Solid State Logic, czyli w skrócie SSL, to marka kojarzona przede wszystkim z produktami z górnej półki, wielkoformatowymi konsoletami itp. Jednak brytyjska firma myśli także o tych, którzy swoją przygodę z muzyką, dźwiękiem dopiero rozpoczynają albo szukają rozwiązań budżetowych do realizacji w miarę prostych zadań. I właśnie dla takich klientów przygotowano Recording Pack, na który składa się interfejs audio 2+, słuchawki SHP-20 oraz mikrofon SMC-80. Cena jest bardzo atrakcyjna, możliwości i jakość bardzo dobra, zatem taki zestaw startowy to z pewnością ciekawa oferta, której warto przyjrzeć się bliżej.
Na początek trzeba wspomnieć, że Recording Pack występuje w dwóch wersjach, które różni interfejs audio – w jednej jest to model 2, w drugiej, a taką otrzymałem do przetestowania, 2+. Oba te urządzenia zresztą opisaliśmy już na naszych łamach dwa lata temu i w tamtym materiale czytelnicy znajdą więcej informacji. Tutaj skupimy się na najważniejszych kwestiach, a także na słuchawkach i mikrofonie. Nie jest tajemnicą, że SSL nie specjalizuje się w tych dwóch kategoriach produktów, choć ma w swojej ofercie mikrofon CONNEX, który zresztą miałem okazję testować jakiś czas temu. Słuchawki to dla firmy w ogóle obszar jakby poza zakresem działania. Niewykluczone zatem, że zarówno SHP-20, jak i SMC-80 zostały skonstruowane i wyprodukowane przez kogoś innego, ale na zlecenie i pod kontrolą SSL. Nie ma w tym niczego dziwnego, to standardowa praktyka, a skoro tak renomowana firma umieszcza na nich swoje logo, to znaczy, że ręczy za ich jakość i walory dźwiękowe. Nawiasem mówiąc, te słuchawki i mikrofon w ogóle nie są oferowane jako oddzielne produkty, można je nabyć wyłącznie w pakiecie w jednym z dwóch interfejsów. Oznacza to, że Recording Pack to faktycznie taki zestaw startowy dla kogoś, kto szuka kompletu, a nie konkretnych urządzeń. Oczywiście SSL 2 i 2+ można już kupić osobno, bez dodatków. Całość otrzymujemy w dwóch pudełkach, w jednym znajduje się interfejs, do którego dołączono dwa kable – jeden z końcówkami USB-C i drugi, który ma łącza USB-C oraz USB-A. W drugim kartonie znajdziemy słuchawki oraz mikrofon z elastycznym uchwytem oraz kablem XLR o długości 2,5 metra. Producent zadbał zatem o to, by nabywca naprawdę dostał wszystko, czego potrzeba do rozpoczęcia pracy, bowiem generalnie nie sprzedaje się mikrofonów z kablami – te raczej dokupujemy osobno.
SSL 2+
Najważniejszym i zarazem najcenniejszym składnikiem zestawu jest oczywiście interfejs, jedyny element, który można także kupić osobno. Jak już wspomniałem wcześniej, Recording Pack może zawierać model 2, albo 2+, który w naszym wypadku trafił do testów. Różnica między nimi polega m.in. na tym, że drugi ma zdublowane gniazda wyjściowe (TRS i RCA), a także dodatkową ich parę i ponadto drugie gniazdo słuchawkowe stereo oraz interfejs MIDI (in i out). Urządzenie należy do najbardziej popularnej kategorii małych i względnie prostych interfejsów, ale jego wielką zaletą jest to, że korzysta z całego bagażu doświadczeń producenta, historii i opatentowanych rozwiązań. Jest to zatem co prawda model niewielki, ale na wysokim poziomie i zaspokajający oczekiwania wymagających użytkowników. Widać to także po wykonaniu i zastosowanych materiałach – panel i spód są z metalu, zaś boki z tworzywa. Całość jest dobrze spasowana i wygląda po prostu elegancko. Zastosowano wyłącznie potencjometry (a nie coraz częściej występujące enkodery), na szczęście solidne, ze sztywnymi ośkami i estetycznymi, klasycznymi gałkami. Od razu też rzuca się w oczy ogromna gałka poziomu głośności wyjścia, ulokowana w prawej części panelu. Interfejs ma postać określaną terminem desktop, zatem jego naturalnym miejscem jest biurko z komputerem. Wszystkie gniazda znajdują się na ścianie tylnej, a są to dwa wejścia (gniazda typu Combo, czyli akceptujące wtyczki TRS i XLR), para głównych wyjść stereo (symetrycznych, TRS), zdublowanych w postaci gniazd RCA (czyli cinch), para dodatkowych wyjść RCA, dwa wyjścia słuchawkowe (6,3 mm) i wreszcie wejście i wyjście interfejsu MIDI (DIN 5-pinów). Jest także łącze USB-C, służące do komunikacji z komputerem i zarazem zasilania interfejsu, który dzięki temu nie wymaga osobnego zasilacza – co akurat jest dość typowe w tej klasie urządzeń.
