RØDE NTR jest bardzo dobrze wykonany, uniwersalny i przede wszystkim oryginalny w swoim brzmieniu. Można się pokusić o stwierdzenie, że jest to konstrukcja wyznaczająca charakter brzmienia współczesnej wstęgi.

Mikrofony wstęgowe same w sobie są bardzo ciekawym tematem, gdyż za niecałe trzy lata będziemy obchodzili stulecie wynalezienia tejże konstrukcji. We wczesnych latach dwudziestych ubiegłego stulecia dwóch naukowców – Walter H. Schottky i Erwin Gerlach – wspólnie i w porozumieniu określili konstrukcję i zasadę działania mikrofonu wstęgowego, polegającą na umieszczeniu aluminiowej wstęgi w polu magnetycznym, której wibrowanie generowały prąd na wyjściu mikrofonu. Kilka lat później Harry F. Olson ze znanej firmy RCA rozwinął konstrukcję wspomnianych wyżej dżentelmenów, żeby w 1931 roku powstała pierwsza masowo produkowana konstrukcja, znana z niejednego czarnobiałego filmu: Photophone PB-31. Z uwagi na prezentowaną dużo lepszą jakość dźwięku niż ówczesne mikrofony pojemnościowe PB-31, a rok później model 44A, opanowały rynek radiowy i nagraniowy. Kiedy w latach sześćdziesiątych zaczęły się pojawiać dobre konstrukcje pojemnościowe dorównujące i przewyższające jakościowo dotychczasowe konstrukcje wstęgowe, proponując szerszy zakres częstotliwościowy i przede wszystkim dużo niższy szum własny, duża liczba wstęg wylądowała na dnach szuflad, aby w końcu lat dziewięćdziesiątych wrócić do łask. Producenci szybko znaleźli lukę w rynku i zaczęli produkować reedycje starych modeli oraz zupełnie nowe konstrukcje. Jednym ze współczesnych produktów jest bohater tego tekstu, konstrukcja australijskiej firmy RØDE z symbolem NTR.  W użyciu Budowa mikrofonu jest w istocie bardzo ciekawa, jednak jeszcze ciekawsze są doznania płynące z użytkowania tegoż. Czas, w którym miałem do użytku mikrofon, zbiegł się z dwoma sesjami nagraniowymi w SL Sound Studio. Udało się przetestować mikrofon przy nagraniu dwóch instrumentów i kobiecego głosu.Pierwsze, z czym mógł skonfrontować się NTR, były skrzypce, grane w muzyce folkowej. Niejednokrotnie próbowałem rejestrować ten instrument za pomocą mikrofonu wstęgowego i na ogół łączyło się to z poddaniem pod rozwagę zagadnienia, czy poziom generowanego przez przetwornik szumu zamaskuje się pod resztą miksu. Natomiast pierwsze, co uderza przy rejestracji skrzypiec za pomocą RØDE NTR, to niespotykanie duży odstęp sygnału od szumu. Można sobie pozwolić na naprawdę sporą odległość mikrofonu od źródła (co w przypadku skrzypiec jest pożądane z uwagi na naturalność brzmienia) i dość bezkarnie operować pokrętłem gain w przedwzmacniaczu. Nie powiem, że panuje grobowa cisza, jak w przypadku niektórych konstrukcji pojemnościowych, lecz śmiało mogę rzec, że o ile w innych konstrukcjach wstęgowych trzeba mieć ten parametr na uwadze, o tyle w przypadku RØDE potrafi być pomijalny. Jeśli chodzi o kwestię brzmieniową, jest ona jak zwykle subiektywna. W tym konkretnym przypadku, nie widząc mikrofonu, ciężko właściwie stwierdzić, że mamy do czynienia ze wstęgą. Dźwięk jest wyrównany, okrągły i jak na ten typ konstrukcji niebywale jasny. Jednocześnie z uwagi na polaryzację dwukierunkową i naturalne rejestrowanie odbić z tyłu wstęgi oraz przypisaną do charakteru konstrukcji mniejszą wrażliwość na transjenty, otrzymany sygnał jest w naturalnym dystansie. W pierwszej chwili można odnieść nawet wrażenie, że jest jakoś wyjątkowo odległy, natomiast wynika to raczej z przyzwyczajenia do charakteru mikrofonów pojemnościowych, które z natury atakują realizatora ogromną ilością transjentów, które niejednokrotnie ciężko okiełznać podczas miksu. Tutaj tego problemu nie ma. Nagrany ślad bardzo łatwo domiksowuje się do reszty materiału i trzyma się raczej w dystansie, jeśli chodzi o umiejscowienie w planie dźwiękowym. tekstMarek HeimbürgerMuzyka i Technologia

Tagi:

rode