Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z firmą DTS na targach Prolight+Sound we Frankfurcie. Zaciekawił mnie fakt, że stoisko tej włoskiej marki było mocno oblegane. Jakiś czas później, kiedy to związałem się z redakcją MiT na stałe, przez wiele lat mogłem podziwiać rozwój firmy DTS, obecnej na naszym rynku od ponad 15 lat za pośrednictwem wyłącznej dystrybucji P.S. Teatr. Myślę, że wiele testów, które przeprowadziłem, zaglądając do wnętrza urządzeń, wiązało się z dużym zaskoczeniem dotyczącym zastosowanych rozwiązań technologicznych. Wiele razy miałem też okazję pracować z powodzeniem na urządzeniach DTS.
Jak buduje się tak ambitny i zdeterminowany team? Większość dzisiejszych potentatów zaczynała na przełomie lat 70. i 80. poprzedniego stulecia. Nie inaczej było z marką DTS. W 1980 roku został zarejestrowany skromny, rodzinny biznes, oferujący oprawy zarówno do użytku domowego, jak i komercyjnego. Można powiedzieć, że następna dekada to było zdobywanie doświadczeń, aby już w roku 1990 marka mogła prezentować swoje rozwiązania dla rynku profesjonalnego. Ta data ma też kluczowe znaczenie dla rozwoju własnej myśli technicznej. Dzięki inwestycjom w nowe maszyny, ale i też dzięki uruchomieniu własnego programu rozwojowo-badawczego, firma zyskuje sporą autonomię produkcyjną. Potem było już tylko lepiej. Po kolejnej dekadzie (w 1999 roku) światło dzienne ujrzała pierwsza głowica ruchoma z logiem DTS. Dla mnie osobiście ogromnym przełomem było wdrożenie do produkcji serii Synergy oraz Alchemy. Sądzę jednak, że więcej do powiedzenia będzie miał wiceprezes firmy. Przygotowując się do wywiadu, postanowiłem, że zapytam wprost o receptę na sukces. Wszak warto wspomnieć o tym, że DTS nadal pozostał w pełni europejskim producentem. Oto treść naszej rozmowy.
Paweł Murlik, „Muzyka i Technologia”: Ciekawi mnie sam początek firmy, ale również w kontekście tego, co wydarzyło się później. Jak to możliwe, aby stworzyć tak dużą markę, od małej rodzinnej firmy po przedsiębiorstwo z trzema fabrykami i tym samym zagwarantować biznesowi sukces eksportowy w aż 70 krajach na całym świecie? Czy możesz opowiedzieć ciekawostki związane z założeniem firmy?
Simone Francia, DTS: No cóż…wiele pozytywnych historii ma swój początek w małym garażu. Chyba możemy być tylko dumni, że i my jesteśmy w tym gronie. Jak wiesz, nasza firma narodziła się w 1980 roku. Produkując lampy dla użytku domowego i wewnętrznego, wykorzystywaliśmy optykę włókna, jak i całą resztę dobrodziejstw technologicznych dostępnych w tamtym czasie. Firmę założyli dwaj bracia oraz ich wujek. Tajemnica nazwy jest dość prosta do rozszyfrowania: skrót DTS to pierwsze litery ich imion. Ten pierwszy okres rzeczywiście był bardzo istotny dla zdobywania wiedzy „jak tworzyć urządzenia”. Stąd też decyzja, aby tworzyć produkty dla rynku profesjonalnego. Z obecnej perspektywy trzeba podkreślić, że droga do wypracowania lidera w branży była bardzo długa. Tworzenie własnego działu badawczo-rozwojowego oraz rozbudowa parku maszynowego były kluczem do uzyskania jakże ważnej autonomii produkcyjnej. Od 1996 roku możemy mówić o jeszcze bardziej radykalnym rozwoju marki. Tu mam na myśli poprawę integracji, elastyczności i jakości całego procesu od projektu do produkcji. Na tym właśnie polega nasza przewaga: solidne badania, szkolenia to stały łańcuch wartości i są to absolutnie konieczne kryteria do zapewnienia długoterminowego rozwoju. Jak wspomniałeś, firma zlokalizowana jest rzeczywiście w trzech miejscach. Nasze zakłady produkcyjne mają łączną powierzchnię 12 000 metrów kwadratowych. Co ważne, te trzy ośrodki znajdują się w niewielkiej odległości geograficznej od siebie. To znacznie ułatwia komunikację i logistykę. Podział jest dość logiczny. Pierwszy zakład to przede wszystkim maszyny, zaangażowane w pierwszą część procesu produkcyjnego (tzw. transformacja surowca). W drugiej lokalizacji mieszczą się biura sprzedaży i zakupów, badań i rozwoju, prototypowania, badań jakości oraz marketingu i komunikacji. W tym drugim zakładzie znajdują się również linie montażowe, miejsca do przeprowadzania testów końcowych i kalibracji. Tu zlokalizowana jest też logistyka związana z tzw. procesem wejścia/wyjścia. Wreszcie w trzecim zakładzie znajdują się dodatkowe linie montażowe, ale i też nasz showroom oraz przestrzeń, w której spotykamy się z naszymi klientami i prowadzimy szkolenia. Podsumowując, mogę powiedzieć, że droga od małego, rodzinnego interesu do dużej, międzynarodowej firmy była trudna, ale było warto. Dziś po prostu jesteśmy dumni z tego, iż nasza marka jest znana i ceniona w branży. Uważam, że kluczem do sukcesu było przełożenie wartości rodzinnych na grunt firmowy. Z pewnością dużą rolę odegrała tu wielka pasja, którą ta rodzina miała od zawsze, ale i też pokora, a także możliwość obserwowania tego, jakie są trendy na świecie i czego wymaga rynek. Mieliśmy odwagę eksportować nasze produkty, jednocześnie badając nieustannie to, czego wymaga rynek i na jakie potrzeby należy odpowiedzieć w kontekście technicznego zapotrzebowania profesjonalistów w branży.
