.  Którego z wykładowców McGill wspominasz najlepiej i czym zapadł ci w pamięci? Wszyscy! Wiesława Woszczyka za szalone pomysły i prowokowanie do eksperymentów. Dla przykładu, na jednych zajęciach na jego polecenie ustawiliśmy około dwudziestu dynamicznych mikrofonów w rożnych pozycjach do nagrania fortepianu tylko po to, żeby po pięciu minutach odsłuchu stwierdzić, że to bez sensu! Potem, po latach wykorzystałem to podczas nagrania, żeby uzyskać konkretne brzmienie instrumentu. Richarda Kinga za dystans do siebie i swoich umiejętności mimo kilkunastu nagród Grammy. Podczas jednej z imprez, na które zapraszał studentów, zapytałem się go, gdzie stoją jego wszystkie nagrody. Po czym on, po dłuższym namyśle, zaprowadził mnie do pomieszczenia – schowka, gdzie w pudle upchnięte były wszystkie te statuetki. George’a Massenburga za „legendarność” i ciągłe przypominanie, że w realizacji dźwięku na pierwszym miejscu jest muzyka, potem muzyka i muzyka, a dopiero na końcu mikrofony, peryferia, sprzęt i sztuczki. No i Marthę de Francisco za cierpliwość i genialne umiejętności w realizacji muzyki klasycznej. Na McGill współpracowałem również bardzo blisko z świetnym polskim pianistą jazzowym Janem Jarczykiem (niestety, zmarł w ubiegłym roku). Na przestrzeni dwóch lat podczas wielu sesji nagraliśmy razem jego autorską płytę na trio jazzowe i kwartet smyczkowy pt. „Round, Round & Round”. Traktuję ją jako mój dyplom ukończenia tej uczelni.   Po zakończonej edukacji w Kanadzie wróciłeś do Polski. Czym zajmował się chłopak, który ukończył jedną z najlepszych na świecie szkół dla inżynierów dźwięku? Zajmowałem się płaceniem rachunków! Musiałem znowu zabrać się do roboty, myślałem o powrocie do TVP, ale ostatecznie związałem się ponownie ze Studiem Tercja w Gdańsku. Robiliśmy kawał dobrej roboty – nagrania muzyczne, realizacja dubbingów dla BBC i inne mniejsze projekty.  Już w tym czasie miałeś na swoim koncie sporo nagród i wyróżnień, m.in. nagrody na konkursach realizacji dźwięku w Paryżu, Wiedniu, Monachium, stypendium Audio Engineering Society czy stypendium Młoda Polska. Ty jednak cały czas chciałeś więcej i rozwijałeś swoją pasję. To prawda, już w Kanadzie poznałem Bang & Olufsen i strasznie chciałem dla nich pracować. Niestety, kryzys lat 2008–2011 dał im się mocno we znaki i nie przyjmowali nowych pracowników. Mimo wszystko, nie traciłem nadziei. Aż pewnego dnia…   … kolejny raz opuściłeś Polskę. Tym razem na dłużej. Zaczynałeś od inżyniera dźwięku, następnie pracowałeś jako specjalista, teraz jesteś dyrektorem działu akustyki. Jak wyglądała i jak wygląda obecnie twoja praca w B&O?Było to dla mnie zupełnie cos nowego, ale szybko okazało się, że to coś dokładnie dla mnie. Dość szybko dostawałem swoje projekty, czyli tworzenie systemów, tych eksperymentalnych i tych do seryjnej produkcji. Dzisiaj zajmuję się również tworzeniem systemów, jednak coraz częściej tylko na papierze. Moje główne zadanie to zajmowanie się moim zespołem inżynierów i menedżerów projektu. Dbam o ich szkolenie i rozwój, zajmuję się przydzielaniem projektów zgodnie z ich specjalizacją, no i tym, czy nie są zbytnio przepracowani. Planuję również budżet dla mojego działu, nowe projekty i środki na ich realizacje, konsultacje z innymi działami, obecnymi i przyszłymi klientami. Trochę więcej gadania i pisania, ale od czasu do czasu stroję jeszcze eksperymentalne systemy.  