Dwudrożny zestaw pasywny bazujący na głośniku o średnicy 12” z możliwością użycia w roli monitora podłogowego.

Sięgając pamięcią do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy to w lokalnym M-GOKu miałem pierwszą styczność z aparaturą nagłośnieniową, przypomina mi się istna orka na ugorze. Standardowym wówczas narzędziem pracy były proste amplimiksery z wyposażeniem mniej niż podstawowym, a prawdziwy (w sensie pełnowymiarowy) i technicznie sprawny mikser był wręcz rarytasem. Nie lepiej sytuacja wyglądała z zestawami głośnikowymi – większość dostępnych „paczek” posiadała tylko głośniki szerokopasmowe, zaś te z tweeterem (nawet piezoelektrycznym) to już było coś! Nieco później odkryłem JBL-e z serii TR, które posiadały tytanowy przetwornik wysokotonowy z cewką chłodzoną ferrofluidem (oznaczało to koniec nagminnie palonych na salach prób „gwizdków”). I choć była to seria budżetowa, możliwość zagrania na takim sprzęcie traktowałem w tamtych czasach jako nobilitację. Dziś, gdy nawet obudzony w środku nocy mógłbym jednym tchem wymienić większość niedostatków budżetowych zestawów głośnikowych, mój zachwyt są w stanie wywołać znacznie bardziej wyrafinowane technicznie konstrukcje. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszą styczność z firmą JBL miałem właśnie poprzez zestaw głośnikowy z półki „entry-level”. A cała sytuacja przypomniała mi się przy okazji otrzymania do testów zestawu JRX212 kontynuującej tradycję TR serii JRX200. Jest to dwudrożny zestaw pasywny bazujący na głośniku o średnicy 12” z możliwością użycia w roli monitora podłogowego. Co otrzymaliśmy w spadku? Jak się okazuje, brakującym ogniwem pomiędzy serią TR a bohaterem niniejszego testu jest seria JRX100. Nowa seria została stworzona w tym przypadku z myślą o zastąpieniu poprzedniej, której to nie znajdziemy już w aktualnej ofercie JBL-a. Asortyment dostępnych modeli zredukowano do subbasu z pojedynczą osiemnastką oraz dwóch typowych dwudrożnych zestawów szerokopasmowych (z jedną oraz dwiema piętnastocalówkami) i monitora JRX212. Nietrudno zauważyć, że JRX112 oraz JRX212 łączy wiele podobieństw, począwszy od kształtu obudowy, poprzez ten sam dwunastocalowy głośnik, na tej samej grupie odbiorców skończywszy. Jakaż to grupa? O tym opowiem później, zaś w tej chwili skupmy się na opisie budowy bodaj najtańszego monitora scenicznego noszącego logo JBL. Wygląd i budowa JRX212 Obudowę testowanego monitora wykonano z MDFu grubości 19 mm i wykończono szarą tkaniną (typowy „kocyk”). Co ciekawe, nie zastosowano żadnych elementów chroniących dodatkowo narożniki, ponadto w pozycji monitora materiału obiciowego nie chronią żadne nóżki. Takowe znajdziemy natomiast na pięciokątnej podstawie obudowy. Moim zdaniem oszczędność ta jest nieco sprzeczna z docelowym zastosowaniem JRX212, o którym mowa jest m.in. na witrynie producenta. Nieco lepiej przedstawiają się pozostałe akcesoria wykończeniowe, takie jak metalowa (i dzięki temu nierezonujące) rączka oraz podwójny statyw, dzięki któremu możemy ustawić zestaw prosto bądź z nachyleniem o kąt 10 stopni. Minusem jest tutaj brak opisów, więc musimy pamiętać, który wpust dotyczy jakiego kąta, bądź stosować metodę prób i błędów. JRX212 nie jest przystosowany do podwieszania – producent nie przewidział stosownych punktów umożliwiających wkręcanie „oczek”. Obok rączki na ściance górnej znajdziemy terminal przyłączeniowy z gniazdem Speakon oraz dużym jackiem (czy ktoś jeszcze podłącza głośniki w ten sposób?). Na tabliczce znamionowej znajdziemy też informację, iż zestaw produkowany jest w Meksyku (taka mała odmiana w stosunku do produkcji dalekowschodniej). Z praktycznego punktu widzenia brakuje tylko drugiego speakona, który umożliwiałby podanie sygnału dalej, np. do kolejnego monitora. Z drugiej strony jednak można zapytać, czy ktokolwiek spotkał się w małym klubie z luksusem podwajania torów monitorowych? Głośniki chronione są przez metalowy grill. Jest to ochrona wyłącznie mechaniczna, gdyż nie zastosowano tu dodatkowej warstwy gąbki chroniącej głośniki dodatkowo przed wilgocią. Metalowa osłona podparta została od spodu w trzech miejscach, co w pewnym stopniu uodparnia ją na wygięcie wskutek kontaktu z butem artysty, któremu wydaje się, że zwyczaj deptania po sprzęcie w jakiś bliżej nieokreślony sposób wpłynie dodatnio na jego wizerunek sceniczny. W dolnej części grilla znajdziemy logo producenta, które zgodnie z panującą obecnie modą pozbawione zostało wszelkich kolorów poza „jedynie słusznymi”: bielą i czernią. A szkoda, gdyż charakterystyczny jaskrawy pomarańczowy, obecny chociażby w wycofywanej właśnie serii JRX100 czy też SRX700, mógłby pozostać jednym z elementów lokowania produktu wśród umuzykalnionej młodzieży. Zajrzyjmy do środka Po zdemontowaniu osłony uzyskujemy dostęp do ścianki przedniej, na której oprócz głośników znajdziemy dwa otwory bass-reflex. W tym wypadku producent ograniczył się do wycięcia otworów w płycie MDF, stąd też trudno jest mówić o tunelach, gdyż ich długość jest tożsama z grubością tejże płyty, zaś strojenie oparto na dobraniu odpowiedniej powierzchni. Zaglądając przez otwory, można spostrzec, że wnętrze obudowy zostało wytłumione włókniną przytwierdzoną do tylnych ścianek. Elementy takie jak głośnik czy tuba drivera przykręcone zostały bezpośrednio do MDF-u za pomocą wkrętów, co jest jedną z cech produktów budżetowych, gdyż w zestawach wyższej klasy (jak np. PRX/SRX) stosuje się nakrętki wgryzające się w drugą stronę ścianki przedniej. Zapewne z punktu widzenia użytkownika ten detal nie będzie miał większego znaczenia, ale warto o tym wspomnieć, by zdać sobie sprawę, za co (poza lepszymi komponentami) dopłacamy w produktach z wyższych serii. Dwunastocalowy woofer ma blaszany kosz, ferrytowy magnes oraz cewkę 2,5 ” nawijaną drutem o przekroju prostokątnym, dzięki czemu uzyskano większe zagęszczenie uzwojeń w szczelinie magnetycznej. W praktyce przełożyło się to na sporą sprawność głośnika, która sięga średnio 98 dB dla zestawu JRX212 w całym paśmie jego pracy. Membrana głośnika nie przypomina typowych rozwiązań stosowanych przez JBL-a, stąd też można przypuszczać, że firma ta skorzystała w tym przypadku z usług zewnętrznych podwykonawców. Dla bardziej zorientowanych w ofercie JBL-a osób istotna może być informacja, że jest to model M112-8 – dokładnie ten sam, który zastosowano w monitorze JRX112M. Zupełnie inaczej przedstawia się natomiast kwestia drivera wysokotonowego i to właśnie w tym tkwi istota postępu, jaki dokonał się w stosunku do serii JRX100. W poprzedniej generacji JRX-ów stosowano produkowany od 1995 roku driver noszący oznaczenie 2412, wyposażony w tytanową membranę i cewkę chłodzoną ferrofluidem. Jakkolwiek obecność cieczy zwiększała odporność cewki na przepalenie, to okazało się, że odbyło się to kosztem przetwarzania transjentów, stąd też miewały miejsce narzekania na pasmo przenoszenia, a konkretnie na jego górny kraniec (były również przypadki wymieniania driverów na inne przez użytkowników). W testowanym monitorze ów przetwornik zastąpiony został przez nowszy driver 2414H-C, posiadający membranę wykonaną z lekkiego mylaru (rodzaj tworzywa sztucznego). Z racji niewielkich rozmiarów drivera, a także z uwagi na brak płynnego chłodziwa, częstotliwość podziału pasma podniesiono z 1,6 kHz na bezpieczniejsze 2,1 kHz. Uzyskany w ten sposób większy margines bezpieczeństwa okupiony został przesunięciem punktu podziału w rejon, gdzie woofer posiada już pewne nierówności i prawdopodobnie stąd wzięło się nieznaczne wyeksponowanie charakterystyki w okolicach 1,7 kHz. Są to jednak nieduże zafalowania i można przypuszczać, że zrekompensują je inne zalety nowego drivera. Poprzez jednocalowy wylot, driver 2414H-C współpracuje z z tubą Progressive Transition o dyspersji 90 × 50 stopni, zaś nad jego bezpieczeństwem czuwa zaszyty (lub raczej zalutowany) wewnątrz pasywnej zwrotnicy układ SonicGuard. Sama zwrotnica bazuje na wysokonapięciowych kondensatorach, rdzeniowych cewkach i rezystorach dużej mocy. Poszczególne jej elementy, oprócz przylutowania, zostały dodatkowo przyklejone do płytki lub nawet przypięte opaskami zaciskowymi, zatem szansa na to, że któryś z nich się oderwie w transporcie, jest praktycznie zerowa. Zagrajmy, posłuchajmy, pomierzmy… Do optymalnego wysterowania, JRX212 potrzebuje wzmacniacza będącego w stanie oddać moc w przedziale 250–500 W do obciążenia 8 Ohm. Z racji przynależności do grupy Harman, rekomendowane przez producenta są końcówki firmy Crown, choć testowany zestaw będzie działał z każdym innym wzmacniaczem spełniającym powyższe wymogi. Z odpowiednim napędem JRX212 będzie w stanie przebić się przez typowy hałas występujący na scenie, choć nie należy oczekiwać od niego 128 dB/1m, które, jak to zwykle bywa, skalkulowane zostały dla mocy szczytowej i bez uwzględnienia zjawiska kompresji mocy. Z punktu widzenia wykresów podanych przez producenta charakterystyka częstotliwościowa testowanego monitora jest nieco bardziej pofalowana niż w przypadku poprzednika (JRX112M), ale zawiera więcej energii w górnym zakresie pasma, co w przypadku zastosowań typowo monitorowych może okazać się korzystne. Jak zatem brzmi nowy budżetowy monitor JBL-a? Otóż okazuje się, że całkiem przyzwoicie. Przetwarzany przez niego wokal jest dość spójny i wyraźny, choć w bezpośrednim porównaniu z SRX712M słychać różnicę klasy monitora. W realnych warunkach nie obejdziemy się zapewne bez kilku ruchów korektorem, ale takowy na szczęście znajduje się obecnie na wyposażeniu torów wyjściowych mikserów cyfrowych nawet z dolnej półki cenowej, w jakie zaopatrują się kluby i ośrodki kultury. Zależnie od warunków i zastosowanego mikrofonu, niekiedy trzeba będzie się namęczyć korekcją, by uszczęśliwić wokalistę – pod tym względem niedoścignione wydają się konstrukcje koaksjalne, w których dzięki pełnej spójności fazowej, dźwięk wręcz „wychodzi prosto na twarz” z monitora. Trzeba jednak przyznać, że dzięki sprawnemu przetwarzaniu zakresu 1–4 kHz, JRX jest w stanie wygenerować dobrze przebijającą się przez hałas informację. Z drugiej strony jednak, w zastosowaniach przodowych będziemy raczej przytłumiać ten zakres, by uczynić dźwięk nieco mniej krzykliwym. Skoro już o zastosowaniach przodowych mowa, to należy dodać, że w dole pasma nie należy ocze kiwać od JRX212 zbyt wiele, gdyż zestaw ten nie był pomyślany jako samodzielne nagłośnienie pełnopasmowe (wespół z subwooferem – owszem). Poprawnie przetworzy wokal, gitary, dźwięki syntetyczne, natomiast w przypadku basu lub bębna basowego muzycy mogą odczuć brak niskiej oktawy. Z drugiej strony jednak obecność takowej mogłaby wprowadzić dodatkowy zamęt dźwiękowy na ciasnej scenie klubowej. A jeśli już o ciasnocie wspomniałem, to warto zauważyć, że testowany monitor zajmuje na scenie naprawdę niewiele miejsca, co w tym wypadku może mieć większe znaczenie niż jego wysokość. Podsumowanie Jakkolwiek moja recenzja JRX212 może wydawać się nieco mało entuzjastyczna, gdyż staram się oceniać każdy sprzęt, od amatorskiego po profesjonalny, wedle jednakowych kryteriów, to muszę przyznać, że jest to całkiem niezły produkt, jeśli weźmiemy pod uwagę jego cenę oraz docelową grupę odbiorców. Za niewiele ponad 1100 złotych jesteśmy w stanie nabyć markowy monitor, który odwdzięczy się nam przyzwoitymi osiągami oraz latami długiej bezawaryjnej pracy, co mogę założyć na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń z produktami marki JBL. Wprawdzie z profesjonalnego punktu widzenia zakup JRX212 nie okaże się alternatywą dla droższych wedge’y ani nie zapewni firmie nagłośnieniowej przepustki na zawodowe sceny, ale nie takie było założenie. Zganić muszę również firemki, które kupowały dużo budżetowych zestawów (bo były tanie) i stawiały je obok siebie po kilka obok siebie, by uzyskać ileś tam „kilo na stronę w JBL-u”. Zapewniam, że naprawdę nie tędy droga. JRX212 jest przede wszystkim monitorem, na tyle niedrogim, by przeciętny ośrodek kultury był w stanie nabyć kilka sztuk i obstawić scenę wedge’ami tego samego rodzaju. Dzięki temu pracujący tam akustyk będzie mógł wypracować optymalną korekcję, a i przyjezdny realizator z pewnością chętniej będzie pracował na kilku takich samych monitorach klasy podstawowej niż na jakże często występującej „zbieraninie” sprzętu wszelakiej maści. tekst i zdjęciaPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia

Tagi:

jbl