Oboje wiemy, jak działa nasz sektor biznesu. Myślę tu o dość powszechnym procederze, gdzie sporo znanych marek decyduje się na przenoszenie zakładów produkcyjnych do Chin. Zastanawiam się, jaki jest Wasz sekret utrzymania linii produkcyjnych w Europie, przy jednoczesnym utrzymaniu konkurencyjności. No właśnie: jak radzić sobie z konkurencją, która ma fabryki zlokalizowane poza Europą? Czy w przypadku DTS utrzymanie europejskich zakładów to celowe działanie, czy też przypadek?
W biznesie możemy mówić o strategiach i świadomych wyborach polityki firmy, ale na pewno nie o przypadkach. Rzeczywiście profesjonalny przemysł oświetleniowy, wprowadzając na rynek coraz to lepsze produkty pod względem technologicznym, bazuje na niskich kosztach produkcji. Tu faktycznie wiele firm zaplanowało strategię opartą na obniżaniu kosztów, a co za tym idzie, również i cen. Marka DTS narodziła się jako włoska firma i bezustannie dążymy do utrzymania produkcji we Włoszech. Moją rolą, jako przedstawiciela młodego pokolenia w naszej rodzinie, jest zachowanie absolutnego priorytetu w dążeniu do tego celu. Tak więc „Made in Italy” jest pewnego rodzaju wykładnią w DTS. Jest to również podstawa do pozycjonowania naszej firmy i dlatego muszę podkreślić, że jest to absolutnie świadome działanie. To w połączeniu z faktem wprowadzania na rynek wysokiej jakości produktów pod kątem technologicznym sprawia, iż dzisiejszy target DTS to raczej klienci z sektora średnio-wysokiego. Innymi słowy: zwykle znajdujemy partnerów, którzy potrafią wychwycić te istotne różnice między różnymi, dostępnymi na rynku produktami.
W swojej karierze przeprowadziłem kilka wywiadów z właścicielami fabryk. Co prawda w naszej rozmowie już o tym wspomniałeś, ale muszę zapytać bardziej szczegółowo. Otóż z niektórych moich wcześniejszych rozmów wynikał jeden, zaskakujący fakt. Nieadekwatna analiza rynku oraz potrzeb klientów. Często miewałem wrażenie, że inżynierowie tworzą nowe produkty bez informacji zwrotnej od lighting designerów, realizatorów czy innych osób związanych z przemysłem scenicznym. Jak wygląda proces wdrażania nowych pomysłów i produktów w DTS?
Rzeczywiście i w DTS przez kilka lat działaliśmy w podobny sposób. Ale szybko nauczyliśmy się słuchać naszych partnerów i tu muszę podkreślić, że w dzisiejszych czasach dzielenie się pomysłami i zbieranie potrzeb naszych partnerów jest częścią naszej misji. Branża, na której się skupiamy, składa się przecież z znakomitych profesjonalistów, którzy to często muszą tchnąć życie pomysły o dużym potencjale twórczym. Dla nas, zrozumienie tego procesu stało się po prostu niezbędne. Tu trzeba pamiętać o tym, że rozwój nowego produktu obejmuje kilka etapów następujących po sobie. To bardzo ekscytuje. Mam tu na myśli obserwowanie postępów. Ten moment, gdzie myśl twórcza nabiera konkretnych kształtów, pomimo ograniczeń technologicznych. Te debaty w początkowych cyklach tworzenia produktów. Spotkania, na których dochodzi do burzy mózgów. Spotkania te oczywiście odbywają się nie tylko w gronie inżynierów. Uczestniczą w nich lighting designerzy i inni nasi klienci. Takie podejście pozwala nam naprawdę na właściwą reakcję odnośnie potrzeb profesjonalistów, a tym samym kreujemy nowe możliwości i standardy. Obecnie, co warto podkreślić, coraz mocniej skupiamy naszą uwagę na mediach. Być może zbyt długo koncentrowaliśmy się na celach, pomijając jakże istotną część komunikacji zewnętrznej. Dziś już tak nie jest. Można powiedzieć, że modyfikując nasze cele, tchnęliśmy życie w procesy związane z komunikacją.
DTS to właściwie dwa mocne filary. Mam tu na myśli dwa, osobne segmenty. Produkujecie rozwiązania dot. oświetlenia architektonicznego i te dla szeroko pojętej branży rozrywkowej. Czy któryś z wymienionych obszarów jest bardziej strategiczny dla samej marki? Czy trudno jest utrzymać produkcję dla dwóch różnych sektorów równocześnie?
Branża rozrywkowa to bez wątpienia podstawowa działalność naszej firmy. W zasadzie nie od dziś i nie tylko dlatego, że to największy procent naszych obrotów. To też nasza sfera „know-how” w zakresie kreowania nowych rozwiązań. Gdybyśmy przeanalizowali rynek, to prawdopodobnie okazałoby się, że najwyraźniej ta dziedzina naszej działalności pozycjonuje nas tak wysoko. Z kolei w kontekście rozwiązań architektonicznych muszę podkreślić, że zajmujemy się bardzo konkretnym segmentem, który nazywamy Architainment. Oznacza to tyle, że nasza oferta skierowana jest głównie dla rozwiązań dotyczących oświetlenia dekoracyjnego, którego to podstawą jest mieszanie kolorów. Oczywiście mamy pełną gamę produktów opartych na białym świetle, ale mocny nacisk kładziemy na rozwiązania produktowe, gdzie mamy do czynienia z możliwością zmieniania kolorów. Naszym nowym celem od 2020 roku jest kreowanie tej samej, najwyższej jakości oświetlenia również w sektorze architektonicznym. Złożoność reagowania na specyficzne potrzeby w dwóch sąsiadujących, ale przecież jakże odrębnych branż, każdego dnia stawia przed nami nowe wyzwania. Jednak mocno wierzymy, że warto realizować nasze cele i być konsekwentnym.
W 1999 roku firma DTS wyprodukowała pierwszą ruchomą głowicę. Zastanawiam się, co dokładnie się zmieniło od tego czasu? Przypuszczam, że dużo, ale… czy to urządzenie sprawiło, że DTS stał się bardziej popularny? Czy możesz powiedzieć o ważnych dla firmy momentach?
W 1999 roku DTS był już dobrze znany w branży rozrywkowej we Włoszech, ale także na arenie międzynarodowej. Jaka jest właściwie geneza? W dużej mierze stało się tak dzięki oprawom typu PAR. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie (w latach 80. i 90.) PAR CAN-y były praktycznie podstawą wszelkich telewizyjnych audycji nadawanych na żywo czy też wydarzeń teatralnych. Dla DTS to były solidne podwaliny, ponieważ od momentu wyprodukowania pierwszej takiej oprawy w 1982 roku w naszych zakładach powstało ich ponad 8 milionów! Przez długi czas PAR-y wyprodukowane ze znakiem DTS były rynkowym standardem jakości i niezawodności – pomimo ich prostej konstrukcji. Natomiast jeśli miałbym się odnieść do automatyzacji reflektorów, to kamieniem milowym dla DTS była premiera oprawy o nazwie JACK. To była pierwsza głowica hybrydowa, jaka kiedykolwiek powstała! Od tego czasu nigdy nie przestaliśmy się rozwijać, inwestując w badania i rozwój, a także, a raczej przede wszystkim, w ludzi. Dziś możemy przypuszczać, że to Alchemy będzie nowym kamieniem milowym w naszej przyszłej historii.
No właśnie! Trochę wyprzedziłeś moje kolejne pytanie… Powiedziałeś, że liczycie na to, iż seria Alchemy będzie, a może już jest, tym „strzałem w dziesiątkę”. Czy podkreśliłbyś jeszcze coś, co dla Ciebie w budowaniu marki zasługuje w ostatnim czasie na miano sukcesu?
Cóż…nie tylko produkty decydują o sukcesie biznesowym. Zasady rynku są… okrutne. Od 2018 roku w DTS wdrożyliśmy wszystkie tzw. „thought departments”. Mam tu na myśli departament sprzedaży, R&D oraz departament techniczny. Prowadzona przez firmę polityka ekspansji i rozwoju doprowadziła do wzmocnienia właściwie wszystkich działów w celu zagwarantowania coraz bardziej kompletnego i najnowocześniejszego wsparcia we wszystkich referencyjnych krajach. W 2020 roku z okazji 40-lecia DTS mocno pracowaliśmy nad odnowieniem marki, w tym nad zaprojektowaniem nowego logo. Chcieliśmy uhonorować naszą tradycję i doświadczenie w branży oświetleniowej oraz podkreślić w ten sposób, że nigdy nie przestajemy się rozwijać, aby sprostać potrzebom naszych klientów. Innymi słowy: ten design, nowoczesny kształt 3D to z jednej strony hołd dla wcześniejszego logo i początków firmy, a z drugiej podkreśla naszą dynamikę i to, że jesteśmy wiodącą w branży marką. Pomarańczowa jaskrawość ma symbolizować idealną równowagę, uchwyconą w naszych produktach. To swoisty balans pomiędzy światłem a ciepłem. W tym kontekście zostały zaprojektowane i wdrożone serie Synergy i Alchemy. Można powiedzieć, że te nasze flagowe produkty zostały stworzone w myśl zasady „nie zapomnij o czerpaniu i nauce z przeszłości”. Jesteśmy naprawdę dumni z tych dwóch serii i wierzymy, że wyznaczą one nowe standardy dla projektowania oświetlenia na najwyższym poziome. DTS nadal kontynuuje rozpoczęty rok temu proces rozwoju biznesowego, tym samym dając nowy impuls dla procesów innowacyjnych. To sprawia, iż widoczne jest repozycjonowanie marki na rynku światowym.
Z Twoich wypowiedzi mogę wywnioskować, że naprawdę sporo uwagi i energii poświęcacie w DTS badaniom oraz innowacyjności. Jak zatem tworzycie i wykorzystujecie rewolucję związaną z LED-owymi źródłami światła?
To złożony proces. Wprowadzenie technologii LED i stopniowa globalizacja branży oświetleniowej spowodowały do pewnego stopnia utratę jakości źródeł światła na rzecz innych elementów. Tak więc rewolucja LED to rzeczywiście wielki postęp technologiczny, dobrze przyjęty zwłaszcza przez firmy, ale z drugiej strony diametralnie zmieniła się praca profesjonalistów, którzy byli i często nadal są przywiązani do zupełnie innej charakterystyki źródeł światła. I tu wracamy do początku naszej rozmowy: kiedy dioda LED stała się standardem, co wymusiło wzrost konkurencyjności, firmy skoncentrowały się na wprowadzaniu na rynek produktów opartych na nowych rozwiązaniach, tracąc jednocześnie z oczu potrzeby prawdziwych profesjonalistów. I my w DTS uczestniczyliśmy częściowo w tym scenariuszu, ponieważ pozostanie poza nim oznaczałoby wykluczenie. Jednak muszę podkreślić, że pomimo takiego stanu rzeczy, w naszych produktach zawsze staraliśmy się oferować inne rozwiązania. Na przykład w Alchemy skuteczne okazało się implementowanie funkcji istotnych dla przyzwyczajeń profesjonalistów w branży. Mam tu na myśli możliwość symulowania bezwładności żarnika czy zastosowanie soczewki Fresnela, a także inne zabiegi łączące dotychczasowe rozwiązania z nowymi technologiami.
Dziś modne są spotkania online. Wiele firm organizuje platformy edukacyjne. Jak proces szkoleń przebiega w DTS?
Jesteśmy Włochami! Dlatego nasi partnerzy to również nasza rodzina. Preferujemy szkolenia, które wymagają jednak osobistych spotkań. Wolimy dać partnerom namacalną szansę pytania o wszystko, co często w warunkach online nie jest możliwe. Przez lata obserwujemy, że te „bardziej ludzkie”, bliskie spotkania i tego typu namacalne wsparcie zawsze daje doskonałe rezultaty. W najbliższej przyszłości nie wykluczamy szerszego wykorzystania wirtualnych platform dla programów treningowych czy innego rodzaju wsparcia użytkowników, jednak osobiście uważam, iż nie zastąpią one naszego dotychczasowego wsparcia.
Czy możemy porozmawiać chwilę o przyszłości? O dalszych krokach rozwoju DTS?
Cele, które chcemy osiągnąć jako międzynarodowa firma, są liczne. Nasza misja to oferowanie rozwiązań oświetleniowych w kontekście produktów, systemów i usług. Oczywiście wszystko w absolutnej zgodzie z potrzebami rynku międzynarodowego. W mojej ocenie to dostarczanie „włoskiego know-how”, w zakresie współpracy z profesjonalistami z branży. Jestem przekonany, że kroki w kierunku realizacji tych ambitnych celów to przede wszystkim ta sama pasja. Chcemy ją dzielić z ludźmi, którzy podzielają nasze podejście.
Rozmawiał: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Archiwum DTS