Po rozmowie z Dawidem o jego podejściu do prowadzenia firmy nagłośnieniowej materiał ten chciałem zatytułować „Dawid Gabara – Typ Niepokorny”. Postanowiłem nie ryzykować, nie znając jego stosunku do twórczości artysty posiadającego w repertuarze utwór o takim tytule. Niemniej jednak, taki właśnie wyłania się obraz Dawida; człowieka, który ma swoje zdanie, konsekwentnie podąża obraną przez siebie ścieżką, nie bacząc na wszechobecne trendy. Właśnie dzięki temu, że „robi po swojemu” nawet w obecnych czasach może spać spokojnie. Zapraszam do rozmowy z Dawidem Gabarą, właścicielem firmy DWD Sound, w której magazynie od niedawna gości system NEXO M12.
Filip Wojtowicz, „Muzyka i Technologia”: Na wstępie chciałbym Ci zadać pytanie, od którego zazwyczaj zaczynam rozmowę z moimi gośćmi – „Jak zaczęła się Twoja przygoda z dźwiękiem?” Nie jest to może zbyt wyrafinowane i odkrywcze, jednak taka „podróż do przeszłości” przypomina nam, jak wiele pracy i samozaparcia wymagała wyboista droga, która zaprowadziła nas tu, gdzie jesteśmy.
Dawid Gabara, DWD Sound: Tak, ciekawe pytanie. Akurat w moim przypadku przeszedłem całą ścieżkę. Zaczynałem od noszenia skrzynek. W tamtych czasach nie wszystko było w case’ach. Co ciekawe, nasz ówczesny szef nie lubił kółek, więc trzeba było wszystko nosić, a nie pchać. Teraz wydaje się to nie do pojęcia młodym adeptom nagłośnienia. Zajmowałem się podłączaniem kabli, aż dotarłem do pierwszych prostych realizacji. Z czasem moje realizacje rozwijały się, a dalej to już tylko zdobywanie kolejnych doświadczeń i czerpanie radości z pracy, która okazała się być pasją. Miałem to szczęście i załapałem się na piękny okres, w którym nauka płynęła od starszych kolegów. Dużo podpatrywałem i pamiętam, że w tamtych czasach wraz z Marcinem Tadeusiakiem – dziś cenionym technikiem czołowych gwiazd polskiej estrady – staraliśmy się pracować jak najlepiej i jak najwięcej się nauczyć, a zarazem mieliśmy własne pomysły, jak można coś udoskonalić, coś zrobić lepiej. To wszystko po prostu wyszło z pasji do dźwięku, byliśmy młodymi zapaleńcami i często pracowało się za „półdarmo” aby tylko mieć możliwość pracy i nauczenia się czegoś nowego. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale z czasem i doświadczeniem zdobytym w pracy z wieloma ludźmi przy różnych realizacjach powstała własna wizja, jak ja bym chciał to robić inaczej, lepiej, po prostu: po swojemu. Padł pomysł założenia własnej działalności i tak naprawdę wtedy to dopiero się zaczęło. Na szczęście „zakręcenie” realizacją dźwięku pozostało jako główna motywacja do pracy, pomimo iż nie zawsze, jak wspominasz, było łatwo i droga była często wyboista w przenośni i dosłownie. Dzisiaj to już zupełnie inaczej wygląda, teraz wiedzę można czerpać z Internetu czy wszelkiego rodzaju webinariów, kiedyś tego nie było, a wiedza i doświadczenia zdobyte od innych były zupełnie inną wartością niż ma to miejsce teraz. Co ciekawe, moje obserwacje prowadzą do tego, iż ludzie z tzw. starej szkoły to prawdziwi niezniszczalni wojownicy sceny i za to wciąż ich cenię najbardziej.
Zostając jeszcze chwilkę na początku Twojej drogi, to jak na przestrzeni lat zmieniało się Twoje zaplecze sprzętowe? Czym kierowałeś się, wybierając rozwiązania konkretnych producentów?
