Pod względem konstrukcji jest to schludnie i ładnie wyglądająca oprawa. Można ją chwycić jedną ręką. Brak ograniczeń w panoramie i w tilcie właściwie wyeliminował konieczność montowania blokad transportowych. Panel podstawy to trzy- i pięciopinowe gniazda Neutrik, power- CON z opcją „podaj dalej” oraz włącznik.

W marcowym numerze opisywałem dwa spoty naszej rodzimej marki Light4Me. Pamiętam, że w podsumowaniu rzuciłem kilka słów, iż na naszym rynku przydałyby się rodzime produkty nieco wyższej klasy… Niespełna miesiąc później odebraliśmy w redakcji niewielką paczkę, opisaną jako Zoom Wash 1910.  Niewielką, bo sama głowa waży tylko 9,4 kg, a jej wymiary to 334 × 160 × 394 mm. To maleństwo zostało wykonane dość schludnie. Wygląda właściwie jak typowy wash z dziewiętnastoma ledowymi chipami RGBW o mocy 10 W każdy. Na rynku jest dość dużo bardziej i mniej markowych produktów z takim wyposażeniem. W przypadku konkurencyjnych produktów w podobnej klasie należałoby wymienić choćby Viking Lighting (Anglia) czy Gothy Stage Lighting (Chiny). Mimo to zaskoczenie, jakie wywarł na mnie Light4Me, było ogromne. Na początek sprawdziłem wszystkie dostępne informacje na temat tej głowicy. Jest to nowość, więc nie ma ich jeszcze zbyt wielu. W opisie głowy uwagę przykuwa ruch panoramy i tiltu bez ograniczeń i dość duży zakres zoomu, bo od 5° do 60°! Oczywiście zaciekawiło mnie to natychmiast. Co to zoomu – w zapowiedziach tej głowicy publikowanych przez Light4Me można znaleźć informację o minimalnym zakresie 5°, ale z opisu technicznego na stronie WWW wynika, że to minimum wynosi 10°, co w rezultacie daje i tak duży zakres. Głowica ma kosztować 4999 zł i jest to pierwszy produkt Light4Me w klasie premium. Producent zapewnia, że linia ta została stworzona do zastosowań profesjonalnych i dla bardziej wymagających użytkowników. Przekonajmy się, czy to maleństwo zasługuje na miano urządzenia profesjonalnego.  Light for design Jak wspomniałem, pod względem konstrukcji jest to schludnie i ładnie wyglądająca oprawa. Można ją chwycić jedną ręką. Brak ograniczeń w panoramie i w tilcie właściwie wyeliminował konieczność montowania blokad transportowych, które przy tak małym urządzeniu byłyby i tak zbyteczne. Panel podstawy to trzy- i pięciopinowe gniazda Neutrik, power- CON z opcją „podaj dalej” oraz włącznik. Moją uwagę przykuł panel przedni. Choć nawigacja menu jest dość sprytnie pomyślana, bo oparta tylko na jednym pokrętle encodera, to do samego wyświetlacza trzeba się przyzwyczaić. Jest co prawda ciekłokrystaliczny, ale dość prosty i dwukolorowy. Nie przeszkadza to w żaden sposób w ustawianiu parametrów, ale większość producentów zdołała nas już przyzwyczaić do kolorowych wyświetlaczy z dużo większą rozdzielczością. Przypuszczam, że to zabieg z kategorii oszczędności w toku produkcyjnym, aby można było się skupić na bardziej istotnych funkcjach głowicy, wymagających markowych podzespołów. Obok wyświetlacza znajdują się cztery zielone diody określające stan pracy. Pierwsza to stan DMX. Pulsująca dioda oznacza, że sygnał DMX dociera do urządzenia; jeśli dioda zaświeci na stałe oznacza to brak sygnału. Dodatkowo na wyświetlaczu pojawia się w takiej sytuacji informacja „DXM fail”. Sam wyświetlacz w głównym oknie menu informuje nas o ustawionym trybie, o temperaturze głowicy, a także o adresie. Pozostałe diody w tej części podstawy to tryby pracy master, slave i sound. Wyświetlacz, jak przystało na porządne urządzenie, można płynnie przyciemnić, obrócić, a także wyłączyć w przypadku pracy teatralnej czy studyjnej.  