Korzystając z okazji, jesienią 2014 roku wziąłem udział w prezentacji pokazującej przygotowanie do pracy z systemami d&b (m.in. na temat systemu pracy z oprogramowaniem Array Calc). Spotkanie to prowadził szkoleniowiec firmy – Oran Burns.

Korzystając z okazji, jesienią 2014 roku wziąłem udział w prezentacji pokazującej przygotowanie do pracy z systemami d&b (m.in. na temat systemu pracy z oprogramowaniem Array Calc). Spotkanie to prowadził szkoleniowiec firmy – Oran Burns. Po około godzinnej sesji poprosiłem o krotką rozmowę, która w założeniu miała rzucić światło na sposób pracy z systemami d&b, przygotowanie ich do instalacji w określonych warunkach, ale także niejako przybliżyć filozofię i sposób działania tej docenianej na całym świecie niemieckiej marki.   Jak to zwykle bywa, poruszyliśmy kilka bardziej uniwersalnych wątków. Jest wręcz oczywistą sprawą, że Oran bardzo sensownie, racjonalnie i z pozycji doświadczenia wyjaśniał zagadnienia i rozwiewał wątpliwości – zarówno te dotyczące stricte rozwiązań firmowych marki, jak i bardziej ogólne. Nie będziemy tu przybliżać ani samej firmy d&b (która zapewne jest doskonale znana), ani kolejnych serii jej produktów (tu odsyłam na stronę internetową firmy). Niech to wszystko będzie jedynie dobrym kontekstem, bo czystą przyjemnością jest rozmawiać z tak doświadczonym i elokwentnym specjalistą.  Łukasz Zygarlicki, MiT: Zanim przejdziemy do właściwych pytań odnośnie strojenia systemów, chciałbym, abyś przedstawił się naszym Czytelnikom. Oran Burns, d&b audiotechnik: Nazywam się Oran Burns. Pracuję dla d&b w dziale wsparcia edukacyjno-wdrożeniowego. W firmie jestem od 2010 roku. Odpowiadam za seminaria, warsztaty, ale także wsparcie techniczne, czyli pomoc użytkownikom w miejscu pracy z systemami d&b.  W trakcie prezentacji kilka minut temu opowiadałeś o specyficznej aplikacji d&b – Array Calc pozwalającej na symulację zachowania systemu. Na ile jej użycie ma znaczenia w kontekście rzeczywistego wykorzystania nagłośnienia w akcji? Ma ogromne znaczenie. Myślę, że jesteś w stanie przygotować w ten sposób system w 80–85%. A to duży krok, bo w dniu koncertu zwykle czuć już spore ciśnienie. Także wprowadzenie danych do Array Calc i wyliczenie wszystkich pozycji, kątów i pokrycia oznacza, że kiedy dotrzesz na miejsce, możesz być bardzo wydajny, instalując system i od razu zaczynając z ustawieniami bliskimi docelowych.  A czy nie sądzisz, że obecnie ludzie w zbyt dużej mierze polegają na tego typu aplikacjach? Bardzo mocno zdając się na nie, przestają słuchać i polegać na swojej ocenie. Wciąż musisz umieć słuchać, to jest zawsze niezwykle ważne. Array Calc wyznacza punkt startowy, a dalej już twój słuch i ewentualne pomiary wyznaczają dalszy kierunek działań.  Czy możesz pokrótce opowiedzieć, co możemy osiągnąć, używając Array Calc? Co to jest za program? To narzędzie symulacyjne, które pozwala modelować pokrycie w polu swobodnym i rozkład głośności wraz z odległością.  Reguły dla wszystkich systemów (i to nie tylko tych d&b) mamy te same – teoria się nie zmienia. Także wraz z doświadczeniem jesteś w stanie pracować coraz lepiej… Twój ewentualny sukces to mieszanka różnych czynników: wiedzy, doświadczenia z pracy z systemami, ale także doświadczenia z pracy z Array Calc. Kiedy to wszystko zmieszamy, możesz wykorzystać swoje doświadczenie z dotychczasowej pracy, wkładając system do Array Calc i otrzymując coraz lepsze rezultaty.  