Nie sposób nie zauważyć, że w ciągu minionych kilkunastu lat bardzo podniósł się poziom realizowanych w naszym kraju wydarzeń – przy czym mam na myśli nie tylko typowo sceniczne, muzyczne, teatralne, ale także całą kategorię imprez o charakterze korporacyjnym, kongresów, konferencji, targów, wystaw itp. Poziom rośnie wraz z oczekiwaniami klientów i odbiorców, a rodzime firmy, które działają w branży są coraz lepiej wyposażone – dziś korzystają z tych samych narzędzi i technologii, co najlepsi specjaliści zagraniczni. Na rynku jest stałe zapotrzebowanie na wysokiej jakości nagłośnienie, oprawę wizualną, multimedia. I to bez względu na rodzaj wydarzenia. Co więcej, klienci są świadomi swoich potrzeb i oczekują kompleksowej obsługi, najchętniej gwarantowanej przez jedną firmę, która ma wszystko i nie tylko wykona zlecone zadanie, ale też przygotuje projekt od podstaw, by wszyscy poczuli się usatysfakcjonowani.
Jedną z firm, która znalazła dla siebie właściwy segment rynku i osiągnęła sukces jest Media Service, mająca siedzibę w Sokołowie koło Janek i kierowana przez prezesa zarządu Bartka Kordasa – pozostałymi wspólnikami są: Tomek Stykowski, Marcin Matysiak oraz Wojciech Kosiorek. Rozpoczęła działalność w styczniu 2012 roku, może zatem poszczycić się już 12-letnim doświadczeniem – a jak wspomniałem na początku, były to lata dynamicznego rozwoju, ale też i poważnej zapaści w okresie pandemii, gdy wiele działów gospodarki czy dziedzin życia po prostu stanęło; branża eventowa była zresztą jedną z najbardziej dotkniętych kryzysem. Historię firmy wyznaczyło też kilka momentów zwrotnych, jak przenosiny do aktualnej siedziby w 2017 roku, przekształcenie w spółkę z o. o. w następnym czy uruchomienie działu scenograficznego. Ten zresztą umożliwił naprawdę kompleksową obsługę klientów, bowiem w zależności od potrzeb przygotuje zabudowy, stoiska, dekoracje, a nawet meble.
Pora też powiedzieć sobie jaka jest biznesowa filozofia Media Service i ich rynkowy, mówiąc „po naszemu”, target. Od samego początku bowiem jej założyciele (osoby wcześniej działające w branży nagłośnieniowej) skierowali swoją ofertę przede wszystkim do klientów korporacyjnych, skupiając się na obsłudze różnego typu wydarzeń, jak targi, konferencje, prezentacje, kongresy, wydarzenia promocyjne itd. Zatem profil jest bardzo wyspecjalizowany i mniej typowy – nie koncerty, festiwale, ale właśnie tego typu imprezy. Bartek Kordas wyjaśnił nam, że takie było założenie, co zresztą okazało się strzałem w dziesiątkę: „To była zupełnie świadoma decyzja i dlatego rozwój poszedł w tę stronę, od samego początku, kiedy tylko zdecydowaliśmy, że będziemy działali. Pierwszym klientem była zresztą agencja, jedna z wiodących, która obsługuje dużą korporację i to był właśnie taki impuls. Dlatego też poszliśmy w kierunku takiej formuły. Nie ukrywam też, że szkoda nam zbyt często narażać sprzęt na polską, nieprzewidywalną pogodę. Świadomie nie patrzymy w tamtą stronę. Pomijając wydarzenia telewizyjne, mamy już kilka programów za sobą i uzupełniamy sprzęt z myślą o standardach TV. Zatem jeżeli to są takie produkcje, to w tę stronę jak najbardziej chętnie idziemy, bo dla mnie jest to branża bardziej powiązana z eventami niż z koncertami. Dla telewizji pracowaliśmy kompleksowo, nie tylko dostarczaliśmy sprzęt, ale też scenografię itd. Zatem to też jest w kręgu naszych zainteresowań, a tak poza tym, to specjalizujemy się w branży marketingowej”.
