Są tacy ludzie w branży, których nikomu przedstawiać nie trzeba. Jedni są doskonale znani są ze swojego profesjonalizmu, inni wręcz przeciwnie. Z całą pewnością Przemek „Dred” Pietrzak należy do tej pierwszej grupy. Jeśli Dred się czegoś podejmuje, można mieć pewność, że będzie to „pełen półprofesjonalizm”, a w razie czego „najwyżej się przeprosi”. Wraz z z przyjaciółmi, Łukaszem Muchą i Gwidonem Wydrzyńskim, stworzył Źle i Tanio. Idealnie pasuje tu parafraza znanego powiedzenia, otóż powstało miejsce, o które nikt nie prosił, a wszyscy potrzebowali. Kolejny raz mam przyjemność porozmawiać z osobą, która do branży wnosi nową jakość, powodując jej ciągły rozwój. Przed Wami Źle i Tanio, czyli Dred i jego brygada.

Filip Wojtowicz, „Muzyka i Technologia”: Źle i Tanio to marka bardzo dobrze znana w branży scenotechnicznej oraz w środowisku muzycznym. Celowo użyłem określenia marka, bo powiedzieć sala prób to jak nie powiedzieć nic. A jak Ty określiłbyś to, czym jest Źle i Tanio?
Przemek „Dred” Pietrzak:
Bardzo nam miło, że gdzieś tam pojawiają się takie słowa o nas. Od początku Źle i Tanio było wymyślone jako grupa ludzi wspomagająca produkcję koncertów. Różnimy się tylko tym, że w naszej nazwie nie ma żadnego słówka typu pro, audio czy inne trudne słowa, a przekorne „źle i tanio”. No i staramy się tę produkcję umożliwiać na ile się da i skumulować w jednym miejscu. U nas na hali mamy salę prób, studio dźwięku, studio światła, boksy na sprzęt dla artystów, magazyny techników, chłopaków z Plan Crew, a obok najlepszą wypożyczalnię backline’u w tej części Europy, czyli Woodys Backline. Wystarczy, że muzyk tylko się pojawi, a całą resztę może dostać od nas. No, a kiedy już zrobimy tę próbę, możemy wszystko zapakować i pojechać w trasę koncertową, w całości zapewniając wszystko, co potrzebne i ograniczając próby na miejscu koncertu do minimum.

„Każda próba odbywa się na zawodowym sprzęcie w asyście realizatora dźwięku. Wszystko mikrofonujemy i muzycy pracują na uszach. Tu zestaw z dużej sali, czyli dLive C3500 plus zestaw uszu”.

Z moich obserwacji wynika, że większość ludzi pracujących w branży scenotechnicznej to pasjonaci. Ta pasja często prowadzi do nieracjonalnych inwestycji, co później owocuje zaniżaniem stawek za usługi, byle tylko wyjść na zero. Jak wygląda to w przypadku Źle i Tanio? Czy za najwyższej jakości sprzętem i usługami stoi potężny arkusz kalkulacyjny i biznes plan, czy raczej świetny pomysł, który sam się broni?
Ostatnio odbyłem rozmowę z jednym z naszych partnerów, dlaczego powiedziałem innej firmie, żeby nie wynajmowała sprzętu taniej niż my. Uważam, że warto w branży utrzymywać ceny za sprzęt. Zwłaszcza, że ten sprzęt nie jest tani, a stopa zwrotu jest dosyć wysoka. Wolę posiedzieć dwa dni w domu z rodziną niż pojechać na koncert po zaniżonych stawkach. Uważam, że klient, który płaci normalne pieniądze za usługę wie, czego może oczekiwać od zleceniobiorcy.

Duża sala, którą widać na zdjęciu, to 150 metrów kwadratowych przestrzeni do swobodnego ćwiczenia i tworzenia muzyki.