W moim przypadku zawsze starałem się zwrócić uwagę na to, jak dobrze może coś zagrać (oczywiście w danej konfiguracji) w stosunku do ceny, jaką trzeba zapłacić. Wszedłem w posiadanie systemu Pol Audio SLA 112 w liczbie 24 sztuk (w tym miejscu chciałbym pozdrowić Leszka Polanowskiego, według mojej opinii włożył bardzo wiele w rozwój polskiej techniki nagłośnieniowej). Powracając jednak do konfiguracji, rozwiązanie nie było standardowe. Nie uległem na początku magii Powersofta – jak sygnował producent, ale uległem magii wzmacniaczy QSC, które w bezpośredniej konfrontacji odsłuchowej rozłożyły na łopatki Powersofta z niższych serii i stąd taka, a nie inna decyzja. Do całości konfiguracji dołączył procesor z filtrami FIR, co jak na tamte czasy nie było takie oczywiste. Finalnie dało mi to konfigurację, w którą włożyłem całe serce i niezliczoną liczbę godzin poświęconych na strojenie i doskonalenie całości. Niemniej jednak finalnie system zbierał dobre opinie od uznanych realizatorów, pomimo tego, że wielu nie miało do niego przekonania z racji polskiego producenta. Myślę, że każda firma w danym czasie ma swoje własne kryteria doboru sprzętu – nie bójmy się powiedzieć głośno – w dużej mierze związane z budżetem, jakim dysponuje. Uważam jednak, że z każdego sprzętu przy dobrych chęciach, a przede wszystkim umiejętnościach, można wycisnąć maksimum jego możliwości. Wzmacniacze QSC były większe i cięższe niż podobnej mocy zestaw Powersoftów. W nawiązaniu do „wyboistej drogi” dodam tylko, że dawało się to odczuć na własnym kręgosłupie. Z perspektywy czasu jednak oceniam, że brzmienie, które udało mi się uzyskać, zbudowało renomę DWD Sound i uważam, że warto było zainwestować w rozwiązania mniej wygodne, ale za to lepiej brzmiące.
W dalszym rozwoju firmy do konfiguracji dołączyły wzmacniacze Powersoft X8, najpierw na system, potem na monitory i to dopiero pokazało, co tak naprawdę system potrafi. Cała moja konfiguracja zaczęła opierać się na DANTE, co spowodowało odcięcie się od ciągłej konwersji A/D, D/A itd. W tym miejscu chciałbym pozdrowić Maćka Szewczyka, opiekuna marki Powersoft, który jako mój przyjaciel oraz współpracownik wspierał mnie dzielnie na tej wyboistej drodze (śmiech).
Zmierzając jednak do celu, czyli teraźniejszości. Na swojej drodze zawodowej już dużo wcześniej miałem styczność z systemami NEXO. Moja praca i pozytywne doświadczenia brzmieniowe na tych systemach sukcesywnie zapoczątkowały myśl o ich zakupie w kontekście rozwoju firmy DWD Sound. Produkt był przeze mnie wyczekiwany, gdyż chodziło mi o model z 12-calowym przetwornikiem. Modele M6 oraz M10 były już dostępne, za to na większego brata trzeba było trochę poczekać, aż w końcu jest i on model NEXO M12 więc… mam i ja (śmiech). Spełnia wszystkie moje oczekiwania, jest relatywnie duży, skuteczniejszy i lepiej brzmiący od poprzednika z serii S12, który, de facto, już brzmiał bardzo dobrze, co jest opinią branżową, nie tylko moją. W konsekwencji trafił do DWD zestaw 16 sztuk kolumn NEXO M12 oraz 8 basów RS18.
Jak to jednak u mnie bywa, znów musiałem iść trochę pod prąd (śmiech). W poszukiwaniu doskonałego brzmienia postawiłem po raz kolejny nie korzystać z gotowych rozwiązań producenta i, paradoksalnie, tym razem zastosować Powersofty (które kiedyś przegrały z QSC), tym razem z serii X8 zamiast oryginalnych wzmacniaczy NEXO. Pięć sztuk, które mam, daje mi olbrzymie możliwości konfiguracji zarówno nowego systemu NEXO, jak i „poprzedniego” Pol Audio, którym nadal dysponuję. Tak duża liczba kanałów (tj. 40 szt.) z zaawansowaną obróbką DSP, jak również sterowanie wszystkiego po DANTE, umożliwia mi realizację właściwie wszystkiego, co sobie realizator wymarzy, aby mieć komfort pracy czy też realizację tego, czego akurat wymaga nagłaśniane audytorium – mam na myśli CARDIO, END FIRED czy też opóźnienia i strefy lub jeszcze inne tematy związane z dystrybucją sygnału w różne miejsca większych wydarzeń.
Ta branża pełna jest pasjonatów. Pasjonatów muzyki, elektroniki, techniki czy oświetlenia. Bardzo często rozwój firmy wynika właśnie z pasji, a nie z przemyślanej strategii biznesowej. Jak to wygląda w Twoim przypadku, ile w Tobie jest pasjonata, a ile biznesmena?