Firma oferuje pełny wachlarz usług, poczynając od zaprojektowania wszystkiego z myślą o konkretnym miejscu i wydarzeniu, poprzez wykonanie scenografii, sceny, konstrukcji, dostarczenie nagłośnienia, oświetlenia, multimediów (oczywiście z obsługą i pełnym wsparciem technicznym) – słowem, jest to całościowa realizacja i klient nie musi się o nic martwić, mówi czego chce i to otrzymuje. W ciągu 12 lat istnienia udało się zresztą obsłużyć wiele wydarzeń, a lista klientów robi wrażenie, bo są na niej takie marki, jak Audi, Mazda, Mercedes Benz, Volkswagen, Lot, Netflix, Samsung, Google, Burda, Adidas, Elle, Glamour, H&M, Levi’s i wiele innych. Jak widać, pełny przekrój branż i generalnie naprawdę poważni gracze. Jak zresztą zauważa nasz rozmówca: „Większość z tych wydarzeń, które możemy obsłużyć, to tak naprawdę coś, na co stać tylko takie marki, które mają większy zasięg niż tylko lokalny, może nie zawsze globalny, ale generalnie są to już najczęściej marki międzynarodowe”. Jak nietrudno się domyślić, są to zatem spektakularne wydarzenia, z wysokiej jakości dźwiękiem, multimediami i wieloma elementami, które kojarzą się z prestiżem. To bardzo specyficzna branża, rządząca się innymi prawami niż muzyczna, co wymaga szczególnych umiejętności i wiedzy. Nie ma co ukrywać, że wchodząc na taki rynek trzeba go nie tylko znać, rozumieć, ale też po prostu lubić swoją pracę. Bartek Kordas mówi wprost, że w ich wypadku nie wzięło się to z niczego: „Generalnie poszliśmy w tym kierunku, ponieważ my wszyscy wywodzimy się z tego rynku. Ja w zasadzie od 15. roku życia zajmowałem się nagłośnieniem, moi wspólnicy również, bo jesteśmy we czwórkę i każdy był dosyć mocno związany z techniką. Zresztą moi koledzy do dzisiaj uczestniczą też aktywnie w jakichś wydarzeniach, współpracują z zespołami. Zatem dla nas było oczywiste, że chcemy się zmierzyć z tym, co znamy. Pracowaliśmy głównie w tych warszawskich firmach, które do dziś dają sobie dobrze radę, więc kolokwialnie mówiąc, pewien poziom był dla nas nieprzekraczalny w dół. Bo już byliśmy tego nauczeni. Pierwszy sprzęt pojawił się przypadkiem, dostaliśmy go w rozliczeniu za wykonane usługi, a z każdym rokiem sprzętu przybywało w postępie geometrycznym”. Pierwszy system nagłośnieniowy faktycznie został pozyskany… w rozliczeniu za niewykonane płatności, ale pozwolił na rozwinięcie działalności i inwestycje w najnowsze rozwiązania.
W pewnym momencie w firmie pojawiły się produkty L-Acoustics, marki zdobywającej coraz większą popularność w naszym kraju dzięki staraniom polskiego dystrybutora firmy Audio Plus i cenionej za najwyższą jakość czy też wiele technicznych innowacji. Mój rozmówca dał się namówić na krótką opowieść o tym, jak przebiegał rozwój sprzętu w Media Service: „Tak to powoli szło, na początku dokupywaliśmy nagłośnienie, sprzęt Yamahy, bo ja byłem dzieckiem Yamahy i nie wyobrażałem sobie pracy na innym sprzęcie. A później, jeśli chodzi o nagłośnienie, to stwierdziliśmy, że pójdziemy w kierunku takiej marki, która da nam pełną swobodę, jeśli chodzi o pracę, bo mamy takie podejście, że czym większy rider, tym lepiej. Bo klienci korporacyjni podchodzą do tego inaczej niż instytucje kultury i traktują umowę bardzo literalnie, jeżeli jest napisane, jakie są wymagania, to te wymagania mają być spełnione. Dlatego zdecydowaliśmy się na rozwiązania L-Acoustics. I cały czas rozwijamy się w tym kierunku, mamy system X i mamy Kara II, teraz jesteśmy na etapie wymiany starych ARCS na nowe A10, bo chcemy pójść w te nowsze rozwiązania. Tak u nas wygląda kwestia nagłośnienia i jeżeli będziemy się dalej rozwijać, to właśnie w tę stronę. Sprzęt daje nam taką swobodę w działaniu, że po prostu się o tym właściwie nawet nie mówi, bo tu się musi tylko zgadzać liczba i temat jest właściwie zamknięty. Też ze względów estetycznych, bo również mamy Syva, które doskonale sprawdzają się na kongresach, konferencjach, bo są bardzo skuteczne i do tego klienci naprawdę zwracają uwagę na to, jak to wygląda. I nawet sami z góry proszą o te głośniki”. Kwestia estetyki jest w tym segmencie rynku szczególnie istotna, właśnie ze względu na specyfikę rynku. Wydarzenia promocyjne, korporacyjne, konferencje powinny mieć odpowiednią oprawę, dźwięk najwyższej jakości, ale trzeba zdać sobie sprawę, że nie jest on najważniejszy – to jednak nie koncert, choć wiele takich imprez ma swoją część artystyczną. Tu daniem głównym jest przekaz. Duża firma promuje swoje produkty, chce dotrzeć do klientów i pokazać z jak najlepszej strony. Strona wizualna jest ważna, a nagłośnienie ma być nade wszystko słychać, ale lepiej by nie rzucało się w oczy. A skoro mowa o oprawie wizualnej, to także na ten temat usłyszeliśmy parę ciekawostek: „Ze światłem była trochę inna sytuacja, bo przyjęliśmy taką metodę eventową, że najpierw inwestowaliśmy w sprzęt tani, chiński, który pozwolił nam potem przesiąść się na markowe rzeczy. Najwięcej sprzętu mamy od ROBE, a to są już spore liczby, bo mamy kilkaset urządzeń, zatem jest na czym pracować. Co się zaś tyczy multimediów, to idziemy w takie rozwiązania, by dostosować się do standardu telewizyjnego, a w eventach to także jak najbardziej działa. Czyli pracujemy na przykład na procesorach Analog Way, bardzo dużo zainwestowaliśmy w najnowsze rozwiązania, dotarły do nas miksery Aquilion C+, bo dają dużą swobodę konfiguracji, do tego wyposażyliśmy się w karty linkujące, nadal pracujemy na Ascenderze, który cały czas nieźle sobie radzi, ale w najbliższym czasie będziemy przesiadać się na ZEN200. Planujemy dalej inwestować w te rozwiązania, bo dają pełną swobodę, a najważniejsze, że są niezawodne. Jest to ich największy plus. A w tych czasach wiadomo, trzeba mieć też duże powierzchnie jeśli chodzi o ekrany diodowe. Dysponujemy więc już całkiem pokaźnym parkiem maszynowym jeżeli chodzi o multimedia i mamy dużo nowego, dobrego sprzętu”.
Wiele polskich firm wybiera L-Acoustics, kierując się renomą marki i jakością jej systemów, ale za każdym razem warto zapytać jakie były powody takiej właśnie decyzji. Bartek Kordas przedstawił to tak: „Wydaje mi się, że L-Acoustics jest coraz bardziej popularny, bo jest też coraz bardziej przystępny. Cena się zmienia, co prawda z punktu widzenia kupującego zmienia się w złą stronę, bo ten sprzęt drożeje, ale rynek rozwija się na tyle, że dla firm jest zdecydowanie bardziej dostępny, niż było to na przykład 10 lat temu. Kiedy był osiągalny tylko i wyłącznie dla największych. A teraz ten rynek powoli idzie w taką stronę, że więcej firm może sobie na to pozwolić i łatwiejszy jest też dostęp do finansowania. Zatem to jest na pewno taki czynnik, który generuje sprzedaż, a druga sprawa, że trzeba dorównać do pewnego poziomu, który się w kraju stale podnosi. A też kwestia modelu, który u nas funkcjonuje, że każdy ma ten sprzęt u siebie i nie korzysta z wypożyczalni. Zatem musi być konkurencyjny. No i to, o czym już mówiliśmy, że L-Acoustics to jedna z tych paru marek, o których wiemy, że ich zakup daje tę pożądaną swobodę. Jest jedną z tych kilku nazw, które tak naprawdę zamykają dyskusję. No i oczywiście przy tym dają też łatwość pracy, bo się po prostu sprawdzają w akcji. Dla nas był to jeden z możliwych wyborów, a istotny był także stosunek jakości do ceny, który w przypadku tej firmy wydaje nam się chyba najlepszy. Jeżeli mówimy o tej górnej półce. A dla mnie ważniejszy jest aspekt biznesowy niż wizerunkowy, bo finalnie to musi na siebie zapracować. Nie tylko na siebie, ale także na firmę”.