Źle i Tanio to nie tylko sprzęt, to przede wszystkim ludzie. Ilu ludzi aktualnie tworzy ten dream team? Czy jest to stała współpraca, sformalizowana, rodzaj spółki czy może, jak najczęściej w branży bywa, opiera się to na freelance?
Źle i Tanio to dużo osób. Trzon główny to Dred, Mucha i Gwidon. Dred zajmuje się trzymaniem w ryzach całości marki oraz dbaniem o salę prób, Muszka odpowiada za koncertową stronę, a Gwidon zajmuje się światłem. To trójka wspólników i inwestorów, dzięki którym mogliśmy zbudować halę, w której się wszystko odbywa. Jest też Hubert, który jest honorowym członkiem założycielem. Oprócz tej trójcy mamy wybitnych realizatorów i techników, którzy pracują z nami na stałe. Są to Mateusz Michalik, realizator m.in. Natalii Kukulskiej i Margaret, Andrzej Dziadek (Tides from Nebula, Bedoes, Mata), Patrycjusz Zastawny (Viki Gabor), Szczepan Buzun (Daria Zawiałow) oraz technicy – Satan, Pawcio Muślicki, Mati Kozak, Januszek Patrzałek czy nasi nowi Padawani, czyli Beniamin i Junior Wiktor. Oprócz tych ludzi Gwidon ma swoją armię świetnych oświetleniowców: Szymona Płotka, Rudego, Kubę i Żarówa. Od jakiegoś czasu swoje biuro ma u nas też Lolek – właściciel Plan Crew, czyli najlepszych w Polsce kierowników planu. Swoje magazyny mają też Carramba z Żabą i Kuba Ponikiewski, którzy można powiedzieć, że u nas mieszkają i dbają o instrumenty. No i nasi kochani sąsiedzi – Woodys Backline: Podgór, Zdzisiek, Piotrek Stożek i honorowo Sylwia Lato. Generalnie jest to armia najwyższej klasy specjalistów i świetnych ludzi, którzy spotykają się u nas w pracy, na kawie, graniu w lotki, kosza czy też ping ponga.

„Tak wyglądała przestrzeń w momencie odebrania kluczy. Trochę roboty było przed nami”.

Źle i Tanio to sale prób, studio światła, studio nagraniowe, powierzchnie magazynowe, merch… coś pominąłem? Która z tych gałęzi stanowi trzon? Czy jest jedna główna, wokół której skupia się reszta?
Jak już mówiłem, wszystko się przenika. Idea jest taka, że artysta przyjeżdża do nas, otwiera swój magazyn ze sprzętem i idzie ćwiczyć na salę prób. Może ćwiczyć zarówno do nagrania płyty, bo mamy już dosyć dobrze wyposażone studio, jak i do trasy koncertowej. Z racji tego, że każde pomieszczenie jest ze sobą połączone, w dużej sali może grać band, w małej siedzi realizator FOH, w studiu można to nagrywać na ślady, u Gwidona w studiu światła można programować to jako show. A oprócz tego pograć w kosza, ping ponga czy też zjeść obiad. Po próbie zapisujemy ustawienia, pakujemy graty i jedziemy w trasę na której próba dźwięku trwa 10 minut bo wszystko jest już dopięte u nas na ostatni guzik.

Wspomniałeś o tym, że wszystkie pomieszczenia są ze sobą połączone. Na jakie medium się zdecydowaliście. Zgaduję, że analog i Ethernet bankowo, ale czy pojawiły się też np. światłowody, bnc itp.?
Każde pomieszczenie jest połączone skrętką, a główna matryca znajduje się w studio. Nasz główny magik od dziwnych customowych urządzeń, czyli Dawid Sewera, właśnie projektuje patchbay specjalnie dla nas. W trakcie pandemonium zainstalowaliśmy również sygnały analogowy pomiędzy salami a studiem. Kiedy nagrywaliśmy w sierpniu projekt orkiestrowy z piosenkami Anny German to 64 kanały z dużej sali przyjmowaliśmy do SSL L200 po Dante. Teraz możemy przyjąć 64 kanały po analogu. Co więcej, dzięki kooperacji z Łukaszem Pilchem mamy w studiu dosłownie wiadro bardzo starych preampów typu Ampex, Siemens WSW, Neve, Telefunken i Neumann.

