„This Is Our Time” to wydarzenie o charakterze religijnym, które łączy w sobie elementy show. Skupia się na dostarczaniu silnych emocji, wykorzystując rozmach techniczny, w szczególności w zakresie oświetlenia. Jak ważne są odpowiedni dobór urządzeń i staranne planowanie tego typu imprez? Tego dowiecie się z rozmowy z Dariuszem Kozakiem, odpowiedzialnym za koncepcję i realizację oświetlenia podczas tego wyjątkowego wydarzenia.
Andrzej Skowroński, „Muzyka i Technologia”: Impreza „This Is Our Time” to nie tylko konferencja, ale też show, któremu towarzyszą występy zespołów. W jaki sposób nakreśla się plan takiego wydarzenia? Od czego zacząć przygotowania po pierwszym spotkaniu z organizatorem, znając już założenia?
Dariusz Kozak: Nie ukrywam, że to konkretne wydarzenie przez swój charakter, jest dosyć unikalne i wymaga troszkę innego podejścia już na poziomie planowania. Kluczowym jest określenie wszystkich pomysłów i ewentualnych opcji w samej fazie pierwszych rozmów z organizatorem, takich jak pomysł na daną edycję wydarzenia, czy występują goście z zagranicy, którzy często potrzebują pogodzenia swojego rideru z tym, co zastaną na miejscu, bądź nawet liczby zespołów i formy samego wydarzenia by móc rozpocząć koncepcyjną pracę nad „stage design”.
W jaki sposób w czasach obecnych przełamać pomysł na oświetlenie? Czy o takie przełamywania właśnie chodzi w zawodzie realizatora światła lub pomysłodawcy na system oświetleniowy? A może decydują twarde parametry takie jak budżet i logistyka montażu?
Ja lubię oryginalność i nieszablonowość. Na pewno nie jestem człowiekiem, który pracę nad designem zacznie od ułożenia „spot wash spot wash”. Jestem tutaj bardzo wdzięczny za ludzi, których udaje mi się spotkać na mojej zawodowej ścieżce kariery. Znaczący udział w moim rozwoju ma tutaj Gwidon Wydrzyński, Szymon Płotkowski, Kuba Czarnik oraz cała ekipa MECH.CREATIVE, której mogę być częścią. Dużo spoglądam na zachodnie produkcje, szczególnie amerykańskie i staram się w jakiś sposób inspirować tym, co tam zauważę. Zazwyczaj zaczynam pracę od oczekiwań organizatora/klienta i wysłuchania jego wizji na temat wydarzenia, a potem wspólnie pracujemy nad dobraniem odpowiednich środków wyrazu. Myślę, że dzisiaj największa batalia to próba przełamywania szablonu kontra budżety, które pomimo znacznej poprawy i zrozumienia klienta, że jeśli chce osiągnąć interesujące efekty, to musi operować jakimś budżetem. Niestety jeszcze trochę odstajemy z wielkościami budżetów, jakie mają zachodnie produkcje, przez co zazwyczaj koncepcja i wstępne szkice zderzają się z brutalną rzeczywistością budżetów imprez oraz samej logistyki silnie powiązanej z budżetem.
Wydawać by się mogło, że przyszłość oświetlenia będą kształtowały różnego typu ruchome głowy, a jednak producenci systemów oświetleniowych maja coraz większą ofertę „naświetlaczy” ze sterowanym tiltem, których największą zaletą jest kontrola nad poszczególnymi pikselami. Jak widzisz przyszłość takiego rodzaju oświetlenia, biorąc pod uwagę lampy GLP JDC1 i JDC2?
Obserwując bacznie rynek oświetleniowy jest on dzisiaj mocno oparty na trendach i tym co jest modne u naszych zachodnich sąsiadów. Nie ukrywam, że kontrola nad pixelami jest atrakcyjnym urozmaiceniem i pozwala użyć trochę więcej z naszej kreatywności niż standardowe dobrze nam znane urządzenia typu spot czy wash. Myślę, że wszelkiego rodzaju naświetlacze, a na pewno te łączące w sobie funkcje dobrego strobo, są bardzo atrakcyjnym urozmaiceniem wielu scen festiwalowych jak i tras, a jednocześnie mają szerokie zastosowanie w praktycznie każdym gatunku muzycznym.
Czy dobrze to rozumiem, że lampy tego typu w dużej ilości są takim punktem łączącym świat oświetlenia i ekranów LED? A może masz inną wizję i inne podejście do tego typu światła?
Nie ukrywam, że dla mnie pełnią one trochę inną funkcję niż łącznie światów. Doceniam moc takich urządzeń, przez co są świetnym wyborem, kiedy szukam opcji na ładne akcentowanie ważniejszych elementów muzyki, a jednocześnie można uzyskać z nich efekt eyecandy, który przy popularnym dzisiaj streamingu wielu wydarzeń jest bardzo wskazany.
Podczas wydarzenia „This Is Our Time” użyto niezliczonej ilości punktów oświetleniowych. Czy możesz opowiedzieć o założeniach dotyczących oświetlenia i ilościach?
To prawda, dzięki pomocy firmy ARAM udało się zbudować całkiem spory rig oświetleniowy, który, mam nadzieję, nie wypadł najgorzej. Jeśli chodzi o założenia, to szukałem urządzeń, które w tym rodzaju muzyki są dziś popularne. Stąd wybór naświetlaczy w tym wypadku JDC 1 oraz 2, aby podążać za trendem. Potrzebowałem urządzeń, dzięki którym będę mógł wykorzystać akcenty w muzyce i entuzjastyczne momenty, ale również dadzą mi opcję budowania intymnych, klimatycznych momentów na wolniejsze, spokojne utwory. Oprócz urządzeń GLP użyłem jakże znanych i przez wielu lubianych B-Eye K25, które uwielbiam za możliwości, które daje jedno urządzenie, a także Robe Mega Pointe, aby móc tutaj „przewalczyć” spore ilości diody. Całość w liczbach przedstawia się następująco:
- 16 szt. Claypaky B-Eye K25
- 24 szt. Robe MegaPointe
- 38 szt. GLP JDC1
- 12 szt. GLP JDC2
- 16 szt. ACME Pixelline IP
- 11 szt. CP Tambora Batten
- 40 szt. MyMethod Clone
- 5 szt. Ayrton Khamsin
- 10 szt. Robe 600 LEDWash
Jaką funkcję pełnią w takim systemie światła typu JDC1, a jaką JDC2?
JDC1 użyłem głownie do wypełnienia przestrzeni i szerokości sceny, akcentowania i niezliczonej ilości kolorów, jak również pasek strobo był niezwykle pomocny w momentach, gdzie mogłem podkreślić to, co działo się muzycznie przy użyciu tych właśnie urządzeń. JDC2 użyte były za diodą mesh, dzięki swojej jasności i pełniły podobną funkcję jak JDC1. Natomiast moc i wielkość tego urządzenia to zdecydowanie jego atut.
Jakie są według Ciebie największe zalety lamp JDC1 i JDC2?
Zdecydowanie połączenie standardowego naświetlacza z funkcją strobo. Razem z funkcją tilt czynią to urządzenie interesującym i niestandardowym. JDC2 cenię za jasność oraz dużo większe możliwości jak integracja z systemem wideo i możliwość połączenia świata video z oświetleniowym.
Rozmawiał: Andrzej Skowroński, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Paulina Ochrymczuk, Magdalena Kleszczyńska