Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu, gdy studia nad półprzewodnikami nabierały rozpędu i wciągały nowych, żądnych wiedzy i chwały fizyków. Podświetlenia przycisków kalkulatorów, punkty sygnalizujące, ozdoby choinkowe… kolejne kroki w zdobywaniu świata. Powoli, lecz zawsze dobitnie. Ostrożnie, lecz zawsze przynosząc niezaprzeczalne korzyści.

Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu, gdy studia nad półprzewodnikami nabierały rozpędu i wciągały nowych, żądnych wiedzy i chwały fizyków. Podświetlenia przycisków kalkulatorów, punkty sygnalizujące, ozdoby choinkowe… kolejne kroki w zdobywaniu świata. Powoli, lecz zawsze dobitnie. Ostrożnie, lecz zawsze przynosząc niezaprzeczalne korzyści.   Diody półprzewodnikowe stają się powszechnym w użyciu narzędziem oświetlenia. Każda z nowości zawsze traktowana jest ostrożnie, wręcz nieufnie, a procesowi akceptacji towarzyszy długi czas testowania. Z uwagi na to, iż sama dioda jest produktem występującym w wielu rodzajach i odmianach, które uwarunkowane są prawami fizyki, proces poznawania tych źródeł światła związany był z kolejnymi krokami w procesie ujarzmiania półprzewodników. Szeregi eksperymentów i prób uzyskania właściwych struktur do emisji koloru czerwonego, zielonego, a wreszcie niebieskiego pociągały ze sobą konieczność dążenia nie tylko do znalezienia metody uzyskania odpowiedniego promieniowania, ale także sposobu należytego odprowadzenia ciepła oraz zapewnienia efektywności pracy. Zauważyć należy, iż stajemy przed faktem ekspansji diod LED. Ekspansji powolnej, lecz skutecznej. Wystarczy zajrzeć do jakiekolwiek wydania pism traktujących o świetle, czy to efektowym, teatralnym, użytecznym czy architektonicznym, by odnaleźć artykuł, notkę czy reklamę LED-ów. Oświetlenie wykorzystujące półprzewodniki stało się naturalnym bytem zdobywającym coraz szersze dziedziny życia i coraz bardziej jesteśmy do niego przekonani. Wiele uwagi poświęca się próbom wyjaśnienia zasady działania (co sam robiłem przy okazji innych artykułów), przytaczając szereg mądrych nazw, pojęć i mechanizmów. Co ważnego jest w poziomie Fermiego dla oświetleniowca w domu kultury i po co architekt wnętrz ma rozumieć proces rekombinacji promienistej? To nie ta bajka! Skąd jednak ów oświetleniowiec czy inny użytkownik „urządzeń świecących” ma dowiedzieć się, jak z kakofonii informacji wybrać te właściwie opisujące obecną pozycje LED-ów?   Odwiedzając teatry czy domy kultury, bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem: „LED-y?… Nie, myśmy to już widzieli dwa lata temu. To się dla nas nie nadaje!” Czy aby na pewno? Procesy, które zachodzą w bańce żarówki, gdy przez włókno wolframowe przepływa prąd, są niezwykle pięknym widowiskiem. Cały ogrom fal elektromagnetycznych, który emitowany przez to źródło dobiega do naszych oczu, kojarzy nam się z przytulnym wnętrzem naszego pokoju. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do spektrum, które emituje żarówka, iż często trudno jest nam zastąpić ją nawet świetlówką kompaktową. Tym trudniej jest zaakceptować kolor biały powstający w mieszaniny tylko trzech długości fal – RGB. Jak bowiem zaobserwować brunatnawopomarańczowy kolor ozdoby sukni aktorki, gdy nasze źródło nie emituje fal o takich długościach? Jesteśmy zatem ubożsi o pewnego rodzaju doznania. Powstaje jednak podstawowy problem do rozważenia – zastosowanie. Liczni producenci prześcigają się w ciągłym udoskonalaniu reflektorów LED-owych, a to używając siedmiu rodzajów diod, a to umieszczając cztery diody pod jedną soczewką. Bardzo się z tego powodu cieszymy, bo powstają w ten sposób coraz to nowsze lampy efektowe. Często ów efekt jest przypadkowy i nie zamierzony, ważne jednak jest to, by widz otrzymywał wciąż nowe wrażenia estetyczne. Powraca jednak wciąż temat zastosowania. Trudno jest dokonać jednoznacznego porównania reflektorów LED-owych i tradycyjnych. Należało by w takim wypadku wybrać konkretny model, markę, producenta, etc., co byłoby stronnicze i mało obiektywne. Każde z urządzeń wnosi swój efekt, który może być zaakceptowany i wykorzystywany przez realizatorów światła bądź nie. Co na scenie? Precyzyjniej byłoby zapytać: Co nad sceną? Przed sceną? Wokół… Rodzajów aranżacji i sposobów zawieszenia oświetlenia można kreować niezliczoną liczbę. Zawsze jednak pojawiają się punkty stałe na liście sprzętów, które towarzyszą oświetleniowcom od wielu lat. Nie rozpędzajmy się za bardzo i weźmy sobie za przykład mniejszy teatr i zastanówmy się, które z wykorzystywanych tam urządzeń można zastąpić reflektorem LED-owym. Naświetlacze horyzontowe – urządzenia pobierające zwykle niezliczone ilości prądu z uwagi na fakt, iż muszą zakolorować spore obszary materiału horyzontu. Wykorzystywane są tu lampy z odbłyśnikiem symetrycznym bądź asymetrycznym. Aby uruchomić nasz mechanizm oświetlania horyzontu, musimy wszystkie nasze lampy wyposażyć w źródło światła, podpiąć do dimmera, a dimmer do stołu sterującego. Zakładając, iż w naszym niewielkim teatrze mamy nieduży horyzont i chcąc oświetlić ten horyzont na czerwono, zapalamy np. cztery naświetlacze z założonym filtrem czerwonym. Aby zmienić w trakcie spektaklu kolor horyzontu na zielony, musimy albo zmienić filtr, albo włączyć kolejne cztery naświetlacze, tym razem z filtrem zielonym. Jak łatwo sobie wytłumaczyć chęć wykorzystania kolejnych kolorów wiąże się z koniecznością mnożenia czterech reflektorów przez ilość kolorów. Rozpoczęliśmy wymienianie reflektorów scenicznych od naświetlaczy horyzontowych z tego powodu, iż są one idealnym przykładem urządzeń, które możemy zastąpić odpowiednikami z źródłem w postaci diody LED. Oko ludzkie jest na tyle podatne na oszustwa, iż poprzez odpowiednie zmieszanie kolorów RGB na białej płaszczyźnie horyzontu możemy wywołać w nim wrażenie bardzo szerokiej gamy kolorów. Wystarczy, aby nasze urządzenie dawało możliwość pokrycia światłem całej przestrzeni ściany kończącej scenę. Reflektory koloryzujące – nie ważne czy Fresnele czy PC-ty, stanowią one podstawę budowania scenografii. Bez należytego oświetlenia żadna z ustawionych na scenie dekoracji nie ukaże się widzowi. Wyrafinowany light designer, dobierając źródło światła i filtr, dodaje smaku szczegółom sceny. Niewiele, niestety, jest tych wyrafinowanych, którzy chociażby potrafią wymówić nazwisko A.J. Fresnela. Używane są zatem kolory czerwone, żółte, zielone i niebieskie w przeróżnych odcieniach. Im więcej filtrów na półce w teatralnym magazynie, tym więcej odcieni. Jeśli więc tylko o prosty kolor chodzi to dużo łatwiej będzie go uzyskać podmieniając tradycyjny reflektor na ledowy, który jak stwierdzają producenci potrafi wygenerować 16 milionów kolorów. Reflektory przednie, białe tudzież prowadzące – trudno to kłócić się z fizyką. Rozwój LED-ów, poza tym że pozwala na budowanie diod białych o temperaturze barwowej 3200 K czy 6500 K, nadal nie doszedł do momentu, gdy z diody wydobywać się będzie pewne spektrum długości fal. Można udawać, że jest prawie dobrze, a widz się nie zna i nie zauważy. Powoduje to jednak zdecydowany sprzeciw wśród ludzi teatru – i dobrze. Diody LED przynoszą całą gamę zalet i przekonują nas swoją żywotnością, jasnością świecenia, stosunkiem poboru prądu do ilości emitowanego promieniowania, spójności koloru, możliwością dostosowania częstości odświeżania i, co najważniejsze, brakiem konieczności budowania całego zaplecza związanego z szafami dimmerującymi. Rachunek kosztów Weź kartkę papieru i ołówek. Podlicz koszt zakupu czterech naświetlaczy asymetrycznych na horyzont. Teraz dodaj kolejne cztery – masz już dwa kolory. Załóżmy, że chcemy mieć po trzy, więc dwanaście sztuk. Do każdego z nich doprowadźmy zasilanie – dwanaście obwodów wpiętych do szafy dimmerowej, która też co nieco kosztuje. Źródła światła trzeba wymieniać co jakiś czas, płowieją też filtry. Do tego dochodzą koszty prądu, którego zużycie przy dwunastu reflektorach tysiącwatowych nie jest małe. Raz zakupiony reflektor LED-owy będzie działał około trzydziestu lat, bez konieczności wymiany źródła, filtra i przy znikomym zużyciu prądu. Myślę, że warto się nad jego zakupem zastanowić! Dyskryminacja Kolejne źródła światła musiały przejść długą drogę, by przy w końcu znaleźć uznanie i zastosowanie w powszechnym oświetleniu. Zawsze towarzyszyło temu zaniepokojenie i nieufność. Dyskryminacja – bo człowiek jest nieufny i ostrożny, gdy nie dane mu było zapoznać się z możliwościami danych urządzeń. Tak samo jak lampa naftowa, gazowa czy żarówka, LED-y są dobrym narzędziem do pracy w teatrze. Trzeba tylko uruchomić wyobraźnię, jak i gdzie ich użyć. Trzeba w końcu nauczyć się liczyć, by zauważyć oszczędności, jakie można z ich pomocą uzyskać. Grzegorz Zatorski