Marka kontynuuje fenomen, jakim były dobrej jakości przenośne „głośniki” do pracy ze smartfonami za pomocą Bluetooth – stworzyła urządzenie łączące prostotę, poczucie estetyki, funkcjonalność i możliwości rodem z zaawansowanych systemów nagłośnienia. Mowa o przenośnym zestawie głośnikowym JBL EON ONE Compact z wbudowanym akumulatorem, cyfrowym mikserem i łącznością bezprzewodową, który można wykorzystać zarówno do pracy w centrum fitness, jak i bez wstydu jako mały wedge czy front-fill na scenie.
Ten mobilny zestaw głośnikowy zbudowany jest z obudowy z tworzywa sztucznego, ośmiocalowego przetwornika przetwarzającego dolną część pasma oraz z jednocalowego głośnika wysokotonowego umieszczonego w tubie o dyspersji 100º x 60º. Tak naprawdę, oprócz źródeł sygnału, nie potrzeba niczego więcej. Obudowa kryje w sobie, prócz wcześniej wspomnianych przetworników, końcówkę mocy, cyfrowy pełnoprawny mikser foniczny z procesorem efektów sterowany przez urządzenie typu smartfon lub tablet oraz bezprzewodowy system Bluetooth. Oczywiście jest także akumulator, który pozwala na nawet dwunastogodzinną pracę EON-a bez zasilania sieciowego. Całość wykonana jest bardzo estetycznie, z zewnątrz prezentuje się nowocześnie, co doskonale wyglądać będzie w hotelach czy centrach konferencyjnych.
Na bocznej ściance ulokowany jest pełnoprawny mikser cyfrowy z procesorem efektów i zaawansowanym EQ, którym można sterować z poziomu smartfona lub tabletu.
Gdzie ten mikser?
Dosłownie w środku. Zerkając na niego tylko powierzchownie, można powiedzieć, że ma cztery wejścia. Dwa z nich zrealizowane są na złączu combo XLR/TRS i są to typowe wejścia mikrofonowe lub instrumentalne. Na pierwszym wejściu można dodatkowo podać zasilanie Phantom. Specyfika kanału trzeciego jest typowo liniowa – znajduje się tu tylko złącze TRS, które można wykorzystać choćby do podłączenia klawisza. Ostatnie wejście zaprojektowane jest z myślą o odtwarzaniu wszelkich loopów i podkładów, a sygnał na nie można podać dwojako: analogowo za pomocą stereofonicznego gniazda miniTRS lub cyfrowo bezprzewodowo za pomocą technologii Bluetooth. Zmiksowane sygnały lądują zarówno na głośniki, jak i na wyjście TRS o nazwie pass thru. Cztery enkodery znajdujące się na ściance urządzenia mogą pełnić dwie funkcje. W trybie mix każdy odpowiedzialny jest za poziom konkretnego kanału wejściowego, poziom ten jest wizualizowany za pomocą zielonego podświetlenia okalającego obrotowy enkoder. Z konfiguracji mix można w prosty sposób przejść do trybu channel by zająć się obróbką danego kanału. Gdy wybrany tor podświetli się na zielono, uzyskuje się wpływ na jego wzmocnienie, regulację dolnego i górnego filtru półkowego oraz na wysyłkę na procesor efektowy. Dodatkowo tam, gdzie jest to możliwe, można przełączyć czułość wejścia mikrofonowego na liniowe oraz podać zasilanie Phantom. Rozwiązanie to reklamowane jest jako innowacyjne, w głowie rodzi się więc chęć ponowienia pytania: gdzie ten mikser? Tu nie ma nic szczególnego. Zaraz jednak pomyślałem, że gdyby nie było tu nic specjalnego, w sekcji miksującej można by zastosować zwykłe potencjometry, nie enkodery. Wniosek nasunął się sam – tym można zdalnie sterować. Od stwierdzenia do pobrania aplikacji nie minęło wiele czasu. To, co pokazuje zewnętrzne oblicze sekcji miksującej, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Okazuje się, że na każdym torze wejściowym jest nie dwu-, a sześciopunktowa korekcja obsługiwana zdalnie. Oprócz dolnej i górnej półki dostępnej zarówno za pośrednictwem enkoderów, jak i aplikacji, są cztery filtry parametryczne, dowolnie przestrajalne w pełnym zakresie pasma akustycznego. Na szynie głównej jest jeszcze ciekawiej, tam znajduje się aż osiem filtrów parametrycznych. Bez problemu usunąć można newralgiczne częstotliwości. Nastawy filtrów można zmieniać, przeciągając palcem ikonkę po skali lub, co jest bardziej precyzyjne, korzystać z suwaków tłumienia, dobroci i częstotliwości. Zakres, jaki jest do dyspozycji, to +/-9 dB. Kolejna funkcja to ducker, który można zaaplikować na czwarty kanał. Działa on w ten sposób, że jeśli prowadzący powie coś do mikrofonu podłączonego chociażby do kanału pierwszego, muzyka z czwórki automatycznie wyciszy się i wróci dopiero wtedy, gdy przestanie się mówić do mikrofonu. Nie trzeba ręcznie kontrolować poziomu i zyskuje się pewność, że muzyka nie zagłuszy przekazu słownego. Fenomenalne, że pomyślano i o tym. Czy aplikacja daje dostęp do czegoś jeszcze? Tak. Zapewnia pełną kontrolę nad procesorem efektów Lexicon. Można w dowolnych proporcjach miksować pogłos, echo oraz chorus, a także regulować parametry każdego rodzaju efektu z osobna. Gdy już to wszystko się ustawi, można otrzymane dzieło… zapisać w jednej z ośmiu komórek pamięci. W poniedziałki przykładowa użytkowniczka prowadzi zajęcia fitness w trudnej akustycznie sali gimnastycznej, w środy zajęcia na basenie, a w piątki JBL pożyczany jest przez koleżankę, która grywa w restauracji. Na każde z tych dni stworzyć można ustawienie i jednym ruchem palca je przywołać.