Można więc powiedzieć, że najwyższej jakości system audio od B&O w samochodach BMW X5, BMW X6 oraz Audi Q7 jest dziełem naszego rodaka. Oczywiście, że można. Przyznam, że BMW X5 i X6 były to projekty już ściśle zdefiniowane; kiedy mnie do nich włączyli, miałem już z góry założony styl, techniki realizacji i strojenia systemu. Natomiast nasz system w nowym Audi Q7 to już zupełnie coś nowego. Wraz z całym zespołem B&O wykonaliśmy kawał dobrej roboty i stworzyliśmy moim zdaniem najlepszy system na świecie (do czasu!). Moje zadanie, oprócz definicji toru sygnałowego i walki o właściwe pozycjonowanie głośników, to sound design, czyli w skrócie ogarnięcie dwudziestu trzech głośników (aktywnych) w jedną całość. Filtracja, opóźnienia, poziomy, kompresory, up miksery itp. moje standardowe narzędzia. Zaczyna się od bardzo ogólnej filtracji, corss-overów, teoretycznych opóźnień itd. A po kilku tygodniach kończy się, poświęcając pół godziny na decyzję, czy jedna próbka opóźnienia więcej na centralnym tweeterze brzmi lepiej, czy nie. Audi jest bardzo wymagającym klientem… Najciekawsze systemy, które zrobiłem, niestety nigdy nie trafią na rynek. Są to systemy eksperymentalne, gdzie testujemy nowe technologie, głośniki i algorytmy. B&O robi tego typu systemy, żeby zaimponować obecnym i przyszłym klientom swoją innowacyjnością. Koszt systemu nie ma znaczenia, stad też nigdy nie wchodzą na rynek, ale ich jakość jest znakomita. Niestety, tylko garstka osób może ich doświadczyć.   Praca w B&O zaowocowała zgłoszeniem przez ciebie patentu PCT/EP2014/067503. Co kryje się pod tą nazwą? To taka dziwna nazwa. Ponad rok temu opracowałem nowy system przetwarzania sygnału dla użytkownika końcowego. Patent ten chroni tylko wybrany element systemu. Jednak cały system jest ciągle jeszcze tajemnicą firmową. Swoją premierę będzie miał prawdopodobnie za rok w jednym z naszych topowych systemów. Zainteresowanym polecam zapoznanie się z patentem, chociaż ostrzegam, że jest to niezwykle nudna lektura.  Od kilku lat jesteś stałym bywalcem na konwencjach Audio Engineering Society, nie tylko jako słuchacz, ale również prelegent i uczestnik komisji. W tym roku będziemy mieli możliwość posłuchania twojego szkolenia. Co na nim będzie i jaki zakres wiedzy będzie obejmował? AES-owi wiele zawdzięczam i teraz staram się oddać to, co od nich kiedyś dostałem. Nie przegapiłem żadnej konwencji od 2006 roku w Paryżu. A w tym roku wyjątkowa okazja – pierwszy AES w Polsce. Oczywiście, zapraszam na moje warsztaty poświęcone tworzeniu systemów audio w samochodach. Mój kolega Peter Chapman opowie o akustyce samochodu, doborze i pozycjonowaniu głośników, rodzajach wzmacniaczy i pomiarach. Następnie ja objaśnię podstawy strojenia i designu systemów, celach i środkach, zagadnieniach psychoakustycznych i estetycznych. Tajniki dźwięku 3D przybliży nam Thomas Bachmann z Instytutu Fraunhofera, a na koniec Edwin Cappleman – członek mojego zespołu, objaśni, jak wygląda planowanie projektu z takimi klientami jak Audi, BMW czy Aston Martin, czyli typowo organizacyjne sprawy, od koncepcji, przez prototypy do gotowego produktu. Powinno być ciekawie.  Realizator dźwięku, inżynier, muzyk, dziennikarz, nauczyciel akademicki, dyrektor działu akustyki. Co dalej? Jakie są twoje kolejne cele i czego można ci życzyć? Co dalej? Duże zmiany! Kilka tygodni temu nasz cały dział automotive (car audio) został w całości kupiony przez firmę Harman. Kupili wszystkich pracowników, sprzęt oraz prawo do używania marki Bang & Olufsen na rynku automotive. Na szczęście nie było to agresywne przejecie, ale bardzo partnerskie, także spodziewam się pozytywnych zmian. Dziś wielu szczegółów nie znam, ale pewne jest to, że systemy pod marką Bang & Olufsen nadal będą wyznaczać jakość na rynku.  Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia w Warszawie!  tekst Marcin Kalinowski Muzyka i Technologia