Wyprzedane koncerty stadionowe rodzimych artystów powoli przestają nas zaskakiwać. Co prawda wciąż jeszcze tylko nieliczne grono polskich wykonawców może pochwalić się takim wyczynem, ale nie są to już li tylko wydarzenia zarezerwowane dla największych zagranicznych gwiazd pokroju Eda Sheerana czy zespołów takich jak The Rolling Stones oraz Metallica. Pierwszymi polskimi artystami, którzy wyprzedali PGE Narodowy byli Dawid Podsiadło i Taco Hemingway, a dokonali tego w 2019 roku. Niespełna po 5 latach Taco powtórzył ten wyczyn solo, przyciągając na warszawski stadion ponad 60 tysięcy fanów!

Do nagłośnienia koncertu wykorzystano rozbudowany system nagłośnieniowy marki L-Acoustics złożony prawie z 400 głośników.

Taco Hemingway wystąpił na PGE Narodowym 22 czerwca. Był to finałowy koncert odbywający się w ramach „1-800-TOUR”, trasy promującej jego ostatnią solową płytę. Mowa o wydawnictwie „1-800 OŚWIECENIE”, które zostało sprzedane w ponad 120 tysiącach egzemplarzy i pokryło się czterokrotną platyną. Nie dziwi zatem fakt, że na koncerty Taco Hemingwaya przychodzą prawdziwe tłumy fanów, a bilety wyprzedają się w mgnieniu oka. Wspomniana trasa wystartowała 17 maja w Katowicach, a kolejne przystanki objęły takie miasta jak Poznań, Gdańsk, Wrocław, Kraków i Warszawa. Koncert finałowy i cała trasa zostały przygotowane przez REVOLUME przy współpracy z firmami: Sękowski, EventGalicja, Ves, Soldier TV, EPS, VIVA-SYSTEM, Piotr Tatarski, Techno Stage, Mech.Creative i RIGG. Pierwotnie koncert finałowy miał się odbyć na Letniej Scenie Progresji, ale z uwagi na ogromne zainteresowanie został przeniesiony na PGE Narodowy. Na stadionie bawiło się ponad 60 tysięcy fanów, dla których artysta przygotował wiele niespodzianek. Na scenie razem z Taco Hemingwayem wystąpiło wielu wyjątkowych gości – Edyta Bartosiewicz, Daria Zawiałow, OKI, Bedoes 2115, Otsochodzi, CatchUp i Gruby Mielzky. Dodatkową atrakcją było połączenie na żywo z Dawidem Podsiadło, który tego samego dnia występował na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Ten koncert z pewnością na długo pozostanie w pamięci fanów, a Taco Hemingway przeszedł do historii jako pierwszy polski raper, który wypełnił po brzegi największy stadion w Polsce. Jak powszechnie wiadomo PGE Narodowy nie jest obiektem przystosowanym do organizowania wydarzeń muzycznych, a tym samym łatwym do nagłośnienia. W przypadku tego wydarzenia zrobiono naprawdę wiele, aby zapewnić słuchaczom komfortowy odbiór muzyki we wszystkich częściach stadionu. Słuchając opinii uczestników, w dużym stopniu się to udało. Do tego celu wykorzystano szereg zaawansowanych rozwiązań, w tym rozbudowany system nagłośnieniowy marki  L-Acoustics złożony prawie z 400 głośników. Realizacją tego niełatwego zadania zajęła się doświadczona ekipa FOTIS SOUND (odpowiedzialna także za nagłośnienie pozostałych koncertów na trasie). Szczegółami na temat realizacji finałowego koncertu „1-800-TOUR” podzielił się z nami inżynier systemu Jerzy Kubiak oraz realizator FOH Krzysztof Kilar.

„Głównym założeniem było dostarczenie odpowiedniej zrozumiałości tekstów na poziomie sięgającym niekiedy 110 dBA! Założenie o tyle ważne, że znając żywiołową reakcję fanów i w zasadzie pełną znajomość tekstów artysty, można spodziewać się kilkudziesięciotysięcznego chóru, który trzeba poziomem dogonić, a niekiedy przegonić”.

Marcin Ziniak, „Muzyka i Technologia”: Opowiedz, jak wyglądały przygotowania do finałowego koncertu „1-800-TOUR”?
Jerzy Kubiak:
Przygotowanie do koncertu to przede wszystkim bardzo dobry kontakt z organizatorem (REVOLUME, przyp. redakcji. ), który kładzie duży nacisk na jakość dźwięku na koncertach. Przekonałem się o tym od początku trasy, której zwieńczeniem był koncert na PGE Narodowym.

Co z Twojego punktu widzenia było najbardziej istotne?
Bardzo ważne dla mnie jest precyzyjne określenie tego, gdzie mogę zainstalować system względem sceny i gdzie znajduje się całość względem hali, a następnie zaprojektowanie go zgodnie z tym, jaka ma być jego wydajność i pokrycie. System na każdą lokalizację był dopasowywany do planu sprzedaży na bieżąco, co z jednej strony pozwoliło uniknąć niedoszacowania go kosztem pokrycia i nieprzeszacowania kosztem transportu, czasu montażu i sił ludzkich. W tym miejscu podziękowania za zastępstwo w kilku lokalizacjach dla Tomka Starosty i za koordynację dla Jacka „Buliego” Kaczmarka.

Jakie zatem były założenia projektu nagłośnienia na Narodowym, uwzględniając specyfikę gatunku, jaki prezentuje Taco, no i samego obiektu, który nie jest łatwy do nagłośnienia?
Głównym założeniem było dostarczenie odpowiedniej zrozumiałości tekstów na poziomie sięgającym niekiedy 110 dBA! Założenie o tyle ważne, że znając żywiołową reakcje fanów i w zasadzie pełną znajomość tekstów artysty, można spodziewać się kilkudziesięciotysięcznego chóru, który trzeba poziomem dogonić, a niekiedy przegonić. Aby zapewnić zrozumiałość każde z gron pełnopasmowych nie grało dalej niż około 65 metrów. Ze względu na charakter gatunku muzycznego kontur brzmienia w najniższych pasmach również musi być dość mocno wyeksponowany, a jednocześnie w warunkach PGE nienachalny. Potrzebne są koherentne źródła po to, by nie promieniować energii tam, gdzie nie trzeba, a jednocześnie, żeby na obszarze widowni spójność czasowa była możliwie jak najlepsza. Dodatkowo dzięki zastosowaniu sześciu modułów K2 w gronach systemu głównego możliwe było ominięcie dźwiękiem wybiegu i pastylki. Stąd założenie, że zdecydowana większość subwooferów zostanie podwieszona; i tak 40 z nich zawisło na konstrukcji sceny i 16 na dwóch wieżach linii opóźniających. Dzięki temu, że subwoofery wisiały tuż za gronami głównymi, udało się uzyskać bardzo przyzwoitą precyzję brzmienia w zakresie 30-100 Hz. Dopełnieniem dla pokrycia niskimi tonami było 30 subwooferów w tradycyjnym układzie ARC z kardioidalnymi stackami (10 stacków po 3x KS28). Podwieszone grona subwooferów zaczynają bardzo sprawnie kierunkować wiązkę w pionie, co jest pożądane dla dalekiego pola, ale nie może się obyć bez wcześniej wspomnianych subwooferów na ziemi.

Za realizację nagłośnienia na PGE Narodowym odpowiadała doświadczona ekipa FOTIS SOUND (odpowiedzialna także za nagłośnienie pozostałych koncertów na trasie).

Do którego metra grał główny system frontowy?
System główny nominalnie grał do 80 metra, natomiast od około 65 metra zaczynała go „odświeżać” pierwsza linia opóźniająca płyty.

Jak wyglądało pokrycie pozostałych części stadionu?
W zasadzie na całej widowni poziom był identyczny. Każde odstępstwo przy poziomach maksymalnych, o których wspomniałem wcześniej, spowodowałoby że albo byłoby stanowczo za głośno albo dane grono zginęłoby w tle.

W przypadku koncertu Taco scena miała dość tradycyjną konstrukcję oraz została klasycznie ulokowana w przedniej części płyty. Czy to w jakiś sposób ułatwia przygotowanie systemu?
Z mojego doświadczenia wniosek jest taki, że grając stadion wzdłuż lub wszerz, odbicia wracające na płytę są mocno rozproszone, bo nie padają na najbardziej odbijające płaszczyzny pod kątem zbliżonym do kąta prostego. Scena w centrum wymusza promieniste usytuowanie gron, a co za tym idzie „strzelanie” w betonowe posadzki, ściany i szklane barierki między poziomami trybun. Naturalnie mamy większy poziom odbić. Dodatkowo odbicia te wracają z bardzo podobnym czasem, dostarczając więcej energii i to tej niepożądanej na płycie i na scenie. Jestem daleki od stwierdzenia, że scena na środku to złe rozwiązanie, ale wymaga zainstalowania gron w miejscach optymalnych, a nie wymuszonych przez nośność czy scenografię. Wymaga też systemu, który bardzo precyzyjnie pokryje widownię omijając elementy odbijające (tam, gdzie jest to możliwe).

Zdecydowana większość subwooferów została podwieszona, 40 z nich zawisło na konstrukcji sceny, a pozostałe na dwóch wieżach linii opóźniających.

Słyszałem wiele pozytywnych opinii na temat nagłośnia tego koncertu.
To zasługa całej ekipy FOTIS SOUND, której chciałbym podziękować, a w szczególności niezawodnym technikom systemu w osobach Radka Scholla i Daniela Puściona pod kierownictwem Daniela Perdziaka. Podziękowania również dla Krzysztofa Kilara za świetny miks dostosowany do warunków panujących na stadionie.

— — — — — — —

Oddajmy zatem głos Krzysztofowi Kilarowi, który odpowiadał za miks finałowego koncertu „1-800-TOUR” na PGE Narodowym.

— — — — — — —

Jurek Kubiak bardzo chwalił Twój miks dostosowany do warunków panujących na PGE Narodowym. Stosowałeś jakieś specjalne zabiegi?
Krzysztof Kilar:
Po trasie koncertowej, która odbyła się w największych halach w kraju, nie musieliśmy na tę jedyną stadionową okazję szukać jakichś wyjątkowych tricków. Tydzień przed koncertem na PGE Narodowym graliśmy w Tauron Arenie Kraków. To przecież ogromny obiekt. Sposób miksowania w tych dwóch miejscach nie jest skrajnie inny. Mieliśmy więc przetestowane co działa, a co przeszkadza. W tym sensie miks faktycznie był dostosowany do przestrzeni z dużym pogłosem. Zabiegi? Podam kilka przykładów zagadnień z którymi nie musiałbym się mierzyć na koncercie plenerowym: Gęste hihaty obijające się w nieskończoność od trybun to nic przyjemnego, w dodatku grając w rejestrze odpowiadającym za czytelność wokalu, przeszkadzają w zrozumieniu tekstu. Tu pomogło pisanie automatyki i podejmowanie decyzji, gdzie tego typu elementy miksu są bardzo ważne i muszą zostać głośno, a gdzie można je trochę ściszyć. Gruba, długo wybrzmiewająca stopa jest piękna na nagraniach, ale na stadionie potrzebowaliśmy raczej bardzo krótkiego transjentu z odciętym najniższym dołem. Ten instrument miał uderzać słuchacza w klatkę piersiową, a nie rozmywać się w pogłosie i tracić swoją siłę. Mocny werbel jest motorem niektórych utworów hip-hopowych, ale na tak gigantycznym systemie nagłośnieniowym, bez bardzo precyzyjnego kontrolowania tego instrumentu, zmęczyłbym słuchaczy, kto wie, może przy jakimś wybijającym się uderzeniu może nawet zrobiłbym komuś krzywdę. Tu znowu pomogła automatyka. I tak z każdym elementem miksu. Bardzo ważnym „zabiegiem” było zdrowe podejście do tego wydarzenia i porządny sen. Wiadomo, że presja przy koncercie tej skali jest ogromna, ale nie dajmy się zwariować. Serio nie było powodu, żeby nagle po udanej trasie wywracać wszystko do góry nogami tylko dlatego, że to PGE Narodowy. Każdy wiedział, co robi, angażował się tak samo jak przy poprzednich występach, mieliśmy do siebie nawzajem w teamie pełne zaufanie. Wiedziałem, że Jurek Kubiak dostarczył mi najlepszy system nagłośnieniowy jak to możliwe. Wystarczyło skupić się na swoim zadaniu, nie popełnić żadnego błędu.

„Dopełnieniem dla pokrycia niskimi tonami było 30 subwooferów w tradycyjnym układzie ARC z kardioidalnymi stackami (10 stacków po 3x KS28)”.

W jakim stopniu miks na Narodowym różnił się od tego, który przygotowałeś na halową cześć trasy?
Nie trzeba było robić miksu od zera. Co nie znaczy, że był identyczny z halowym. Dopiero na stadionie zaprogramowałem snapshoty, bo po pierwszym dniu prób poczułem, że potrzebuje większej kontroli nad miksem. Może dlatego, że na FOH-u stadionowym miałem więcej dźwięku bezpośredniego z nagłośnienia niż na halach i wystające elementy miksu bardziej mi przeszkadzały. Druga ważna różnica to ilość gości występujących tego wieczora z Taco. Doszło kilka przelotów dla między innymi Edyty Bartoszewicz, Darii Zawiałow, Bedoesa itd. „Wystąpił” też Dawid Podsiadło ze swoim zespołem. Wprawdzie on był w Chorzowie, a my w Warszawie, ale połączenie między stadionami było na żywo. Nasz dźwięk na Stadion Śląski i ich do nas przechodził przez moją deskę frontową i w trakcie koncertu musiałem go mieć pod palcem. Był jeszcze film z audio przechodzącym przez konsoletę frontową, ale to z technicznego punktu widzenia tylko detal.

Ile sygnałów trafiało do Twojej konsolety?
Minęły już ponad 2 miesiące od tamtego koncertu i w międzyczasie sporo się u mnie działo. Wybacz, nie pamiętam, ile dokładnie było tych przelotów. Tym bardziej, że jak wspomniałem DiGiCo obsługiwało więcej rzeczy niż tylko miks. Ale oprócz wokalu Filipa i wszystkich jego gości mieliśmy całą muzykę rozszytą na stemy. Osobno stopa, werbel, hihaty, basy, harmoniczne, fxy, dodatkowe wokale, itd. I tu ważna rzecz. Rafał Smoleń, który rozpoczynał na moim stanowisku tę trasę i był zajęty w tym czasie koncertami Dawida Podsiadło, przekazał mi stery, miał również wpływ na to, jak każdy stem brzmiał. Jeszcze przed etapem prób mógł je edytować. Mieliśmy więc doskonale brzmiący materiał wyjściowy, które trzeba było tylko zmieścić w halach i na stadionie oraz zrobić go bardzo głośno.

Taco Hemingway przeszedł do historii jako pierwszy polski raper, który wypełnił po brzegi największy stadion w Polsce.

Możesz zdradzić, jak wyglądał tor sygnałowy dla Taco. Z jakich korzystałeś wtyczek/procesorów?
Wokalowy tor sygnałowy zaczynał się w główce SE V7 i potem przez Axienta trafiał do SD Racka. U mnie na desce było trochę eq i bardzo lekki kompresor. Na tym kanale zainsertowane były pluginy Waves. Primary source expander pomagał w temacie przesłuchów, F6 wiadomo- świetny equalizer dynamiczny, trochę Renaissance DeEssera. Przy tak dużych systemach nagłośnieniowych i zastosowanym długim catwalku trzeba być ostrożnym z liczbą pluginów. Zwłaszcza dotyczy to wszystkich kompresujących urządzeń. Artysta przez większość koncertu stoi przed paczkami, a kompresory finalnie zamiast pomóc, zmniejszają odstęp od sprzęgu. Poza tym Filip ma swoją unikalną barwę, którą publiczność kocha. Zmienianie jej setką pluginów i urządzeń zewnętrznych mija się z celem. Dlatego używałem niezbędnego minimum.

Wspomniałeś o korekcji, korzystałeś z processingu w kosolecie?
Na każdym kanale, jak również na matrycach wyjściowych. Nie widzę powodu, żeby w tej klasy konsolecie z nich nie korzystać. Zwłaszcza, że to najszybszy sposób skorygowania barwy całego miksu lub pojedynczego instrumentu. Nie musiałem natomiast szaleć z fxami z konsolety. Stadion ma wystarczający i unikalny pogłos, którego nic nie zastąpi.

W jaki sposób dzieliliście się sygnałami z realizatorem MON? Czy korzystaliście z „gaintrackingu”?
Korzystaliśmy z systemu hybrydowego. Z jednej strony wokale artystów i instrumenty klawiszowe dostawaliśmy osobno na konsolety po splicie analogowym. Z kolei cała pozostała warstwa muzyczna trafiała ze sceny cyfrowo do deski monitorowej (MADI), a że cały system DiGiCo był spięty w pętli Optocorowej, na deskę frontową te sygnały trafiały z bezpośrednio z monitorowej ConSendami. Mieliśmy też, oczywiście, świetnie działający backup sygnałów ze sceny. W związku z tym nie musieliśmy używać gaintrackingu.

— — — — — — —

Specyfikacja systemu obejmowała blisko 400 głośników L-Acoustics:

  • System główny: 12 x K1 + 6x K2 na stronę
  • Outfill flown 1: 14 x K1 + 2x K2 na stronę
  • Outfill flown 2: 9 x KARAII na stronę
  • Suby podwieszane: 20 x KS28 na stronę
  • Suby na ziemi: 15 x KS28 na stronę
  • Frontfill na scenie: 22 x KARAII
  • Frontfill na wybiegu: 4 x KARAII
  • Delay 0 na płycie: 10 x K2 na stronę
  • Delay 1 na płycie: 14 x K2 na stronę
  • Delay 2 na płycie: 12 x K2 na stronę
  • Delay niskotonowy na płycie: 7 x KS28 na stronę
  • Delay Korona 0: 12 x KARAII na stronę
  • Delay Korona 1: 8 x K2 na stronę
  • Delay Korona 2: 8 x K2 na stronę
  • Delay Korona 3: 8 x K2 na stronę
  • Delay Korona 4: 12 x KARAII na stronę
  • Delay Korona 5: 14 x KARAII na stronę
  • Wzmacniacze: 160 x LA12X

Konsolety:

  • FOH: DigiCo SD12 + Waves SoundGrid
  • MON: DiGiCo SD10

Systemy bezprzewodowe:

  • 16 x Shure PSM1000 + 24 x bodypack
  • 10 x Shure Axient + 2 x Shure ULXD (robocze)

Ekipa Fotis Sound:

  • Jacek Buli Kaczmarek (tour coordinator)
  • Jerzy Kubiak (system engineer)
  • Daniel Perdziak (crew chief)
  • Patryk Papik Sala (Tech)
  • Radosław Scholl (System Tech)
  • Michał Tomasiak (Tech)
  • Błażej Suchy Suchocki (Tech)
  • Jacek Edward Minecki (Tech)
  • Łukasz Krzesimowski(Tech)
  • Artur Kiedas (Tech)
  • Andrzej Andreas Drygas (RF Manager)
  • Robert Tomaszewski (Driv)
  • Adam Piątkowiak (Driv)
  • Marcin Pietraszkiewicz (Driv)

Tekst: Marcin Ziniak, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Krzysztof Skłodowski, Audio Plus