Uprościłeś temat, ale zgadzam się, że w wielu przypadkach tak właśnie jest. Patrząc z perspektywy czasu w jakimś stopniu wpisuję się w ten schemat. Zaczynając od grzebania w elektronice – jako nastolatek rozkładałem wszystkie dostępne i zdobyte sprzęty na części pierwsze. Eksperymentowałem w domowym zaciszu ku przerażeniu najbliższych (śmiech). Jak się domyślasz z różnymi przygodami. Na przełomie lat przerodziło się to w pasję do pracy z dźwiękiem i, tak jak już wcześniej wspominałem, krok po kroku coraz bardziej świadomie realizowałem swój plan połączenia pasji z pracą zawodową, czyli chyba zestawienia najlepszego z możliwych. Sama strategia biznesowa zmienia się z czasem, wraz z rozwojem i możliwościami firmy. Świadczymy usługi, więc dostosowanie się do rynku i potrzeb klienta jest znaczącym czynnikiem. Myślę, że będąc pasjonatem i jednocześnie właścicielem firmy, musisz stać twardo na ziemi. Prowadzenie każdego biznesu wymaga wiedzy, doświadczenia, umiejętności podejmowania szybkich decyzji i dostosowania się do zmieniających warunków. To, co się nie zmieniło przez te wszystkie lata, to chęć robienia rzeczy, które po prostu lubię robić i robienie ich jak najlepiej potrafię. W efekcie daję klientowi coraz lepsze jakościowo usługi z wykorzystaniem coraz lepszej jakościowo technologii. To podejście owocuje zaufaniem wielu klientów i cieszy mnie to, że np. w tym roku po raz kolejny organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Światła (Light Move Festival), imprezy o światowym wydźwięku, zaufali DWD Sound jako sprawdzonemu wykonawcy profesjonalnych usług, więc naturalnie system NEXO zagrał w centralnej, największej i strategicznej części festiwalu, po raz kolejny udowadniając na co go stać. Nadmienię tylko, iż wymagania tego typu wydarzeń są zawsze wysokie i tylko doświadczenie ekipy w połączeniu z odpowiednią technologią dają mi możliwość pracy na wysokim poziomie i satysfakcję zarówno moją, jak i klienta.
Kolejny frazes, o który się pokuszę, to sformułowanie „w obecnych, trudnych czasach”. Jak sobie radziłeś podczas lockdownu, zamrożenia branży? Wobec tego zjawiska dało się zauważyć dwa, a właściwie trzy podejścia. Jedni bardzo ubolewali nad tym, że nie mogą pracować, mając nad głową widmo leasingów. Inni szybko rozszerzyli swoje usługi o technologie streamingowe. Ale jest też spora grupa ludzi, którzy po latach ciężkiej pracy mieli w końcu trochę wolnego czasu na odpoczynek i refleksje. Do której grupy Ty się zaliczasz?
Pytasz mnie, czy od prawie dwóch lat tej trudnej sytuacji dobrze sypiam? Odpowiedź brzmi: tak. W końcu mam czas na realizację planów, które były odkładane w czasie, gdyż z uwagi na pracę ciągle go było za mało. Świat zwolnił, w niektórych przypadkach nawet się zatrzymał, mój na pewno nie runął. Myślę, że to, jakim jestem człowiekiem, jakie racjonalne decyzje biznesowe podejmowałem wcześniej, mierząc siły na zamiary, zaprocentowało wciąż spokojnym snem. Nie zapędziłem się w pętlę pracowania na spłatę rat i olbrzymich kosztów, więc nie muszę rwać sobie teraz włosów z głowy i zamartwiać szybkim szukaniem alternatyw. Staram się ten czas wykorzystać na przemyślane zmiany, ulepszenia, wypoczynek oraz realizowanie innych pasji. Zawodowo udało się zrealizować również kilka projektów dostosowanych do czasu pandemii i mam nadzieję, że jeszcze niejedna ciekawa realizacja przed DWD Sound.
Zawsze staram się w materiałach zwracać szczególną uwagę na czynnik ludzki. Nieraz spotkałem się z zawodowymi gratami obsługiwanymi przez ludzi, którzy nie mają o tym pojęcia. Z drugiej strony, czasem świetna, profesjonalna ekipa sprawiała, że nie zwracało się uwagi na szczegóły sprzętowe. Jak to wygląda u Ciebie?
No to już naprawdę dobrnęliśmy do trudnego tematu w obecnych czasach. Zaczynając jako pracownik, a obecnie będąc właścicielem firmy, patrzę na to z dwóch, czasem rozbieżnych perspektyw. Świat się zmienia, ludzie również, dostępność wiedzy, technologii, jak i również zmieniające się oczekiwania podążają za ogólnymi trendami i myślę, że wciąż niezmienną podstawą jest wzajemny szacunek. Różnica pokoleń lub charakterów zawsze istniała, kluczem jest postawa człowieka, jego chęci i motywacja. Przy obecnym stanie dostępności wiedzy, każdy może nauczyć się wszystkiego, musi tylko chcieć. W naszej branży idealnie jak za dobrą motywacją idzie również „to coś”, nazwijmy to pasją, a zarazem fajnie, jak do tego dołącza choć odrobina pokory. To tak jak lekarz; każdy pewnie mógłby nim zostać, ale sam chciałbyś, żeby Ciebie leczył ten z powołania. Czasem wspominając stare czasy i moje początki, łezka się w oku zakręci, jak wielu było zapaleńców – tych, jak ich wcześniej nazwałem, niezniszczalnych wojowników sceny.