Ciąg na zdjęciu to jakieś 225 metrów kwadratowych, na które składają się biura oraz studia dźwięku i światła.

Co było największym wyzwanie podczas tworzenia Źle i Tanio 2.0, bo wiem, że np. dużą część robót budowlanych robiliście sami?
Hala ma 650 metrów kwadratowych. Kiedy tu przyjechaliśmy była halą, która sprzedawała rowery. Kiedy się wynieśli, to zostawili gołe ściany. My zbudowaliśmy wszystko od początku. I to w głównej mierze we trzy osoby. Pod koniec nasi koledzy przyjeżdżali pomagać i przyspieszyli proces, za co bardzo im dziękujemy! Ilości były mocno przemysłowe typu 12 palet płyty GK, 3 tiry wełny mineralnej itd. itp. Pomieszczenia i plany, np. to ile wełny i płyt GK dać, żeby można było pracować wszędzie równocześnie, projektowaliśmy sami i, o dziwo, się udało.

Czy teraz z perspektywy czasu zmienilibyście coś na etapie projektowania, budowania? Coś dodali, z czegoś zrezygnowali, coś zrobili zupełnie inaczej?
Z perspektywy czasu przydałoby się więcej miejsca… Powoli zaczyna nam go brakować. Chociaż ostatnio pomieściliśmy Orkiestrę Tomka Szymusia do prób na koncert pamięci Krzysia Krawczyka w liczbie 55 muzyków plus soliści i goście.

„Sport to zdrowie, dlatego na miejscu mamy stół do ping ponga, piłkarzyki, kosz oraz blisko pole golfowe”.

Co było największym wyzwaniem przez te kilka lat działania Źle i Tanio, z jakimi problemami się borykaliście?
Kiedy narodził się pomysł na profesjonalną salę prób, wszyscy mówili, że jest to pomysł zły, bo nikt nie będzie płacił (4 lata temu) 60 zł za godzinę roboty. Z czasem ludzie chyba zrozumieli, że brakuje takiego miejsca dla zawodowców i zaczęło się to kręcić. Naturalną koleją rzeczy było wyniesienie się z Mińskiej i zbudowanie czegoś większego. No i jakoś tak sobie teraz pracujemy.

To teraz z bardziej pozytywnej strony, z czego jesteście najbardziej dumni, czego udało Wam się dokonać przez te kilka lat z czego jesteście najbardziej dumni? Jakiś szczególny projekt, współpraca z artystą, inwestycja?
Myślę, że największą dumą dla nas jest opinia na mieście. Wielokrotnie zdarzało mi się, że moi koledzy z Polski zupełnie niezwiązani z Warszawą mówili, że nazwa Źle i Tanio kojarzy się pozytywnie oraz z jakością. Dla nas zawsze najważniejsze było, żeby pomimo przekornej nazwy ludzie mieli z nami dobre skojarzenia. I chyba tak się powoli dzieje. Cieszę się, że dużo osób słysząc naszą nazwę, w spokoju pije kawę, a nie boi się, co to za banda oszołomów przyjedzie do niego. Zatrudniamy najlepszych specjalistów, pracujemy na możliwie najlepszym sprzęcie, dzwonią do nas najlepsi muzycy w tym kraju – niech to trwa, jak mawiał klasyk. Bardzo też się cieszę z faktu, że coraz więcej ludzi nosi nasze czapki, czy to zimowe, czy letnie. Później słyszymy opowiadania ludzi, że poznali kogoś w innym mieście w naszej czapce i się zaprzyjaźnili. Można więc powiedzieć, że Źle i Tanio zbliża ludzi!

„Dzięki bardzo bliskiej współpracy z Woodys Backline mamy dostęp najlepszych instrumentów na świecie”.

A z tej bardziej technicznej strony? Może jakieś urządzenia, ciekawe rozwiązania?
Jak wspomniałem wcześniej, jestem mega dumny z naszego studia, które pierwotnie z pracowni, w której chcieliśmy sobie produkować muzykę, stał się pełnoprawnym miejscem do nagrywania muzyki. Sercem jest konwerter Antelope Audio Orion 32+ – firmy, której produktów używamy od wielu lat i z którymi bardzo dobrze nam się współpracuje. Zainstalowaliśmy też głośniki Sveda Audio Dapo 2 z dwoma Wombatami, mamy więc pełen trójdrożny system. Wspieramy naszych kolegów z Polski, więc w rackach mamy urządzenia firm Bettermaker czy też Looptrotter, które po prostu są genialne.

Nie sposób w obecnej sytuacji nie spytać o to jak pandemia wpłynęła na Wasze funkcjonowanie? Chociaż z moich obserwacji wynika, że ten czas dał muzykom okazję do przygotowywania nowych kompozycji, ćwiczenia, próbowania, na które wcześniej brakowało czasu, więc np. studia nagraniowe przeżywały prawdziwe oblężenie.
Kiedy rozpoczynała się pandemia nie do końca wiedzieliśmy, co się będzie działo, ale moim pierwszym pomysłem w głowie było – no to teraz będą siedzieli i ćwiczyli. Ale nie pomyślałem o jednym ważnym aspekcie – próba ma sens dopiero w momencie, kiedy jest do czego ćwiczyć. A że nie było koncertów, to nie było prób. Zaczęliśmy więc kombinować ze studiem nagraniowym, no i powstało takie skromne miejsce u nas, gdzie zaczynamy nagrywać coraz więcej muzyki. W sierpniu nagraliśmy dużą orkiestrę Wojska Polskiego – 35 osób u nas, jest z tego płyta. Świetnie to wyszło. W międzyczasie okazało się, że Mucha jest światowej klasy specjalistą od miksowania Orkiestr. Mega mu to wychodzi. Ja w studio produkuję muzykę dla siebie czy moich artystów. Jest dobrze.

W końcu udało się nam stworzyć taką pracownię, w której już samo przebywanie sprawia wielką przyjemność”.

Kontynuując temat pandemii, czy udało Wam się skorzystać z jakiejś formy pomocy rządowej w tym czasie, czy pomogło Wam to zrealizować jakieś projekty, inwestycje?
Dostaliśmy Fundusz Wsparcia Kultury. Był to pierwszy taki projekt w historii, gdzie dostawało się tyle, na ile się wnioskowało, a że nie do końca w niego wierzyłem, to nie wnioskowałem na całą możliwą kwotę, tylko na połowę. Przez dłuższy czas chodziłem struty, no ale i tak lepsze to niż nic. Dzięki temu mogliśmy spłacić długi i nie martwić się o czynsz przez 4 miesiące.

To oklepane pytanie, ale jakie macie plany na przyszłość? Wydawać by się mogło, że jest idealnie, więc czy mogłoby być lepiej? Może więcej lokalizacji w Warszawie, nowe lokalizacje w innych polskich miastach, a może rozszerzenie profilu?
Planowaliśmy zbudowanie Źle i Tanio 3.0, ale pandemia trochę krzyżuje nam plany. Póki co potrzebujemy trochę czasu, żeby się odbudować, wrócić do normalnego funkcjonowania i dopiero wtedy będziemy myśleli, co dalej.

Pozostaje nam zatem bacznie śledzić rozwój Źle i Tanio 2.0, wypatrując na horyzoncie wersji 3.0. Jeśli jeszcze nie odwiedziliście Dreda i jego ekipy, polecamy nadrobić to jak najszybciej, nie pożałujecie!

Rozmawiał: Filip Wojtowicz, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Chester Copperpot, Dawid Romański