Branża scenotechniczna pełna jest pasjonatów. Ludzi, którzy kochają to, co robią. W tej miłości łatwo się zatracić, zapominając o ekonomii. Więcej jest w nas z artystów czy biznesmenów? Na ten temat porozmawiałem z Mariuszem Węgiełkiem, właścicielem firmy WSOUND. Jeśli Mariusz dzwoni do Ciebie ustalać szczegóły ridera technicznego, to masz pewność, że będzie to przemiła rozmowa. Wiesz bowiem, że na koncercie czeka na Ciebie najwyższej jakości sprzęt przygotowany przez profesjonalną i sympatyczną ekipę. Z tej rozmowy dowiecie się, jak prowadzić dobrze prosperującą, stale rozwijającą się firmę nagłośnieniową, jak planować inwestycje, jak dobierać partnerów biznesowych i, co najważniejsze, co zrobić, aby klient był zadowolony i zawsze wracał. Zapraszam do rozmowy z człowiekiem, który doskonale łączy arkusze kalkulacyjne Excela z pasją do nagłośnienia.
Filip Wojtowicz, „Muzyka i Technologia”: Na wstępie chciałbym Ci zadać bardzo oklepane pytanie o to, jak wyglądały początki firmy WSOUND. Każdy o to pyta, jednak taka podróż do przeszłości przypomina nam, jak wiele pracy i samozaparcia wymagała wyboista droga, która zaprowadziła nas tu, gdzie jesteśmy.
Mariusz Węgiełek, WSOUND: W skrócie można by naszą podróż opisać: od JRX-a do VTX-a. Pierwsze koncerty, przy których pracowaliśmy, były nagłaśniane systemem JBL-a serii JRX. Była to ciekawa przygoda – palące się bez powodu drivery, brzmienie niekoniecznie takie, jakiego by się oczekiwało i dość spora waga poszczególnych paczek. Ale trzeba obiektywnie przyznać, że naprawdę wiele można się nauczyć, pracując z takim systemem. Kolejnym zestawem, jaki pojawił się w firmie, był Polaudio SLA112. Można powiedzieć, że najbardziej popularny system w Polsce, uwielbiany przez jednych, niechętnie widziany przez drugich. Uważam, że na sporą część wydarzeń w naszym kraju jest to taki złoty środek – przy zastosowaniu odpowiednich wzmacniaczy, wystrojeniu przez osobę z doświadczeniem i wiedzą, a do tego właściwym powieszeniu, zestaw gra całkiem poprawnie. Jako anegdotę dodam, że udało nam się namówić realizatora zespołu Candy Dulfer do zagrania sporego halowego koncertu na kilka tysięcy osób i był do tego stopnia zadowolony, że na koniec poprosił, abyśmy zjechali zestawem na dół, bo nie wierzył, że to polski system. Gdzieś w sieci jest zdjęcie, które sobie zrobił po koncercie z dwunastokolumnowym gronem. Nie oszukujmy się jednak – słuchając opinii realizatorów, którzy podróżują po kraju, można wywnioskować, że w wielu przypadkach system tego producenta nie jest odpowiednio przygotowany do pracy. Stąd taka, a nie inna opinia o nim. Między innymi z tego powodu podjęliśmy decyzję o zakupie nowej aparatury, która spełni wszystkie nasze oczekiwania. I to jest moment, w którym jesteśmy. Mamy prawie 100 modułów JBL-a serii VTX. Warto tutaj wspomnieć o ludziach, których spotkaliśmy na naszej drodze. Marcin Horn, który od samego początku odpowiada za wyciągnięcie wszystkiego, co najlepsze ze sprzętów, jakie są w magazynie. Krzysiek Worotyński z firmy LS Project, z którą od samego początku współpracujemy w zakresie oświetlenia i konstrukcji scenicznych. A także cała rzesza fantastycznych i pozytywnych ludzi, którzy pracują z nami w zakresie realizacji i techniki dźwięku. Bez tych osób nigdy nie udało by się odnieść sukcesu, bo sprzęt sam nie zagra.
