Systemy bezprzewodowe stały się już nieodłącznym narzędziem pracy podczas koncertów, eventów i konferencji. Korzystają z nich nie tylko prelegenci czy wokaliści, ale coraz częściej także muzycy, łącząc swoje instrumenty bezprzewodowo. Ich liczba używana przy produkcjach nieustannie rośnie, co sprawia, że w przestrzeni radiowej jest coraz gęściej. Z tego powodu marka Shure postanowiła stworzyć następcę serii GLXD, której nadano symbol GLXD+. Zobaczmy, co nowego wniósł „plus” do urządzeń bezprzewodowych tej serii.
Oczywistym jest, że ilość używanych urządzeń bezprzewodowych wzrasta i nie jest to tendencja widoczna tylko na scenie, lecz także w innych obszarach naszego funkcjonowania. Gdy w 2018 zaczęto przygotowywać pasmo 700 MHz do pracy w systemach telekomunikacyjnych, zaczęła się dyskusja na temat przestrzeni radiowej do pracy systemów bezprzewodowych używanych na scenach. Wtedy też dość mocno upowszechnił się system Shure GLXD, który to pracuje w paśmie 2,4 GHz, które jest uporządkowane prawnie – użytkownicy mieli pewność, że nie będzie sytuacji w której ich systemy za 3 miesiące przestaną działać, bo przestrzeń radiowa została wykupiona i przeznaczona do innego zastosowania. W tradycyjnych systemach pracujących w zakresie 470-865 MHz trzeba było wykonywać skanowanie, koordynacje częstotliwości oraz upewniać się, że nie zakłócimy pasm przeznaczonych na naziemna telewizję czy telefonie komórkową, co w perspektywie rosnącej liczby zajętych kanałów robiło się coraz trudniejsze. W systemie GLXD inżynierowie z Shure zaimplementowali automatyczny skan pasma 2,4 GHz, który wskazywał wolny kanał dla naszego systemu. Procedura wstrajania nadajnika w odbiornik była szalenie prosta, a co więcej, w przypadku, gdy na zajętym przez nas kanale pojawił się sygnał z innego urządzenia, system automatycznie przestrajał się na wolną przestrzeń radiową, bez ingerencji użytkownika. Dokładając do tego fakt, że w nadajniku znajdował się akumulator, który mógł być ładowany prosto z odbiornika i użytkownik nie musiał pamiętać nawet o tym, żeby mieć przy sobie świeże baterie – nie przesadzę, używając stwierdzenia, że system ten był całkowicie plug&play.
Czym różni się GLXD od GLXD+?
Zgodnie z zaobserwowaną tendencją, wzrasta liczba urządzeń nie tylko korzystających z pasma UHF, lecz także wykorzystujących pasmo 2,4 GHz, które jest używane nie tylko w systemie GLXD, ale przede wszystkim w sieciach wifi. Z tego powodu GLXD+ pracuje dwuzakresowo: w paśmie 2,4 GHz oraz 5,8 GHz. Wszystko po to, by zwiększyć dostępną liczbę kanałów, w których taki system może pracować. Dlaczego? Po pierwsze, możemy w ten sposób zwiększyć liczbę równolegle pracujących systemów. Po drugie, w coraz gęstszym środowisku 2,4 GHz możemy uciec w drugi zakres, uwalniając się od zakłóceń. Doprecyzowując, sformułowanie „możemy” użyłem może zbyt pochopnie, ponieważ system sam znajdzie i zaproponuje nam odpowiedni kanał. Praca w dual-bandzie jest oczywiście najważniejszą różnicą pomiędzy generacjami systemu GLXD, lecz nie jedyną. Dopracowany został system akumulatorów. W starszych systemach jedyna możliwość naładowania akumulatora nadajnika to po prostu umieszczenie go w odbiorniku podłączonym do zasilania. W GLXD mamy o wiele więcej możliwości naładowania takiego akumulatora, włącznie z możliwością naładowania go z gniazda USB nawet podczas dojazdu na koncert czy event. Wszystkie urządzenia zostały tak zoptymalizowane, by wydłużyć czas pracy na jednym ładowaniu akumulatora nawet do 12 godzin.
Coś dla instrumentalistów!
Mam świadomość tego, że fragment z omówieniem różnić pomiędzy poszczególnymi generacjami systemu był nieco długi. Chciałem jednak podkreślić, że cały czas jest to system, który nie pracuje w paśmie UHF, lecz w paśmie 2,4 GHz oraz 5,8 GHz. Co to oznacza? Że używając takiego zestawu nie musimy koordynować częstotliwości z ekipą od mikroportów ani sprawdzać, czy w tym konkretnym zakresie nie pracuje chociażby telewizja. System GLXD+ sam znajdzie odpowiedni kanał. Ten fakt sprawia, że takie systemy są idealnie dla muzyków: wszelkiej maści gitarzystów, basistów i innych osób, które chciałby bezprzewodowo podłączyć swój instrument. Seria GLXD+ składa się nie tylko z odbiorników rackowych i przenośnych, lecz jest w niej także system o symbolu GLXD+16, czyli nadajnik typu bodypack z odbiornikiem w kształcie… stroika gitarowego.
Odbiornik nie tylko przypomina tuner gitarowy, ale także nim jest. W zestawie znajdziemy przewód z jednej strony zakończony wtykiem TS (jack niesymetryczny), który podłączamy do instrumentu, z drugiej znajdziemy wtyk TA4F, który pasuje do złącza w bodypacku. Odbiornik umieszczamy w pedalboardzie, tuż obok ulubionych efektów danego wykonawcy i w ten sposób został wyeliminowany przewód łączący instrument. Odbiornik został wyposażony w wejście i wyjście także zrealizowane na złączach TS. Wyjście można podłączyć bezpośrednio do pieca gitarowego albo multi efektu, wejście zaś można wykorzystać w sytuacjach awaryjnych – chociażby, kiedy zgubimy bodypacka. Oczywiście, wchodząc sygnałem zarówno bezprzewodowo, jak i przewodowo możemy skorzystać ze stroika (wtedy sygnał nie jest podawany na wyjście). Gdy instrument jest nastrojony, nogą wyłączamy stroik, co wiąże się z tym, że sygnał zostaje automatycznie podany na wyjście. System oferuje dużą dynamikę przesyłanego sygnału co sprawia, że można do nadajnika podłączyć w zasadzie wszystko – od ukulele, przez gitary elektroakustyczne i elektryczne po bas. Obsługa jest bardzo prosta, lecz cały czas dostępne są wszystkie funkcjonalności systemu bezprzewodowego jak chociażby zmiana gainu czy podejrzenie wskaźnika baterii. Jeżeli chodzi o zasięg to producent deklaruje 30 metrów w pomieszczeniu i 20 na zewnątrz co potwierdza się w praktyce. W warunkach idealnych może być on nawet dwukrotnie większy.
Warto kupić system z „plusem”?
Myślę, że warto. Praca dwuzakresowa z automatycznym wyszukiwaniem kanałów i strojeniem. Akumulatory dołączone do zestawu, które starczają na naprawdę długo. Tak naprawdę 12 godzin to 4 występy, wliczając w to próby. W cenie systemu bezprzewodowego dostaje się także funkcjonalność stroika, a sam system jest kompletny i gotowy do użycia zaraz po zakupie. Myślę, że osoby, które nie chcą wdrażać się w obsługę technologii bezprzewodowych, tylko po prostu mieć pewny, bezobsługowy system połączenia bezprzewodowego swojego instrumentu powinny go mieć.
Tekst: Wojciech Szkodziński, Muzyka i Technologia