Wymienna bateria zapewnia do 12 godzin pracy, a jej ponowne naładowanie zajmuje tylko 2,5 godziny.
Przewody to przeszłość
Czyżby innowacyjne podejście, jeśli chodzi o sekcję miksującą, przeszło także na obwody wejściowo-wyjściowe? Generalnie tak. Skoro nawet malutcy bracia z rodziny JBL mają możliwość bezprzewodowego łączenia się z urządzeniami odtwarzającymi muzykę to naturalnym jest, że i EON ONE w taką funkcjonalność będzie wyposażony. Korzystanie z tego jest bajecznie proste, uruchamia się Bluetooth w telefonie, naciska symbol transmisji bezprzewodowej na obudowie i połączenie zostaje nawiązane, Oczywiście, cały czas jest dostępna pełna możliwość kontroli nad sygnałem. Wygląda to dokładnie tak samo, jak przy podłączeniu przewodowo telefonu do kanału czwartego. Transmisja radiowa w przypadku tej serii jest jednak o wiele bardziej rozbudowana. Mając dwa zestawy JBL EON ONE Compact, jest się w stanie odtwarzać ten sam sygnał na obu urządzeniach, nie używając żadnego przewodu, bowiem zestawy głośnikowe mogą komunikować się między sobą właśnie bezprzewodowo. Pierwszy z nich łączy się z telefonem, a drugi z pierwszym. To wszystko. Idealne rozwiązanie w przypadku, gdy nie ma możliwości stanie w estetyczny sposób położyć przewodu łączącego oba zestawy głośnikowe ze sobą.
Możliwości miksera są naprawdę imponujące. To, co pokazuje zewnętrzne oblicze sekcji miksującej, to tylko wierzchołek góry lodowej.
To jest JBL, to musi grać
To dość często spotykane określenie, nawet w stosunku do produktów z niższej półki cenowej tej marki. Niemniej firma budując swój pozytywny wizerunek, nie zapomina o jakości dźwięku, który reprodukowany jest przez ich systemy. To dość charakterystyczne brzmienie nowych produktów JBL zostało utrzymane i w EON ONE. Czemu charakterystyczne? Ja słyszę w nim mocną pracę DSP, które to brzmienie modeluje. Naturalnym jest, że ośmiocalowy głośnik nie zagra spektakularnie nisko z pożądaną skutecznością, więc trzeba mu pomóc elektronicznie. Przy wyższych poziomach trzeba także w ryzach trzymać przetwornik wysokotonowy, by swoją skutecznością nie przykrył pozostałej części pasma. Dzięki zastosowanym elektronicznym zabiegom, dźwięk pomimo wyczuwalnej specyfiki, jest bardzo poprawny i wyważony, nie dominuje w nim żaden przedział częstotliwości nawet podczas zbliżania się do końca dynamiki systemu. Według producenta można wykrzesać z tego urządzenia 112 dB i jest on reklamowany jako najskuteczniejszy w swojej klasie. Szkoda, że nie zostało podane, z jaką normą i w jakiej odległości został wykonany pomiar. Mimo wszystko, jak na swoje gabaryty i moc, omawiany zestaw głośnikowy jest w stanie sporo namieszać, nawet w otwartej przestrzeni.
Zestaw gniazd wejściowych.
Tylko dla muzyka ulicznego?
Ze względu na specyfikę samego urządzenia, będzie to idealne rozwiązanie all-in-one dla muzyków prezentujących swoje umiejętności w przestrzeni publicznej. Akumulator pozwala tak naprawdę na cały dzień „grania streeta”. Wbudowany mikser, procesor efektów i łączność bezprzewodowa sprawiają, że nic więcej użytkownikowi do szczęścia nie potrzeba. Może poza dokupieniem pokrowca na omawiany zestaw głośnikowy, bowiem fabryka daje tylko karton. Zbędne będzie nawet zabieranie ze sobą ładowarki, ponieważ na obudowie urządzenia znajdują się dwa złącza USB A do ładowania telefonów lub tabletów. Mobilni wykonawcy docenią gabaryty i masę urządzenia, bowiem wynosi ona 8 kilogramów z uwzględnionym już akumulatorem. Nie uważam jednak, by należało grono odbiorców zawężać tylko do muzyków. Na pewno będzie to dobre rozwiązanie dla wszelkich osób prowadzących zajęcia taneczne, fitness i wszędzie tam, gdzie trzeba w prosty i szybki sposób odtworzyć muzykę i ewentualnie wprowadzić sygnał z mikrofonu nagłownego.
Wygodny uchwyt do przenoszenia.
Może to być także bardzo atrakcyjne rozwiązanie dla szkół i przedszkoli. W takich miejscach bardzo rzadko znajdują się osoby, które potrafią obsługiwać skomplikowane urządzenia elektro-akustyczne. Tu pokazujemy prowadzącej zajęcia, że w przystępny sposób może zmienić poziom natężenia dźwięku i tak naprawdę to wystarczy. W przypadku apelu lub przedstawienia dla rodziców dopina się dwa mikrofony i skupia na meritum spektaklu, nie zaś na technicznych zagwozdkach. Bez problemu prowadzący zajęcia muzyczne dopnie do JBL swoje cyfrowe pianino z praktycznie zerowym prawdopodobieństwem uszkodzenia czegokolwiek.
Polecałbym EON ONE Compact także firmom obsługującym eventy. W przypadku wystąpienia kwartetu jazzowego niepotrzebny jest wielki monitor na piętnastce. Może nawet nie być dla niego miejsca. W takim wypadku aplikuje się właśnie Compact, kładzie go na skośnej ściance przeznaczonej do takich zastosowań i nie trzeba mieć nawet wyszukanej konsolety – ewentualne sprzężenia usunie się za pomocą narzędzi wbudowanych w JBL-a. Konferencje też obsłuży. Można postawić go na statywie kolumnowym i podłączyć do niego mikrofon. Mały, estetyczny i skuteczny. Zawsze można wykorzystać go jako element większego systemu – gabarytowo i pod względem mocy jest idealny na front-fill.
Dzięki specjalnemu profilowi obudowy, EON ONE Compact można używać także jako monitora.
Koń roboczy w każdej sytuacji
Podczas testu użytkowałem EON ONE Compact tak naprawdę w każdej sytuacji. Miałem okazję sprawdzić w boju jego użyteczność w naturalnym środowisku pracy, czyli podczas występu na ulicy. Zauważyłem dużą czytelność treści mimo tego, że zestaw głośnikowy położony był na chodniku. Wiadomo, że nie nagłośni się nim całego rynku, ale pomimo wszystko w najbliższej okolicy cicho nie było. Kolejnego dnia podczas realizacji imprezy firmowej zastosowałem omawiane urządzenie jako monitor podłogowy dla wokalistki. Oprócz niej, na scenie znajdował się mały zestaw perkusyjny, kontrabas i elektroniczne pianino. Wokalistka dobrze się słyszała, a ja nie zarejestrowałem żadnych problemów ze sprzężeniami elektroakustycznymi. Wszyscy docenili też estetykę i gabaryty urządzenia. Scena naprawdę była malutka, więc, oprócz brzmienia, rozmiary grały kluczową rolę. Udało mi się także użyć tej konstrukcji jako front-fill w spektaklu teatralnym. System główny ze względu na przestrzeń, która została dla niego przeznaczona, nie pokrywał pierwszych trzech rzędów publiczności. Na szczęście scena nie była zbyt szeroka i jeden EON ONE Compact zdołał pokryć ciśnieniem akustycznym pierwsze rzędy. By odfiltrować najniższe częstotliwości i usunąć odbicie dźwięku od podłogi, skorzystałem z korekcji wbudowanej w urządzenie. Przy tak różnych zastosowaniach konstrukcja spisała się na tyle dobrze, że mogę polecić ją nie tylko muzykom ulicznym, lecz także osobom potrzebującym zaawansowanych narzędzi.
Tekst: Wojciech Szkodziński, Muzyka i Technologia