Seria zestawów głośnikowych StudioLive AI to gracz, który bez kompleksów mógłby zawalczyć w lidze produktów w pełni profesjonalnych, wykonanych przez uznane firmy.
W czasach, gdy zdarzało mi się konstruować własne zestawy głośnikowe i można było powiedzieć, że poza niewątpliwymi walorami edukacyjnymi miało to pewne uzasadnienie ekonomiczne, dość intensywnie chodził mi po głowie projekt z trzema głośnikami ośmiocalowymi. Jeden z tych głośników miał być koaksjalny, co dawało w sumie konfigurację trójdrożną. Niestety, wówczas procesory i wzmacniacze nie były tak tanie jak dziś, dlatego też przed zrealizowaniem projektu powstrzymała mnie skomplikowana zwrotnica pasywna. Dziś wielokanałowe moduły wzmacniaczy i układy przetwarzające sygnał są dobrem łatwo dostępnym (szczególnie z punktu widzenia producentów), dlatego pojawienie się na rynku wyrafinowanych i przy tym kompaktowych zestawów wielodrożnych było tylko kwestią czasu. W pewnym momencie pojawiła się również i wspomniana przeze mnie konstrukcja 2 × 8”, którą bodaj rok czy dwa lata temu kątem oka dostrzegłem na stoisku PreSonusa na targach we Frankfurcie. StudioLive 328 AI, bo o niej mowa, trafiła właśnie w moje ręce, co bardzo mnie ucieszyło, również ze względów, o których pisałem we wstępie. Pionowy układ trzech głośników stanowi wszak bardzo rozsądny kompromis pomiędzy podłużną kolumną głośnikową a klasycznym wielodrożnym zestawem głośnikowym, łącząc korzystne cechy akustyczne obu rozwiązań. Co więcej, w wykonaniu PreSonusa konstrukcja ta została obudowana zaawansowaną elektroniką, co – jak się za chwilę przekonamy – pozwoliło uzyskać znakomite rezultaty brzmieniowe oraz rzadko dotąd spotykane właściwości użytkowe. Zanim jednak do tego dojdziemy, przyjrzyjmy się budowie dostarczonego do testów kompletu składającego się z dwojga satelitów StudioLive 328AI oraz subbasu StudioLive 18sAI. StudioLive 328AIWykonana ze sklejki brzozowej grubości 15 mm, obudowa zestawu 328AI ma pięciokątną podstawę i może pracować w pozycji pionowej (na podłożu lub statywie) bądź leżącej, przy czym ustawienie w pozycji monitora pod kątem 50° wymaga wysunięcia stabilizatorów, czego dokonujemy za pomocą krzyżakowego wkrętaka. Jako że obudowę wykończono poliuretanem o nazwie Chemline, nie ma tu ochronników naroży tylko gumowe nóżki na ściance bocznej i spodniej. Sprawne przenoszenie ważącego 23 kg zestawu umożliwiają dwa uchwyty, po jednym z każdej strony obudowy. Oprócz aplikacji mobilnych, 328AI można również powiesić w instalacji stałej, a służy do tego aż dwanaście punktów M10 rozlokowanych niemal na całej obudowie. Głośniki chroni metalowa siatka przyozdobiona podświetlanym logo w dolnej części. Producent nie przewidział, niestety, żadnej ochrony panelu tylnego oraz głośników przed deszczem, co zawęża możliwości stosowania testowanego sprzętu do pomieszczeń zamkniętych. Po dostaniu się do wnętrza obudowy okazuje się, że wszystkie trzy głośniki pracują we wspólnej komorze, zatem pasmo niskie w pewnym stopniu przetwarzane jest również przez głośnik koaksjalny. Tenże głośnik otrzymał od producenta nazwę CoActual i zawiera, oprócz ośmiocalowej bazy, driver o średnicy cewki 1,75”. Zespół przetworników CoActual zbudowano tak, by obie cewki znajdowały się w możliwie bliskiej odległości, zapewniając spójny dźwięk nie tylko na osi, lecz także poza nią. Driver ma osobną tubę o dyspersji 90 × 50°; nic nie stoi na przeszkodzie, by w razie