Panel jest bardzo czytelny i w zasadzie od razu wyjaśnia nam co możemy zrobić i w jaki sposób. Urządzenie wyposażone jest w dwa prze dwa przedwzmacniacze, pozwalające na nagrywanie dwóch osobnych sygnałów mono, względnie jednego stereo – zarówno z mikrofonów, instrumentów (jak gitary), czy źródeł liniowych. Każdy z kanałów wejściowych ma trzy przyciski, z których pierwszy aktywuje zasilanie Phantom, kolejne zaś aktywują poziomy właściwe dla sygnałów liniowych, względnie instrumentalnych (Hi-Z). Poziom wejścia ustawiamy potencjometrem Gain, przy czym zakres wzmocnienia wynosi 62 dB. Naprawdę ciekawie zaczyna się jednak robić, gdy aktywujemy funkcję opisaną jako 4K, a która emuluje brzmienie preampów klasycznych konsolet serii 4000, co polega na dodaniu harmonicznych i podbiciu górnego pasma. W materiale pojawiają się także miłe dla ucha, analogowe zniekształcenia, które odbieramy jako ocieplenie dźwięku. Mamy w tym wypadku już do czynienia z pewnym koloryzowaniem, zatem choć brzmi ono ciekawie, należy się za każdym razem zastanowić, czy na pewno pasuje do tego, nad czym pracujemy. Tym bardziej, że wprowadzamy je przed nagraniem materiału na ścieżkę DAW, zatem działania tej funkcji nie da się już cofnąć. Sekcja wejść zajmuje lewą połowę panelu, prawa zarządza wyjściami – mamy duży potencjometr poziomu, mniejszy, który określa miks jaki pojawi się w monitorach – czyli balans między materiałem wejściowym, a tym z komputera (przez USB). Także tutaj mamy dwa potencjometry regulujące głośność w każdym wyjściu słuchawkowym. Co więcej, możemy rozdzielić sygnały i jedno wyjście powiela materiał z głównych wyjść liniowych, a drugie z dodatkowej pary (3/4). Pozwala to na stworzenie osobnych miksów słuchawkowych dla każdego uczestnika nagrania, co bardzo przydaje się podczas realizacji podcastów, wywiadów itp.
Wartością dodaną jest imponujący pakiet oprogramowania, który otrzymujemy przy zakupie jednego z interfejsów, 2 lub 2+, zatem także w przypadku Recording Pack. Ma on nazwę SSL Production Pack i zawiera zarówno natywne wtyczki producenta, jak i opracowane przez inne firmy. Kupując jakiś produkt, zwykle skupiamy się na sprzęcie, ale w tym wypadku właśnie część programowa jest szczególnie cenna, bowiem otrzymujemy wysokiej klasy narzędzia do produkcji audio. W omawianym wypadku dostajemy dożywotnie licencje na procesory SSL VocalStrip 2 oraz SSL DrumStrip. Pierwszy z nich zawiera np. Compander (połączenie kompresora i ekspandera), De-esser, De-ploser (eliminator niepożądanych artefaktów przy głoskach eksplozywnych) i korektor, zaś drugi Gate, Low Freq Enhancer, High Freq Enhancer, a także Listen Mic Compressor. W pakiecie są także Native Instruments Hybrid Keys & Komplete Start, czyli bank różnorodnych barw instrumentów (syntezatory, bas, perkusje itd.), Loopcloud, obejmująca aż 1,5 GB kolekcja próbek i loopów, IK Multimedia Amplitube 5 SE, czyli wtyczka emulująca wzmacniacze, głośniki i efekty gitarowe, a także Celemony Melodyne 5 Essential narzędzie do edycji ścieżek wokalnych. Jest także licencja Ableton LiveLite, czyli podstawowa wersja tego programu i wreszcie AAS Session Buldle, zawierający wtyczki Lounge Lizard, Strum Session oraz Ultra Analog Session. Jak zatem widać naprawdę otrzymujemy praktycznie wszystko, czego trzeba by zacząć poważną, w pełni profesjonalną produkcję. Wystarczy tylko mieć komputer. Przydadzą się oczywiście również odsłuchy, ale na dobrą sprawę w zestawie mamy przecież słuchawki, więc jeśli nie da się inaczej, to faktycznie mamy wszystko, jak na dobry początek.