A na ile skomplikowanym jest przeniesienie wyników symulacji na rzeczywistą sytuację? To całkiem proste. Program ma funkcję export, dzięki której możemy wyeksportować ustawienia; następnie wystarczy połączenie komputera ze wzmacniaczami – czy to w trakcie budowy systemu, czy jeszcze w magazynie.  Czy program wie, które ustawienia ma wgrać do określonej końcówki? Tak, to wszystko da się zdefiniować. To, który wzmacniacz napędza które głośniki, możesz określić jeszcze w magazynie. Każdy wzmacniacz ma swój numer (ID) i jego ustawienia są częścią zapisanego snapshotu.  Wspomniałeś też, że Array Calc najlepiej sprawdza się w aplikacjach na powietrzu, bo nie liczy odbić. Jak mocno sprawy się komplikują, kiedy mamy zamkniętą przestrzeń? Oczywiście akustyka pomieszczenia ma spory wpływ na dźwięk. Na etapie planowania określamy więc, na ile będzie nam to komplikować sytuację. W przestrzeniach bardziej pogłosowych możemy zechcieć lepiej kontrolować kierunkowość, więc odpowiednio dobieramy też system. W przestrzeni o większym pogłosie możemy np. zechcieć użyć kardioidalnych subwooferów, by zminimalizować pole pogłosowe dla niskich częstotliwości, lub po prostu systemu o lepszej kierunkowości w dole pasma, aby ograniczyć interakcję pomiędzy nagłośnieniem a samym pomieszczeniem. Jeśli mamy system o dobrej kierunkowości, możemy skupić dźwięk w obszarze, gdzie przebywa publiczność i oczywiście część dźwięku będzie się odbijać od ścian, ale zminimalizujemy ten efekt poprzez wybór odpowiedniego systemu.  Zapytam przy okazji o wybór pomiędzy systemem liniowym a źródłem punktowym – kiedy z którego najlepiej korzystać? To różne narzędzia do różnych zastosowań. Jeśli chcę pokryć 60 m, to co mogę zrobić z pojedynczym źródłem punktowym? Jeśli muszę to nagłośnić z jednego punktu i mogę powiesić system wystarczająco wysoko – użyję systemu liniowego, bo ten lepiej wykona takie zadanie. Także wszystko zależy od aplikacji i wyboru odpowiedniego narzędzia do danego zadania. Zwykle są to kombinacje obu tych rozwiązań. Kiedy używasz systemu liniowego, to i tak do pokrycia pewnych obszarów zastosujesz źródła punktowe.  Z tym że firmy zwykle dysponują ograniczonym wyborem, jeśli chodzi o system nagłośnienia. Używają tego, co mają w magazynie, na co już raz wydały pieniądze. Firmy muszą rozumieć, co zwykle robią i jakich narzędzi do tego potrzebują. Jest dobrze dla firmy, kiedy dysponuje różnego rodzaju systemami.   To idealny przypadek. Jednak większość pomieszczeń jest mocno pogłosowa, bo… są pomieszczeniami. Można na taką sytuację spojrzeć dwojako. Może zamiast specyfikować system liniowy, lepiej poprawić akustykę pomieszczenia, a następnie poprosić o lepiej dopasowany system punktowy. Oczywiście można też poprosić o pięć–sześć elementów na stronę w mniejszym wnętrzu, aby zachować kontrolę kierunkowości, ale może efektywniej będzie nieco poprawić charakterystykę akustyczną wnętrza i używać mniejszej liczby sprzętu.  Chciałbym teraz zapytać o rozwiązanie specyficzne dla wzmacniaczy d&b, mianowicie o Coupling Filter. To oznacza, że system liniowy nie skaluje się niejako automatycznie, a trzeba wprowadzać dodatkowe korekcje w zależności od jego wielkości. Zgadza się? Coupling Filter pozwala uzyskać wyższe poziomy dla systemu, bo oddaje nam nieco headroomu. Odejmując nieco niskiego środka z każdej paczki, mamy w sumie więcej zapasu.  Czy jednak system liniowy nie powinien grać odpowiednio głośniej poprzez sumowanie energii z poszczególnych paczek i przetworników w pełnym zakresie akustycznym? Tu wciąż mamy sumowanie. To kwestia równowagi tonalnej. Przy dodawaniu kolejnych paczek poziom wysokich częstotliwości pozostaje stały. Poziom niskich tonów rośnie, rośnie… i rośnie. W pewnym momencie mijasz punkt równowagi tonalnej. Filtr CPL pozwala odzyskać tę równowagę, kiedy zastosujemy więcej elementów (niż bez jego udziału).  To oczywiste, ale dla systemów punktowych. Bo system punktowy oznacza brak sumowania dla wysokich częstotliwości, a sumowania niskich częstotliwości nie jesteśmy w stanie uniknąć. To dość oczywiste. Tak samo jest dla systemów liniowych. Wciąż masz kierunkowość w pionie. Niskie częstotliwości mogą być wszechkierunkowe, ale ze wzrostem wysokości dźwięku rośnie kierunkowość. Kierunkuje więc wysokie częstotliwości w określoną stronę, ale niskie grają już wszędzie.  Czy to oznacza, że system liniowy działa jak system liniowy w górze pasma, ale im niżej tym trudniej tego od niego wymagać? To zależy też od długości grona. Zawsze też słuchasz części tego grona dla wysokich częstotliwości i większej części (bądź całości) dla niższych. Możesz to kompensować właśnie za pomocą funkcjonalności Coupling Filter.  Kolejną funkcjonalnością jest filtr kompensujący wpływ absorbcji powietrza (dodający pewną ilość wysokich częstotliwości). Chodzi o utratę energii wysokich częstotliwości w funkcji odległości. Czy ten filtr z kolei nie wpływa destrukcyjnie na headroom systemu? Podbicie dla wysokich częstotliwości jest specyficznie dobrane dla każdego konkretnego systemu d&b. Zależnie więc, czy będzie to system T, V czy Y, ten filtr będzie robił coś nieco innego. Wszystko, co musisz zrobić jako użytkownik, to jedynie jego włączenie. Możesz spojrzeć w instrukcję danego systemu, aby obejrzeć konkretną jego odpowiedź dla danego systemu, ale zmienia się ona nieco zależnie od systemu i odległości, na którą gramy. Jeśli zastosujesz ten system w górnych paczkach swojego grona, to limiter dla tych głośników zadziała jako pierwszy. I to w zasadzie będzie wyznaczać granicę równowagi tonalnej, a więc możliwości twojego systemu. Czasem może to więc być czynnik ograniczający… Jeśli spodziewasz się bardzo wysokich poziomów i uważasz, że to może być problem – to tak, możesz zrezygnować z tej funkcji.   Kolejną kwestią, którą chciałem poruszyć, jest konfiguracja głośników basowych. Jak wiemy, można z nimi zrobić wiele pięknych i wspaniałych rzeczy (głównie kształtując ich kierunkowość), ale zwykle nie wspomina się przy tej okazji o powiązanej z tym konieczności zakupu dodatkowych wzmacniaczy. A jednak zwykle użytkownicy chcą wykorzystać te kilka kilowatów, jakie pojedynczy kanał wzmacniacza może oddać na niższych obciążeniach… To zależy oczywiście od rodzaju głośnika, ale np. V-suby i Y-suby możesz łączyć po dwa na jeden kanał wzmacniacza. To wciąż daje spore możliwości, a jednocześnie w pełni wykorzystuje potencjał końcówek. W ten sposób można całkiem dobrze pogodzić konfiguracje kierunkowe z efektywnym i maksymalnym wykorzystaniem końcówek mocy. Zwykle i tak nie jesteś w stanie zlinkować więcej niż dwóch paczek basowych.  Korzystając niejako z okazji, chciałbym cię jeszcze zapytać o najmłodszą serię głośników d&b, czyli Y. Jaki jest pomysł na serię Y, do czego została wymyślona i jak ją pozycjonować w kontekście pozostałych produktów? Jeśli spojrzeć na serię systemów liniowych, mamy serię T opartą na małych głośnikach 6,5″; jeśli nie liczyć Y, to mamy jeszcze Q, J i V. Q istnieje na rynku już bardzo długo. Od momentu, kiedy zaprojektowaliśmy ten system, technologia poszła do przodu. Nasz dział R&D opracował technologię, która umożliwia osiągnięcie większej wydajności, a na rynku każdy chce jak największej wydajności z możliwie małej obudowy. Stąd produkt o wydajności większej niż Q z mniejszej paczki.  Czy nie jest więc naturalnym zastąpienie serii Q przez Y? Nie mówimy tu o zastąpieniu, bo to są inne głośniki. W Q mamy dwa 10″ i horn, a tutaj 2 × 8″ i horn. To inny projekt. Mamy tu pokrycie 80° i 120°, czego nie było w Q. Mamy źródła punktowe podobnie jak w Q, ale też kardioidalne subwoofery, których nie było w Q. To jednak inne systemy. Ale z czasem możliwe, że seria Y zagości w miejscach i aplikacjach, w których wcześniej używana była seria Q. Ale Q zostaje, to wciąż bardzo dobre głośniki. Y to jednak coś innego. Ale jeśli chcesz, możesz ją nazywać nowym Q.  Chciałbym zapytać jeszcze o kolejną rzecz: mianowicie zwrotnice (pasywne). Mam wrażenie, że d&b bardzo ufnie podchodzi do tego tematu. To oczywiście przekłada się na wymierne korzyści dla końcowego użytkownika, który może stosować mniej wzmacniaczy, ale czy jest to równie dobre rozwiązanie w kwestii brzmienia systemu? Kluczową kwestią tutaj jest zapewnienie odpowiedniego napięcia dla każdego z głośników. Jeśli tylko wzmacniacz jest w stanie to zrobić, system będzie działał jak należy. Nie ma żadnych negatywnych zależności, jeśli chodzi o system i przetworniki napędzane pasywnie. Jeśli tylko system jest zaprojektowany poprawnie i limiter w kanale wzmacniacza chroni odpowiednio każdy pojedynczy przetwornik. Zrobiliśmy to w serii V. Cały głośnik napędzany jest jednym kanałem wzmacniacza. Możesz też zlinkować dwa głośniki (napędzane tym samym kanałem).  A czy nie jest to kompromisem obniżającym w ostatecznym rozrachunku cenę systemu? To uproszczenie. Jeśli możesz uzyskać wymagany rezultat jakościowy, ograniczając liczbę kanałów potrzebnych do napędzenia systemu, to przenosi się na oszczędność klienta i uproszczenie samego systemu.  Ale już seria J napędzana jest dwudrożnie (trójdrożnie z basami) – to jednak musi mieć jakiś wpływ na jakość… Jeśli jesteśmy w stanie osiągnąć założony rezultat przy zastosowaniu zwrotnic pasywnych, to według mnie ma to sens. To też oznacza dwa razy mniej wydatków na wzmacniacze. Jeśli jesteśmy w stanie to zrobić (a nie każda firma jest w stanie to zrobić odpowiednio dobrze), to czemu nie? W serii V udało nam się osiągnąć odpowiednio dobre rezultaty dla trójdrożnej konstrukcji napędzanej pojedynczym kanałem wzmacniacza, to czemu nie zaoferować tego rozwiązania klientom? Jeśli wiązałoby się to z upośledzeniem wydajności systemu, nie wypuścilibyśmy go na rynek.  To wydaje się wystarczająco dobrym uzasadnieniem. Kolejna rzecz: obecnie jesteśmy w stanie uzyskać dość równomierne pokrycie nawet na znacznych odległościach z pomocą systemu liniowego, ale wciąż pozostaje problem z basem… Przynajmniej dopóki nie spróbujesz go powiesić.  Racja. Ale nie jest to zbyt często spotykana praktyka. Suby zwykle lądują na podłodze – w ten sposób otrzymujemy głośniejszy sygnał, no i jest łatwiej je zainstalować. Tak, ale w ten sposób nigdy nie uzyskamy równego pokrycia. Będzie głośno z przodu i gwałtownie ciszej z odległością. Jedyny sposób to ich zawieszenie. Tak robi się czasem na dużych koncertach, ale prawdą jest, że dla uzyskania takiego samego poziomu potrzebujesz dwa razy więcej subwooferów. Na podłodze uzyskujesz sumowanie z dźwiękiem odbitym.  Co myślisz o podzieleniu basu i powieszeniu np. piętnastocalowych basów i stackowaniu tych od przetwarzania najniższych częstotliwości? Pomysł jest porządku. Wszystko zależy od tego, co chcesz osiągnąć, i od konkretnej aplikacji. Nie ma tu generalnych zasad.  A używanie subów w liniach opóźniających? Jeśli tylko są to basy w konfiguracji kardioidalnej, to może działać całkiem dobrze. Pod warunkiem, że niezbyt wiele energii wraca w kierunku sceny.  Można by się pokusić o wniosek, że d&b jako firma jest fanem kardioidalnego basu. Jest w tym trochę prawdy? Tak jest. To pozwala minimalizować pole pogłosowe. Jeśli weźmiesz subwoofer wszechkierunkowy, a za sceną masz ścianę, to taki głośnik promieniuje energię w ścianę, ta ulega odbiciu i wraca do publiczności. Widzowie otrzymują więc dźwięk bezpośredni i odbicie, które rozmywa ten pierwszy dźwięk bezpośredni. Wszystko zaczyna brzmieć niewyraźnie. Z kardioidalnym basem nie masz tyle energii odbitej i wszystko brzmi przyjemnie i zwięźle. Taka konstrukcja ogranicza ilość energii, jaką subwoofer promieniuje do pola pogłosowego.  Z drugiej strony nie jest to zbyt efektywne wykorzystanie głośnika. Musisz pozbyć się części energii, wykorzystać dodatkowe przetworniki… Tak, nie jest to zbyt efektywne rozwiązanie. Najbardziej efektywnym jest umieszczenie wielu wszechkierunkowych głośników w kupie. To będzie najgłośniejszy subwoofer, jaki możesz stworzyć. Ale będzie brzmiał tym głośniej, im bliżej do niego podejdziesz. Aby uzyskać lesze pokrycie, możesz stworzyć linię głośników w poprzek sceny. Jeśli będą one kardioidalne, to i na scenie będzie cicho. Zawsze możesz też dobrać opóźnienia poszczególnych głośników dla optymalizacji pokrycia w poziomie.  A jeśli chodzi o sytuacje klubowe, gdzie mamy parkiet taneczny w centrum – czy ustawianie głośników dookoła łącznie z subami może mieć sens? Przede wszystkim musisz dobrze wybrać pozycję głośników mid-hi dla odpowiedniego pokrycia całego obszaru. Potem dodajesz odpowiednią ilość niskich tonów. Zależnie od tego, ile głośników niskotonowych chcesz wstawić, musisz wybrać dla nich odpowiednie miejsca, ale w przypadku niskich częstotliwości wiele lokalizacji często wytwarza dodatkowy chaos i powoduje zgubne interakcje pomiędzy nimi. Staje się to czasem dość trudne.  Czy istnieją jakieś generalne rady, które chciałbyś przekazać naszym Czytelnikom? Z punktu widzenia d&b mogę polecić dobre przygotowanie do każdej imprezy. Zapoznaj się z miejscem, które będziesz nagłaśniać. Następnie postaraj się je jak najlepiej zamodelować w Array Calc i zaprojektować odpowiedni dla niego system. Jeśli temu etapowi poświęcisz nieco czasu, możesz oszczędzić go nieco więcej, będąc już na miejscu ze sprzętem. Według mnie to kluczowa sprawa.  A co jeśli docierasz na miejsce i tam okazuje się, że organizator jednak zdecydował, że scena stanie z innej strony? Wciąż sugeruję powrót do Array Calc, stworzenie nowego projektu i powieszenie systemu w odpowiedni sposób. To wciąż dużo lepsza metoda niż zgadywanie, co może się sprawdzić i wieszanie systemu na oko.   Dziękuję bardzo za rozmowę. Proszę bardzo.  tekst i zdjęcia Łukasz Zygarlicki Muzyka i Technologia