Firma to obecnie 60-osobowy zespół, na który składają się menadżerowie projektów, realizatorzy, technicy i inni. Do tego duży magazyn i biura o powierzchni 1500 m2. Wszystko to musi działać sprawnie, by zaspokoić oczekiwania klientów, bo jak mówi nasz rozmówca: „Dla klienta korporacyjnego najważniejsze jest to, że nie musi przejmować się umową, którą podpisał, bo dla niego są to najczęściej jakieś szlaczki i cyferki. Kiedy dostaje rider do ręki, to z reguły go nie rozumie i też nie chce, ani nie musi go rozumieć. Jeżeli finalnie okazuje się, że wszystko działa bez zastrzeżeń, to to jest najważniejsze. Klienci po prostu wiedzą, że mamy taki sprzęt, dzięki któremu oni są spokojni, bo wiedzą, że te ridery będą spełnione. A drugi punkt widzenia to jest estetyka. Gdzie na przykład taka L-Acoustics Syva na mniejszych spotkaniach, ale też nie do końca takich małych, świetnie się sprawdza. Jeżeli to jest jakiś kongres czy konferencja bez części artystycznej, ten system daje sobie też radę na całkiem sporych obiektach. No i to właśnie doceniają, że jest też po prostu ładnie. Bo estetyka jest bardzo ważnym aspektem na tego rodzaju wydarzeniach. Chodzi o to, że ten sprzęt bez względu na to, co mamy do zrobienia, nie dominuje dzięki swoim wymiarom, kompaktowości itd. Też oczywiście są klienci, którzy zawsze się tą techniką trochę interesowali i wiedzą, że to jest sprzęt najwyższej klasy. Wtedy te walory na pewno doceniają”. Wiele takich wydarzeń ma mieć wyjątkową oprawę i oprócz przekazania jakiejś treści przygotowuje się też część artystyczną, do której nierzadko zaprasza się naprawdę znanych i popularnych artystów. Którzy zwykle są przyzwyczajeni do pewnego standardu obsługi, nagłośnienia itp. Czasem więc praca przy tego rodzaju imprezach przypomina próbę pogodzenia ognia i wody, co podkreśla Bartek Kordas: „To jest najważniejsza rzecz i często największy problem, by te dwa światy ze sobą połączyć. Tutaj pracujemy w inny sposób. Jeżeli mamy do czynienia z kongresem, który kończy się później częścią artystyczną i mamy artystę z pierwszej polskiej ligi, albo zagranicznej, największym problemem jest zawsze pogodzenie tego, czego potrzebuje klient, z tym jakie wymagania mają artyści. Bo najważniejszą osobą na takim spotkaniu jest zawsze prezes firmy, przedstawiciel i jego goście. Dla nich najważniejsze jest przekazanie treści, co oznacza, że coraz częściej buduje się coraz większe i bardziej skomplikowane ekrany. I zaczyna brakować miejsca na nagłośnienie, dodatkowe oświetlenie koncertowe na scenie, co często tworzy komplikacje w planowaniu montażu i przebiegu eventu. Jest też oczywiście harmonogram i nie zawsze znajdzie się w nim czas, by te wszystkie rzeczy zrobić. Potrzebna jest jakaś myśl edukacyjna, żeby ekipy związane z artystami dogadywały się z tymi, którzy zęby zjedli na eventach. By zespoły były z góry przygotowane na konkretny event, by mieli przygotowany spójny show, który chcą przekazać. Powinni więc brać pod uwagę, że takie wydarzenie rządzi się zupełnie innymi prawami i często generuje bardzo wiele problemów, by pogodzić te dwa światy”.