potrzeby przekręcić ją razem z głośnikiem. Zamykając temat przetworników, należy dodać, że ich kosze są blaszane (ukształtowane w dość ciekawy sposób), obwody – magnetyczne ferrytowe, a wnętrze obudowy wytłumione zostało włókniną. Wzmacniacze i panel tylnyBez wątpienia ciekawostkę stanowi napęd głośników, a zwłaszcza poziom mocy umieszczona w niewielkiej obudowie. Otóż, napęd stanowią tutaj cztery wzmacniacze klasy D firmy Pascal, dysponujące mocą po 500W na kanał. Oczywiście nie oznacza to, że w pełni wykorzystano tu całe 2 kW mocy, gdyż przy niewielkich głośnikach konieczne było zastosowanie limiterów, ale zgodnie z obecnymi tendencjami, producent podaje do wiadomości publicznej cały potencjał znajdujący się na pokładzie SL 328AI. W rozdysponowaniu kanałów nie ma specjalnej filozofii – każdy kanał napędza osobny przetwornik, zaś podział pasma i inne zabiegi realizowane są jeszcze przed podaniem sygnałów na wzmacniacze. Końcówki chłodzone są pasywnie i poza czterokanałowym limiterem zabezpieczone są nadprądowo, przeciwprzepięciowo, termicznie oraz przed sygnałami o zbyt wysokiej częstotliwości. Zasilanie podawane jest z lekkiego zasilacza impulsowego, zaś w oddawaniu ciepła współuczestniczy panel tylny, przy którym się przez chwilę zatrzymam. SL 328AI wyposażono w dwa wejścia: mikrofonowe (XLR) i liniowe (combo), z których każde ma niezależną regulację głośności. Dochodzące do nich sygnały miksowane są do wyjścia XLR, jak również podawane do wewnętrznych wzmacniaczy, za pośrednictwem lokalnego regulatora głośności. Warto w tym miejscu nadmienić, że sygnał mikrofonowy obsługuje przedwzmacniacz XMAX znany z konsolet i innych urządzeń studyjnych PreSonusa, a na wejście XLR podawane jest na stałe zasilanie phantom (napięcie wynosi 15 V). Uwagę należy zwrócić na wyskalowanie potencjometrów – te obsługujące sygnał liniowy mogą go jedynie stłumić, toteż np. dla głośności ogólnej domyślnym ustawieniem będzie rozkręcenie potencjometru na maksimum, co odpowiada wartości 0 dB. Tuż obok znajdziemy włącznik filtru górnoprzepustowego (100 Hz, IV rzędu) oraz przycisk umożliwiający wybór jednego z czterech presetów brzmieniowych: trzech producenta i jednego użytkownika. Zdefiniowana fabrycznie „trójca” to tryb pracy liniowy (normal), jego wariacja pozwalająca nieco łagodniej obejść się z sygnałami pochodzącymi ze źródeł gorszej jakości, takich jak np. popularne mp3 (konturujący brzmienie preset LBR Source) oraz tryb monitora podłogowego, z nieco podbitym niskim środkiem i przyciętymi sprzęgliwymi częstotliwościami z zakresu środka wysokiego. Za kwestie związane z kształtowaniem brzmienia odpowiada tu oczywiście układ DSP, który pracuje z rozdzielczością 24 bit i częstotliwością próbkowania 96 kHz. Pod blokiem presetów znajdziemy cztery standardowe dla zestawów aktywnych kontrolki sygnalizujące obecność sygnału, aktywowanie limitera, przesterowanie sygnału oraz zadziałanie zabezpieczenia termicznego. Pozostałe przyciski i diody służą do obsługi komunikacji WiFi realizowanej przy pomocy dołączanych (w standardzie!) do każdego zestawu miniaturowych sieciówek WF-150, wpinanych w port USB. To właśnie ta komunikacja jest cechą zaszytą w nazwach urządzeń PreSonusa pod skrótem AI (Active Integration). Można nimi zarządzać bezprzewodowo z poziomu tabletu lub po skrętce za pomocą komputera z oprogramowaniem SL Control Room, co jest niezwykle przydatne przy konfigurowaniu bardziej