dbx 560A to bez wątpienia jeden z najbardziej wyczekiwanych kompresorów/ limiterów. Przynależy do popularnej serii 500 i jest jedną z najciekawszych nowości prezentowanych podczas tegorocznych zimowych targów NAMM 2015 w Anaheim.
dbx 560A to bez wątpienia jeden z najbardziej wyczekiwanych kompresorów/ limiterów. Przynależy do popularnej serii 500 i jest jedną z najciekawszych nowości prezentowanych podczas tegorocznych zimowych targów NAMM 2015 w Anaheim. Firma dbx ma spore doświadczenie w budowie systemów modularnych. Na początku lat osiemdziesiątych, czyli w okresie, kiedy standard API 500 dopiero raczkował, dbx miał własne rozwiązanie w postaci serii 900 i dedykowanych procesorów. Moduły dbx w formacie 900 z wyglądu przypominały obecne pięćsetki, jednak nie były kompatybilne z systemem API 500 ze względu na odmienną konstrukcję. Preferencje użytkowników i bezlitosne prawa rynku sprawiły, że to właśnie system API stał się wiodącym standardem, który wykorzystuje obecnie cały szereg producentów profesjonalnego sprzętu audio – od firm butikowych aż po gigantów na rynku. Sprzedaż modułów w formacie 500 bije w ostatnich latach kolejne rekordy, było zatem tylko kwestią czasu, kiedy dbx zdecyduje się na powrót do systemów modularnych i przedstawi własną ofertę w tym najpopularniejszym aktualnie formacie. Kompresor, który otrzymaliśmy do testów, to nie jedyna nowość przedstawiona podczas targów NAMM przez tę zasłużoną dla branży pro-audio firmę, należącą obecnie do koncernu Harmana. Producent zaprezentował całą serię procesorów w formacie 500, w skład której wchodzą: model 510, czyli syntezator częstotliwości subharmonicznych, 520 – deesser, model 530 – trzypasmowy korektor parametryczny, oraz przedwzmacniacz mikrofonowy o symbolu 580. Skupmy się jednak na bohaterze niniejszego testu. Krótka charakterystyka modelu dbx 560A to jednokanałowy kompresor/limiter typu VCA (Voltage Controlled Amplifier – wzmacniacz sterowany napięciem), będący kolejnym wcieleniem ulubionego narzędzia wielu realizatorów studyjnych oraz scenicznych, a także muzyków. Pierwszy procesor z serii, w postaci legendarnego modelu 160 (często nazywany 160VU z uwagi na zainstalowany miernik wychyłowy), pojawił się w sprzedaży na początku lat siedemdziesiątych i do dnia dzisiejszego jest nadal chętnie używany w wielu najlepszych studiach nagraniowych. Poszukiwany i obecnie dość trudno dostępny model doczekał się cyfrowych emulacji w postaci wtyczek programowych (np. UAD i Waves). Następne wersje, które pojawiły się na przestrzeni lat, to 165, 160X oraz 160XT. Współcześnie produkowanym modelem jest dbx 160A (wersja rackowa) oraz bohater niniejszego testu, będący jego odpowiednikiem dla serii 500. Jak zapewnia producent, dbx 560A cechują znakomite brzmienie, prostota obsługi oraz wyjątkowa uniwersalność zastosowań w odniesieniu do różnych źródeł dźwięku. Podobnie jak wersja rack, wyposażony jest w unikalną funkcję Infinity +, która pozwala zastosować kompresję ze współczynnikiem ujemnym, opatentowany tryb OverEasy oraz automatyczny detektor poziomu RMS, zapewniający naturalne brzmienie podczas kompresji. Dzięki szerokiemu zakresowi ustawień współczynnika threshold i ratio umożliwia uzyskanie szerokiego wachlarza efektów, od subtelnej kompresji aż po ograniczenia szczytowe typu brick wall. 560A jest kompatybilny ze wszystkimi dostępnymi na rynku obudowami działającymi w standardzie API 500. Tyle suchych faktów – przejdźmy do części praktycznej. Podłączamy, czyli 560A w praktyce dbx 560A już od pierwszej chwili sprawia bardzo dobre wrażenie. Konstrukcja jest solidna, odpowiednio sztywna oraz idealnie spasowana. Urządzenie ma pełną obudowę (co niestety nie jest standardem wśród pięćsetek), więc nie ma obawy o uszkodzenie układów na płytce drukowanej. Jakość wykonania oraz dbałość o detale zadowolą zatem nawet najbardziej wymagających użytkowników. Instalacja kompresora w racku przebiega bezproblemowo (na co dzień używam ramy IGS Panzer, z którą dbx przez cały okres testowy współpracował wzorcowo). Układ panelu sterującego jest jasny i czytelny, zaś dzięki niewielkiej liczbie elementów sterujących obsługa kompresora jest szybka oraz intuicyjna, a zadowalające rezultaty brzmieniowe można osiągnąć bardzo szybko. 