Dla całej branży bardzo trudnym okresem była pandemia, gdy na skutek lockdownów właściwie wszystko stanęło i trzeba było szukać alternatywnych sposobów utrzymania się na rynku. W tym także obsługi wydarzeń online i dopasowania do sytuacji, która trwała dłużej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. W Media Service zapadła więc decyzja o pójściu w kierunku VR i technologii 360°, tym bardziej, że było gdzie stworzyć ku temu warunki. Bartek Kordas tak opowiedział o genezie samego pomysłu: „Studio 360° to była taka ucieczka w trakcie pandemii. Mamy taki magazyn, trochę też pod inną działalność wynajęty, który jest podzielony na trzy części, z oddzielnymi bramami. Więc mieliśmy jedną wolną część, którą zaaranżowaliśmy na studio. Było coraz bardziej zaawansowane, bo tam przenieśliśmy część socjalną, tę część do nagrań, właśnie w technologii 360°. Wszystko to było zrobione z myślą o produktach, o eventach, by dzięki temu móc wszystko w lepszy sposób przedstawić na odległość. Kilka produkcji zresztą mieliśmy za sobą, to studio działało wcześniej, jeszcze nie w formie 360°, ale jako studio telewizyjne, nagraniowe i streamingowe. Jeśli była taka potrzeba, to była dla nas taka deska ratunkowa, która pozwoliła łatwiej przejść przez kryzys covidowy. A w tym momencie to studio jest już pełne sprzętu i jeżeli klient miałby taką potrzebę, chciał działać w technologii 360°, to możemy takie studio pod konkretny event postawić praktycznie z dnia na dzień”. Nie mogłem się powstrzymać przed zapytaniem, jak ten pomysł sprawdził się w praktyce i czy było duże zainteresowanie ze strony klientów.
Nasz rozmówca przyznał, że: „Takich wydarzeń było tak naprawdę kilka – jakieś pokazy mody, premiery samochodów. Był też zrobiony pokaz tej technologii. Mimo wszystko częściej to studio działało po prostu jako normalne studio. Model 360° tak naprawdę dał nam na początku pandemii taką możliwość sprzedażową, że ściągnęliśmy do studia masę klientów, którzy mogli się z tym zapoznać. Ale też nie ukrywam, że nie do końca wszyscy byli w stanie znaleźć z dnia na dzień zastosowanie, bo przecież też jest ta druga strona, czyli praca z kontentem. Bo technologia technologią, ale na koniec trzeba mieć też po prostu ten kontent. Potrzebni są kreatywni ludzie, którzy potrafią tę technologię wykorzystać, bo często jest też tak, że robimy duże i fajne instalacje. Bo też trzeba wszystko robić od początku, jeśli pracuje się w jakiejś niecodziennej technologii. Chce się pracować, albo wydaje się duże pieniądze na instalację, więc wtedy trzeba mieć od początku w głowie, że potem należy do tego stworzyć jakiś kontent. A tutaj czasem na koniec tego brakowało – jednak by mieć coś w aż takiej rozdzielczości, to potrzebny jest jeszcze na to dobry pomysł”. Nowoczesne technologie mają niekiedy to do siebie, że na pierwszy rzut oka wydają się naprawdę czymś wspaniałym, spektakularnym, ale przychodzi moment, gdy zdajemy sobie sprawę, że muszą po prostu czemuś służyć i musi być zapotrzebowanie na efekt końcowy. Choć akurat w przypadku technologii 360° finalnie nie było to specjalnie trudne od strony czysto technicznej, na co zwrócił uwagę Bartek Kordas: „Wbrew pozorom to nie było takie trudne, jeśli chodzi o rozwiązania technologiczne, bo tak naprawdę też chodziło o to, by ten produkt był prosty w obsłudze. Żeby każdy mógł bez żadnego problemu przez to przejść. Bez pomocy zewnętrznej. Więc doszliśmy do tego, że przygotowaliśmy z klientami zaproszenie fizyczne, które potem zamieniało się w cardboard, do którego wkładało się telefon, odpalało się aplikację do VR i odbiorca mógł się poruszać w 360° ze swoim zwykłym telefonem. Jeżeli ktoś miał specjalne okulary, jakieś lepsze, to też oczywiście to wszystko ze sobą współpracowało. Najfajniejsza była właśnie ta prostota jeżeli chodzi o samego odbiorcę”.
Firma nie boi się zatem nowinek technicznych i chętnie je wdraża, a warto pamiętać, że często właśnie ci, którzy robią coś pierwsi, potem ostatecznie wygrywają. Na koniec naszej rozmowy Bartek Kordas dodał: „W zeszłym roku kalendarzowym obsłużyliśmy ponad 600 wydarzeń różnej skali, najczęściej obsługując je kompleksowo i logistyka tego procesu jest chyba największym wyzwaniem”. Jak widać firma nie może narzekać na brak pracy, cały czas pojawiają się nowe zlecenia, a to także pozwala na ciągły rozwój. Być może zatem za jakiś czas powrócimy do naszej rozmowy, by dowiedzieć się co w Media Service wydarzyło się nowego.
Tekst: Dariusz Mazurowski, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Sound Service