Relacja ze spotkania branży oświetleniowej zorganizowanego przez LTT.

Chociaż wiele osób wciąż twierdzi, że dostęp do edukacji z zakresu nagłośnienia czy oświetlenia jest bardzo ograniczony, a sama wiedza związana z tymi dziedzinami jest niczym wiedza tajemna, dystrybutorzy sprzętu, firmy rentalowe oraz indywidualni specjaliści z tych branż co rusz przygotowują prezentacje i szkolenia przełamujące tę teorię, umożliwiając dostęp do zagadnień, możliwość uzyskania odpowiedzi na nurtujące pytania i przede wszystkim kontakt z branżą. Jedną z takich możliwości, wpisujących się bez dwóch zdań w przebogatą ofertę realizowanych w naszym kraju spotkań, szkoleń i wykładów traktujących o tematach związanych z technologią sceny, było zorganizowane 3 marca przez firmę LTT spotkanie z jednym z najbardziej doświadczonych realizatorów specjalizujących się w świetle teatralnym – Maxem Kellerem. Nie zdradzając przedwcześnie szczegółów, a jedynie uchylając rąbka tajemnicy, trzeba przyznać, że spotkanie okazało się strzałem w dziesiątkę!   Teatr Muzyczny Roma, na deskach którego zorganizowane zostało marcowe spotkanie z Maxem Kellerem, to bezsprzecznie jedno z najlepszych miejsc, gdzie może gościć tego rodzaju wydarzenie. Składa się na to przynajmniej kilka czynników. Po pierwsze, pracujący w instytucji specjaliści – zarówno techniczni, jak i odpowiadający za stronę artystyczną produkowanych spektakli – doskonale znają materię, o której opowiada książka „Fascynujące światło”. Dzięki temu przybyli goście nie tylko w ramach wykładu, ale również w rozmowach kuluarowych i przerwach mogli spotkać się z praktykami mającymi w oświetleniowej materii ogromne doświadczenie, co jest wymiernym wkładem w stronę edukacyjną tego rodzaju spotkania. Po drugie, Teatr Roma jest bardzo dobrze przygotowanym pod względem rozwiązań technicznych, jak i lokalowych miejscem, chociaż trzeba przyznać, że widownia przed sceną NOVA okazała się zdecydowanie za mała dla cieszącego się dużą popularnością spotkania. Mimo że przybyła szczena nie potężna grupa fachowców i sympatykówamatorów oświetlenia, nikt, kto znalazł się przed stanowiskiem rejestracji, nie odszedł z kwitkiem. Pisząc o sali, gdzie zrealizowany został wykład, trzeba wspomnieć o tak prozaicznej funkcjonalności jak kabina tłumacza, koniecznej ze względu na język niemiecki, w którym wygłoszona została przez Maxa Kellera prezentacja. Inną z bardzo znaczących zalet Teatru Roma jest fakt, że instytucja znajduje się w doskonałej lokalizacji pozwalającej na szybkie dotarcie tam zarówno piechotą, komunikacją miejską, jak i – chociaż nieco gorzej ze względu drobne kłopoty parkingowe – również własnym samochodem. Gdy przybyłem do Teatru Roma, w foyer sceny NOVA przywitał mnie tłum gości, a wśród nich znajome twarze. Obecność wielu znamienitych realizatorów, operatorów konsolet, właścicieli firm rentalowych, dystrybutorów i ludzi sceny przydawała całemu wydarzeniu świetności. Zaproszeni goście mieli nie tylko możliwość wysłuchania interesującego wykładu, ale również, co bardzo często przenosi możliwości zdobycia wiedzy i odpowiedzi na nurtujące pytania na zupełnie inny poziom, porozmawiania oko w oko z ludźmi z branży. Całe spotkanie podzielone zostało na dwie bardzo mocne merytorycznie części. Pierwsza z nich została całkowicie podporządkowana autorskiej prezentacji i wykładowi Maxa Kellera, w drugiej do głosu doszli inni goście związani ze światłem w teatrze, a także publiczność. Zaproszony przez firmę LTT na warszawskie spotkanie gość, autor książki „Fascynujące Światło”, jest jednym z najważniejszych i najbardziej doświadczonych projektantów oświetlenia scenicznego na świecie. To laureat Monachijskiej Nagrody Teatralnej, Nagrody Złotego Pióra, Nagrody za Wybitne Osiągnięcia w Dziedzinie Projektowania Oświetlenia oraz nagrody Opus-Deutschen Bühnenpreis za całokształt osiągnięć. Dzięki staraniom, pomysłom i nowatorskim rozwiązaniom Maxa Kellera światło teatralne na scenie dramatycznej, muzycznej, operowej i operetkowej urosło do rangi sztuki, zyskało na znaczeniu, stając nieodzowną i niezwykle ważną częścią każdego spektaklu. W trakcie ponad czterdziestoletniej kariery Max Keller współpracował z wieloma najbardziej prestiżowymi scenami na świecie, jednak przede wszystkim związany był z Münchner Kammerspiele, gdzie od 1978 roku wdrażał swoje innowacyjne pomysły. Poza działalnością jako projektant i realizator światła, niemiecki specjalista współpracował z producentami sprzętu oświetleniowego (OSRAM, ARRI), a od wielu lat udziela się również jako wykładowca i praktyk chętnie dzielący się swoim kilkudziesięcioletnim doświadczeniem z młodymi adeptami sztuki oświetleniowej. Mimo że nie pracuje już zawodowo, z chęcią przyjął zaproszenie polskiego dystrybutora i wydawcy książki „Fascynujące światło”, by wygłosić wykład na temat zagadnień związanych z oświetleniem, sprzętem i samą filozofią światła. Scenariusz warszawskiego wykładu niemieckiego realizatora światła w pierwszej części spotkania opierał się w zasadzie w całości na, będącej przyczynkiem do spotkania, książce pt. „Fascynujące światło” wydanej w języku polskim w końcu 2013 roku przez LTT. Zarówno rodzaj, jak i kolejność poruszanych zagadnień były zbieżne z tematyką tej właśnie publikacji. Max Keller, rozpoczynając wywód na temat znaczenia, roli i technik oświetleniowych w przestrzeni sceny, po raz kolejny zwrócił uwagę na podwaliny nie techniczne czy technologiczne, ale filozoficzne, a w większości przypadków proponowane przez niego rozwiązania i pomysły wywodzą się przede wszystkim z życia i z natury. Posiłkując się faktografią dotyczącą zakresu widzenia człowieka, mieszczącego się w przedziale około 360–780 nm, niemiecki realizator zwrócił uwagę na bardzo wymowne zestawienie pięciu tysięcy barw i dwudziestu pięciu tysięcy niuansów barw zamykających się w siedemdziesięciu systemach kolorów z dość wąskim zakresem widzenia człowieka. „Tych kolorów jest nawet więcej niż jest nam potrzebne” – przyznał Max Keller. W ramach pierwszej części prezentacji Keller zwrócił uwagę na kolejny aspekt związany z postrzeganiem i znaczeniem kolorów. Jest pogląd mówiący o przydawaniu określonym kolorom form i kształtów. Dla przykładu: kolor żółty bywa postrzegany jako kłujący wielobok, niebieski jako regularne koło, natomiast czerwony jako forma kanciasta. Omawiając poszczególne zagadnienia, niemiecki realizator poświęcił dużo czasu swoim inspiracjom. Jak przyznał, wszystko wywodzi się od świecy, ciepłej barwy światła, i tutaj należy szukać korzeni samego oświetlenia scenicznego. Jeżeli chodzi o źródła inspiracji, w trakcie zawodowej kariery Maxa Kellera było to głównie malarstwo, szczególnie to, w którym można się doszukać mocnych kontrastów oraz budowanych światłem i cieniem przestrzeni. Oczywiście to tylko kilka wybranych spostrzeżeń i kierunków, który znacznie większą liczbę można znaleźć w książce „Fascynujące światło”. Technik(a) – prawa ręka realizatoraJak przyznał w swojej prezentacji autor „Fascynującego światła”, w trakcie wszystkich realizowanych przez niego projektów niezmiernie ważną kwestią był zawsze zespół techników współpracujących z realizatorem na scenie i poza nią. Za każdym razem szybkość montażu zestawu oświetlenia, wprowadzanych w trakcie programowania korekt czy ewentualnych serwisów wadliwych opraw zależała właśnie od zgrania i poziomu zaawansowania riggerów, specjalistów od zasilania, sygnałów i samych źródeł światła. Warto pamiętać o tym poruszonym przez Maxa Kellera aspekcie pracy, bowiem może on skutecznie pogrzebać całą realizację, jak i powstrzymać nadciągającą katastrofę. Rzecz jasna, nawet najlepszy zespół nie poradzi sobie bez sprzętu, o którym także na spotkaniu w Teatrze Roma powiedziano kilka słów. Najwięcej spostrzeżeń i wskazówek padło w trakcie prezentacji na temat opraw ze źródłem żarowym. Po pierwsze, dlatego że znaczącą część zawodowego życia Maxa Kellera zajęły właśnie działania z oprawami zbudowanymi w oparciu o żarówki żarnikowe czy halogenowe; po drugie, ze względu na fakt, że tego rodzaju źródła światła są jednymi z ulubionych reflektorów gościa warszawskiego spotkania. Oprócz takich lamp, drugim rodzajem opraw, z którymi pracował najczęściej niemiecki realizator, były reflektory HMI. Dzisiaj, w dobie popularności i bardzo dużej dostępności takich konstrukcji, trudno sobie to wyobrazić, że pierwsze spotkanie naszego bohatera ze źródłem wyładowczym to rok 1976, kiedy z pomocą jednego, zdobycznego reflektora HMI udało się na potrzeby spektaklu po raz pierwszy uzyskać barwę niezwykle zbliżoną do światła dziennego. Ciekawostką może być również fakt, że przez wiele lat Max Keller sam robił lampy, które później wykorzystywał w trakcie swoich spektakli. Przykładowymi komponentami wykorzystywanymi przez niego do budowy były tak typowo oświetleniowe elementy jak silnik od wycieraczek samochodowych czy tarcza telefonu, z których powstał pierwszy zautomatyzowany yoke. W trakcie wykładu nie mogło oczywiście zabraknąć zagadnień związanych ze źródłami LED i ledowymi diodami. Temat ten potraktowano jednak skrótowo ze względu na fakt, że – jak przyznał emerytowany realizator – rozwiązania zbudowane w oparciu o te technologie nie należą do jego ulubionych i w swojej pracy znacznie chętniej używał reflektorów żarowych czy wyładowczych, często tworząc zestawy hybrydowe łączące wzajemnie uzupełniające się konfiguracje elementów z jednego i drugiego rodzaju. Z pewnością na taki stan rzeczy wypływa fakt, że w czasach, kiedy Max Keller pracował zawodowo, technologia LED nie była rozwinięta na takim poziomie jak dziś – były to zaledwie jej początki, a same oprawy oparte na tym źródle nie działały w sposób zadowalający. Kolejnym punktem w scenariuszu warszawskiego spotkania, po przemyśleniach dotyczących technologii i czynnika ludzkiego, było kilka praktycznych wskazówek na temat pomysłów na świecenie, patentów i doświadczeń. W zasadzie każde z poruszanych zagadnień miało bogatą ilustrację fotograficzną dokumentującą faktyczne zastosowanie i przykłady z bardzo rozbudowanych, prestiżowych i znaczących realizacji. Jednym z pomysłów, który szczególnie zapadł w pamięć zgromadzonych, był specjalnie skonstruowany ogromny sześcian wypełniający całą scenę. Został on wykonany z białego materiału, który – oświetlony od tyłu – tworzył równomiernie pokrytą światłem przestrzeń. Max Keller zaprezentował bardzo różne patenty na świecenie, różnice w oświetlaniu obiektu z różnych kierunków, omawiając także uznawane przez wiele lat za „światło z piekła” oświetlenie obiektu od dołu, z pozycji footlightów. Dużą część rozważań dotyczących technik świecenia wypełniły zagadnienia związane z różnicami w świeceniu źródłami ukierunkowanymi i rozproszonymi oraz praktyczne zastosowanie tych metod. Wśród prezentowanych przykładów nie brakowało realizacji korzystających ze świecenia monochromatycznego. Innym bardzo interesującym pomysłem były koncepcje polegające na świeceniu z kilku różnobarwnych źródeł tworzących – zależnie od konfiguracji – albo odkładające się na aktorach białe plamy lub biały promień w przestrzeni, albo różnokolorowe cienie na ścianach i obiektach znajdujących się za aktorem. Inną interesującą realizacją był projekt związany z operą Richarda Wagnera pt. „Złoto Renu”. W jednej ze scen odzwierciedlającej pożar koniecznym było uzyskanie wiarygodnej pożogi trawiącej całą przestrzeń. Nie można było oczywiście użyć żywego ognia ani żadnych innych środków pirotechnicznych. Realizator musiał stworzyć omawianą scenę, wykorzystując jedynie reflektory. Przytoczone przykłady to, rzecz jasna, jedynie niewielki wycinek dokonań Maxa Kellera. Podsumowując tę część prezentacji i omawiane realizacje, autor kilkakrotnie potwierdzał, że najważniejszym było zawsze znalezienie wspólnej nici porozumienia ze scenografem, który często przychylał się do koncepcji realizatora światła, czasami rezygnując  na rzecz oświetlenia z niektórych elementów, konstrukcji czy obiektów. Ich współpraca – jak podkreślał Max Keller – miała na celu „stworzenie pewnych obrazów, nastrojów i jak najlepsze dopasowanie się do tekstu i do tego, co aktualnie dzieje się na scenie, a więc ogólnej wizji reżysera danego spektaklu”. Głos publicznościNiezwykle interesującym punktem spotkania w Teatrze Roma była druga część dnia, którą wypełniła dyskusja panelowa poświęcona roli reżysera oświetlenia w procesie powstawania sztuki. Na słowa uznania zasługuje dobór panelistów, których odmienne doświadczenia, ale przede wszystkim różne punkty widzenia na proces przygotowania światła na potrzeby spektaklu, wynikające ze sprawowania odmiennych ról i realizacji różnych zadań. Wśród zaproszonych gości był Wojciech Kępczyński – dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Muzycznego Roma, który podzielił się ze zgromadzonymi uczestnikami spotkania spostrzeżeniami wyniesionymi z przygotowań takich musicali jak „Koty”, „Upiór w operze”, „Deszczowa piosenka” czy „Les Miserables” oraz ogólnymi wskazówkami i doświadczeniami związanymi ze współpracą na linii reżyser–realizator światła. Niejako po przeciwległej stronie tego dialogu znaleźli się uznany reżyser związany z realizacjami przedstawień teatralnych, baletowych i crossartowych – Bogumił Palewicz, współpracujący od wielu lat m.in. z Wojciechem Kępczyńskim i Teatrem Roma, oraz Katarzyna Łuszczyk, która wniosła do rozmowy jeszcze inne spostrzeżenia wynikające przede wszystkim z perspektywy współpracy z teatrami realizującymi przedstawienia eksperymentatorskie i nowatorskie oraz doświadczenia związane z koniecznością realizacji projektów przygotowanych wcześniej przez jedną z najbardziej uznanych reżyserek światła – Felice Ross. W dyskusji czynny udział brał również Max Keller, który stał na czele jeszcze innej perspektywy zbudowanej na gruncie kilkudziesięcioletniego doświadczenia, ale i pracy głównie z teatrami i przestrzeniami teatralnymi na zachód od Polski. Całe spotkanie było moderowane przez Patrycję Wanat, związaną z kulturą dziennikarkę TOK FM. Bardzo szybko tematy czysto artystyczne i filozoficzne, animowane z perspektywy człowieka zainteresowanego efektem finalnym, zamieniły się w czysto techniczną i branżową rozmowę, na gruncie której wyraźnie wykrystalizowały się najbardziej nurtujące tematy. Do ich głównych osi należały zagadnienia związane z rozdzieleniem roli realizatora oświetlenia od operatora konsolety, jeden z najchętniej poruszanych tematów, czyli bolączki oświetleniowców pracujących w małych teatrach i domach kultury oraz kwestie związane z dostępnością do wiedzy i edukacją. W dyskusję włączyli się także siedzący wśród publiczności entuzjaści, specjaliści, realizatorzy i właściciele firm dostarczających kompletne systemy oświetleniowe do realizowanych w Polsce i nie tylko przedsięwzięć. Głównym tematem dyskusji była wnikliwa analiza stanu dostępności do prezentacji sprzętu i szkoleń oraz ogólne wykształcenia realizatorów oświetlenia i operatorów konsolet. Chociaż ze strony publiczności padały głosy mówiące o trudnościach w dostępie, zamknięciu branży czy wykluczeniu nowych adeptów, ja zdecydowanie przychylam się do opinii Andrzeja Grody i siedzącego na widowni Pawła „Spidera” Pająka, którzy za obecny stan rzeczy dosyć jednoznacznie obwiniali ginącą pasję, motywację i chęć poświęcenia innych sfer życia na rzecz realizacji światła. Do tego stanowiska przychylił się również Max Keller. Podsumowując tę część spotkania, należy pogratulować pomysłu formuły otwartego mikrofonu dla wszystkich uczestników. Dzięki temu wszyscy zgromadzeni mieli możliwości do wymiany poglądów i opinii, a przede wszystkim – skonfrontowania ich ze zdaniem pracujących na co dzień w branży specjalistów. Choć po zakończeniu spotkania przy stoliku, za którym zasiadł Max Keller, ustawiła się ogromna kolejka gości chcących dopytać o nurtujące ich problemy, podzielić się swoimi postrzeżeniami czy wreszcie prosić o autograf w swoich egzemplarzach książki, udało się nam zamienić kilka słów z gwiazdą spotkania.  Łukasz Kornafel, MiT: W trakcie prezentacji poruszył pan temat światła ledowego, natomiast nie wspomniał pan nic na temat projekcji.Max Keller: Zagadnienia związane z tematyką wideo nigdy nie odgrywały w mojej pracy dużego znaczenia. Z mojego doświadczenia wynika, że zwykle gdy mamy projekcję, światło trzeba po prostu zgasić. Generalnie projekcje multimedialne nie są obecnie w Niemczech w modzie. Jeśli chodzi o wykorzystanie tej technologii na przykład w teatrze, zawsze jest to związane z tym, że instytucja musi mieć rozbudowany, drogi system do realizacji projekcji. Na większości obrazów, które widzieliśmy zarówno w trakcie pana prezentacji, jak i tych, które można zobaczyć w książce, dominuje stylistyka surrealistyczna – gra kolorem i kształtem. Czy pana zdaniem łatwiej jest stworzyć na deskach teatru lub opery dokładnie odwzorowany świat czy właśnie świat wymyślony, namalowany?Nie mam żadnego problemu w realizacji zarówno jednego, jak i drugiego rodzaju obrazu. Jest jednak niewielu scenografów, którzy chcą w swoich spektaklach realizmu. Oczywiście, może to być abstrakcyjny realizm, ale w większości przypadków idzie to w takim kierunku, jak pokazałem w trakcie wykładu oraz jak ilustrują to zdjęcia w książce. Realizm był wspaniały kiedyś, dzisiaj pojawia się bardzo rzadko. Jednak z pomocą światła da się stworzyć i jedno, i drugie. Czy można powiedzieć, że w pana karierze było jednak więcej realizacji abstrakcyjnych, surrealistycznych?Zdecydowanie tak. W trakcie swojej kariery obracał się pan i w kręgu realizacji teatralnych i operowych. Jakie są pana zdaniem najważniejsze wymagania względem światła stawiane przez każde z tych miejsc?Zawsze szukam właściwego rozwiązania, niezależnie od tego, czy jest ono łatwe, czy trudne – musi być właściwe. Z mojego doświadczenia wynika, że łatwiej świeci się operę. Jest więcej fantazji, możliwe jest więcej ciemności. A to, że na scenie jest więcej aktorów, tancerzy?W takich sytuacjach znajdujący się na scenie aktorzy czy właśnie tancerze potrzebują dużej sceny – dużej powierzchni, którą trzeba oświetlić. W takiej przestrzeni nie może dużo stać, nie może być rozbudowanej scenografii, bo po prostu nie mieliby gdzie tańczyć. Jeżeli chodzi natomiast o aktorstwo, to tutaj trzeba już działać bardzo dokładnie. W przypadku opery jest śpiew i muzyka, jeżeli chodzi o aktorów jest tylko język, tylko głos. Ale i to, i to jest bardzo piękne. W pana książce dużo miejsca poświęcił pan tematyce związanej z przenoszeniem pewnych zjawisk natury, zjawisk świetlnych na światło teatralne. Czy pana zdaniem jest jakiś element występujący w naturze bardzo trudno do zrealizowania w przestrzeni teatru? A może wręcz niemożliwy do uzyskania?Prawie nie da się zrobić na przykład dobrego wyładowania atmosferycznego, dlatego też sam zrobiłem sobie taką maszynę do wyładowań. Piorun jest tak mocny, że gdy uderza, przeszywa cię na wskroś i jest to bardzo trudno oddać. Jednak takie zdarzenia jak wschód słońca, zachód słońca – to wszystko jest łatwe do zrobienia. Jak rozpoczęła się pana przygoda z teatrem?Zacząłem jako piętnastolatek. Poszedłem do teatru i bardzo zaciekawiło mnie to, co tam zobaczyłem. Poprosiłem wtedy dyrektora technicznego, by pozwolił mi przyglądać się pracy ludzi związanych ze światłem w tym teatrze i im pomagać. Później, kiedy już byłem w trakcie praktycznej nauki zawodu, chodziłem, pytałem, szukałem rozwiązań – chciałem się stać oświetleniowcem, chciałem pracować ze światłem. Pasja, namiętność, wytrwałość. Najwięcej nauczył się pan, pracując właśnie na scenie kameralnej monachijskiego teatru?Wcześniej pracowałem w Berlinie, a później przeszedłem właśnie do Kammerspiele w Monachium i w tym czasie zacząłem się uczyć. Nie było żadnego podręcznika, szkoły, niczego. Zacząłem więc szukać, czytać, kształcić się. Dawno, dawno temu napisałem książkę, która ukazała się w kilkunastu tysiącach egzemplarzy. Gdy okazało się jednak, że cały jej nakład został wyprzedany, powiedziałem sobie: musisz zrobić coś nowego. I wtedy przyszedłem do wydawnictwa Prestel, ale to już czasy, kiedy były komputery – było łatwiej. Pamiętam, że pierwszą książkę kleiłem! Książka powstała wyłącznie z pana inicjatywy?Tak, tylko i wyłącznie. W pana książce pojawiają się także przykłady pracy innych lighting designerów, na przykład Patricka Woodrooffe’a…Patrick jest świetnym profesjonalistą, w zakresie światła koncertowego potrafi zrobić zdecydowanie więcej niż ja. W trakcie pisania książki zdobyłem się na odwagę i wprowadziłem do niej również nazwiska innych osób, przecież nie mogłem pisać cały czas tylko sobie… A dobrze mieć koło siebie ludzi, którzy pewne tematy czują lepiej niż ja. Pewne rozwiązania technologiczne wciąż się zmieniają, powstają nowe. Czy pana zdaniem jest tyle materiału, by mogła powstać kolejna książka?Nie, właściwie nie. Ostatnie wydanie książki „Fascynujące światło” ujrzało światło dzienne przed trzema laty i wciąż jest aktualne. Dzisiaj już nie pracuję, nie jestem czynnym zawodowo oświetleniowcem. Pracowałem w branży przez czterdzieści dwa lata – dzisiaj chcę czegoś nowego, czegoś innego. Miał pan kiedykolwiek okazję pracować w jakimś polskim teatrze?Nie. Nigdy… To może jeszcze kiedyś – jakiś krótki powrót do branży?Oj, to musiałoby się naprawdę dużo zdarzyć… Dzisiaj cieszę się, że mogę prowadzić takie spotkania, przekazywać wiedzę. Dziękuję za rozmowę. „Czas wracać na statek”Takimi słowami naszą krótką rozmowę zakończył Max Keller, który w bardzo nostalgiczny sposób opowiadał o radości, którą dają mu dzisiaj jego łódka, pływanie i obecne życie na emeryturze, które – chociaż z dala od światła i teatralnej czy operowej sceny – to jednak wciąż pełne emocji i adrenaliny. I tak rozmowa z Maxem oraz całe spotkanie w Teatrze Roma dobiegły końca. Firmie LTT należą się ogromne podziękowania i wielkie gratulacje za umożliwienie żądnym wiedzy i czerpania z wieloletniego doświadczenia entuzjastom oświetlenia spotkania z człowiekiem pracującym w branży dłużej niż wielu z przybyłych gości w ogóle chodzi po świecie. Do mocnych stron spotkania należy zaliczyć bardzo sprawne przygotowanie wydarzenia, przeplatanie kolejnych części przerwami umożliwiającymi kuluarowe spotkania i dyskusje, a także doskonale przygotowaną stronę merytoryczną i niezwykle sprawnych tłumaczy. Gdybym chciał wskazać na jakieś słabe strony spotkania, mógłbym zwrócić uwagę na samo miejsce, które na cieszące się tak szalonym zainteresowaniem spotkanie było nieco zbyt ciasne, czy brak części typowo praktycznej: kawałka scenografii, kilku lamp i chociaż krótkiej prezentacji specyfiki pracy samego Maxa Kellera. To oczywiście tylko niewielkie sugestie, które być może uda się wcielić w życie na kolejnych przynajmniej tak świetnych jak „Podróż w kierunku światła z Maxem Kellerem” wydarzeniach, których i organizatorom, i przede wszystkim entuzjastom oświetlenia gorąco życzymy. A powinni je odwiedzić wszyscy żądni zgłębiania, uporządkowania czy wreszcie zdobycia od zera wiedzy z dziedziny oświetlenia i – co warto podkreślić – absolutnie nie tylko teatralnego, ale natury światła w ogóle. Gorąco polecamy je Państwa uwadze i odsyłamy do książki „Fascynujące światło” wydanej za sprawą firmy LTT w języku polskim. To pozycja, o której z czystym sumieniem można powiedzieć, że jest obecnie podręcznikiem oświetlenia nr 1 na rynku i – co więcej – nic nie wskazuje na to, żeby cokolwiek mogło tej pozycji zagrozić!  tekstŁukasz KornafelMuzyka i TechnologiazdjęciaMuzyka i TechnologiaLTT