Bardzo ciekawi mnie Twoje podejście do riderów technicznych. W branży możemy zauważyć podział na ekipy pracujące z zespołami i firmy rentalowe. Głównym powodem sporów zawsze jest rider. Według firm zespoły mają zbyt duże wymagania, a z punktu widzenia ekip zespołowych firmy próbują zaniżyć ceny, aby zarobić jak najwięcej. Jakie jest Twoje podejście do riderów?
To ciekawy temat, zawsze będą dwie strony medalu. Firmy dysponują sprzętem na miarę swoich możliwości. W świecie pro zawsze można gonić za nowościami, mówiąc, że nie zawsze jest to rentowne – nie powiem niczego odkrywczego. Zespoły niejednokrotnie mają wygórowane wymagania, nie mnie oceniać, skąd to się bierze, myślę, że ma na to wpływ wiele czynników. Najlepszym rozwiązaniem jest wypośrodkowanie tematu oczekiwania vs możliwości. Możliwe jest to wtedy, gdy w grę nie wchodzą jakieś inne dziwne aspekty, które zapewne wszyscy znamy, ale nie każdy ma odwagę o tym mówić… Ujmując temat inaczej, możesz mieć super riderowy sprzęt, ale bez umiejętności i tak go nie wykorzystasz; niejednokrotnie widziałem takie sytuacje. Jeśli umiesz to zrobić, to z nieriderowego sprzętu wyciśniesz naprawdę dużo, co niejednego może pozytywnie zaskoczyć, stąd pewnie różnice w poglądach dwóch stron. Dla mnie ważne jest we współpracy, abyśmy się szanowali jako ludzie czy też koledzy z branży i życzyłbym sobie, żeby każdy, niezależnie od tego, z której strony na to patrzy, po prostu robił swoje najlepiej, jak tylko potrafi.
Wracając do tematu biznesu, wolisz iść na ilość czy na jakość? Nieraz spotkałem się z sytuacją, że w gorącym okresie, kiedy jest bardzo dużo pracy, firmy chcą zrobić jak najwięcej realizacji. Po jakimś czasie okazuje się, że po podliczeniu wszystkich na pozór błahych kosztów, na niektórych nie zarobili wcale, dołożyli do interesu lub zarobili bardzo mało. Całe szczęście ja zawsze mierzyłem siły na zamiary i nie miałem problemu z tym, że się z czegoś nie wywiązałem. Może nazwę to doświadczeniem, a może umiarem, ale trzeba przez to wszystko przejść, żeby znać swoje granice.
Co według Ciebie ma kluczowe, a co drugorzędne znaczenie, dla klienta zatrudniającego firmę nagłośnieniową?
Rozmawiamy o teorii czy praktyce (śmiech)? Ile klientów, tyle preferencji. Każdy jest inny, zależy to również od charakteru eventu. Na pewno znaczenie ma dotychczasowa współpraca, jeśli takowa już była. Zapewnienie gotowych rozwiązań dostosowanych do specyficznych wymagań klienta, doradztwo i dostarczenie kompleksowej usługi, gdzie klient nie musi się już o nic dodatkowego martwić. Sama współpraca i komunikacja na profesjonalnym poziomie ma duże znaczenie; są klienci, którzy oczekują usługi i nie mają pojęcia na temat sprzętu i wszelkich technicznych aspektów. Praktycznie, myślę, że nikt się nie obrazi, jak powiem, że w dużej ilości przypadków kluczowe znaczenie ma budżet. I to jest delikatny temat, ale nie zawsze się da sprostać oczekiwaniom klienta vs budżet, jaki mogą na to przeznaczyć. To bardzo cienka granica i pułapka dla wielu firm, szczególnie w obecnych czasach.
Bardzo dziękuję za tak obszerną i ciekawą rozmowę. Pozostaje mi życzyć Ci samych sukcesów zawodowych, bez rwania sobie włosów z głowy i nieprzespanych nocy.
Korzystając z okazji, na sam koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do rozwoju DWD Sound i których miałem przyjemność przez te naście lat spotkać na swojej zawodowej drodze, a których nie wymieniłem. Najbardziej jednak chciałbym podziękować mojemu synowi Darkowi Gabara, który w ostatnich latach w barwach DWD Sound przyswoił sporo wiedzy oraz nabrał doświadczenia, stając się prawdziwym „wojownikiem sceny”, jednocześnie przyczyniając się w dużej mierze do kolejnych udanych realizacji DWD. I choć nie miał łatwego nauczyciela, to wyrósł na ludzi. Gratuluję Ci synu, tak trzymaj!
Rozmawiał: Filip Wojtowicz, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: DWD Sound