560A wyposażony jest zaledwie w trzy potencjometry obrotowe (identycznie jak w modelu 160A) i trzy małe przyciski. Czas zadziałania i powrotu dobierany jest automatycznie. Patrząc od góry, w pierwszej kolejności ujrzymy pokrętło progu działania kompresji threshold z zakresem regulacji od –40 dBu do +20 dBu, następnie potencjometr współczynnika kompresji ratio od 1:1 (brak kompresji) do 1:∞ (maksymalne ograniczenie) oraz, na samym dole, potencjometr wzmocnienia sygnału wyjściowego output gain. Pokrętła obracają się płynnie i z lekkim oporem, umożliwiając precyzyjne ustawienie. W górnej części panelu głównego znajduje się włącznik/wyłącznik funkcji OverEasy, pozwalającej na wybór charakterystyki kolana. W tym trybie kompresor pracuje z tak zwanym miękkim kolanem (soft knee), zaś wyłączenie pozwala użyć trybu z twardym kolanem (hard knee), czyli bardziej agresywnej kompresji. Aktywacja bądź dezaktywacja trybu sygnalizowana jest przez dedykowaną diodę, obok której znajdują się jeszcze dwie dodatkowe: zielona below (świeci, gdy sygnał wejściowy znajduje sie poniżej ustawionego progu zadziałania kompresji) i above (sygnał jest powyżej progu). 560A wyposażony jest w bypass (przełącznik ulokowany na samym dole wraz z diodą) oraz dwa praktyczne i bardzo precyzyjne mierniki diodowe do komfortowego podglądu poziomu sygnału wejściowego, wyjściowego (przełączane przyciskiem) oraz wartości kompresji. Brzmienie dbx 560A nie odbiega w żadnym stopniu od swojego poprzednika, czyli modelu 160A. Miłośnicy tego typu kompresji będą zachwyceni, a osoby mające wcześniej styczność z wersją rackową poczują się jak w domu. Urządzenie cechuje bardzo niski poziom szumów oraz naturalne, czyste brzmienie, choć nie można odmówić mu charakteru. Kompresor testowałem z użyciem wielu źródeł dźwięku: gitara basowa, gitara akustyczna, wokale, syntezator, pętle perkusyjne, pojedyncze instrumenty (stopa, werbel, instrumenty perkusyjne), melodyka i różnego rodzaju efekty dźwiękowe. Jak na prawdziwego konia roboczego przystało, dbx w każdej sytuacji wzorcowo wypełniał swoje obowiązki. Nic dziwnego, przecież znajduje się w riderach wielu artystów i na wyposażeniu prawie wszystkich firm nagłośnieniowych. Najbardziej przypadł mi do gustu na śladach pętli perkusyjnych, stopie, werblu i basie – zaznaczam jednak, że to subiektywne odczucia i kwestia preferencji. Przy lekkich i średnich ustawieniach zachowuje się bardzo muzykalnie, dodając dużo energii i tzw. punchu. Potrafi ożywić ślady i nadać im charakteru, a przy ekstremalnych ustawieniach daje się wykorzystać jako kreatywny efekt. Idealny do pracy w terenie, zastosowań live oraz w studiu na różnych etapach produkcji (nagrania i miksowanie). Wnioski i podsumowanie dbx 560A to niewątpliwie bardzo udana konstrukcja, oferująca ten sam charakter brzmieniowy i funkcje, które możemy znaleźć w modelu 160A. Pomimo kompaktowej formy testowany kompresor zachował wszystkie zalety pełnowymiarowych wersji, łącznie z dużym i precyzyjnym miernikiem wysterowania. Solidne wykonanie i bezkompromisowa jakość dźwięku czynią zeń najwyższej klasy sprzęt do profesjonalnych zastosowań, choć oczywiście nie tylko. Z uwagi na swoją uniwersalność doskonale sprawdzi się również w roli głównego kompresora w małych studiach domowych. Naprawdę trudno mi znaleźć jakiekolwiek wady, może poza stosunkowo wysoką ceną. Wszyscy ci, którzy przez lata czekali na wersję słynnego kompresora w standardzie 500, na pewno nie będą czuli się zawiedzeni. Polecam z czystym sumieniem. tekst Marcin Ziniak Muzyka i Technologia