A jak SSL 2+ sprawdza się w praktyce? Bardzo dobrze, poczynając już od samej – bardzo zresztą prostej i szybkiej instalacji. Transmisja wymaga łącza USB 2.0, a wymagania systemowe są dość typowe, czyli Mac OS 10.11 i wyższy, Windows 10, Windows 11. Dzięki znakomitym przedwzmacniaczom, dobremu konwerterowi jakość dźwięku jest znakomita. Zakres dynamiki na wyjściu liniowym wynosi 112 dB, a maksymalny poziom to + 12,5 dBu. Wyjścia słuchawkowe mają zakres dynamiki wynoszący 111 dB, a maksymalny poziom +10 dBu. Interfejs pracuje z rozdzielczością 24-bitową i następującymi częstotliwościami próbkowania: 44.1, 48, 88,2, 96, 176,4 oraz 192 kHz. To wszystko gwarantuje w pełni profesjonalne efekty pracy i nagranie na poziomie porównywalnym ze studiami nagrań. Różnica między tym modelem a większymi tkwi bardziej w liczbie wejść i wyjść, różnych funkcjach, bo dźwięk jest po prostu znakomity.
SSL SMC-80
SMC-80 robi dobre wrażenie, wykonanie i użyte materiały są odpowiedniej jakości, a całość wygląda na dobrze spasowaną. Mikrofon jest cały czarny, stosunkowo kompaktowy – ważąc 340 gramów przy długości 165 mm. Byłem ciekaw, co znajduje się w środku, ale nie zauważyłem, by istniała możliwość łatwego zdjęcia osłony, grilla z gęstej siatki, zatem pozostaje opierać się na tym, co widać z zewnątrz i oczywiście przede wszystkim słychać. Mamy do czynienia z wielkomembranową kapsułą, o średnicy 25 mm i charakterystyce kardioidalnej. W tym miejscu pozwolę sobie na uwagę, która nieco bardziej doświadczonych czytelników może rozbawić, ale warto pamiętać, że mikrofon należy ustawić względem źródła dźwięku stroną z logiem na korpusie. Tam bowiem mamy czoło kapsuły. Jest to zresztą reguła obowiązująca powszechnie i warto to mieć na uwadze. Kapsuła jest pojemnościowa, co oznacza, że wymaga zasilania Phantom (czyli +48 V), co nie stanowi żadnego problemu, bowiem interfejs 2+ ma dwa kanały wejściowe z taką funkcją. W zestawie mamy elastyczny uchwyt (tzw. pająk), dobrze dopasowany do korpusu i wykonany z elementów metalowych, plastikowych oraz gumowych (naciągi samego zawieszenia). Jeśli sytuacja będzie wymagała mocniejszego niż zwykle zacisku, można użyć czterech śrub do dociśnięcia gniazda. Wówczas wyeliminujemy ryzyko wypadnięcia SMC-80 z uchwytu, gdy np. trzeba będzie mocno przechylić go do nagrań instrumentalnych – zacisk jest na tyle pewny, że właściwie da się całość nawet odwrócić do góry nogami. Uchwyt ma uniwersalny gwint z adapterem, co pozwoli na montaż w dowolnym statywie.
Biorąc pod uwagę popularność różnych form publikowanych w internecie, jak podcasty czy vlogi, należy przyjąć, że potencjalnymi nabywcami Recording Pack będą twórcy z tej właśnie branży. Ponieważ w ich wypadku najczęstszą materią dźwiękową będzie głos, z pewnością przyda im się pop filtr, którego w zestawie niestety nie ma. Swoją drogą można było go dołączyć, bo koszt takiego składnika nie jest zbyt duży i byłby to już naprawdę komplet, ale na szczęście bez trudu można samemu uzupełnić zestaw. Generalnie SMC-80 ma być mikrofonem uniwersalnym, nadającym się do nagrań partii wokalnych, mówionych czy też instrumentów akustycznych. Charakteryzuje się zatem szerokim pasmem przenoszenia, obejmującym zakres od 20 Hz od 20 kHz i czułością dobraną do wykonywania wielu różnych zadań. Konstrukcja jest bardzo prosta, nie ma żadnych przycisków typu pad, filtrów odcinających dół itp. Po prostu kapsuła, grill, korpus i gniazdo wyjściowe. Wszystko musimy ustawić w interfejsie, czyli poziom, względnie w projekcie DAW – jeśli potrzebna będzie jakaś korekcja. Maksymalny poziom wejściowy (SPL) wynosi 136 dB (przy 1kHz≤1% T.H.D), co jest dobrym wynikiem, choć oczywiście są modele o jeszcze większej tolerancji. Także parametry szumu własnego i odstępu sygnału od szumu są zadowalające, świadczące o tym, że mamy do czynienia z produktem spełniającym wymogi profesjonalnych produkcji audio. Oczywiście, co zawsze podkreślam, wyznacznikiem walorów urządzenia nie są same liczby, ale przede wszystkim to, co wychodzi w praktyce.
Problemem wszystkich uniwersalnych mikrofonów jest to, że trzeba pogodzić ze sobą kilka kwestii – zwłaszcza gdy narzędzie ma służyć zarówno do nagrań wokalnych, jak i instrumentalnych – które generalnie stawiają nieco inne wymagania. Mimo to SSL SMC-80 wypada całkiem nieźle, nie koloryzuje zbytnio, nie eksponuje wybranych pasm, dzięki czemu uzyskany dźwięk jest w miarę wierny oryginałowi. Dużo zależy od tego, jak ustawimy go względem źródła, bo bliskie i dalekie ujęcia się jednak różnią między sobą. Powiedziałbym, że najlepiej sprawdza się na bliskim i średnim planie, gdy trzeba oddać cechy pojedynczego, punktowego źródła dźwięku, zatem głosu, czy też instrumentu. Dobrze sprawdza się z akustyczną gitarą czy też większością popularnych instrumentów solowych. Generalnie jest to dobry mikrofon na początek, gdy zaczynamy przygodę z dźwiękiem i od czegoś chcemy zacząć, niekoniecznie mając sprecyzowany pogląd na to, co będziemy chcieli dalej robić. Do domowej realizacji muzyki, nagrywania podcastów, vlogów jest to zatem bardzo dobry wybór.
SSL SHP-20
Pierwszy raz trzymałem w ręku słuchawki z logiem SSL, które w ofercie marki pojawiły się wyłącznie jako element omawianego zestawu. Pewne ich cechy wskazują na model raczej budżetowy, w czym jednak nie widzę niczego złego, po prostu jest to rozsądna propozycja dla konkretnej grupy odbiorców, oferująca naprawdę dobry dźwięk za niewygórowaną kwotę. A kompromis widać bardziej w cechach drugorzędnych. Producent zdecydował się na słuchawki zamknięte, co jest bardzo dobrym pomysłem, zważywszy do jakich celów przeznaczono cały Recording Pack – czyli pracy w domowym studiu czy nawet kąciku do realizacji podstawowych zadań, o którym trudno nawet powiedzieć, że to studio. Zamknięte, czyli lepiej izolujące od otoczenia, co w tych warunkach jest bardzo ważne. Z jednej strony nie przeszkadzamy domownikom, słuchając nagrań, z drugiej zaś ew. podkład, na przykład nagrany uprzednio instrument, którego słuchamy by dołożyć kolejną warstwę, nie przenika zbytnio do mikrofonu. Jak dobrze tłumią SHP-20? Całkiem przyzwoicie, zwłaszcza środek i górę.
Nauszniki są dość małe, z ciasną przestrzenią wokółuszną – osoby o większych małżowinach mogą odczuwać pewien dyskomfort, ale ogóle słuchawki są dość wygodne. Producent publikuje bardzo niewiele informacji o tym modelu, stąd niektórych rzeczy trzeba się domyślać. Poduszki nauszne daje się zdjąć, ale czy są one naprawdę wymienne, tego niestety nie wiem – na pewno zaś wymienna nie jest poduszka nagłowna. W obu wypadkach mamy od czynienia z piankowym wypełnieniem i powłoką z ekoskóry. Pałąk wykonany jest z metalu i pozwala na regulację rozmiaru, ale nie jest karbowany, by można było ustalić i zachować określoną wielkość. Przewody łączące nauszniki w końcowych odcinkach wychodzą na zewnątrz, zaś sam kabel (o długości 3 metrów) zamocowany jest na stałe do lewego – nie można go zatem (jak w wielu wyższych modelach) odłączyć. Końcówka wyposażona jest w adapter, dzięki czemu mamy zarówno wtyczkę TRS 3,5 mm, jak i TRS 6,3 mm. Sercem słuchawek są dynamiczne przetworniki o średnicy 50 mm i impedancji 32 Ω, co uznałbym za wartość mieszczącą się w najbardziej typowym przedziale. Dzięki temu możemy z powodzeniem słuchać także z urządzeń mobilnych. Czułość wynosi 98 dB (±3dB), maksymalna moc 1200 mW (znamionowa 300 mW). Pasmo przenoszenia jest dość szerokie, bowiem zaczyna się od 15 Hz i kończy na 25 kHz.
Pałąki wykonane są z tworzywa, podobnie jak nauszniki, generalnie jednak jakość całości wydaje się naprawdę dobra. Zawieszenie jest dość proste, raczej sztywne – nauszniki da się obrócić w zakresie zaledwie paru stopni w obie strony, ale za to można je wykręcić w pałąku na drugą stronę, choć szczerze mówiąc, nie bardzo wiem w jakim celu, bowiem nie sprawia to, że słuchawki dają się złożyć i zajmują dzięki temu mniej miejsca. Całość charakteryzuje się więc prostotą i może nawet nieco spartańskim wzornictwem, ale nie o urodę w nich przecież chodzi, ale o dźwięk. Jak zatem sprawdzają się SHP-20? Powiedziałbym, że całkiem przyzwoicie, ale też byłoby nie fair względem nich, gdybyśmy porównywali je ze studyjnymi modelami, które nierzadko kosztują więcej niż cały Recording Pack. Najlepiej i najpełniej reprezentowany jest środek, co sprawia, że wydaje się nieco wyeksponowany. Góra jest neutralna, nienachalna i nie razi ostrym dźwiękiem, dzięki czemu słuch nie męczy się podczas długiej pracy. Mamy do czynienia ze słuchawkami zamkniętymi, które czasem mają skłonność do nadreprezentacji niskiego pasma, ale tutaj – co mnie nieco zaskoczyło – dół jest akurat najsłabszy. Świadomie wybierałem potem produkcje z mocną stopą i basem, by potwierdzić moje pierwsze wrażenie – i faktycznie tak się zresztą stało. Nie oznacza to, oczywiście, że SHP-20 brzmią źle, ale gdybyśmy chcieli w nich wykonać jakiś wymagający miks utworu muzycznego, mogłoby się okazać, że finalny efekt nie jest prawidłowo wyważony brzmieniowo. Są to zatem słuchawki chyba najlepiej sprawdzające się przy pracy na podcastami, głosem, podczas nagrywania kolejnych ścieżek itp. Miks, czy mastering wykonałbym już raczej przy pomocy innych, względnie korzystając z dobrych monitorów.
Podsumowanie
SSL Recording Pack to bez wątpienia świetna oferta dla początkujących twórców, czy to muzyków czy realizatorów podcastów, vlogów. Nie tylko zresztą początkujących, ale także tych, którzy od nowa chcą stworzyć warsztat pracy i szukają kompletu, który da im wszystko. Oferta powinna także zainteresować osoby, którzy mają już na czym pracować, ale potrzebują zestawu mobilnego, współpracującego z laptopem. Mogą to być np. reporterzy, którzy nagrają jakiś materiał na wyjeździe, by wieczorem zmontować go hotelu i od razu wysłać dalej. Nabywca otrzymuje znakomity, nieduży i prosty interfejs audio, ale oferujący wysoką jakość dźwięku, a do tego w pakiecie z potężnym zestawem oprogramowania – DAW, wtyczek, banków sampli itd. Właśnie na ten aspekt zwróciłbym szczególną uwagę – sam interfejs i dołączone oprogramowanie. Mikrofon i słuchawki to dodatek, cenny i przydatny, ale jednak nie aż tak istotny jak SSL 2 czy 2+. Załóżmy jednak, że ktoś szuka dla siebie interfejsu właśnie takiego typu – a przy okazji chętnie zaopatrzyłby się w nowy mikrofon i słuchawki. W takiej sytuacji Recording Pack jest właśnie dla niego, a wielkim plusem – powtórzę to raz jeszcze – jest ten ogromny pakiet programów. W istocie może on być tym języczkiem u wagi, który zadecyduje, że wybierzemy właśnie tę ofertę.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Mazurowski, Muzyka i Technologia