Bo wszystkie konsolety pochodzą od świni 

Kiedy spotyka się dwóch realizatorów światła i zaczynają rozmawiać o lampach, możemy być pewni, że będzie to długa i rzeczowa dyskusja na temat parametrów, zalet i wad, co dana oprawa ma dobrego, co nie do końca pasuje. Wnioski zazwyczaj są podobne. Gdy jednak zejdą na temat konsolet, to rozpocznie się prawdziwa szermierka na słowa, argumenty, każdy okopie się na swojej z góry ustalonej pozycji i rozpocznie się długa bitwa…  Ciężko wybrać zdecydowanie najlepszą konsoletę oświetleniową, ponieważ przede wszystkim trzeba poznać specyfikę pracy – trasa koncertowa różni się od teatru czy telewizji, duża scena od małej, a znaczenie ma też rozmiar produkcji. Jest jednak jedna rzecz, która łączy te wszystkie konsolety – wspólny mianownik. Zapewne każdy z was, którzy konsoletę obsługują lub też kupują, słyszał nieraz, przechadzając się alejkami targów lub pijąc kawę u dystrybutora, słynne: „Tę konsoletę zrobili ludzie, którzy odeszli od świni…”. Postanowiłem więc przybliżyć trochę losy tej legendarnej konsolety – która do dziś jest jedną z najczęściej wybieranych konsolet na świecie.   Przodek świni i pierwsze Hogi Cofnijmy się na chwilę do roku 1984, kiedy w Polsce był jeszcze komunizm, a w Anglii Simon Engeland i Nick Archdale założyli The Digital Lighting Desk Company – bo to właśnie DLD ukształtuje dzisiejsze myślenie o sterowaniu oświetleniem. DLD 6502 obsługiwała sto  osiemdziesiąt kanałów dimmerów i urządzeń ruchomych. Następnym dużym krokiem w historii firmy był rok 1992 – targi PLASA, kiedy zaprezentowana została obsługująca dwanaście linii DMX konsoleta WholeHog. Firma, która ją pokazała, nie nazywała się już DLD, ale Flying Pig Systems. Skąd pomysł na taką ekscentryczną nazwę? Gdy powstała idea stworzenia tej konsolety – na zlecenie stacji BBC, a czasu było niewiele, raptem sześć miesięcy – sceptycznie nastawiona większość twierdziła, że prędzej świnie zaczną latać, niż to zadziałać. Jednak Simon i Nick pokazali, że w tworzeniu konsolet nie mają sobie równych. Co więcej – nie spoczęli na laurach, tylko w 1995 pokazali światu konsoletę po latach uznaną przez wielu za najbardziej wpływową konsoletę w historii. WholeHog II. Miała ona wiele zaimplementowanych po raz pierwszy rozwiązań, które znamy i wykorzystujemy do dzisiaj, jak np. podział parametrów na cztery grupy: intensity, position (wtedy nazywany focus), color i beam, dwa ekrany dotykowe, edytor efektów, układ i nazewnictwo funkcji i klawiszy. Pewnie każdyz was – świadomie bądź nie – nie wyobraża sobie życia bez rozwiązań zaproponowanych właśnie w świni numer dwa.   Świnia – wcielenie trzecie W 1999 roku firma stała się częścią amerykańskiego High End Systems – światowego giganta w produkcji automatycznych opraw oświetleniowych. Po trzech latach, w 2002 roku zaprezentowany został WholeHog III, konsoleta pod bardzo wieloma względami rewolucyjna, o świetnym wyglądzie, ergonomii i kulturze pracy, najwyższej jakości suwaki i przyciski, a przez to, że nie miała ani jednego wentylatora, była jedną z najcichszych w historii. Co najbardziej imponujące, była to konsoleta prosta i tak niebywale intuicyjna, że podstawy można było opanować w kilka godzin. System Hoga działała tak, że w większości przypadków, jeżeli czegoś szukasz, będzie tam, gdzie chciałbyś, żeby to było. Wygody i kultury pracy zazdrościli operatorom świń wszyscy. Nie było więc przypadku w tym, że konsoleta ta była wybierana do obsługi najważniejszych wydarzeń, programów TV i tras koncertowych.   Hog 4 Po trzydziestu latach doświadczeń w produkcji konsolet i oprogramowania oraz po stworzeniu dziewięciu platform powstał Hog 4. Niezawodne rozwiązanie oparte o siedem kompatybilnych i skalowalnych platform opartych na jednym systemie operacyjnym. Co bardzo istotne, po wielu konsultacjach z realizatorami twórcy postanowili zrobić konsoletę spełniającą oczekiwania użytkowników. Hog 4 nie jest kolejną wizją ludzi, którzy scenę znają tylko z DVD, konsolety projektują zamknięci w biurze, a testują w showroomie tuż obok biura. Co ważne, każdy Hog niezależnie od wielkości działa na tym samym oprogramowaniu, ma dziesięć suwaków i dwanaście guzików. W większości znanych mi konsolet zawsze miałem problem z przechodzeniem z jednego modelu na drugi, bo zaraz się okazywało, że konsoleta model niżej ma mniej przycisków, mniej suwaków, więc moje misternie poukładane show po wczytaniu do mniejszej deski rozsypywało się jak domek z kart. W przypadku świnek serii czwartej migrowanie między konsoletami jest bardzo usprawnione, różnice są w liczbie obsługiwanych linii DMX, wielkości i liczbie ekranów oraz dodatkowymi ułatwieniami pracy, takimi jak koła prędkości, dodatkowe wyświetlacze czy enkodery. Po moim pierwszym odpaleniu czwórki zauważyłem bardzo duże podobieństwo do oprogramowania numer trzy. Faktycznie – ludzi którzy tworzyli oprogramowanie nowej serii wyszli z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i postanowili graficznie konsoletę pozostawić w klimacie systemu trzeciego. Możliwości oprogramowania są jednak zdecydowanie bardziej rozbudowane w porównaniu do poprzednika. Przede wszystkim stabilność i wydajność – co jak wiadomo, jest podstawą – ciekawostką w Hogu jest to, że działa na Linuxie, gdzie osobnym procesem jest obsługa ekranów dotykowych, osobnym obsługa klawiszy, jeszcze osobnym procesory DMX, więc jeżeli nawet zdarzy się drobna wpadka w postaci zawieszenia jakiegoś procesu, wystarczy zrestartować jeden proces – co trwa kilka sekund – a nie całą konsoletę. Wszyscy wiemy, że takie sytuacje się zdarzają, nie ma komputera ani oprogramowania, którego producent zagwarantuje, że się nie zawiesi. Osobiście widziałem już wiszące konsolety wszystkich producentów na rynku – to nic strasznego, ważne, żeby umieć szybko i sprawnie zareagować. Natomiast w przypadku, kiedy spóźnimy się do pracy, uruchomienie stołu od zera to zaledwie kilkanaście sekund. Mamy więc uruchomioną konsoletę. Następny poziom to patchowanie. Tu miłe zaskoczenie, gdyż biblioteka urządzeń jest bardzo rozbudowana, są w niej zarówno urządzenia wiodących producentów, jak i mniej znanych manufaktur z Państwa Środka. Co dla mnie jako realizatora istotne, po wysyłaniu listy kanałów DMX dział bibliotek do urządzeń wykona ją i odeśle. Oczywiście mamy możliwość zrobienia biblioteki samodzielnie, ale jak to miło, kiedy ktoś zrobi to za nas. Właśnie te biblioteki to bardzo mocna strona tego systemu. Przede wszystkim, Hog myśli wartościami rzeczywistymi. O ile w przypadku jasności wartości od 0 do 100% sprawdzają się doskonale, to w przypadku panoramy, tiltu czy strobowania już trochę mniej. Problem zaczynał się w szczególności, gdy trzeba było ustawić różne głowice o różnych zakresach pan/tilt. Tutaj zastosowano dla funkcji ruchu stopnie, bo przecież najprościej powiedzieć, że jeżeli chcemy, żeby lampa świeciła w prawo, to jest to wychylenie w panoramie o 90°. Powoduje to, że ustawianie pozycji staje sięmiłe proste i przyjemne, bo konsoleta przelicza za nas różnice między różnymi oprawami. Następną ciekawostką jest funkcja strobo – w tym przypadku na kanale odpowiedzialnym za tę funkcję, oprócz samego mrugania z określoną częstotliwością, możemy znaleźć prawdziwe cuda. Począwszy od zwykłego i prozaicznego random strobo, aż po różne wyszukane pulsacje. W tym przypadku biblioteka określa, gdzie na kanale znajdują się wartości odpowiedzialne za strobowanie, a my finalnie ustawiamy częstotliwość jedną i dokładnie taką samą dla wszystkich lamp na scenie, bez kręcenia każdego typu urządzeń z osobna. Kolejną korzyścią płynącą z takiej formy bibliotek jest zamiana urządzeń. Wszyscy, którzy jeżdżą z zespołami czy teatrami, doskonale znają temat zamiany modeli MAC 700 na VL 2500 lub QWO. Pamiętam, że zawsze był z tym problem, jeżeli kanały zawierały jakieś bonusy – np. dodatkowe pulsacje na irisie – wtedy często zamknięty iris stawał się pulsującą mordęgą. Tutaj, gdy mamy zamknięte wartości, pierwsze gobo będzie zawsze pierwszym gobo, a zamknięty iris – zamkniętym. Oczywiście nie ma róży bez kolców i taka forma bibliotek powoduje, że tworzenie ich samodzielnie zabiera zdecydowanie więcej czasu niż w przypadku innych konsolet. Pracując na tej konsolecie, od razu widzimy, że jest stworzona przez realizatorów dla realizatorów, dostęp do funkcji jest szybki – podwójne naciśniecie guzika nad suwakiem otwiera menu, w którym mamy dostęp do zmiany ustawień opisanych w prosty i graficzny sposób.   Ploty i pixel mapper Jedną z największych zalet systemu Hog jest z pewnością widok plotów i pixel mapper. Rozrysowanie nawet skomplikowanego ustawienia na scenie zajmuje maksymalnie kilkanaście minut, dzięki czemu wyboru urządzeń dokonamy szybko i sprawnie. Zaznaczanie kolejności to nic prostszego jak narysowanie palcem linii po urządzeniach zawartych na plocie. Koniec ze żmudnym wyklikiwaniem numerów jeden za drugim lub tworzeniem pojedynczych grup. Po stworzeniu plotu kolejną niespodzianką było użycie pixel mappera. W trzech krokach – dodajemy pixel mapper do patcha, zaznaczamy obszar i przypisujemy obszar do konkretnego mappera. Obszarów i mapperów możemy stworzyć tyle, ile chcemy, wgrywanie swoich plików odbywać się metodą przeciągnij i upuść.  Najważniejszy jest otwarty umysł O zaletach tego systemu można by pisać długo, jednak istotną sprawą jest, że znaczna część znanych nam dzisiaj ze wszystkich konsolet rozwiązań została stworzona właśnie przez ludzi pracujących pod znakiem świnki ze skrzydłami. Ludzi, którzy są namacalni, przede wszystkim w osobie Jonathana – szefa działu tworzenia oprogramowania. Ludzie, którzy tworzą oprogramowanie kolejnych wersji, są otwarci na zmiany, udoskonalenia, słuchają realizatorów i tworzą dla nich przyjazne rozwiązania.   Świnia na polskim podwórku W Polsce jest kilku operatorów konsolet, którzy mają swój znaczący wkład w poprawianie i doskonalenie świnkowego oprogramowania. Nieraz spotykałem się z opinią – zupełnie dla mnie niezrozumiałą – że jest to konsoleta „tylko do telewizji”. Zapewne duży wpływ na to ma to, że konsole te są na wyposażeniu telewizji polskiej, jak i największych firm renatlowych i bardzo często można je spotkać przy programach telewizyjnych. Jednak Hog to przede wszystkim konsoleta oświetleniowa, która bezproblemowo radzi sobie na wszystkich płaszczyznach. Wymieniać można by długo potężne imprezy jak otwarcie olimpiad, m.in. ostatniej w Soczi, londyński Covent Garden czy najnowszy film stajni Marvel – „Ant Man”, przy którego produkcji Scott Barnes wykorzystał pięć konsolet, a spotykanie stołu Hog w riderach tras koncertowych zachodnich zespołów jest codziennością. Ostatnio konsoleta staje się coraz popularniejsza w naszym kraju, zyskując coraz szerszą grupę zwolenników. Na stałe zagościła na trasie Wilków, Urszuli czy zespołu Feel. Każdy, kto raz spróbuje pracować na świni, na pewno wiele razy do niej wróci.   tekst Bartosz Kij www.lightschool.pl