23 października w gdyńskim Pokładzie odbył się jeden z siedmiu koncertów kameruńskiego artysty Richarda Bony promujących platynową już płytę pt. „Bonafield”. Jako że Bona, nazywany też „Afrykańskim Stingiem”, uchodzi za jednego z najlepszych basistów i showmanów na świecie, ekipa zapewniająca obsługę techniczną koncertu musiała również stanąć na wysokości zadania. Fortunny przypadek sprawił, że jego trasa koncertowa zbiegła się czasowo z prezentacją konsolety L500 firmy Solid State Logic, realizowaną w formie wyjazdowej przez firmę MBS. 

Podczas standardowej procedury omawiania technicznych aspektów koncertu, realizator gwiazdy, Daniel Boivin, zaakceptował bez zastrzeżeń sprzęt znajdujący się na wyposażeniu klubu oraz doposażenie zaproponowane przez trójmiejską firmę Offstage, będącej własnością piszącego te słowa. Pierwotnie miksowanie frontów miało odbyć się na innej konsolecie, jednak plany te zmienił telefon od Leszka „Kędziora” Lichoty z firmy MBS z propozycją przyjazdu do Trójmiasta wraz z konsoletą SSL Live L500. Naturalnie trudno było o lepszą okazję na przetestowanie konsolety niż koncert Richarda Bony, stąd też po ustaleniu daty pozostało już tylko skonsultowanie pomysłu z realizatorem. Odpowiedź Daniela nie była dla nas niespodzianką, stąd też pozwolę sobie ją zacytować w oryginale: „Yes! SSL on FOH, by all means! This should be fun!”.

Wyposażenie klubu PokładGdyński Pokład to bardzo urokliwe i oryginalne w swej żeglarskiej stylistyce miejsce. Namiotowe poszycie dachu w połączeniu z drewnianą podłogą, piętrem i pozostałymi elementami architektonicznymi to elementy, które sprawiły, że warunki akustyczne w klubie są bardzo przyjazne. Z czysto koncertowego punktu widzenia, drobnym mankamentem jest asymetryczna budowa klubu, a zwłaszcza skądinąd przepiękny dziób statku, który wizualnie i w pewnej mierze akustycznie odgradza scenę od lewej części klubu. Z kolei do plusów można zaliczyć dwupoziomową scenę, która w naturalny sposób podzielona została na dwa plany przestrzenne. Nagłośnienie klubu bazuje na systemie firmy Electro-Voice, składającym się łącznie z dwóch X-Subów (2 × 18”), na których ustawione są trójdrożne zestawy szerokopasmowe Xi2123. Środko-górka ma dwa głośniki dwunastocalowe pracujące w układzie band-pass, tubowy głośnik średniotonowy oraz driver wysokotonowy współpracujący z tubą o dyspersji 100° × 60°. Pasmo pracy głośników dwunastocalowych częściowo zazębia się z pasmem subwooferów, co po fazowym zgraniu obu sekcji dokonanym przez Macieja Błachnio pozwoliło poprawić skuteczność przetwarzanego basu. Wszystkie sekcje napędzane są niezależnie końcówkami Q99 i Q1212, zaś pracę całości kontrolują dwa procesory DX46, wyposażone w firmowe zestawy filtrów FIR.Górna część Pokładu dogłaśniana jest dwoma zestawami TX1122 (12” + 1”).

W przypadku mocniej obleganych koncertów, pokładowe nagłośnienie uzupełniane jest o dogłośnienia strefowe pozwalające na dość równomierne pokrycie dźwiękiem wszystkich zakamarków dość złożonego w swej budowie klubu – dowożone są m.in. szerokogrające zestawy Bose L1. Na wyposażeniu klubu znajdują się także cztery monitory Electro-Voice TX1122, które wraz z dodatkową końcówką Q99 umożliwiają zapewnienie odsłuchu muzykom podczas mniejszych koncertów organizowanych w ramach „Rockowych Czwartków”.

Współpracujący z Richardem Boną realizator FOH Daniel Boivin nie krył zadowolenia z powodu dostarczenia mu konsolety SSL. Choć o Richardzie Bona można powiedzieć „basista”, jest to tylko część prawdy o nim. Pochodzący z Kamerunu frontman zespołu jest również multiinstrumentalistą, znakomicie śpiewa, wręcz bawi się dźwiękami i potrafi przy tym nawiązać genialny kontakt z publicznością. Zespół Richarda Bony występuje w składzie pięcioosobowym, w którym oprócz basu mamy oczywiście perkusję, gitarę, trąbkę oraz instrumenty klawiszowe. Grający na nich Etienne Stadwijk pochodzi z Holandii i jest znany jako aranżer i producent, współpracujący (oprócz Richarda Bony) z m.in. takimi gwiazdami jak Marcus Miller, Robbie Williams czy Kenny Garrett. Z kolei na gitarze gra Adam Stoler, na którego koncie widnieją występy w takich show telewizyjnych jak „America’s Got Talent” czy „Voice of America”. Trębaczem jest pochodzący z Seattle Tatum Greeblatt, obecnie mieszkający w Nowy Jorku, gdzie angażuje się w wiele znanych orkiestr. Na tych przykładach widać, iż mamy tu bez wątpienia do czynienia z muzykami z tzw. najwyższej półki. Tym bardziej cieszy fakt, iż udało się zorganizować takiemu zespołowi na gdyński koncert konsoletę na podobnym poziomie, gdyż pracujący na FOH-u SSL to prawdziwy rolls-royce wśród konsolet. Zarówno przed koncertem, jak i tuż po nim z konsoletą mogli zapoznać się zaproszeni realizatorzy z Trójmiasta.

SSL Live L500Tworząc cyfrową konsoletę z przeznaczeniem na rynek live’owy, inżynierowie SSL-a postanowili zaoferować odbiorcom to, co dotychczas mieli najlepsze, czyli szczególny nacisk na jakość dźwięku, tak pod względem pobrania sygnałów ze źródeł, jak również pod kątem sumowania ich do wspólnego miksu. Samo miksowanie odbywa się z rozdzielczością 64 bit i częstotliwością 96 kHz, zaś przetworniki wejściowe i wyjściowe pracują z rozdzielczością dwudziestoczterobitową. Jak zapewnia producent, w kwestii przetworników nie dopuszczono do żadnych kompromisów, co w konsekwencji ułatwia później pracę realizatora, gdyż nie ma potrzeby kompensowania wtyczkami niedostatków toru wejściowego. Konsoleta ma całkiem liczny zestaw wejść i wyjść analogowych i cyfrowych. W prezentowanym systemie zestaw wejść znajdował się w podłączonym przez MADI stageracku wyposażonym również w zintegrowany splitter, dzięki czemu sygnały wyprowadzone zostały do konsolety monitorowej za pomocą analogowego „grzebienia”. Drugim priorytetem było zapewnienie realizatorowi maksymalnej wygody pracy poprzez ergonomię interfejsu konsoli, a także dużą swobodę dostosowania go do własnych przyzwyczajeń. I tak, nawykłych do pracy z tabletami młodych realizatorów szczególnie ucieszy dziewiętnastocalowy ultrajasny ekran z funkcją multitouch, podczas gdy starsi adepci sztuki realizatorskiej, jak m.in. Daniel Boivin, z pewnością szybciej odnajdą się wśród fizycznych przycisków i pokręteł. Pod kątem sytuacji, w których na scenie występuje główny frontman (jak miało to miejsce w przypadku Richarda Bony), przewidziano tzw. focus fader, czyli suwak, który jest zawsze na wierzchu, niezależnie od tego, na której jesteśmy warstwie.

L500 to także stół o ogromnych możliwościach – architektura systemu pozwala na obsługę 976 fizycznych wejść i wyjść na zewnętrznych stageboksach, zaś wewnętrzna struktura stołu składa się ze 192 szyn (144 z nich ma pełną obróbkę dźwięku), które rozdzielamy pomiędzy kanały, grupy, szyny aux itp. Wrażenie robi również możliwość skorzystania z 96 instancji procesora efektów, zaś samych algorytmów do wyboru mamy obecnie ponad 40 (trzeba pamiętać, że są to algorytmy opracowane przez SSL, na bazie których na przestrzeni lat powstało wiele znakomitych nagrań). Oprócz tego do dyspozycji mamy jeszcze trzydziestosześciowyjściową matrycę, którą możemy podzielić na cztery mniejsze. Trzeba również zaznaczyć, że system operacyjny live’owego SSL-a jest jeszcze w dość wczesnym stadium rozwoju, zatem w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się wielu nowych funkcji. Póki co, nie mamy możliwości sterowania konsoletą z poziomu zewnętrznego komputera ani tabletu, za to możemy przed sztuką przygotować w domu całą konfigurację za pomocą offline’owej aplikacji.

Próbę oraz sam koncert Richarda Bony z zespołem miałem przyjemność obserwować (i w małym stopniu współtworzyć) z pozycji monitorowca, za sterami konsolety iLive T80. Odsłuch został zapewniony muzykom za pomocą sześciu monitorów JBL SRX712M (klawiszowiec i wokalista dostali po dwa, w torach stereofonicznych), z wyjątkiem perkusisty, który otrzymał monitor Pol-Audio z większym piętnastocalowym głośnikiem. Próba z instrumentalistami przebiegła niezwykle gładko – doskonale wiedzieli, czego chcą, i potrafili to w jasny sposób zakomunikować. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na bardzo wysoką kulturę grania, czego przykładem jest m.in. piec gitarowy, którego głośność była bardzo umiarkowana, a przy tym brzmiał on niezwykle przyjemnie. Przyzwyczajony do pracy z – bądź co bądź – nie najcichszymi rodzimymi gitarzystami, z początku byłem przekonany, że niewielki poziom gitary w odsłuchu muzyka ustawiony został tylko tymczasowo na czas próby, ale okazało się, że tak już ma zostać na sam koncert! Dłuższą chwilę zajęło ustawienie miksu klawiszowca, ale nie wynikało to bynajmniej z żadnych artystycznych fanaberii, lecz z konieczności zapewnienia mu należytej kontroli nad brzmieniem zespołu. Muzyk sam miksował swoje trzy instrumenty klawiszowe, zaś jego komunikaty kierowane do realizatora zespołu były rzeczowe i spójne pod względem inżynierskim (polecił m.in. by wyrównać panoramą asymetrię w ustawieniu monitora lewego i prawego, a także by zastosować na kierowanym do niego werblu filtr górnoprzepustowy 400 Hz, aby nie wprowadzać niepotrzebnych zadudnień na scenie). Przybycie na dalszą część próby Richarda Bony pociągnęło za sobą konieczność większego wytłumienia bębna centralnego, co jest przykładem szczególnej dbałości lidera o brzmienie całego zespołu.Sam koncert stanowił prawdziwą ucztę muzyczną. Spektrum głośności zaczynało się od absolutnego pianissimo (do tego stopnia, że przez ciszę miejscami przebijała się dyskoteka grająca w sąsiednim klubie), aż po bardzo energiczne grane na finalnym etapie występu.

Richard Bona, poza niewątpliwymi walorami natury czysto muzycznej, okazał się osobowością obdarzoną znakomitym wyczuciem sytuacji oraz poczuciem humoru, przez co nawiązał doskonałą więź z publicznością, która nie osłabła ani na chwilę podczas całego koncertu, jak również po nim, gdy artysta rozdawał autografy. Podczas jednego z numerów Richard dał odpocząć swojemu zespołowi, zabawiając się w tym czasie looperem, w konsekwencji czego publiczność mogła podziwiać, jak od zera można stworzyć arcydzieło, samplując tylko swój głos. Z racji umiejscowienia stanowiska monitorowego nie miałem okazji wysłuchać miksu na froncie, niemniej niekryty zachwyt na twarzach publiczności siedzącej w pierwszym rzędzie upewnił mnie w przekonaniu, że realizator w połączeniu z konsoletą SSL i zainstalowanym w klubie Pokład systemem Electro-Voice wykonał kawał dobrej roboty.

Foto: Offstage Offstage: www.offstage.pl / Natus Light: www.natuslight.pl