3, 2, 1, 0 – start! Start głowy i test to bardzo szybka procedura. Trwa 25 sekund. Od razu zaskakuje bardzo cicha praca! Nawet jeśli użyję wszystkich diod RGBW przy wartości dimmera około 50%, główny wentylator nie przyspieszy od razu. Aktywny układ chłodzenia włączy się po kilkunastu minutach i to dosłownie na kilkanaście sekund. Zwiększenie prędkości wentylatora następuje natychmiastowo w przypadku, kiedy użyję w wszystkich modułach więcej niż dwóch diod z wartością dimmera 100%. A jeśli już mowa o wszystkich modułach. Głowica ma trzy tryby: dziesięcio-, szesnasto- i dwudziestosześciokanałowy, jednak w żadnym z nich nie udało mi się uzyskać dostępu do ringów czy do każdego modułu z osobna. Być może jest to mój błąd, ponieważ przy teście nie miałem oryginalnej biblioteki. Zakładam jednak, że producent nie przewidział korzystania z ringów czy z poszczególnych chipów w sposób niezależny. Za to (i tu kolejne miłe zaskoczenie) urządzenie ma bardzo dobrze dopracowaną jakość, a co za tym idzie – intensywność kolorów. Za pomocą zainstalowanych modułów RGBW daje się uzyskać piękne odcienie. Zakres, precyzja regulacji i możliwości tworzenia odcieni są wystarczające, aby przypisać tej głowie miano profesjonalnego urządzenia. Co do diody białej – i owszem, można symulować niższe wartości temperatury barwowej typu 3200 K, ale trzeba nad tym chwilę popracować i oczywiście z lekką domieszką innych diod. Zabrakło mi diody amber, która mogłaby ułatwić ten proces. Jednak nie zapominajmy, że nawet w najwyższej klasie głów z modułami RGBW jest mały problem z uzyskiwaniem temperatury 3200 K, co byłoby nie do odróżnienia w zestawieniu z oprawami konwencjonalnymi. Producent podaje, że moc strumienia to prawie 4000 lumenów, a żywotność chipów sięga 50 000 godzin. Co prawda, jak już wspomniałem, nie udało mi się używać ringów niezależnie, ale ciekawostkę stanowi efekt strobo. I tak w trybie dwudziestosześciokanałowym można go regulować niezależnie dla kolorów w modułach LED. Przykładowo: świecąc diodą czerwoną i białą, można ustawić strobo z odpowiednią częstotliwością i intensywnością tylko na kolor biały. Kolejna rzecz, która zasługuje na miano profesjonalnego rozwiązania, to regulacja krzywej dimmera. Oprogramowanie pozwala ustawić trzy tryby dimmerowania. Krzywą można wyznaczyć jako square, line lub s-curve. To bardzo dobre narzędzie szczególnie przy źródłach LED. I rzeczywiście działa. Przy odpowiednim ustawieniu diody dają się dimmerować płynnie również przy niskich wartościach. Jest to funkcja, która pozwala w miarę rozsądnie zestawić głowicę z urządzeniami konwencjonalnymi, oczywiście mając na myśli choćby długie czasy wyciemniania. Przeprowadziłem prosty test na efekt migotania diod, spędzający sen z powiek wszystkim, którzy rejestrują ruchomy obraz oświetlany urządzeniami LED. Nagrałem kilka krótkich filmów z różnymi kolorami i z różnymi wartościami dimmera. Rejestrowałem obraz w trybach 24, 25 i 50 klatek na sekundę. Na żadnym filmie diody nie migotały.  Wnętrze Light4Me zastosowało sprawdzone już rozwiązanie, które ma większość tego typu opraw wash. LED-y zamontowane na płytce mają nad sobą kominy z materiału światłowodowego, dalej zamontowano ruchomą tarczę z zewnętrznymi soczewkami. Oczywiście przesuwanie tarczy powoduje zmianę zoomu. Tylna część obudowy osłania naprawdę solidny radiator, ma on średnicę całej części z optyką. To wyjaśnia sposób, w jaki udało się tak doskonale wyciszyć pracę głowicy. Jego promienniki odprowadzają ciepło na boki, gdzie znajdują się również szczeliny w obudowie. Za radiatorem znajduje się część z elektroniką, a w środkowej części centralny wentylator sterowany – jak już wspomniałem – w sposób aktywny.  Motoryka Bez dwóch zdań: ten wash jest szybki. Myślę tu o panoramie i tilcie. Trochę wolniejsza wydaje się być tarcza z soczewkami, ale nie jest to problem. Widywałem już napędy zoom, które pracują dużo wolniej. I oczywiście to, co wyróżnia tę głowicę, czyli panorama i tilt bez ograniczeń. Przy okazji innych testów przyglądałem się głowicom, które również mają tę funkcję. Muszę w tym miejscu przyznać, że Zoom Wash 1910 nie ustępuje konkurencji. To dość przydatna funkcja, szczególnie z szybką motoryką, przydatna np. w klubach. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do samego serca tych mechanizmów. Na podstawie innych konstrukcji tego typu mogę tylko wnioskować, że samo położenie jest mierzone za pomocą metalowej tarczy ze szczelinami, gdzie elementy fotooptyczne, licząc liczbę szczelin, pozwalają kontrolować odpowiednie położenie części z optyką. Nie sądzę, aby Light4Me zdecydowało się na inny, innowacyjny pomysł inżynierski. Zastanawiające jest rozwiązanie transmisji zasilania i sygnałów przekazywanych do kręcących się bez ograniczeń elementów głowy. Myślę tu nie tyle o konstrukcji, a o użytych materiałach. Tego typu produkty z panoramą i tiltem bez ograniczeń są jeszcze zbyt nowe, zatem żywotność tych mechanizmów będziemy w stanie stwierdzić – mam nadzieję – nie wcześniej niż za kilka lat.  Zastosowania bez sterownika Moi koledzy bardzo nie lubią, jak poruszam tę kwestię. Wszak dla profesjonalnych realizatorów użycie głowy bez kontroli DMX jest kompletnym absurdem. A jednak producenci cały czas oferują również i takie tryby pracy. Moim zdaniem zwiększa to tylko potencjalną rzeszę odbiorców, a profesjonalistom wspomniane dodatki nie przeszkadzają, bo po prostu z nich nie korzystają. Zatem Zoom Wash1910 ma również gotowe presety. Są to sekwencje ruchu i zmiany kolorów zaprogramowane przez producenta… Taki tryb demo. Wspomniany show mode ma osiem niezależnych sekwencji. Głowica może pracować w trybie master lub slave, czyli zestawiając kilka takich urządzeń ze sobą, można sprawić, aby jedna sterowała pozostałymi. Prócz tego panel w głowicy umożliwia ręczne sterowanie z poziomu menu. Może to być szczególnie przydatne przy stałych ekspozycjach czy oświetlaniu bardziej architektonicznym, co właściwie często się zdarza – nawet w sytuacjach estradowych. Ostatni tryb to sound – cóż, tego chyba nie trzeba wyjaśniać. Kluby nie mające sterowników mogą z powodzeniem skorzystać z tej opcji w menu, a głowa będzie sama reagowała na dźwięk. Tryb sound, ze względu na różne możliwe ciśnienia akustyczne, ma oczywiście regulację czułości pracy zabudowanego mikrofonu.  Burza Spodziewam się sporej burzy w środowisku ze względu na fakt, iż użyłem w tym teście kilkukrotnie słowa „profesjonalny” w stosunku do głowicy za 5000 zł. To też nasza cecha narodowa, że opinie wyraża się na podstawie właściwie małej porcji rzeczowych informacji. Chciałbym zachęcić każdego, kto będzie chciał wyrazić swoją opinię, do uprzedniego przetestowania tej głowy przed stosowną wypowiedzią na jej temat. A co właściwie znaczy słowo „profesjonalny”? Pamiętajmy, że tak naprawdę trudno sprecyzować całą klasę urządzeń, poczynając od opraw za kilka tysięcy, a kończąc na… a właściwie nie kończąc. Są osoby, które klasę profesjonalną postrzegają tylko w odniesieniu do kilku uznanych marek. Oczywiście ma to swoje uzasadnienia, ale takie postrzeganie rynku właściwie hamuje rozwój branży, gdzie innowacyjne pomysły powstają czasem w warunkach garażowych, pod zupełnie nieznanymi szyldami. Nie bagatelizowałbym rozwoju polskich marek, nawet jeśli fabryka jest zlokalizowana poza granicami kraju. Ja osobiście gorąco kibicuję takim przedsięwzięciom i liczę na to, że uznanie marki również w profesjonalnym środowisku umożliwi być może otworzenie fabryki w Polsce. Science fiction? Przecież za południową granicą Polski jest potężna fabryka marki na „R”, prawda? Jeśli Czechom się udało, to dlaczego nie nam?   tekst Paweł Murlik Muzyka i Technologia   zdjęcia Aleksander Joachimiak