złożonego systemu nagłośnieniowego (ustawianie korekcji, opóźnień itp.). Obrazu całości dopełnia gniazdo zasilające IEC zintegrowane z włącznikiem oraz slot na kartę rozszerzeń, zajmowany w standardzie przez kartę ze złączem Ethernet. W razie potrzeby można ją zastąpić np. opcją Dante, która pozwala pobierać sygnały z wielokanałowego strumienia audio biegnącego po skrętce. Subbas 18sAIPonieważ zestaw szerokopasmowy zaczyna pracować od około 54 Hz (przy dziesięciodecybelowym spadku), w pewnych zastosowaniach należałoby go wspomóc subbasem, który odciąży satelitę od sygnałów leżących poniżej 100 Hz, dokładając przy tym oktawę zaczynającą się od 29 Hz. Taki subbas nosi symbol SL 18sAI i również został dostarczony do testów. Od strony akustycznej jest to klasyczna konstrukcja typu bass-reflex, w której umieszczony na ściance przedniej osiemnastocalowy głośnik wspierają cztery odpowiednio nastrojone tunele. Podobnie jak w przypadku satelity, obudowa subbasu wykonana została ze sklejki o grubości 15 mm i wykończona w analogiczny sposób. Znajdziemy tu dwa boczne uchwyty, gumowe nóżki od spodu oraz gwint pozwalający na wkręcenie sztycy umożliwiającej stabilne ustawienie satelity na subbasie. Sam subwoofer zajmuje na podłożu powierzchnię 61 × 67 cm, co przy wadze sięgającej 43 kg nie budzi obaw o stabilność nawet wysoko podniesionego satelity. Zastosowany osiemnastocalowy przetwornik ma ferrytowy magnes o średnicy 220 mm, zaś jego cewka ma średnicę 4”. Poprzez proste konektory wsuwane do głośnika podawana jest moc pochodząca z dwóch zmostkowanych końcówek pięciusetwatowych. Jak łatwo policzyć, daje to sumarycznie 1000 W, bez włączonych algorytmów zabezpieczających i limitera, o czym producent nas lojalnie informuje w specyfikacji (rzeczywista moc jest na pewno mniejsza). W stosunku do zestawu satelitarnego nieco inaczej wygląda również panel tylny, poprzez który mamy dostęp do dwóch presetów (normal, extended LF), możemy ustawić opóźnienie (0, 1 lub 2 m) oraz odwrócić polaryzację. Subbas ma dwa wejścia liniowe plus wyjścia typu podaj dalej (pojawiające się na nich sygnały nie przechodzą przez DSP). Sygnał z obu wejść po zsumowaniu przechodzi przez regulator pozwalający podbić go lub stłumić o 12 dB, po czym poddawany jest dalszemu przetwarzaniu i w końcu trafia na wzmacniacz i głośnik. PreSonus – nowy gracz na rynku nagłośnienia?Przyszedł czas, by postawić pytanie, które celowo odwlekałem, skupiając się na opisie czysto technicznym. Cóż nowego do zaoferowania w kwestii nagłośnienia może mieć firma PreSonus, działająca dotąd głównie na polu konsolet cyfrowych i urządzeń studyjnych? Przecież na rynku jest wiele firm mających w tej materii dłuższą tradycję i – co za tym idzie – większe doświadczenie. Jak się okazało, osoby decyzyjne w firmie PreSonus doskonale sobie z tego zdawały sprawę i kluczem do sukcesu okazało się zaangażowanie odpowiedniego człowieka. Tym kimś okazał się Dave Gunness, będący obecnie właścicielem firmy Fulcrum Acoustic. Wcześniej Dave ściśle współpracował wcześniej z takimi gigantami rynku nagłośnieniowego jak Electro-Voice czy EAW, co z pewnością przyniosło mu doskonałe rozeznanie potrzeb i rozwiązań dla profesjonalistów. To właśnie Dave opracował słynny zestaw algorytmów Gunness Focusing, który implementowano z powodzeniem w procesorach EAW. Ze względów marketingowo-autorskich przetwarzanie to nosi obecnie inną nazwę i poddawane jest zapewne coraz nowszym wariacjom, co nie przeszkodziło Dave’owi, by skorzystać z niego we własnych projektach. Wspomniana technologia nosi obecnie nazwę TQ (Temporal Equalisation) i skupia się na korygowaniu niedoskonałości przetworników za pomocą algorytmów angażujących poza standardowymi filtrami IIR bogaty zestaw filtrów FIR. Korygowane są m.in. odbicia powstające w tubach driverów, a także wszelakiej maści anomalia czasowe i amplitudowe. Algorytmy aplikowane są w odniesieniu do głośnika o zbadanych wcześniej parametrach, stąd też w rezultacie niekorzystne efekty są eliminowane, zanim jeszcze powstaną w głośniku. Innymi słowy, można to porównać do stworzenia możliwie dokładnego matematycznego modelu niedoskonałości głośnika, na który nakłada się funkcje niwelujące te niedoskonałości. W przypadku produktów PreSonusa dochodzi do tego wszystkiego jeszcze jedna nowinka, wszak firma Fulcrum Acoustic jako jedyna zastosowała algorytmy TQ w odniesieniu do przetworników współosiowych. Jaki dzięki temu osiągnięto efekt? Ustawmy, podłączmy i posłuchajmyPrzed dokonaniem testów odsłuchowych trzeba najpierw sprzęt przygotować do pracy. Przyznam, ze zestawy StudioLive do najlżejszych nie należą, a dotyczy to zarówno subwoofera, jak i satelitów. O przenoszeniu subbasu w pojedynkę można w praktyce zapomnieć, zaś włożenie satelity na statyw też wymaga odrobiny siły i precyzji, ale jest przez jedną osobę jak najbardziej wykonalne. Trudno stwierdzić, czy przy stosunkowo wysokiej cenie pojedynczego zestawu magnesy neodymowe stanowiłyby znaczący koszt. Nie twierdzę, że testowany system jest pod względem transportowym jakoś nadzwyczaj kłopotliwy, lecz bez problemu mógłbym wskazać bardziej mobilne zestawy nagłośnieniowe. Najważniejsze, by wysiłek został wynagrodzony przez osiągnięte efekty, prawda? Tak też było w istocie. Już pierwsze odsłuchy wykazały znakomitą detaliczność brzmienia zestawu SL 328AI. Stereofoniczna para zapewniała świetne odwzorowanie głębi sceny, doskonałe odseparowanie instrumentów w miksie i znakomitą przestrzeń. Pomimo wyrównanego pasma, odsłuch nie męczył nawet przy dużym poziomie głośności, w odróżnieniu od wielu tańszych zestawów głośnikowych, w których środek pasma potrafi wręcz świdrować w uchu. Dołożenie do stereofonicznej pary satelitów subbasu znacznie wyokrągliło brzmienie, wzbogacając wrażenia słuchowe o percepcję niskich tonów całym ciałem. Bas z SL 18sAI jest punktualny, równy i niemulący, dzięki czemu dobrze się zgrywa z satelitami pod warunkiem zapewnienia wyrównania czasowego. Testów praktycznych ciąg dalszyAby w pełni wykorzystać możliwości zdalnego ustawiania parametrów systemu, potrzebny nam będzie router skonfigurowany wedle wytycznych firmy PreSonus. Nazwa sieci i hasło są z góry narzucone, by poszczególne urządzenia mogły się automatycznie łączyć z siecią. Z racji przyjęcia takiego rozwiązania może zajść obawa, że ktoś niepowołany połączy się z siecią i namiesza nam w ustawieniach, choć raczej wśród publiczności niewiele jest osób, które czytały instrukcję PreSonusa. Tak czy inaczej, po zestawieniu połączenia praca z aplikacją na iPadzie to czysta przyjemność, a możliwości wystrojenia systemu z dowolnie wybranego miejsca odsłuchowego są nie do przecenienia. Aplikacja pozwala na łatwe zidentyfikowanie każdego elementu składowego naszego nagłośnienia (podświetlane logo zmienia kolor), a także na zapamiętanie ustawień na wypadek, gdyby później przyszło nam grać w podobnej sytuacji. Za pomocą systemu 2.1 stworzonego z testowanych zestawów StudioLive nagłośniłem zespół instrumentalno- wokalny, z którym dość często współpracuję, co daje mi ciekawe możliwości testowania różnych systemów nagłośnieniowych z uwagi na fakt, że zespół używa cały czas tych samych mikrofonów, bardzo dobrej zresztą klasy. Przystępując do realizacji dźwięku, od razu poczułem komfort wynikający z tego, że system PreSonusa wymaga znacznie mniejszej liczby ruchów korektorem, by zapewnić odpowiedni odstęp od sprzężeń. Słychać było, że producent poświęcił wiele uwagi na zniwelowanie rezonansów i innych artefaktów, takich jak choćby szorstkość drivera na sybilantach. W konsekwencji osiągnięcie równowagi tonalnej nie wymagało psucia fazy korekcją, co również pozytywnie odzwierciedliło się w postaci finalnego efektu brzmieniowego. Dodam jeszcze, że system zapewnił wyrównane pokrycie dźwiękiem obszaru mieszczącego się w deklarowanej strefie promieniowania drivera, dzięki czemu żaden ze słuchaczy nie mógł czuć się poszkodowany. PodsumowanieSeria zestawów głośnikowych StudioLive AI to gracz, który bez kompleksów mógłby zawalczyć w lidze produktów w pełni profesjonalnych, wykonanych przez uznane firmy. Jakkolwiek cena pojedynczego zestawu może wydawać się nieco wygórowana, to głębsza analiza zastosowanej technologii, mocy wzmacniaczy i dodatkowych możliwości sprawia, że poniesiony wydatek znajduje w pełni swoje uzasadnienie. Propozycja PreSonusa skierowana jest przede wszystkim do osób, które nawet od małego systemu oczekują znakomitej jakości dźwięku, osiągniętej jak najmniejszym nakładem pracy. O tym, na ile jest to ważne, przekonał się każdy, kto doświadczył czasochłonnego strojenia systemu, którego brzmienie samo z siebie było dalekie od doskonałości. Dodam jeszcze, że tańsze aktywne zestawy głośnikowe podobnej wielkości nie wytrzymywały porównania z testowanym systemem, zwłaszcza pod względem klarowności i naturalności brzmienia. Pomiary wychodziły niby podobnie, ale ucho nie dało się oszukać. Mówiąc szczerze, tego właśnie oczekiwałem, gdyż podejście pana Gunnessa, zakładające identyfikację i precyzyjną niwelację niedoskonałości przetwornika, pozwala uzyskać efekty zupełnie nie do osiągnięcia za pomocą typowych zabiegów korekcją. Jak na profesjonalny produkt przystało, zestawy Studio- Live AI wyposażono w biblioteki Ease, umożliwiające symulację ich zachowania w określonym środowisku akustycznym. Jako opcję producent proponuje miękkie pokrowce – moim zdaniem warto się w takowe zaopatrzyć, by system jak najdłużej wyglądał równie atrakcyjnie, jak gra. Mam nadzieję, że w przyszłości asortyment PreSonusa zostanie rozbudowany o kolejne modele, a w szczególności o bardziej mobilny subbas, w konfiguracji 2 × 10” lub 2 × 12”. Przyznam również, że bardzo ciekawi mnie, czy model z głośnikiem piętnastocalowym dobrze radzi sobie z przetwarzaniem pełnego pasma bez wsparcia subbasu. Ograniczając się jednak do bazowania na produktach, które miałem okazję przetestować, mogę z czystym sumieniem polecić nową serię PreSonusa wszystkim osobom, które widzą celowość w dążeniu do wzniesienia się ponad wszędobylską przeciętność spowodowaną cięciem kosztów. Oby jeszcze tylko trafić na klienta, który to doceni i zauważy, że realizowana przez nas „sztuka” zabrzmiała lepiej niż dotychczas. tekst i zdjęciaPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia