Nie raz, nie dwa odnosiłem się do spektakularnych sukcesów marek, które to powstawały na przełomie lat 70. i 80. poprzedniego stulecia. Właśnie sobie zdałem sprawę, że poza kilkoma wątkami z Ameryki, właściwie częściej opisywałem firmy europejskie. Zwykle historia zaczynała się tak samo: grupa pasjonatów (lub jeden człowiek) początkowo w garażu postanawia wyprodukować „coś”, co szybko okazuje się objawieniem dla całej szeroko pojętej branży technicznej w show biznesie. Czy w przypadku LSC Electronics (od 1997 LSC Lighting Systems), czyli dzisiejszej marki finalnie noszącej nazwę LSC Control Systems, było inaczej? Raczej nie! Za tą marką od samego początku stoi jej założyciel, czyli Gary Pritchard.
Myślę, że ten artykuł powinien być poświęcony dokonaniom marki z australijskiego Melbourne, ale uznałem, że profil tejże firmy będzie niepełny bez człowieka, który jako wizjoner ją po prostu stworzył i do dziś piastuje w niej stanowisko dyrektora zarządzającego. Skąd u Gary’ego pomysł na taką branżę? Sam właściciel przyznaje, że jego pasją są… samoloty. I nic wcześniej nie zapowiadało, że stanie się ojcem tak poważnej marki. Jego rodzice prowadzili mały rodzinny sklepik i właściwie Gary miał zostać sprzedawcą. Jako nastolatek, jak to często bywało wśród młodzieży w latach 60. próbował swoich sił jako muzyk, zasiadając za perkusją. Jednak fascynacje lotnictwem okazały się silniejsze. I tak Gary zaczyna praktykować w Departamencie Lotnictwa jako początkujący elektronik. Szybko rzeczywistość weryfikuje jego marzenia o lataniu. Praca związana z elektroniką (nawet w Departamencie Lotnictwa) wcale nie przybliża go do latania. Zaczął zdawać sobie sprawę z faktów. Ilość pieniędzy potrzebnej na szkolenia po to, aby uzyskać licencję pilota oraz ilość czasu, który musiałby na to poświęcić sprawia, że zaraz po uzyskaniu kwalifikacji technika elektronika wybiera inną drogę. Choć wątki związane z lotnictwem pojawiały się jeszcze kilkukrotnie w życiu Gary’ego, to jednak utworzenie w 1979 roku marki LSC wraz z dwoma długoletnimi przyjaciółmi szybko przyniosło spodziewane rezultaty. Należy pamiętać, że w tamtym czasie rynek dotyczący wyrobów elektronicznych był chłonny właściwie w każdej dziedzinie, dlatego marka LSC Electronics prócz sterowników oświetlenia i dimmerów zajmowała się też projektami dotyczącymi maszyn do sortowania rudy górniczej, zasilaczy do awaryjnego sterowania układami mikroprocesorowymi, sprzętem telekomunikacyjnym, a nawet elektronicznymi automatami do gier. Firma rozrastała się na tyle szybko, że już na początku 1984 roku przekształciła się w spółkę akcyjną. I właściwie od tego momentu możemy mówić o dużej popularności nie tylko na rynku australijskim, ale i na całym świecie. Firma finalnie została sfokusowana na branżę techniki scenicznej i bardzo szybko zdobyła uznane wśród operatorów oświetlenia. Na koniec muszę dodać dość istotną informację. To właściwie między innymi dzięki Gary’emu Pritchardowi mamy dziś zunifikowany system do sterowania oświetleniem, czyli DMX. Gary Pritchard uczestniczył w 1986 roku w konwencji amerykańskiego stowarzyszenia USITT, podczas którego został oddelegowany do legendarnego Komitetu Inżynieryjnego w celu ustalenia protokołu cyfrowego DMX512 dla sprzętu oświetleniowego.
A co dziś?
Wiele spektakularnych parków rozrywki, budynków operowych oraz wszelkiej maści innych teatrów, a także studia telewizyjne, ośrodki kultury i szkoły posiadają zaplecze sceniczne oparte na systemach sterowania zarówno zasilaniem, jak i oświetleniem noszące dumne logo LSC. Co ważne, firma szczyci się tym, że cały asortyment jest projektowany i produkowany w siedzibie firmy, czyli w Melbourne. Rzeczywiście marka LSC słynie z niezawodności produktów. Zostało to też dostrzeżone przez różne instytucje i organizacje. Tu należałoby wymienić nagrodę przyznaną na londyńskich targach PLASA. Produkt o dość futurystycznym wyglądzie, czyli sterownik Mantra Lite został uhonorowany (a raczej jego twórcy) nagrodą Innovation Award. Firma jest doceniania również i we własnym kraju. Kolejna, prestiżowa nagroda Sydney Powerhouse Museum została przyznana za serię sterowników Axiom. Dziś gama dostępnych sterowników obejmuje nie tylko Mantrę Lite. W ofercie znajdziemy również urządzenie odtwarzające Mantrę Mini, MiniM czy też narzędzie służące do monitorowania i zdalnej konfiguracji, produkowane pod nazwą HOUSTON X.
Czy tylko sterowniki?
Oczywiście, że nie! Prócz dimmerów znajdziemy też urządzenia służące do dystrybucji zasilania czy do przesyłu przeróżnych sygnałów. Firma ma też sporą liczbę urządzeń peryferyjnych oraz oprogramowania wspomagającego pracę przeróżnych systemów. Dla mnie osobiście ciekawą sekcją, którą również oferuje LCS, są oprawy oświetleniowe. Marka nadal skupia się na wysokiej jakości i produktach przeznaczonych dla przestrzeni studyjnych (w tym i telewizyjnych) oraz teatralnych. Jednak w tym miejscu muszę koniecznie wspomnieć o tym, z czym najbardziej kojarzy się profesjonalistom z branży marka LCS. Z pewnością będą do wspomniane wcześniej systemy dystrybucji. Czym tak naprawdę są te systemy – np.. UNITY? Są to zarówno modułowe, jak i hybrydowe urządzenia, w odpowiedni sposób zabudowane, przeznaczone dla instalacji stałych. Modułowa obudowa może zawierać nie tylko zestaw dimmerów, ale i też wszystko to, co w nowej generacji zasilania urządzeń taki system powinien mieć na pokładzie. Użytkownik dostaje do dyspozycji definiowalne przekaźniki mocy, wspomniane dimmery oraz nowoczesne rozwiązania dla sterowania układami LED. Innymi słowy, system może kontrolować dowolne odbiorniki. Mogą to być tradycyjne neony, niskoprężne lampy fluorescencyjne (czyli tzw. jarzeniówki), oprawy żarowe oraz źródła LED-owe. System jest w pełni definiowalny, zatem każdy kanał można zaprogramować jako TruPower, gdzie w takim układzie możliwe będzie zasilanie urządzeń inteligentnych, ale i np. sprzętu AV lub ten sam kanał można zdefiniować jako obwód regulowany. W tzw. szafie instalacyjnej można zmontować moduły oznaczone jako UDM, czyli dimmery 6- lub 12-kanałowe z obciążalnością 10 lub 12 amper lub inne urządzenia. Mogą to być moduły ULM do sterowania systemami LED, a także USM, które są właściwie systemami przekaźników. Z całą stanowczością można powiedzieć, że są to rozwiązania dla profesjonalnej dystrybucji zasilania i jako przykład podam jedno z bardziej spektakularnych miejsc, gdzie zostały one zamontowane. Mam tu na myśli miasteczko Warner Bros World-Abu Dhabi. Jest to jedno z tych miejsc, gdzie uniwersa znane z produkcji filmowych są odtwarzane „na żywo”, nie tylko w sensie aktorskim, ale i scenograficznym i oświetleniowym. Można sobie tylko wyobrazić poziom skomplikowania pod kątem technicznym takiego miejsca. Tym samym, skoro pracują tam urządzenia LCS, świadczy to tylko o ich doskonałości.
Co dalej?
To jedna z tych firm, która była właściwie od zawsze. Mam tu na myśli okres ostatnich kilku dekad, kiedy urządzenia scenotechniczne (i marki z tym związane) mają nowe rozwiązania zarówno w systemach komunikacji urządzeń scenicznych, jak i w możliwościach od programowych poprzez dystrybucję na samych urządzeniach wykonawczych kończąc. LSC zawsze kojarzyła mi się ze stabilnością i dobrą jakością produktów. Myślę, że taki trend uda się utrzymać tej marce przez kolejne dekady. A właśnie! Na koniec wspomnę tylko, że LSC istnieje od ponad 40 lat i jest również dystrybuowane w ponad 40 krajach na całym świecie. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć kolejnych „czterdziestek” tej firmie.
Wszystkich zainteresowanych rozwiązaniami LSC Control Systems zapraszamy do kontaktu z firmą Stage Source – www.stagesource.pl
Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia