Poza oczywistym zastosowaniem w pracy koncertowej, PRO2 ma wszelkie podstawy ku temu, by sprawdzić się w teatrach, gdzie zapewne zajdzie sposobność, by w pełni wykorzystać możliwość pracy w trybie surround (LCRS lub 5.1) czy też rozbudowaną automatykę.
Pewnego razu, czytając ridery zespołów mających wystąpić podczas przeglądu rockowego w niedużym klubie, natrafiłem na znaną mi już wcześniej z targów i reklam prasowych markę Midas. A ponieważ było to już parę lat temu, w większości tychże riderów jako mile widziane na FOH-u figurowały konsolety analogowe, ze wspomnianymi Midasami na czele. Listę rozpoczynały tak zacne modele jak Heritage 3000 czy XL4, które to najwyraźniej stanowiły szczyt marzeń realizatorów współpracujących z zespołami uczestniczącymi w przeglądzie. Co więcej, nawet zespoły nie posiadające własnego realizatora zdawały się wyrażać na piśmie życzenie, by miksowano je na wymienionych przed chwilą konsoletach, choć zapewne w przypadku większości z nich, niestety, pozostanie to wyłącznie w sferze życzeń. Piszę o tym nie tyle, by zadrwić z bezmyślnego przepisywania zawartości riderów od zespołów z zupełnie innej „półki”, ile po to, by podkreślić wysoką pozycję, jaką marka Midas wypracowała sobie wśród muzyków i realizatorów dźwięku. Z czasem, oprócz okrętów flagowych, pojawiły się znacznie przystępniejsze cenowo modele konsolet analogowych, których nazwy zaczerpnięte zostały z włoskich miast (Venice, Verona). Później przyszedł czas na cyfrę i wówczas zadziałał podobny schemat – po największym i najdroższym XL8 pojawiły się mniejsze modele PRO9, PRO6 i PRO3, zaś niedługo po wchłonięciu brytyjskiego Midasa przez Music Group światło dzienne ujrzały kolejne modele konsolet, stworzone tym razem przede wszystkim z myślą o średniej wielkości firmach nagłośnieniowych: PRO2, PRO2c i PRO1. Najmniejsza z nich (PRO1) jest urządzeniem zupełnie autonomicznym, zaś dwa większe modele do pełni funkcjonalności potrzebują stageracka, z którym porozumiewają się za pomocą protokołu AES50. W niniejszym teście przyjrzymy się bliżej systemowi złożonemu z konsolety PRO2 i stageracka DL251, choć nadmienić trzeba, iż większość wniosków z testu odnosić się również będzie do PRO2c, która różni się od swojego „większego brata” jedynie brakiem lewej sekcji ośmiu suwaków. PRO1 to już nieco inna opowieść, stąd też mam nadzieję, że uda mi się poświęcić kolejny artykuł na łamach MiT na jej temat. Co ciekawe, cechą wspólną wszystkich cyfrowych konsolet Midasa jest ta sama jakość przedwzmacniaczy, przetworników oraz algorytmów przetwarzania sygnału (kompatybilne są również pliki zawierające ustawienia), zaś różnice pomiędzy modelami dotyczą spraw wielkościowo-ilościowych oraz udogodnień interfejsu użytkownika. Co mamy na powierzchni? Ważący 46 kg stół ma całkowicie metalową obudowę, szeroką na 118 cm. Panel przedni podzielono równo w poprzek na dwie powierzchnie: dolna zawiera m.in. suwaki i jest równoległa do podłoża, natomiast górna, ta z ekranem, usytuowana jest pod kątem. Dość charakterystyczna jest tutaj spora liczba różnokolorowych przycisków i pokręteł, jednak w ich rozmieszczeniu zdecydowanie dominuje porządek wynikający zapewne z dbałości o ergonomię pracy. Punktem centralnym interfejsu użytkownika jest piętnastocalowy kolorowy ekran o dużej jasności, która zapewnia zadowalającą czytelność nawet przy świetle dziennym. Ekran ów nie posiada funkcji dotyku, toteż nie mogło zabraknąć sąsiadujących z nim gałek, przycisków i kursorów, za pomocą których regulujemy aktualnie wyświetlane parametry. Uściślając tę kwestię, wspomnieć trzeba o ośmiu czułych na dotyk pokrętłach znajdujących się tuż pod ekranem (wraz z towarzyszącymi im przyciskami i kursorami), których kolor podświetlenia zmienia się w zależności od regulowanego parametru. Każdemu z nich może być przypisana również alternatywna funkcja, wywoływana w połączeniu z przyciskiem ALT, można też zdefiniować przypisane im funkcje zupełnie po swojemu. Ściśle związany z ekranem jest również channel-strip po prawej jego stronie, którego charakterystyczną cechą jest przypisanie na stałe konkretnych funkcji pokrętłom. Dzięki temu, a także wielkościowym zróżnicowaniem pokręteł, po osiągnięciu pewnej wprawy realizator będzie mógł dokonywać pewnych regulacji, nie patrząc na konsoletę, co bywa trudne do osiągnięcia w przypadku konsolet bazujących na ekranie dotykowym. Zaraz na prawo od channel-stripu znajdziemy bardzo czytelną sekcję wysyłek z dedykowanymi przełącznikami pre/post. Sekcję tę można, podobnie jak każdy blok channel-stripu (przedwzmacniacz, filtry, dynamika, korekcja itp.), przywołać błyskawicznie na ekran za pomocą dedykowanego przycisku. Co ciekawe, wśród regulatorów kanałowych znajdziemy również sześć przycisków wyłączających (na zasadzie funkcji safe) poszczególne jego bloki z automatyki scen. Na prawo od regulatorów przypisanych wybranemu kanałowi umieszczono bloki reprezentujące dwadzieścia cztery szyny wyjściowe, z których każdy zawiera jedenastosegmentowy wskaźnik poziomu, przycisk, talk, mute, solo i select. Rozwiązanie to zapewnia natychmiastowy dostęp do każdej szyny i może okazać się nieocenione w pracy na żywo, zwłaszcza przy realizacji monitorów. Wybranie selectem szyny wyjściowej może pociągać za sobą m.in. aktywację funkcji fader flip (dotyczącej poziomu wysyłek z poszczególnych kanałów) bądź przywołanie przypisanego szynie korektora lub efektu – przyciski ustawiające ten tryb działania znajdziemy tuż obok przycisku TAP, za pomocą którego możemy narzucić globalnie procesorom efektów tempo utworu. Idąc jeszcze dalej w prawo, napotkamy blok talkback wyposażony w oscylator, zaś nieco poniżej znajdują się regulatory przypisane funkcji solo (ta zaś może działać w trybie addytywnym) i szeroko rozumianej kontroli sygnału. Strefa miksowania Przemieśćmy się ponownie na lewą stronę konsolety. Puste miejsce obok ekranu spożytkowane zostało na gumową podstawkę pod laptopa bądź ipada, zaś nieco poniżej znajdziemy blok pierwszych ośmiu suwaków, które są oczywiście zmotoryzowane i mają standardową długość 100 mm. Nad każdym z nich znajdziemy jedenastosegmentowy wskaźnik wysterowania, przycisk mute i solo oraz mały ekranik zintegrowany z przyciskiem wyboru. Ekranik na przycisku ma elastyczny sposób wyświetlania informacji o danym kanale (standardowo znajdziemy tam nazwę oraz pozycję w panoramie), ponadto możemy zmieniać kolor jego podświetlenia. Zaraz po prawej stronie, tuż pod ekranem, znajdziemy blok kolejnych osiem suwaków zorganizowanych w identyczny sposób. Dodajmy jeszcze, że każdy blok suwaków w konsolecie wyposażony jest w kursory umożliwiające nawigację po wszystkich kanałach. Opisane przed chwilą szesnastu suwaków to z założenia suwaki kanałowe (wejściowe lub wyjściowe). W razie potrzeby liczbę tę można powiększyć o kolejne osiem kosztem sekcji mix bay. Sekcja ta zawiera domyślnie osiem wybranych szyn wyjściowych lub grup VCA i w porównaniu do sekcji wejściowej pozbawiona jest wskaźników wysterowania. Tuż nad nią znajdziemy po sześć przycisków przypisanych do grup mute oraz grup population. Te ostatnie stanowią znakomity patent na odnalezienie zdefiniowanej grupy kanałów bez potrzeby szukania ich wśród warstw. Działa to genialnie prosto – przytrzymując przycisk danej POP-grupy, wybieramy kanały, które mają do niej należeć. Potem już wystarczy w dowolnym momencie wcisnąć ten przy cisk, by przywołać na wierzch np. wszystkie wokale, instrumenty perkusyjne albo po prostu kanały, które są w danym momencie potrzebne. Co więcej, kanały te poukładają się jeden po drugim, poczynając od prawej strony, choćby były nie wiadomo jak porozrzucane po input liście. W podobny sposób operujemy ośmioma grupami VCA, z tym, że tutaj mamy jeszcze w „gratisie” grupową regulację poziomu na miksie głównym. Kolejną zupełnie unikalną ciekawostką są grupy MCA (Mix Control Associations) – działają analogicznie do grup VCA, ale w odniesieniu do dowolnie wybranego miksu (grupy VCA działają w tylko w odniesieniu do sumy). Przy ich pomocy możemy jednym ruchem suwaka np. przyciszyć grupę instrumentów perkusyjnych w monitorze klawiszowca. Mamy tu zatem do dyspozycji jedyne w swoim rodzaju trójwymiarowe VCA. Na prawo od mix bay znajdziemy strefę „B”, czyli suwaki domyślnie dedykowane lewemu i prawemu kanałowi sumy, wyjściu monitor oraz kanałowi mono, przy czym ten ostatni może zamiennie reprezentować aktualnie wybrany miks (możemy to jednak zmienić przypisując im inne kanały, np. takie, które uznamy za priorytetowe). Tuż nad nimi znajduje się blok obsługi automatyki scen i gniazdo USB, za pośrednictwem którego zapisujemy nasze ustawienia na pendrive’a. Sama zaś automatyka jest dość rozbudowana i tylko od nas zależy, czy wykorzystamy ją do prostego przełączania się podczas przepinek czy też zaprogramujemy skomplikowane przejścia z crossfade’ami. Wartą wzmianki jest bez wątpienia funkcja store scope, za pomocą której możemy wybrać dokładnie, co chcemy zapisać w danej scenie, a także zapewnienie producenta, że pliki show są kompatybilne i przenośne niezależnie od wersji firmware’u zainstalowanego w stole. Obrazu całości dopełnia umieszczona w środku konsoli sekcja screen access wyposażona w trackball, prawy i lewy przycisk „myszy” oraz sześć przycisków umożliwiających bezpośrednią nawigację do menu patchowania, preferencji, efektów i innych. Nieodłączną częścią interfejsu jest też zewnętrzna klawiatura, za pomocą której możemy m.in. ponazywać nasze kanały. Możliwości przetwarzania Jako że w cyfrowych konsoletach liczba suwaków „na wierzchu” zwykle bywa myląca w odniesieniu do faktycznych możliwości miksowania sygnału, warto powiedzieć kilka słów na temat wewnętrznej struktury PRO2. Jak się okazuje, mikser ten jest w stanie przetworzyć pięćdziesiąt sześć kanałów wejściowych, zapewniając im kompleksową obróbkę sygnałową (dynamika, korekcja itd.) oraz dodatkowo osiem kanałów aux wyposażonych jedynie w korekcję i punkt insertowy. Kanały aux mogą zostać użyte zarówno jako powroty efektów, jak również jako dodatkowe wejścia, o ile posiadana przez nas konfiguracja hardware’u zapewnia wystarczającą liczbę wejść fizycznych. Sygnały miksować możemy do ogólnej liczby dwudziestu siedmiu szyn, spośród których trzy to suma (L,C,R), szesnaście to wysyłki aux, które mogą być również użyte jako klasyczne grupy (można je łączyć w stereofoniczne pary), zaś kolejnych osiem wyjść to matryce, skądinąd dość nietypowe. W odróżnieniu od klasycznych torów matrycowych w Midasie możemy wysyłać do nich również sygnały bezpośrednio z kanałów wejściowych, zatem w praktyce możemy używać ich analogicznie do „normalnych” auxów. Eksperymentując z komutacją kanałów do szyn, odkryjemy zapewne tryb mix minus, który jest kolejną rzadko (jeśli w ogóle) spotykaną osobliwością. Otóż, w trybie tym kanały są domyślnie kierowane na daną szynę przy jednostkowym wzmocnieniu (zależnym od położenia suwaka), zaś poziomem wysyłki możemy „odmiksować” kanał z danej szyny. Przyda się to np. w sytuacji, w której na potrzeby nagrania musimy zrobić miks pomniejszony o wybrane kanały. Jeśli sześciopasmowa korekcja parametryczna na wyjściu okaże się niewystarczająca (a praktyka pokazuje, że często tak bywa), można zastąpić ją korektorem graficznym. Znajdziemy je w wirtualnym racku, skąd możemy je przypisać do konkretnych torów wyjściowych, bez potrzeby zaglądania do menu patch. Od strony technicznej są to cyfrowe emulacje klasycznych urządzeń Klark Teknik DN370, stąd też poza filtrami tercjowymi są one wyposażone w filtry notch oraz przestrajane filtry górno- i dolnoprzepustowe. Istnieje możliwość przywołania ustawień korektora na suwaki, brakuje natomiast funkcji szybkiego wyzerowania pojedynczego pasma. Efekty w Midasie PRO2 funkcjonują również na zasadzie wirtualnego racka. Pod względem ilościowym, proporcje pomiędzy efektami a korektorami (FX:GEQ) mogą wahać się pomiędzy 6:8 do 1:28. Dodam przy tym, że każdy z modułów efektowych może być wielokanałowy. Oprócz klasycznych pogłosów (w liczbie sześciu), efektów opóźnieniowych i modulacyjnych (pięć), do dyspozycji mamy także trójpasmowy kompresor i czteropasmowy korektor dynamiczny (tryby działania: 1 × 1, 2 × 2 lub 4 × 1), a oprócz tego również takie algorytmy jak sub monster czy tapesaturation. Wśród dostępnych urządzeń efektowych znajdziemy też mikser matrycowy 8×8 oraz tercjowy analizator widma Klark-Teknik DN 60 oraz ośmiokanałowy procesor dynamiki SQ-1, oba wyglądające i działające tak samo jak sprzętowy odpowiednik. Nie muszę chyba dodawać, że efekty brzmią i działają znakomicie, ale czyż nie tego oczekujemy po sprzęcie tej klasy? Obsadzenie wirtualnego racka można uzależnić od automatyki, zatem jeśli w danej piosence potrzebujemy kilka chorusów, zapisujemy to w snapshocie po to, by np. w kolejnym utworze zastąpić je pogłosami. „Midasowe” brzmienie, czyli preampy, korekcja, dynamika i… Jak podkreślają użytkownicy konsolet Midasa, ich wyróżnikiem było zawsze brzmienie, wynikające głównie ze specyficznego (i miłego dla ucha) działania przedwzmacniaczy i korektorów. Przechodząc do domeny cyfrowej, brytyjska firma nie mogła pozwolić sobie na zaprzepaszczenie renomy wypracowanej przez niemal czterdzieści lat doświadczeń, toteż również i na tym polu zadbała o to, by przesiadając się z XL4 czy Heritage’a na serię Pro, użytkownik poczuł się jak w domu. Jakkolwiek brzmienie konsolet jest tematem dosyć śliskim i staram się unikać porównań, nie doprowadzając do bezpośredniej konfrontacji w tych samych warunkach, to w przypadku brzmienia Midasa jest parę przesłanek czysto technicznych, o których należałoby wspomnieć. Znajdujący się jeszcze po stronie analogowej sterowany cyfrowo układ przedwzmacniacza posiada cechę saturacji sygnału przy wysokim wysterowaniu. Jako że cecha ta wpływa na charakter brzmienia i może być w niektórych sytuacjach bardzo pożądana, a w innych nie, przedwzmacniacz posiada dwa regulatory czułości. Pierwszym z nich (analogowym) kształtujemy brzmienie, zaś następnie przy pomocy cyfrowego Trimu dopasowujemy poziom sygnału do naszej struktury wzmocnienia. Znajdujący się na wyposażeniu kanału czteropasmowy korektor parametryczny oferuje różne typy korekcji, w tym emulujące analogowych korektorów znanych z klasycznych konsolet Midasa, wraz z ograniczeniami oraz specyficznym działaniem, za które to owe korektory są powszechnie lubiane. Dotyczy to odpowiedniego ukształtowania korekcji półkowej oraz interakcji z sąsiednimi pasmami, dającej przyjemny dla ucha rezultat po poruszeniu jedną gałką. Jeśli jednak realizator preferuje precyzyjne chirurgiczne cięcia, może przełączyć się na tryb „cyfrowy” korekcji, pozbawiony ograniczeń i nieliniowości. Równie istotny w kształtowaniu brzmienia jest blok dynamiki, zaczerpnięty z flagowego stołu Midas XL8. Składa się na niego bramka oraz kompresor wyposażony w cztery zróżnicowane algorytmy kompresji w kanałach wejściowych (na wyjściach mamy pięć wariantów kompresora), zmienne kolano, możliwość sterowania sidechainem oraz różne opcje artefaktów kolorujących. Na szkoleniach przedstawiciele Midasa mówili bodaj o dwudziestu kilku parametrach mających realny wpływ na pracę kompresora, co byłoby w praktyce liczbą przytłaczającą realizatora dźwięku, zatem zadaniem projektantów Midasa było takie opracowanie interakcji tych parametrów między sobą, by użytkownik mógł osiągnąć optymalne rezultaty bez potrzeby ustawiania każdego z nich z osobna. Można to oczywiście zrobić na wiele sposobów, stąd też jest tutaj kilka kompresorów do wyboru. Kolejnym czynnikiem, bez którego trudno byłoby zrobić dobrze brzmiący miks, jest spójność fazowa sygnałów. Jak wiadomo, każde cyfrowe przetwarzanie wiąże się z pewną latencją, zatem jeśli jeden sygnał skierujemy bezpośrednio na miks główny, zaś drugi przepuścimy przez kilka bloków przetwarzania, grupę, matrycę i dopiero potem dotrze on na miks główny, dotrą one tam w różnym czasie, co może spowodować niekorzystną interakcję fazową. W serii PRO zaimplementowano zaawansowany system zarządzania latencją na zasadzie automatycznej kompensacji, przy czym użytkownikowi pozostawiono pełną kontrolę nad stopniem ingerencji. Dla przykładu, jeśli przyjdzie nam pracować z monitorami dousznymi (IEM), zależeć nam będzie na minimalnej latencji (w PRO2 można z nią zejść poniżej 2 ms), stąd też wszelkie dodatkowe opóźnienia uznamy jako niepożądane. Co innego w przypadku miksowania na froncie, gdzie minimalizacja ogólnej latencji nie jest już aż tak istotna, za to z pewnością będzie nam zależało, by nawet po dość kompleksowym przetwarzaniu wszystkie sygnały trafiły nam na miks główny w tym samym czasie. Możliwości konsolety uwzględniają nawet kompensację latencji wynikającej z dodatkowego prze twarzania AC/CA w przypadku korzystania z urządzeń zewnętrznych. Te zaś bez problemu możemy podłączyć do systemu bezpośrednio przy konsolecie. Fizyczne wejścia, wyjścia i inne przyłącza Ponieważ w obecnych czasach raczej rezygnuje się z analogowej transmisji sygnałów pomiędzy sceną i konsoletą, większość przyłączy w cyfrowych systemach miksowania kieruje się w pobliże sceny, zaś dobór liczby i rodzaju gniazd na samej konsoli dość mocno zależy od przyjętej przez producenta filozofii. Na ściance tylnej PRO2 znajdziemy osiem wejść (są tam w pełni funkcjonalne przedwzmacniacze) i osiem wyjść XLR, dwa wejścia i trzy wyjścia w cyfrowym formacie AES3. Natomiast główną magistralę sygnałową stanowi sześć portów AES50 (RJ45), pozwalających w maksymalnej konfiguracji obsłużyć sto pięćdziesiąt sześć wejść i sto sześćdziesiąt sześć wyjść. Na konsoli PRO2 umieszczono ponadto wyjścia główne (L,C,R), dwie pary wyjść local monitor, dwa wejścia talkback (jedno na powierzchni, drugie z tyłu) oraz wyjście talk output (wszystkie wymienione na gniazdach XLR). Kwestię przyłączy dźwiękowych dopełniają dwa gniazda słuchawkowe umieszczone z przodu. Pozostałe złącza nie służą wprawdzie do transmisji dźwięku, ale z pewnością skorzystamy przynajmniej z kilku spośród nich, stąd też warto wspomnieć o komplecie złącz MIDI, gniazdach synchronizacji AES, WordClock i Video (BNC), wyjściu DVI (służy powieleniu obrazu wyświetlanego na monitorze), porcie ethernetowym (Control – do podłączenia routera) oraz gnieździe USB typu A. Dodatkowe stageracki i inne akcesoria Aby otrzymać w pełni funkcjonalny system miksowania dźwięku, powinniśmy wyposażyć konsoletę PRO2 w jeden lub więcej stageracków pozwalających przyjąć sygnały ze sceny i przetransmitować nasze miksy do systemu nagłośnienia. Urządzenia łączymy z konsoletą skrętkami, po których sygnały płyną w standardzie AES50, zaś maksymalna długość takiego połączenia może wynieść 100 m. Samo połączenie działa bardzo stabilnie i wprowadza bardzo niewielką latencję, co pośrednio wynika z faktu, że nie bazuje ono na protokole ethernetowym, zatem nie jest możliwe przepuszczanie pakietów AES50 przez klasyczną infrastrukturę sieciową. Do wyboru mamy racki o stałej konfiguracji wejść i wyjść, a także racki modułowe, których konfigurację tworzymy elastycznie za pomocą kart rozszerzeń. Do pierwszej grupy należą: DL151 (dwadzieścia cztery wejścia), DL 152 (dwadzieścia cztery wyjścia), DL153 (szesnaście wejść, osiem wyjść), DL154 (osiem wejść, szesnaście wyjść), DL155 (osiem wejść, osiem wyjść + osiem gniazd AES/EBU), DL251 (czterdzieści osiem wejść, szesnaście wyjść) oraz DL431 – unikalny dwudziestoczterokanałowy stagebox ze zintegrowanym splitterem, zarówno cyfrowym, jak i analogowym. Z kolei racki modułowe to DL351 (do sześćdziesięciu czterech wejść/wyjść na kartach w ośmiu slotach) oraz mniejszy DL451 (dwadzieścia cztery wejścia/wyjścia, trzy sloty). Widać więc, że mamy w czym wybierać, a wszystko po to, by móc zbudować system jak najlepiej dopasowany do naszych potrzeb. Na marginesie dodam, że do testów dostarczony został rack DL251, z którego oględzin przytoczyć chciałbym kilka spostrzeżeń. Otóż podobnie jak konsola, posiada on dwa zasilacze, zaś ich włączniki zabezpieczone zostały mechanicznie przed przypadkowym wyłączeniem. Rack DL251 wyposażono w trzy porty AES50 i gniazdo ethernet control oraz przycisk wyciszający wszystkie wyjścia (pomaga szybko opanować sytuację kryzysową). Przy każdym wejściu i wyjściu analogowym znajdziemy czerwoną diodę, której zaświecenie w przypadku wejścia sygnalizuje załączenie zasilania phantom, natomiast w przypadku wyjścia sygnalizuje wyciszenie toru (mute status). Szeroką paletę dodatkowych akcesoriów do systemu PRO2 oferuje siostrzana firma Klark-Teknik. Wspólną ich cechą jest bazowanie na transmisji AES50 zapewniającej pełną kompatybilność ze stołem i stagerackami. Niezwykle przydatne mogą okazać się „przedłużacze” transmisji: DN9610 (AES Repeater) pracujący z latencją 0,03 ms, który wydłuży transmisję po skrętce o dodatkowe 100 m, oraz DN9620 (AES Extender) pracujący z latencją 0,1 ms, który jest w stanie przesłać strumień AES50 na odległość 500 m po światłowodzie. Do przeprowadzenia wirtualnej próby dźwiękowej wykorzystać możemy wielokanałowy rejestrator DN9696, natomiast konwerter DN9650 (Network Bridge) zapewni naszemu systemowi kompatybilność ze standardem Dante, MADI, EtherSound, CobraNet lub Aviom. Z kolei miłośnikom posiadania sprzętowych suwaków korektora graficznego zawsze na wierzchu z pewnością do gustu przypadnie sterownik DN9331. Zapewne jednak większość użytkowników będzie wolała skorzystać z tańszej alternatywy, jaką jest działająca na ipadzie aplikacja Mixtender, za pomocą której sprawnie ustawimy w naszych torach korekcję, czy też uzyskamy jednoczesny podgląd sygnałów we wszystkich torach na wspólnym ekranie. Bezpieczeństwo i garść spostrzeżeń praktycznych Ponieważ PRO2 jest systemem stworzonym głównie z myślą o pracy live, a więc w warunkach polowych (by nie powiedzieć bojowych), jego producent położył spory nacisk na kwestie związane z niezawodnością. Świadczy o tym m.in. zastosowanie dwóch wymiennych zasilaczy hot-swap. Co ciekawe, gdy odłączymy jeden z nich, w drugim wiatrak zaczyna pracować na pełnych obrotach. Niestety, nie