Zostając jeszcze chwilkę na początku Twojej drogi – czym kierowałeś się, wybierając rozwiązania konkretnych producentów?
Na początku naszej przygody, nie ukrywajmy, głównym kryterium była cena produktu. Dopiero przy zakupie ostatniego systemu kryteria były dość precyzyjne, a na składowe wyboru złożyły się: „riderowość”, waga, opinia o producencie i dystrybutorze, dostęp do tego samego modelu w kraju w razie chęci wynajmu, opinia realizatorów, cena, możliwości finansowania przy pomocy dystrybucji, indywidualna opieka przedstawiciela producenta, łatwość montażu i, chyba najważniejsze, pozytywne wrażenia odsłuchowe. Tabela, którą stworzyliśmy na potrzeby zakupu, miała kilkanaście kolumn z parametrami, które nas interesowały, a po drugiej stronie byli producenci z konkretnymi propozycjami. Na początku sugerowaliśmy się suchymi danymi w specyfikacjach producentów, ale dopiero zestawienie tego w jedną tabelę dało w miarę obiektywny pogląd na nasz wybór. Po testowym odsłuchu byliśmy już pewni – tak! to jest to rozwiązanie, którego oczekiwaliśmy.
Bardzo często obserwujemy w branży podobny scenariusz rozwoju firmy. Zaczyna się od pasjonata elektroniki lub muzyka czy DJ’a, dwóch głośników i małych kameralnych imprez. Następnie pojawiają się kolejne urządzenia, małe plenery i nagle okazuje się, że powstała kolejna firma. Nierzadko takiej działalności nie towarzyszy żadna strategia biznesowa. Bardzo ciekawi mnie Twoje podejście biznesowe do prowadzenia firmy nagłośnieniowej.
To prawda. Również obserwuję właściwie od samego początku pracy w branży poczynania konkurencyjnych firm i rzeczywiście w wielu przypadkach prowadzenie firmy nagłośnieniowej odbywa się na zasadzie „od sezonu do sezonu”. W naszym przypadku aktualną strategię biznesową opracowaliśmy około 5 lat temu i gdyby nie pandemia można by powiedzieć, że właśnie kończymy realizację planu, który sobie założyliśmy. Na początku 2020 roku pojawił się zalążek koncepcji na kolejne 5 lat, ale niestety aktualna sytuacja mocno go zweryfikowała. Jak to robimy? Bierzemy pod uwagę z jednej strony amortyzację sprzętu, jego wymianę, rozwój firmy w różnych kierunkach, a także możliwości zdobywania nowych klientów. Przykładowo, w poprzednim planie mocno stawialiśmy nacisk na rozwój firmy w kierunku dużych koncertów pop i rock – stąd zakupy czternastu monitorów JBL VTX M22, całego spektrum mikrofonów, jakie znajdują się w riderach, a także spliterów z multipinami, pleks scenicznych, kompletu iem-ów, dwóch konsolet Soundcrafta Vi3000 i wielu innych akcesoriów, które pozwalają stworzyć dobrą logistykę dla sporych wydarzeń. Od jakiegoś czasu skupiamy się na rozwoju WSOUND w kierunku obsługi widowisk z większymi orkiestrami. Tutaj należy wspomnieć o inwestycjach w 40 mikrofonów DPA 4099, dużym secie mikserów personalnych Me-1 z dedykowanymi hubami, kompletnym zestawie Shure Axient Digital w wersji ADX czy Shoeps Mk4, Neumann TLM 170, KM184 i kilkudziesięciu innych przydatnych w realizacjach orkiestrowych mikrofonach i przedmiotach. Jednym zdaniem – każdy nasz ruch jest zaplanowany i realizowany od początku do końca według konkretnego założenia.
Czy uważasz, że w biznesie warto skupić się na jednej branży, czy warto jednak dla bezpieczeństwa mieć też coś zupełnie innego?
Każda szkoła ekonomii uczy, aby dywersyfikować swoje inwestycje i dochody. Nie ukrywam, że skupiłem się głównie na rozwoju firmy nagłośniowej, ale dodatkowo zabezpieczyłem się kilkoma innymi niezależnymi od siebie formami zarobku. W przypadku zarządzania firmą nagłośnieniową również można podzielić kierunki rozwoju. Tak jak mówiłem wcześniej, z jednej strony rozwój w stronę większych wydarzeń festiwalowych, a z drugiej – mocny nacisk inwestycyjny w kierunku obsługi koncertów orkiestrowych. Ostatnio nieco mocniej skupiliśmy się na obsłudze eventów transmitowanych do sieci – przydaje się w tym mocno zestaw mikrofonów nagłownych DPA 4088 oparty na transmisji SHURE AXIENT DIGITAL ADX.
To dobry moment, aby spytać, jak sobie radzisz w tym niezwykle trudnym dla branży czasie pandemii?
To był najdziwniejszy i chyba najtrudniejszy okres w moim życiu prywatnym i firmowym. Z jednej strony mogę zapewnić, że istniejemy i jesteśmy w pełnej gotowości, aby wrócić do obsługi wszystkich wydarzeń na podobnym poziomie jak sprzed poprzedniego roku, a z drugiej strony nie ukrywam, że jest trudno. Zdobyć zlecenia w tych czasach, szczególnie na takim dość specyficznym rynku, na jakim się znajdujemy, (północno-zachodnia część kraju) jest zdecydowanie trudniej niż wcześniej. Dodatkowo zauważam, że ceny naszych usług poszły bardzo mocno w dół, co jest związane z tym, że każdy chce coś zrobić nawet za koszt obsługi, żeby mieć z czego zapłacić ekipie. To niełatwy okres dla każdego w naszej branży i mam nadzieję, że ten szalony czas szybko się skończy, a powrót do normalności przyniesie mocną refleksję dla wszystkich, że to jednak tabelka w arkuszu kalkulacyjnym jest początkiem planowania inwestycji czy wyceniania zleceń.
W naszej branży można spotkać się z wieloma różnymi modelami firm nagłośnieniowych. Są takie, w których od najkrótszego kabelka po największy mikser wszystko jest najwyżej jakości, są też takie, które kupiły dobrej klasy system, a reszta jest kwestią przypadku. Jak Ty podchodzisz do tego tematu i dlaczego?
Niezbyt często bywam na wydarzeniach obsługiwanych przez inne firmy, ale z opowieści osób przyjeżdżających z zespołami z innych części kraju mogę wnioskować, że jakość jest naszą mocną stroną. Od kilku lat stosujemy zasadę, że po prostu nie stać nas na tanie rzeczy, bo i tak po jakimś czasie trzeba je wymienić na te najlepsze, z górnej półki.
Kontynuując ten wątek, chciałbym zahaczyć o ludzi. Nie raz spotkałem się z zawodowymi gratami obsługiwanymi przez ludzi, którzy nie mają o tym pojęcia. Z drugiej strony często świetna, profesjonalna ekipa sprawiała, że nie zwracało się uwagi na szczegóły sprzętowe. Jak to wygląda u Ciebie?
Od samego początku stawiamy na jakość obsługi. Każda osoba pracująca z nami ma bardzo dużą wiedzę na temat zagadnienia, którym akurat się zajmuje. Ubiegając pytanie – nie ma u nas osób z łapanki, na ostatnią chwilę zwerbowanych. Staramy się być na wszystkich możliwych szkoleniach płatnych i organizowanych przez poszczególne dystrybucje. Myślę, że ważnym czynnikiem wpływającym na pracę w naszej branży jest atmosfera w pracy. Koledzy z firmy spędzają ze sobą tak wiele czasu, że bez pozytywnych relacji byłoby trudno.
Bardzo ciekawi mnie Twoje podejście do riderów technicznych. W branży możemy zauważyć podział na ekipy pracujące z zespołami i firmy rentalowe. Głównym powodem sporów zawsze jest rider. Według firm zespoły mają zbyt duże wymagania, a z punktu widzenia ekip zespołowych firmy próbują zaoszczędzić, aby zarobić jak najwięcej. Jakie jest Twoje podejście do riderów?
Moja rozmowa z realizatorami, którzy już wcześniej z nami pracowali, najczęściej dotyczy rzeczy całkiem innych, niezwiązanych z riderem. Realizatorzy wiedzą, że rider będzie spełniony od początku do końca według ich zaleceń, a hipotetyczne zmiany, jeśli nastąpią, będą robione na czymś porównywalnym albo lepszym niż sugestie w riderze. Osobom, z którymi jeszcze nie pracowaliśmy, z reguły proponujemy po prostu spełnienie ich ridera.
Wracając do tematu biznesu: wolisz ilość czy jakość? Zaobserwowałem, że w gorącym okresie, kiedy jest bardzo dużo pracy, niektóre firmy chcą zrobić jak najwięcej realizacji. Po podliczeniu wszystkich – nawet tych na pozór błahych – kosztów, okazuje się, że na niektórych eventach nie zarobili wcale lub zarobili bardzo mało czy wręcz dołożyli do interesu.
Zdecydowanie jakość. W normalnej sezonowej sytuacji staramy się mierzyć siły na zamiary – tak planować kalendarz, aby wydarzenia, które chcielibyśmy obsługiwać, nie nachodziły na siebie. W ekstremalnych przypadkach, jak weekend rozpoczęcia czy zakończenia wakacji, tak planujemy logistykę, aby zachować przede wszystkim jak najwyższą jakość. Wcześniejsze montaże, rozplanowanie prób i dobry kontakt z organizatorami wydarzeń mogą mocno pomóc w takich momentach. Wracając do kosztów, kiedyś pokazałem zaprzyjaźnionemu właścicielowi jednej z zachodnich firm nagłośniowych kilka wycen, z jakimi musiałem konkurować przy jednym z przetargów. Śmiał się i jednocześnie trochę nie dowierzał. Brak jest logiki i podstaw ekonomii w niektórych wycenach, ale tak jest chyba w każdej branży technicznej. Nie wierzę w to, że na dłuższą metę można zrobić coś tanio i dobrze.
Czy według Ciebie łatwiej jest zdobyć nowego klienta, czy utrzymać stałą współpracę?
Większość nowych zleceń i pozyskanych klientów mamy dzięki tak zwanej poczcie pantoflowej. Klient, który sam się zgłasza do nas, wie już o WSOUND niemal wszystko i rozpoczęcie takiej współpracy jest dosłownie przyjemnością i w sumie formalnością. Jeśli chodzi o utrzymanie stałej współpracy z pozyskanymi już klientami, chyba najlepszym wskaźnikiem jest powtarzalność współpracy na niemal 100% poziomie.
Co według Ciebie ma kluczowe, a co drugorzędne znaczenie dla klienta zatrudniającego firmę nagłośnieniową?
Coraz częściej klient wymaga jakości. Odbiorcy wydarzeń naprawdę doceniają jakość aparatury nagłośnieniowej, a te informacje docierają później do naszych zleceniodawców. Uważam, że klienci zwracają również uwagę na punktualność, rzetelność, kulturę osobistą ekipy, estetykę sprzętu, sposób jego montażu i obsługi, ale również na sposób reagowania na sytuacje nieprzewidziane. Awarie i usterki zdarzają się każdemu, ale moim zdaniem miarą dobrej ekipy technicznej jest umiejętność ich usunięcia w jak najszybszym czasie i najlepiej w sposób niewidoczny dla publiczności.
Zauważyłem, że w Twojej firmie wszystko, począwszy od okablowania, przez skrzynie transportowe, na systemach czy konsoletach kończąc, jest najwyższej jakości. Wszystko zawodowo obszyte, opisane – w skrócie: pełna profeska. Skąd takie podejście, bo są to detale na pierwszy rzut oka niezauważalne, zwłaszcza dla zamawiającego usługę. Czy może się mylę?
Masz rację – w większości przypadków takie rzeczy są niezauważalne przez naszych klientów, ale mocno wpływają na sukces całego wydarzenia. Dobrze opisane skrzynie, racki, przedmioty powodują, że w dość trudnych warunkach oświetleniowych, w miejscach, gdzie zawsze brakuje przestrzeni na kablarki, skrzynie z mikrofonami, każdy opisany przedmiot łatwiej jest zlokalizować, a co za tym idzie reakcja w razie potencjalnego problemu jest dużo szybsza. Te detale mocno wpływają na każdą część wydarzenia – przygotowanie sprzętu do wyjazdu w magazynie, montaż na miejscu koncertu, jego przebieg i, oczywiście, demontaż. Dzięki sprawnej ekipie i dobrze przygotowanej logistyce nie raz udało nam się szybciej zdemontować całą aparaturę nagłośnieniową niż spakował się zespół, który akurat obsługiwaliśmy.
W obecnych czasach większość producentów oferuje sprzęt o bardzo podobnej – na pierwszy rzut oka – jakości. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Czym kierujesz się podczas planowania inwestycji? Czy większą rolę odgrywają u Ciebie preferencje brzmieniowe, czy czysto biznesowe aspekty?
Nie ukrywam, że dla mnie najważniejszym aspektem jest tabelka w Excelu. Ale na jednej z pierwszych pozycji jest zawsze jakość aparatury, co w połączeniu z innymi parametrami powoduje, że prowadzenie firmy nagłośniowej może, z jednej strony, dawać potężną satysfakcję, a z drugiej – generować zysk. A tylko zysk w połączeniu z utrzymaniem jak najwyższej jakości może spowodować rozwój. Jeśli chodzi o planowanie inwestycji, to tak jak mówiłem wcześniej, zawsze planujemy zakupy tak, aby w maksymalnie 5 lat się zwróciły. Sprzęt z reguły po takim okresie jest dalej w bardzo dobrym stanie, jego odsprzedaż nie stanowi większego problemu, a my mamy prawie cały sprzęt, można by powiedzieć, że wymieniony na nowy. Rozwiązanie tego typu prowadzenia firmy podpatrzyłem na rynkach zachodnich – tam się to sprawdza od lat – okazuje się, że i u nas również. Wracając do pytania: większość topowych producentów produkuje sprzęt na bardzo porównywalnym poziomie. Są to po prostu bardzo dobre produkty. Różnice są tak subtelne i prawie niezauważalne, że poza samą jakością brzmienia należy brać też pod uwagę masę innych, równie ważnych parametrów. Przykładowo – w naszych rozważaniach zakupowych bardzo mocno braliśmy pod uwagę jeden z produktów uznanej marki, ale dopiero przy dokładnym przeanalizowaniu wagi całego grona wraz z osprzętem okazało się, że byłby bardzo duży problem z powieszeniem systemu w większości hal w kraju bez dodatkowych punktów podwieszeń bądź budowania specjalnych konstrukcji. Oczywiście, jakość ma niesamowite znaczenie, ale należy też sprawdzać inne ważne parametry.
Czy mógłbyś opowiedzieć o systemie, jakim dysponujesz. Dlaczego wybór padł właśnie na produkty marki JBL?
Nieco wcześniej mówiłem o kryteriach wyboru. Dlaczego wybraliśmy ten konkretnie system? Teraz, po kilku latach używania mogę stwierdzić, że był to doskonały wybór. Z jednej strony spełniamy wymagania naszych klientów na najwyższym poziomie, z drugiej, pod względem ekonomicznym jest to bardzo dobry wybór. Sam zakup dał nam możliwość podniesienia cen usług, a jednocześnie spadły nam koszta logistyczne. Przykładowo – duży system pozwalający nagłośnić Netto Arenę w Szczecinie przygotowuje do pracy dwóch techników w około dwie godziny, bez większego pośpiechu. Oczywiście, po wcześniejszym przygotowaniu odpowiedniej predykcji i punktów podwieszeń. Nie ukrywam, że ważnym czynnikiem były relacje z Leszkiem Lichotą – naszym opiekunem z ramienia ESS Audio. Jego cierpliwość, sumienność i dostępność przez dosłownie całą dobę miały bardzo duży wpływ na naszą decyzję. Wydaje mi się, że proces negocjacyjny, jaki z nim prowadziliśmy przez dobrych kilka miesięcy przed zakupem, nie jednego skutecznie by zniechęcił. Człowiek złoto. Nasz zestaw JBL-a VTX składa się z 48 modułów systemu liniowego V20, 18 niskotonowych G28, 14 monitorów M22 i 8 kolumn F12, które służą nam czasami jako wedge, a w wielu przypadkach jako frontfill. Oprócz VTX w naszym magazynie jest jeszcze całkiem pokaźny zestaw innych serii JBL-a – STX, PRX, JRX czy VP. Wzmacniacze, których używamy do zasilenia zestawów VTX, to Crown I-tech 4×3500 HD oraz 12000HD. Rigging to 6 kompletnych ram V20 AF z rozszerzeniami Pull Back i Extension Bar.
Czy Twoim zdaniem dystrybutor ma duży wpływ na sukces danego produktu, czy raczej dobry sprzęt sam się obroni?
Wyboru aparatury najlepiej dokonać na podstawie suchych danych wynikających z analizy wielu czynników, ale sama dystrybucja ma bardzo duży wpływ na sukces danego produktu. Pomijając aspekt marketingowy, i dzięki temu rozpoznawalność produktu na rynku, należy zwrócić uwagę na poziom szkoleń, wsparcie po samym zakupie, jakość i czas reakcji serwisu w razie potencjalnych awarii, ale również elastyczność w finansowaniu inwestycji czy dostępność oferowanych produktów na miejscu. Często okazuje się, że firma potrzebuje jakiegoś przedmiotu na ostatnią chwilę i dopiero wtedy docenia się zalety dystrybucji. Na rynku możemy znaleźć sporo produktów o naprawdę wysokiej jakości, ale o których prawie nikt nic nie wie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że dzwoniąc do realizatora zespołu, z którym potencjalnie moglibyśmy zagrać koncert, zamiast skupić się na szczegółach, musiałbym go przekonywać o jakości naszej aparatury. W przypadku JBL-a jedyne, co ustalamy, to liczba elementów w gronie i ewentualnie forma ustawienia kolumn niskotonowych. Nie ma co ukrywać, że JBL to jedna z najpopularniejszych marek na świecie i ESS Audio ma w tej kwestii mocno ułatwione zadanie, ale w całej pozostałej materii robi naprawdę dobrą robotę.
Jak oceniasz współpracę z firmą ESS Audio?
Bardzo sobie cenię współpracę z całą ekipą tej dystrybucji, od szefostwa poczynając, kończąc na wspomnianym wcześniej Leszku Lichocie, który jest niejako naszym łącznikiem z tą firmą. Mam wielką nadzieję, że okres pandemii skończy się szybciej niż później i w ofercie JBL-a znajdą się produkty, które będą na pierwszych miejscach w naszych tabelkach, a później w naszym magazynie.
Rozmawiał: Filip Wojtowicz, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Archiwum WSOUND, www.facebook.com/Wsoundpl
www.wsound.pl