Les Misérables to jeden z najstarszych i najczęściej wystawianych musicali na świecie. Sztuka powstała na podstawie powieści Victora Hugo – Nędznicy, która opublikowana została w roku 1862 roku. Samo przedstawienie na scenie po raz pierwszy zostało wystawione w roku 1980, ponad 100 lat po ukazaniu się literackiego pierwowzoru, w – jakże mogłoby być inaczej – Paryżu. Jednak dopiero angielska wersja tego spektaklu przyniosła mu prawdziwą sławę, a świadczy o tym choćby fakt, że wystawione po raz pierwszy w roku 1982 od tej pory „nigdy nie zeszło z afiszy”. Wciąż można podziwiać je w Queen’s Theatre. Czyni to je najdłużej w historii granym nieprzerwanie musicalem. Jednak to nie sam spektakl, mimo że bardzo ciekawy, będzie kluczem tego artykułu. Jego uwaga skupi się na nowych technologiach i ludziach pełnych pasji, pracujących dla Śródmiejskiego Teatru Muzycznego, którzy zdecydowali się ich użyć, aby stworzyć dla widzów niezapomniane widowisko, które zobaczyć można było przez kilka dni w warszawskim Teatrze Studio.

Zaangażowanych w  spektakl osób było więcej, jednak skupię się na trzech z nich: są to reżyser teatralny i scenograf Antoniusz Dietzius, reżyser oświetlenia Michał Piskorski oraz Krzysztof Gantner – lightdesigner, programista i realizator oświetlenia, pracownik firmy Prolight. To oni z  prawie 50-osobową grupą aktorów – głównie amatorów, którzy nigdy wcześniej nie grali w teatrze – ale również scenografów czy techników stworzyli spektakl, który zachwycił krytyków. Jednak to dzięki między innymi tym trzem osobom sukces tego przedstawienia był tak zauważalny, a nowe technologie jeszcze bardziej wspomogły ich w drodze do celu.
Na wstępie należy wspomnieć, skąd wziął się pomysł na tę sztukę. Śródmiejski Teatr Muzyczny, jak sama nazwa wskazuje, to muzyczny teatr, który od 2009 roku działa w  Młodzieżowym Domu Kultury na Łazienkowskiej. Zespół tego teatru kierowany jest przez Antoniusza Dietziusa, który co roku zaraża swoją pasją grupę osób i zachęca ich do stworzenia czegoś nowego. O wyjątkowości tego teatru stanowią dwie rzeczy. Pierwszą jest brak stałego miejsca, co wymusza granie na deskach innych teatrów. Jest jednak warunek – mogą być to jedynie teatry umiejscowione w jednej z dzielnic Śródmieścia w  Warszawie. Drugą jest przygotowywanie w  ciągu roku jedynie jednego, wyjątkowego spektaklu, granego 6-7 razy. Teatr istnieje od 10 lat. Ta rocznica to jeden z bodźców, dla którego zdecydowano się właśnie na to przedstawienie.

– Wystawienie Les Misérables School Edition jako pierwszej polskiej wersji młodzieżowej jednego z najważniejszych musicalowych tytułów na świecie było odważnym pomysłem wyprodukowania spektaklu adekwatnego do podsumowania dziesięciolecia Śródmiejskiego Teatru Muzycznego. Inicjatywa zdobycia licencji oraz wystawienia tytułu na śródmiejskiej scenie wypłynęła od realizatorów teatru związanych od lat z zespołem. – mówi Antoniusz Dietzius. Zaznaczyć należy, że jest to spektakl licencjonowany, realizowany w porozumieniu i na licencji światowych agencji reprezentujących twórców teatralnych, a także we współpracy z ZAIKSEM. Ciekawostką natomiast jest to, że informacja o tym, jaki spektakl zagrany będzie podczas kolejnej edycji, ogłaszany jest po premierze obecnie granego. O tym, że w tym roku będzie to Les Misérables poinformowano po spektaklu Spamalot stworzonego na podstawie filmu Monty Python i Święty Graal. Przedstawienie można było zobaczyć w Teatrze Palladium w 2018 roku. Stąd wiadomo również, że w  przyszłym roku teatr przygotowywać będzie musical Sister act – Zakonnica w przebraniu. Nie wiadomo jednak, na której ze śródmiejskich scen odbędzie się to wydarzenie. Prace, jak ma to miejsce co roku, rozpoczną się niemal od razu po zakończeniu grania obecnego przedstawienia. W październiku 2018 roku rozpoczęły się wieloetapowe castingi mające na celu wybranie obsady spektaklu inaugurujące artystyczne przygotowanie do premiery Les Misérables.

Czym jednak w  teatrze byłoby przedstawienie bez światła. Oczywiście, że często można usłyszeć opinię, że do powstania teatru wystarczy jeden aktor i świeczka, jednak czym byłyby spektakle teatralne w  XXI wieku gdyby nie zaawansowane technologie? Tutaj na scenę wkraczają Michał i Krzysztof, którzy do artystycznej wizji reżysera dołożyli tę przysłowiową „wisienkę na torcie”, czyli ten magiczny technologiczny pierwiastek, który sprawia, że musical ogląda się przez prawie trzy godziny z zapartym tchem. Michał, który na co dzień pracuje w TVP Warszawa, do ekipy Teatru Śródmiejskiego dołączył trzy lata teamu.
– Nie mogłem oprzeć się magii, entuzjazmowi, jaki tworzy wokół siebie Antoniusz. Ta fascynacją osobą reżysera, ale szczególnie tym co robi, sprawiła, że nasza współpraca utrwaliła się na tyle, że nasz duet można spotkać zawsze razem, również przy innych realizacjach. – mówi Michał.
Jak dołączył do niego Krzysiek? To najmłodsza z tych osób; obsługi światła uczył się w firmie Prolight. Poznał Antoniusza wcześniej niż Michał. Pomagał przy jego wcześniejszych spektaklach, jednak dopiero informacja o chęci zrealizowania Les Misérables zadziałała jak magnes, który przyciągnął go do tej realizacji:
– Pokazałem Antoniuszowi możliwości preprogramingu światła w oprogramowaniu Wyswigu, co znacznie ułatwiło pracę i pozwoliło na opracowanie dużo bardziej rozbudowanej koncepcji oświetleniowej, gdyż w poprzednich produkcjach Śródmiejskiego Teatru Muzycznego światło programowane było od zera, w noc poprzedzającą premierę. – wspomina Krzysiek.
Pomysł chwycił. Należało go tylko wprowadzić w życie, a to wcale nie było łatwe. Teatr Studio, w  którym miał odbywać się spektakl, wyposażony jest w takie urządzenia, jak np. Robe DLS, DLX czy LedWash 600. Jednak pojawiła się okazja na pozyskanie jeszcze lepszych, bardziej nowoczesnych urządzeń. Dzięki zaangażowaniu firmy Prolight, która została Partnerem Technologicznym Śródmiejskiego Teatru Muzycznego w 2019 roku, do teatru trafiły tak zaawansowane urządzenia jak: 6 x Robe T1 Profile, 5 x ROBE LedBeam 150, 7 x ROBE LedWash 600+, 2 x ROBE Spiider oraz konwencjonalne reflektory profilowe, PC i Fresnele firm ADB. Dodatkowo do kontroli spektaklu wykorzystano system firmy Avolites składający się z  dwóch konsolet: Arena i  Quartz, Titan Net Processor oraz Titan Switch, co pozwoliło na uzyskanie w  pełni redundantnego systemu, a dodatkowo na komunikację z Wyswigiem i mediaserwerem.

Nie obyło się jednak bez trudności. Największą przeszkodą na pewno był czas. Pierwsze problemy pojawiły się przy preprogramingu: brak wirtualnego projektu sceny. Niestety – i  nie jest to jedynie problem Teatru Studio – większość teatrów nie ma projektu swojej sceny, który można byłoby użyć do preprogramingu, nie mówiąc już o narzędziach, jakie się do tego stosuje. Na początek trzeba było stworzyć taki projekt, czym zajął się Krzysztof i  zrobił to w  programie Vectorworks. Mając projekt, można przystąpić do działania. Sam spektakl jest bardzo trudny do wykonania, nawet nowe technologie mogą stanowić problem. – Musieliśmy działać tak, żeby nie powstał nam na scenie „efekt Disney’a”, a wcale nie było to łatwe. Bogata ilość efektów i kolorów, jakimi dysponowaliśmy, aż prosiła się, żeby użyć ich z pełną mocą, my musieliśmy robić to często na 10%-15%, po to żeby zachować historyczny, ponury „brudny” charakter odzwierciedlający czasy, w których odbywa się akcja musicalu. – opowiada Michał.

– Trudnością było też przygotowanie spektaklu na scenie w niecałe 48 h. W  czasie, w  którym odbywał się montaż rozbudowanej scenografii, montaż i  korekcje światła oraz dwie próby spektaklu pozwalające na ogranie przestrzeni, scalenie wszystkich składowych spektaklu w całość. Zazwyczaj próby na scenie trwają minimum dwa tygodnie, my mieliśmy niecałe dwa dni. – dodaje Krzysztof. Udało się! Jeśli chodzi o ostateczną finalizację montażu światła, bardzo dużym ułatwieniem było wcześniejsze przygotowanie wizualizacji w programie Wysiwg. Dzięki niemu praca stała się łatwiejsza, a  to, co przygotowano, udało się odtworzyć w  80% na scenie, a po wprowadzeniu poprawek – w 100%. Michał, który miał z nim do czynienia, był zachwycony: Praca zespołowa wspomagana przez nowe technologie sprawia, że jest to zdecydowanie łatwiejsze, ponieważ technika i technologia bardzo pomagają w pracy. – opowiada. Co jednak myślą oni o  świetle, jakie pojawiło się w  teatrze? Jako że Krzysztof jako pracownik Prolight może być w oczach czytelników mało wiarygodny, o opinię zapytaliśmy Michała. On jako pracownik zarówno teatru, jak również telewizji, z  tak zawansowanymi urządzeniami, jakie oferuje firma Robe lighting, do czynienia miał jedynie od czasu do czasu. Nigdy jednak nie miał tak naprawdę możliwości tworzenia kreacji z ich wykorzystaniem. Zalicza się on również do osób sceptycznych, których nie łatwo przekonać i dla których liczy się przede wszystkim efekt. Dlatego na początku poprosił o informacje. W zamian otrzymał „paletę urządzeń” z możliwością wybrania konkretnych rozwiązań. Po wielu testach i  próbach zdecydowano się właśnie na te podane powyżej. Mnie najbardziej interesuje jego opinia na temat dwóch modeli. Spiider, którego chyba nikomu nie trzeba już przedstawiać, ale również T1 Profile, który coraz bardziej „rozpycha się” na polskim rynku scenicznym. Co w takim razie najbardziej spodobało mu się w T1?
– Jest to urządzenie idealne do teatru czy telewizji. Ciche, szybkie, wielofunkcyjne, wyposażone w bardzo szerokie spektrum możliwości, zakresów i efektów. Kiedy na nim pracujesz wydaje Ci się, jakbyś używał wielu głów, a jest tylko jedna. Dla mnie również istotny jest kolor i  moc. Standardowe ruchome głowy mają podstawą paletę kolorów. T1 pozwala tworzyć własne kolory, a dodatkowo, co jest jej atutem, nie widać różnicy, kiedy zaświecimy ją równocześnie z klasycznymi lampami żarowymi. – ocenia Michał.
A Spiider? – To kolejne wielofunkcyjne urządzenie Robe, które pozwoliło na stworzenie na potrzeby naszego spektaklu autorskiego efektu „paryskiego washa”, który nawet przy płynnym ściemnianiu do 5%mocy wciąż jest widoczne gołym okiem! – dodaje.
Musical Les Misérables to z pewnością jedno z trudniejszych przedstawień, jakie realizowane były w dziejach Śródmiejskiego Teatru Muzycznego. Mnogość scen, skomplikowana fabuła, wielość miejsc akcji, kilkudziesięciu aktorów w prawie trzygodzinnej akcji, stworzenie wiarygodnych walk na barykadzie, ale również ciągłe porównywanie tego widowiska do innych realizacji – to wszystko nie ułatwia sprawy. Okazuje się jednak, że jeśli zbierze się grupa osób, którzy potrafią zarazić innych zaangażowaniem i  pasją, a  dodatkowo wyposaży się je w narzędzia w postaci najnowszych technologii scenicznych, można stworzyć coś wyjątkowego. Czymś takim na pewno jest spektakl przygotowany przez Śródmiejski Teatr Muzyczny.

Tekst: Łukasz Augustyniak
Zdjęcia: Louise Stickland