Nasi uważni czytelnicy pamiętają zapewne, że w zeszłym roku opublikowaliśmy test, który prezentował inny produkt z tej serii, czyli Sola Frame Theater. To był moment, w którym High End, prezentując właśnie tę głowicę, otworzył nową erę (mam tu na myśli odświeżenie całej serii Sola) poprzez prezentację kilku innowacyjnych rozwiązań właściwych tylko dla produktów spod znaku High End. Trzeba pamiętać, że pierwsza Sola Spot z LED-owym silnikiem została wyprodukowana już w 2013 roku. Gdybyśmy cofnęli się w przeszłość, to szybko okazałoby się, że zupełnie inaczej wyglądałby rynek bez produktów High End.
Niezależnie od tego, czy przytoczę tu Trackspota oraz Cyberlight’a z lat dziewięćdziesiątych, czy też oprawę typu Studio Color. Również na przełomie stuleci zdaje się, że dobrym posunięciem było przejęcie Flying Pig Systems, co w konsekwencji owocuje tym, że na rynku są bardzo cenione sterowniki Hog nowej generacji. No właśnie! A jak jest dziś? Jak można wyczytać na stronach holdingu, fuzja z ETC (do której doszło w 2017 roku) uczyniła zeń jednego z najpotężniejszych producentów – wszak obie nazwy przez kilka dekad zawsze zaznaczały wyraźnie swoją obecność na rynku. Obecnie seria Sola składa się z ośmiu produktów – włączając w to i spoty i urządzenia wyposażone w noże profilowe. Bohater tego tekstu jest najpotężniejszym narzędziem zamykającym grupę Solaframe. Mamy do czynienia z pięcioma produktami o różnej mocy. Zapewne łączy je wspólna cecha: wszystkie zostały oparte na nowoczesnych silnikach LED-owych. Z tym większą przyjemnością przyjrzę się pewnego rodzaju wyczynowi w inżynierii, czyli głowicy, której czip ma moc 1000 wat.
Pryzma w Sola Frame.
Monumentalnie
Sola Frame 3000 robi wrażenie! Jest imponujących rozmiarów (co pewnie nie ucieszy techników sceny), ale fizyki nadal nie daje się oszukać – choć oceniając moc LED-owego źródła światła myślę, że konstruktorzy z High End nadal próbują. Pisząc, że fizyki nadal nie da się oszukać, miałem raczej na myśli stosunek rozmiaru głowicy do generowanej jasności. Tu wynik przewyższa większość konkurencyjnych rozwiązań, bo z 1000-watowego źródła uzyskano wiązkę o 37 000 lumenów.
Szybciutko dopowiem, że na życzenie można zamówić wersję o nazwie High-Fidelity – w której producent stawia na perfekcyjne odwzorowanie kolorów. Wszystko zależy od tego, na czym bardziej będzie zależało szczęśliwemu posiadaczowi tego urządzenia. Jasno trzeba powiedzieć, że pomiędzy wersją Ultra-Brite a wspomnianą High-Fidelity jest delikatna różnica w efektywności źródła. Dla przykładu powiem tylko, że przy skupionym strumieniu jaśniejsza oprawa ma efektywność prawie 15 lumenów z jednego wata energii. Dla wersji z perfekcyjnymi kolorami będzie to już 10 lumenów z wata. High End zatem przyjął metodę: drogi kliencie wybierz sobie sam. Co tu dużo mówić – wyścig zbrojeń trwa.
Potężny zespół radiatora musi poradzić sobie z odprowadzeniem ciepła z 1000-watowego czipu.
Pamiętam czasy, kiedy to producenci mieli problem z chłodzeniem 440-watowego czipu, który to długo pozostawał najjaśniejszym źródłem, a tu przede mną stoi mierząca 821 mm oprawa z ponad dwukrotnie większym silnikiem. Jak łatwo się domyśleć, chłodzenie jest systemem hybrydowym i zajmuje 1/4 rozmiaru optyki całej głowicy. Średnica rurek z cieczą przypomina już raczej rozwiązania stosowane w samochodach niż w głowicach. Znajduje się tu też system czterech pokaźnych wentylatorów wspomagających pracę dużego radiatora. Jedno jest pewne – udało się skonstruować odpowiedni układ chłodzenia dla tak potężnego źródła. To, co można usłyszeć podczas pracy układu chłodzenia, jest dość zaskakujące. Tak mocne narzędzie jest naprawdę ciche, nawet przy pełnej pracy wentylatorów. Ale jest jeszcze coś, co postanowiłem opisać jako ciekawostkę i nie dotyczy to tylko produktów High End. Silniki LED-owe tej mocy bardzo często generują specyficzny pisk, po uruchomieniu źródła światła. Dźwięk ten w sensie częstotliwości umieściłbym gdzieś w okolicy 10 000 Hz. Na szczęście z taką oprawą nie pracuje się w odległości kilku metrów, zatem nie jest to dysfunkcja, ale w przypadku testu czy prac serwisowych, po kilku minutach pracy ze zdjętymi pokrywami w bliskiej odległości staje się on nieco uciążliwy. To tyle ciekawostek, a teraz konkrety! Skoro uruchomiłem już źródło światła, to muszę napisać znaczące słowo: Wow! I chyba na tym krótkim określeniu mógłbym zakończyć wywody na temat mocy i jasności tego urządzenia. Naprawdę widać te 37 tysięcy lumenów, a raczej ich nie widać, bo na dłuższą chwilę stałem się ślepcem. Rzeczywiście rozmiar oraz waga urządzenia jest absolutnie uzasadniona. A jak z jakością strumienia w SolaFrame 3000? Wersja ultra jasna w przypadku pomiaru CRI da wynik 70. Ale z zastosowanym filtrem TM 30 uzyskuje się już wartość 85. A gdzie znajduje się ten tajemniczy filtr TM30? Czy to kolejna opcja, którą trzeba dokupić? Nie! Jest to filtr umieszczony na tarczy kolorów, którą opiszę nieco później. Zatem wybierając w sterowniku taką pozycję tarczy, podwyższa się wartość CRI. Natomiast druga wersja głowicy, czyli High-Fidelity, uzyskuje doskonały wynik CRI 96. Natywna wartość temperatury barwowej silnika w ultra jasnej wersji wynosi 7000 K. W High-Fidelity silnik będzie mieć wartość 6000 K.
Tarcza animacyjna.
Kiedy zaczniemy się przyglądać
Po zdjęciu pokryw od razu przykuwa uwagę średnica silnika LED i spory utwór na wiązkę w całym torze optycznym. Układ mechanizmów jest dość klasyczny, zatem zaraz przy źródle światła są filtry CMY w układzie poziomym, po dwa z każdej strony, z półksiężycowymi wycięciami zastosowanymi dla płynnej regulacji intensywności kolorów. Tu też (bez niespodzianek) znajduje się podwójny filtr CTO pozwalający na płynne obniżenie wartości temperaturowej do 2800 K. W wielu głowicach przy niektórych ustawieniach fokus/zoom względem siebie znalazłby się niekorzystny moment, kiedy na plamie oświetleniowej będzie widać kształt czipu LED lub też jego poszczególne składowe. W tym przypadku nigdy się to nie zdarzy. Plama zawsze jest równa niezależnie od ostrzenia. Podobnie rzecz ma się z kolorami. Filtry mieszają się w sposób idealny bez charakterystycznych przebarwień (tu odnoszę się to budżetowych rozwiązań) wynikających z struktury filtrów. Choć rozkład mechanizmów dalej będzie typowy, można tu znaleźć kilka oryginalnych rozwiązań. Oprawa ma dwa niezależne wentylatory umieszczone na wysokości tarcz gobo. Ze względu na napędy paskowe mechanizmów prawdopodobnie stanowią one zabezpieczenie przed nadmiernym nagrzewaniem się w tej części oprawy. Tarcza kolorów (ze względu na sporą średnicę strumienia w torze optycznym) wydaje się być nieco większa niż zazwyczaj. Jest na niej pięć kolorów oraz wspomniany już filtr TM 30 – poprawiający nieco wynik CRI. Oczywiście jak łatwo się domyśleć, użycie lepszej wartości CRI eliminuje możliwość korzystania z innych kolorów tarczy. Zatem z lepszym CRI można korzystać jedynie z filtrów CMY. Dalej zaskakuje bardzo użyteczna niespodzianka. Choć spotkałem się już z możliwością sterowania poszczególnymi diodami w zespole LED, to nadal takie możliwości są rzadkością. W bibliotece do urządzenia zaimplementowano ustawienia macro, które sekwencyjnie zapalają poszczególne sekcje w LED-owym czipie. Do czego można zastosować taką funkcję? Zarówno przy tarczy animacyjnej, jak i przy wzorach gobo, uruchomienie wspomnianego macra powoduje zmieniający się nieco kształt animacji. A raczej tworzące się półcienie. Daje to dodatkowo efekt głębi przy statycznych wzorach gobo, ale i też zwiększa atrakcyjność danej animacji w przypadku użycia ruchomych elementów. Można by powiedzieć, że Sola została wyposażona w dwie tarcze animacyjne. Jedna to wirtualna, gdzie można sterować prędkością zapalających się poszczególnych sekcji LED, a także przenikaniem pomiędzy różnymi wariacjami typu macro, a druga to klasyczna, mechaniczna tarcza.
Sola Frame w pełnej krasie.
Skoro mowa o ruchomych elementach tego typu. W Soli oczywiście dostępna jest wspomniana już tarcza animacyjna, jak i dwie tarcze gobo. I tu, kolejną niespodzianką może być to, w jaki sposób zamontowano tarcze gobo. Są niemal przyklejone do siebie. Po wstępnych oględzinach miałem wątpliwości, czy da się płynnie zmieniać fokus pomiędzy tak blisko umieszczonymi względem siebie tarczami. Okazało się, że tak! Da się i to naprawdę z bardzo precyzyjnym skutkiem. Obie tarcze (zarówno rotacyjna, jak i stała) zostały wyposażone w siedem różnych wzorów. Na tym etapie wprost nie mogłem się oderwać od możliwości kreowania różnorakich sekwencji zarówno przy użyciu „tarczy animacyjnej LED”, klasycznej mechanicznej oraz tarcz gobo. Rzeczywiście spore pole do popisu dla wyobraźni. A to przecież jeszcze nie wszystko, co oferuje Sola Frame 3000.
Czas na dodatek Frame. Mam wrażenie, że coraz to nowsze oprawy mają jeszcze bardziej doskonałe mechanizmy z nożami. I to w sumie logiczny wniosek, biorąc pod uwagę rozwój technologii. Cóż zatem mogę napisać? Noże w Sola Frame spisują się idealnie. Są szybkie, precyzyjne i umiejscowione w odpowiednim miejscu toru optycznego. Nie zauważyłem efektu „poduszkowania” czy też nieostrych dwóch krawędzi, podczas gdy pozostałe dwie są ustawione w maksymalnie wyostrzony sposób (przynajmniej nie jest to rażący dysonans). Wszystkie noże zamykają się „do końca” i dają się ustawiać pod dowolnym kątem, zatem uzyskanie np. trójkąta nie stanowi problemu. W swojej bibliotece nie znalazłem ustawień typu macro dla sekwencji noży. Jednak z mojej praktyki wynika (to w przypadku innych opraw), że naprawdę rzadko z nich korzystam. Zaraz za mechanizmem irys znajduje się obiektyw fokus oraz zoom. I rzeczywiście: zarówno zoom, jak i fokus, nie są w tym wypadku pojedynczymi soczewkami, a złożonymi obiektywami. Dlaczego? Należy podkreślić, że głowica ma spory zakres pracy, jeśli chodzi o kąt świecenia. Wynosi on od 7 do 55 stopni. Pomiędzy wspomniane obiektywy oczywiście można wsunąć kolejny mechanizm, czyli pryzmę. Sola ma jedną, stożkową, trzyczęściową, rotacyjną pryzmę. Podobnie rzecz ma się z filtrem frost. Znajduje się tu jeden filtr, który również w razie potrzeby zostaje przesunięty pomiędzy zoom i fokus. I właściwie w przypadku mało zaskakujących rozwiązań konstrukcyjnych, na tym zakończyłbym opis części optycznej. Ale nie w SolaFrame 3000. Wzorem innych, wcześniejszych konstrukcji jest tu zamontowany także defogger system. Opisywałem już wcześniej zalety tego patentu. Zatem wspomnę tylko o tym, że czołowa soczewka jest w niewielkim stopniu podgrzewana. Oznacza to, że osad z „dymu” scenicznego jest całkowicie eliminowany. Zachęcam do obejrzenia kilku filmów instruktażowych, jak może wyglądać wyostrzony wzór gobo w głowicy, która pracowała w dymie scenicznym, a jak może wyglądać (i wygląda), kiedy urządzenie jest wyposażone w defogger.
Głowica jest dostępna w wariancie o wysokiej jasności lub z wysokim odwzorowaniem barw.
Jak się steruje tym urządzeniem?
High End postawił na prostotę. Zatem w Soli zaimplementowano tylko jeden, 49-kanałowy mode.
Tego typu rozwiązanie objaśnię w następujący sposób: w dobie protokołów sieciowych, kiedy liczba linii i użytych urządzeń już dawno nie stanowi problemu, zawsze warto mieć dostęp do wszystkich funkcji i to z odpowiednią rozdzielczością w sensie bitów. Tym samym zdaje się wyczerpałem temat. Ale skoro o protokołach i systemach sterowania mowa: prócz DMX, Sola obsługuje za pośrednictwem złącza Ethernet, zarówno ArtNet, jak i sACN. Samo menu również może być pomocne w momencie, kiedy zapragnie się uruchomić urządzenie bez pomocy sterownika. Są tutaj gotowe sekwencje, w których Sola „popisuje się swoimi możliwościami”. Można też uruchomić automatyczną pracę w inny sposób. Wystarczy zdefiniować w menu parametr, który odpowiada za to, jak głowica ma się zachować podczas braku sygnału sterującego z zewnątrz. Są trzy warianty do wyboru: może utrzymać dotychczasową pozycję i parametry, zamknąć shutter lub przejść właśnie w tryb pracy automatycznej.
SolaFrame
Obiecałem sobie kilka lat temu, że jeśli doczekam momentu, kiedy w tego typu głowicach zacznie się montować źródła LED zamknięte w jednym czipie o mocy 2 000 wat, to wyprawię branżową imprezę na cześć inżynierów, którzy tego dokonają jako pierwsi. Sądzę, że słowa wypowiedziane żartem stają się realną obietnicą w kontekście tego, czego już dokonali inżynierowie z High End. Tak, jak napisałem wcześniej: wyścig zbrojeń trwa, a SolaFrame 3000 znów stawia holding wespół z ETC w samej czołówce. Na szczęście nie zapomniano tu o jakości. Mam tu na myśli zarówno pracę z kolorami, jakość światła, jak i mechanizmów odpowiadających za kształt plamy oświetleniowej czy też animacje. To dobra solidna konstrukcja. A jeśli zajrzymy do środka –nie znajdziemy tu oszczędności. Z jednej strony jest waga urządzenia i jego rozmiar, a z drugiej znakomite osiągi, czyli liczba lumenów uzyskiwanych z jednego wata energii oraz ogromna jasność generowana z potężnego, 1000-watowego źródła.
TEKST: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
ZDJĘCIA: Aleksander Joachimiak