Nikogo nie trzeba przekonywać, jak ważną pozycję na rynku zajmuje niemiecka firma beyerdynamic, ani też jak wysokiej klasy wyroby oferuje. Stoi za tym wieloletnie doświadczenie w branży, dość powiedzieć, że Eugen Beyer swój zakład uruchomił w 1924 roku w Berlinie – zatem za dwa lata firma będzie mogła się poszczycić równo stuletnią tradycją. Po wojnie fabrykę odbudowano w Heilbronn (w Badenii-Wirtembergii) i do dziś właśnie tam wytwarzane są wyroby tej marki. Być może kwestia miejsca produkcji nie ma dziś tak dużego znaczenia, ale wiele firm świadomie się tym szczyci, zapewniając, że gwarantuje to najwyższą jakość. Niewątpliwie skupienie całego procesu, od projektowania po wyrób gotowy, w jednym miejscu pozwala na pełną kontrolę. Czy w przypadku słuchawek beyerdynamic tę dbałość o jakość widać i słychać? Zdecydowanie tak. O czym postaram się przekonać w tym artykule.
DT 700 Pro X i DT 900 Pro X to najnowsze modele, przeznaczone przede wszystkim do pracy studyjnej i adresowane do najbardziej wymagających użytkowników. Mają ze sobą wiele wspólnego, zarówno w kwestii wzornictwa czy zastosowanych rozwiązań technicznych. Różni je charakter i poniekąd podstawowe zastosowanie – DT 700 Pro X to słuchawki zamknięte, zatem szczególnie dobrze nadające się do odsłuchu, nagrywania, zaś DT 900 Pro X to otwarte, sprawdzające się podczas miksowania, finalnej produkcji i masteringu. Oczywiście te role nie są bardzo ściśle określone, oba modele są po prostu wysokiej klasy słuchawkami do zastosowań profesjonalnych i użytkownik decyduje do czego je chce wykorzystać. Sprawdzą się także jako audiofilskie, szczególnie zaś model otwarty.
Co łączy testowane słuchawki? Przede wszystkim nowy przetwornik, STELLAR.45 (o impedancji 48 omów), dzięki któremu udało się uzyskać tak znakomite brzmienie, przy zachowaniu relatywnie niskiej masy całości. Znajduje się w nim neodymowy magnes pierścieniowy oraz nawijana powlekanym miedzią drutem cewka. Sama membrana składa się z trzech kompozytowych warstw, charakteryzując się odpowiednią sztywnością konstrukcji (powtórzmy – przy niskiej masie), co jednocześnie dobrze stabilizuje cewkę w szczelinie magnetycznej, bez względu na amplitudę drgań. Zalety takiego rozwiązania są oczywiste, poczynając od szerokiego i naturalnego pasma przenoszenia, poprzez doskonałą reprodukcję wszystkich niuansów, szczegółową odpowiedź, odpowiednie tłumienie rezonansu, czy minimalny poziom zniekształceń (co szczególnie daje się zauważyć w przypadku DT 900 Pro X), nawet przy skrajnych wartościach ciśnienia akustycznego. Tłumacząc to na bardziej przystępny język – od strony technicznej zrobiono wszystko, by jakość dźwięku w słuchawkach była jak najlepsza, a prezentacja najwierniejsza, co ma pozwolić użytkownikowi (w domyśle – muzykowi, producentowi itd.) na stworzenie optymalnych akustycznie warunków pracy.
Słuchawki otrzymujemy w gustownym pudełku, a wraz z nimi dwa kable (nominalnie 3 oraz 1,8 metra, w rzeczywistości nawet o parę centymetrów dłuższe), materiałowy pokrowiec i także niewielkie foldery reklamowe z ofertą innych typów słuchawek czy mikrofonów. Jak przystało na tę markę, całość sprawia bardzo dobre wrażenie, zarówno pod względem jakości wykonania, jak i użytych materiałów czy wreszcie wzornictwa – raczej dość klasycznego, co w tym kontekście wydaje się być tylko zaletą. Pomijając szare, welurowe poduszki nauszne, wszystkie pozostałe elementy są czarne. Od razu nadmienię, że te poduszki, a także nagłowna (wykonana z ekoskóry wypełnionej pianką z pamięcią kształtu), są łatwo wymienialne, zapasowe trzeba oczywiście osobno dokupić, ale taka konieczność może się pojawić po naprawdę bardzo długim czasie użytkowania, postawię tezę, że liczonym raczej w latach. Nawiasem mówiąc, w omawianym przypadku producent generalnie bardzo dobrze rozwiązał wymianę kluczowych elementów, nawet same przetworniki dają się bez problemu zdemontować i zastąpić nowymi. Nauszniki to w istocie jedyny element różniący oba modele słuchawek – jak wspomniano na początku artykułu, DT 900 Pro X są otwartymi, zaś DT 700 Pro X zamkniętymi. Na pierwszy rzut oka wydają się dość masywne, ale w istocie (dzięki konstrukcji przetworników), są bardzo lekkie i nie stanowią obciążenia dla użytkownika. Ich poduszki nie wywołują uczucia dyskomfortu, pozwalają na swobodne oddychanie skóry, są miękkie, bardzo wygodne. Nie uciskają na uszy, nie sprawiają, że głowa się pod nimi poci itd. To obok walorów akustycznych bodaj najważniejsza cecha słuchawek studyjnych, z definicji przeznaczonych do długiej pracy, której nie może zakłócać niewygodne narzędzie. Rozwarcie stalowego pałąka oraz dość duży zakres regulacji wysokości położenia nauszników pozwalają dopasować słuchawki do praktycznie każdej głowy. Oznaczenia kanałów (lewego i prawego) są wytłoczone na wewnętrznej stronie pałąka. Kabel podłączmy wtykiem typu mini XLR (gniazdo znajduje się u dołu lewego nausznika), przy czym ma on blokadę, chroniącą przed przypadkowym wyciągnięciem – wystarczy nacisnąć niewielki przycisk, by ją zwolnić. Z kolei wtyczka do wzmacniacza to TRS 3,5 mm (mini jack stereo) z nakręcanym na nią adapterem TRS 6,3 mm. Takie rozwiązanie jest bardzo uniwersalne i w zasadzie to już standard w przypadku słuchawek studyjnych.
Konstrukcja nauszników oraz ich poduszek jest taka, że przestrzeń wokół uszu jest stosunkowo niewielka, przynajmniej gdy mówimy o średnicy, bowiem głębokość (wynikająca z grubości poduszek) jest już spora, dzięki czemu membrany znajdują się w pewnej odległości od ucha. Nieprzypadkowo podkreślam te cechy, bowiem mają istotny wpływ na percepcję dźwięku – kształtuje ją wiele składników, także to jak fala dociera do uszu, co się z nią dzieje po drodze. Ludzki mózg stosownie do tych zjawisk akustycznych przetwarza otrzymaną informację, co decyduje o tym, jak słyszymy dźwięki reprodukowane przez słuchawki. Biorąc pod uwagę odmienną konstrukcję obu modeli (zamknięte, otwarte), każdy zabrzmi nieco inaczej – choć w tym momencie muszę zaznaczyć, że mówimy o niuansach, generalnie bowiem przejście z jednych na drugie nie wywołuje odczucia, że doszło do zmiany percepcji dźwięku, że nagle zaczęliśmy go słyszeć inaczej. To raczej kwestia skupienia na pewnych, nieco innych aspektach, spojrzenia pod nieco innym kątem. Walory akustyczne są nadal te same. By zbytnio nie odbiegać od tematu, ale jednak nieco przybliżyć zagadnienie, warto też mieć na uwadze, że nawet w najlepszych słuchawkach będziemy inaczej odbierać dźwięk niż w monitorach. To zresztą kwestia doskonale znana realizatorom, producentom czy muzykom. Szczególnie dotyczy to pewnych aspektów, jak basy, wysokie tony, przestrzenne efekty (pogłos, panoramowanie) itd. Każdy ma swoje przyzwyczajenia i preferowany styl pracy, ktoś zdecydowanie woli odsłuchiwać za pomocą monitorów, a słuchawek używać wyłącznie do kontroli efektów, inny na odwrót, większość zadań wykona w słuchawkach, a w monitorach jedynie sprawdzi, czy jest tak, jak sobie założył. Bardzo istotne jest doświadczenie i świadomość pewnych zjawisk.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej, jak oba modele słuchawek sprawdzają się w praktyce. Ponieważ mają takie same przetworniki, membrany, a różni je tylko to, że jedne są zamknięte, a drugie otwarte, zapewne wielu czytelników chciałoby zapytać, czym kierować się przy wyborze, względnie, czy są argumenty przemawiające za posiadaniem obu. Zanim skupię się na szczegółach, powiem, że DT 700 Pro X i DT 900 Pro X brzmią bardzo podobnie, pod wieloma względami niemal identycznie – co nie powinno dziwić, zważywszy na te same składniki. Drobne różnice dźwiękowe między nimi nie wynikają zatem z przetworników, ale wyłącznie z tego, jakiego typu są każde z nich. W przypadku otwartych, ze względu na swobodniejszy przepływ powietrza, nieco inaczej – lżej – pracuje membrana, bowiem nie musi pokonywać takiego oporu sprężanego powietrza, jak w przypadku zamkniętych. W tych drugich w znacznie większym stopniu dochodzi też do odbić od tylnej ściany (zamkniętej), aczkolwiek omawiane modele skonstruowano w taki sposób, że udało się wyeliminować skutki niepożądanych zjawisk. Panuje też powszechne przekonanie, mające zresztą poparcie naukowe, że słuchawki zamknięte bardziej eksponują najniższe częstotliwości – co wcale nie musi być zaletą (wadą zresztą też nie). W przypadku otwartych łatwiej jest uzyskać zrównoważony obraz dźwiękowy. To w dużym skrócie można powiedzieć o kwestii percepcji dźwięku. A względy praktyczne? Tutaj na pierwszy plan wysuwa się akustyczna izolacja od otoczenia, zamknięte wyraźnie lepiej tłumią zewnętrzne hałasy, a jednocześnie materiał odtwarzany w mniejszym stopniu wydostaje się poza nauszniki. W procesie nagrywania ma to ogromne znaczenie i dlatego też nawet producent wskazuje model DT 700 Pro X jak dedykowany do takich zadań. Gdy chcemy w studiu odizolować muzyka od otoczenia i sprawić, by słyszał jedynie konkretny podkład i swoją grę, to właśnie ten model idealnie nadaje się do tego. Odwrotnie także, gdy nagrywamy mikrofonem akustyczny instrument, a muzyk musi słyszeć w słuchawkach podkład czy też sygnał kliku, który z oczywistych względów nie powinien przedostawać się na zapisywaną ścieżkę. Na marginesie powiem, że w praktyce muzyki współczesnej często zachodzi potrzeba gry z klikiem, który potrafi być wyjątkowo złośliwy – odpowiednie wytłumienie słuchawek, ustawienie poziomu to nie lada wyzwanie dla realizatora. Z kolei podczas miksowania czy masteringu kluczową cechą jest zrównoważony i możliwie jak najwierniejszy obraz dźwiękowy, stąd preferowane są otwarte.
Skupiłem się na walorach obu słuchawek, testując je w środowisku, dla którego zostały stworzone, zatem w studiu. Podczas dłuższych sesji porównywałem ich brzmienie z referencyjnymi monitorami, sprawdzając jak brzmi całościowy miks czy też poszczególne partie, na ile zmienia się sposób ich postrzegania w zależności od tego, na czym są reprodukowane. Czy odbiór w słuchawkach daje taki sam wgląd w detale, pozwala na kontrolę wyników pracy. Świadomie także sprowokowałem kilka bardzo subtelnych błędów w testowych nagraniach, by sprawdzić czy opisywane modele je ujawnią. Także podczas kontroli materiału po masteringu pod kątem poziomów True Peak. Nie zabrakło też typowych testów, choć zaznaczam, że ostateczny werdykt powinien bazować na tym, jak słyszymy dźwięk, a niekoniecznie na tym, co pokazują narzędzia pomiarowe. Jakie są zatem wnioski? Oba modele charakteryzują się bardzo wyrównanym dźwiękiem w całym paśmie, nie ma się wrażenia, że jakiś fragment spektrum jest nienaturalnie podbity czy też stłumiony. Ładnie odwzorowany jest środek, czysto, z najdrobniejszymi detalami, to samo można powiedzieć o górze, która – co nabiera szczególnego znaczenia podczas dłuższej pracy – jest nienachalna, pozbawiona przesadnych wyostrzeń i po prostu nie męczy słuchu (co w pracy studyjnej jest niezwykle ważne). Po raz kolejny użyję kluczowego słowa – brzmi naturalnie. Dzięki temu zdejmując słuchawki i przełączając na monitory, nie mamy wrażenia, że słuchamy innego materiału muzycznego, albo że przypadkowo włączył się nam jakiś korektor. Gdy skupimy się na basach, tutaj DT 700 Pro X (z racji konstrukcji zamkniętej) wykazuje może nieco mniejszą równowagę; w tej kwestii odczuwa się subtelną różnicę między oboma modelami, ale nie jest ona zbyt duża. Grają w zasadzie naprawdę bardzo podobnie, w wielu aspektach niemal identycznie. Producent zminimalizował zniekształcenia, co także ma wpływ na percepcję dźwięku. W omawianych słuchawkach bardzo dobrze prezentują się także wszelkiego typu efekty przestrzenne, przy czym odnosi się wrażenie, że w przypadku DT 900 Pro X panoramowanie wydaje się minimalnie szersze, zwłaszcza gdy jest ono radykalne. Dźwięk w tym modelu, przypomnijmy – z definicji dedykowanym miksowaniu i masteringowi – wydaje się szczególnie przestrzenny, ładnie wypełnia wnętrza nauszników. Z tego powodu będą one idealne do produkcji nagrań przeznaczonych specjalnie do odsłuchu w słuchawkach i będących konwersją materiału wielokanałowego (mixdown), do innych formatów, jak choćby binauralnego. Oba omawiane modele beyerdynamic należą do profesjonalnych narzędzi wysokiej klasy, co ma swoje odbicie w bezkompromisowym dźwięku, jego wyrównanej charakterystyce i wiernej prezentacji tego, co znajduje się w odtwarzanym materiale. Dla użytkowników z tego segmentu rynku są to cechy kluczowe, bowiem chcą dokładnie wiedzieć, jakie są efekty ich pracy. Można więc stwierdzić, że są to słuchawki w pewnym sensie bezlitosne dla dźwięku, pokażą całą prawdę o nim, także obnażając jego ewentualne niedoskonałości – co jest jednak w tym kontekście dużą zaletą, bo pozwoli na realizację perfekcyjnej produkcji. Mówiąc wprost – jeśli w tych słuchawkach muzyka zabrzmi doskonale, zachwyci nas, to oznacza, że naprawdę jest świetnie zrealizowana.
Poza oczywistymi walorami dźwiękowymi, nowe słuchawki beyerdynamic są także wyjątkowo ergonomiczne i wygodne – mimo pozornie dość masywnego wyglądu są lekkie, z doskonale dopasowanymi poduszkami nauszników, dzięki czemu nawet wielogodzinne noszenie ich na głowie nie męczy. Na plus najwyższa jakość wykonania i bardzo dobre materiały, klasyczne wzornictwo. Nie zapominajmy także o łatwej wymianie elementów, poczynając od poduszek, na przetwornikach kończąc. Oczywiście są to produkty bardzo trwałe, ale musimy też mieć na uwadze, w jakich będą pracować warunkach – czym innym jest małe, domowe studio, obsługiwane przez jedną osobę, czym innym duży kompleks produkcyjny, przez który przewija się mnóstwo ludzi, cały czas ktoś coś nagrywa, sięga po słuchawki, odkłada je itd. Nie mam jednak wątpliwości, że zakup opisywanych modeli to doskonała inwestycja na długie lata. Wysokiej klasy słuchawki docenią także audiofile, zwłaszcza że w ostatnich latach coraz popularniejsze stają się formaty będące alternatywą dla standardowego stereo, przeznaczone często właśnie do odbioru w słuchawkach. Do wspomnianego już zapisu binauralnego stosunkowo niedawno dołączył format 360 Reality Audio, który pojawia się już w YouTubie czy serwisach streamingowych.
Zakończymy test próbą odpowiedzi na pytanie, który z omawianych modeli wybrać, czy też może zaopatrzyć się w oba. Jak już zauważyłem, grają bardzo podobnie, w wielu aspektach niemal identycznie – otwarte charakteryzują się nieco bardziej zrównoważonym dźwiękiem i dlatego zalecane są jako masteringowe, z kolei zamknięte lepiej izolują nas od otoczenia (i odwrotnie), dzięki czemu idealnie nadają się do nagrywania. Podejmując decyzję trzeba zdefiniować swoje potrzeby, środowisko pracy, jego warunki i rolę, jaką mają w nim spełniać słuchawki. Jeśli potencjalny nabywca pracuje w domowym studiu, raczej nie nagrywa z podkładem w słuchawkach (zwłaszcza za pomocą mikrofonów) i nie musi się specjalnie izolować od hałasów otoczenia, otwarte DT 900 Pro X doskonale sprawdzą się w każdej roli – podczas ustawiania barwy, nagrywania, miksowania itd. Jeśli docelowym użytkownikiem jest studio, gdzie zachodzi konieczność nagrań mikrofonowych, odsłuchu i dobrej separacji akustycznej – wówczas na pewno warto do takich zadań mieć pod ręką DT 700 Pro X, a do finalnej produkcji także model otwarty. Zaletą posiadania obu jest także to, że przesiadka z jednych na drugie w najmniejszym nawet stopniu nie zmienia percepcji dźwięku.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Mazurowski, Muzyka i Technologia