da się zestawić działającego w podobny sposób redundantnego połączenia AES50 ze stagerackiem. Przewidziano wprawdzie większą liczbę gniazd w tym standardzie niż jest to niezbędne do przesłania odpowiedniej liczby sygnałów, jednak w przypadku awarii którejś ze skrętek będziemy musieli ręcznie przekierować strumień na inną, zapasową. Z kolei na plus zaliczyć należy fakt, że komputer, na którym bazuje interfejs użytkownika, pracuje w oparciu o stabilny system Linux i działa niezależnie od układów przetwarzających dźwięk, zatem nawet w przypadku ewentualnej awarii czy też zawieszenia się oprogramowania, podczas restartu sygnały będą dalej przesyłane i przetwarzane bez żadnych słyszalnych przerw. Sam start konsolety trwa około 50 s, zaś proces zamknięcia zajmuje systemowi 23 s. Od siebie dodam jeszcze, że podczas testów nie udało mi się zawiesić konsolety. Wykonanie konsolety od strony mechanicznej wzbudza raczej podziw niż jakiekolwiek zastrzeżenia. Przyciski i gałki są odpowiednio duże i stabilne, działają pewnie i niezawodnie. Do konsolety możemy podpiąć dwie lampki, których jasność reguluje my bardzo płynnie, podobnie jak i jasność ekranu oraz kontrolek LED. Nawet przy intensywnym nasłonecznieniu ekran jest doskonale czytelny, czego nie mogę powiedzieć o niektórych podświetlanych przyciskach – podczas realizacji plenerowej bywało, że miałem problem z określeniem, czy kanał został wyciszony przyciskiem mute, czy też nie. Kolejne spostrzeżenie dotyczy linkowania kanałów – możemy dokonywać tego tylko parami w odniesieniu do sąsiadujących kanałów, co trzeba brać pod uwagę przy rozplanowywaniu input listy. Ogólne wrażenie powstałe po wielu godzinach pracy z Midasem PRO2 jest jak najbardziej pozytywne, zaś szereg stopniowo odkrywanych udogodnień ułatwiających nawigację sprawia, że praca z czasem staje się jeszcze efektywniejsza i daje dużo satysfakcji. PodsumowanieKonsolety z serii PRO Midasa w udany sposób łączą w sobie korzystne właściwości brzmieniowe, można by rzec, odziedziczone po swoich analogowych poprzednikach (choć osiągnięte w zupełnie inny sposób) z elastycznością współczesnych cyfrowych systemów miksowania i przesyłania dźwięku. Osoba przesiadająca się z konsolety analogowej będzie w stanie już po krótkim instruktażu opanować podstawy obsługi PRO2, co nie stoi w sprzeczności z późniejszym wykonywaniem skomplikowanych operacji przy użyciu tak unikalnych rozwiązań jak grupy POP czy MCA. Poza oczywistym zastosowaniem w pracy koncertowej, PRO2 ma wszelkie podstawy ku temu, by sprawdzić się w teatrach, gdzie zapewne zajdzie sposobność, by w pełni wykorzystać możliwość pracy w trybie surround (LCRS lub 5.1) czy też rozbudowaną automatykę. Do pełni szczęścia zabrakło już chyba tylko komputerowego edytora z dostępem do większości funkcji konsolety, który pozwalałby w trybie online realizować monitory w sytuacji, gdzie nie jest wymagany pełen splitting. Kończąc test, nie muszę chyba dodawać, że niezwykle trudno byłoby opisać wszystkie aspekty pracy z PRO2 w krótkim artykule, stąd też skupiłem się na wybranych. Osoby zainteresowane zgłębieniem tematu odsyłam do witryny producenta, gdzie znaleźć można krótkie filmy instruktażowe objaśniające w przystępny sposób wybrane zagadnienia związane zarówno z konfiguracją konsolety, jak i samym miksowaniem. Godne zauważenia są również intensywne działania szkoleniowe polskiego dystrybutora marki Midas, firmy Audio Plus, który organizuje seminaria na terenie całego kraju, przyczyniając się przy okazji do promocji oferowanych przez siebie rozwiązań w środowisku realizatorskim i nie tylko. tekst i zdjęciaPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia