Zdziwiłem się, kiedy otrzymaliśmy od dystrybutora LED-owe urządzenie tego typu w celu przeprowadzenia testu. Szybko jednak okazało się, że oprawa ta, co prawda, została przez producenta sklasyfikowana jako LED PAR, ale jej możliwości i jakość znacznie wykraczają poza przeciętne wyobrażenia każdego z nas na temat LED-owych PAR-ów. Zanim jednak przejdę do uzasadnienia tej tezy, przyjrzę się samej marce CLF.

Od kilku lat na różnych branżowych targach można zaobserwować spore zainteresowanie tą holenderską firmą. Potencjał ten został zauważony nie tylko przez polskiego dystrybutora (firmę PS Teatr), ale i inni profesjonaliści na całym świecie z dużą dozą ciekawości podchodzą do tego wytwórcy. Dla przykładu powiem tylko, że w Francji dystrybucją zajmuje się firma ECLALUX, która swoje doświadczenie, szczególnie na rynku telewizyjnym i teatralnym, buduje już od 1973 roku. We Włoszech natomiast opiekę nad CLF sprawuje równie wprawiony w scenicznych bojach dystrybutor, mający 40-letnie doświadczenie w branży, czyli firma TRE TI SPA. A z czym tak naprawdę powinna się kojarzyć marka CLF?

Ruchoma tarcza z soczewkami – zakres zoom wynosi od 11 do 50 stopni.

Hitem okazała się oprawa typu Ares, która nader często stosowana jest do oświetlenia architektonicznego. CLF może pochwalić się zastosowaniem tych opraw w różnych obiektach i to w całej Europie. Jednak CLF wybierany jest też do niecodziennych realizacji, takich jak 33. finał konkursu Elite Model Look w Lizbonie czy na potrzeby „De Coolste Baan van Nederland”. Impreza ta odbyła się na Stadionie olimpijskim w Amsterdamie. Przy tym ostatnim wydarzeniu użyto ponad 500 opraw właśnie tej marki. Można śmiało powiedzieć, że spora liczba odwiedzających stoisko CLF, zarówno na targach Prolight+Sound, jak i podczas minionych ISE, jest całkowicie uzasadniona. W ofercie firmy znajdują się same boskie dzieła. Postanowiłem użyć takiej metafory, ponieważ większość nazw urządzeń CLF inspirowana jest imionami bogów i to z różnych mitologii. W ofercie są na przykład głowice ruchome takie jak Orion, Posejdon czy Aorun. W tejże grupie produktów nader ciekawą propozycją będzie ruchomy washer, produkowany pod nazwą Stinger. W grupie opraw oznaczonych jako Spectrum znajdują się rozwiązania dla generowania wysokiej klasy strumienia świetlnego do naprawdę bardzo wymagających zastosowań. I wreszcie grupa ,w której skład wchodzi bohater niniejszego testu, Odin (Odyn). Jest to grupa prawie 20 opraw, oparta na źródłach LED. Będą to zarówno oprawy typu PAR, LED bary jak i washery, a także bardzo popularne ostatnio oprawy typu vintage, a produkowane przez CLF pod wspólną nazwą Apollo.

Oprawę wyposażono w 5 trybów pracy.

Przywódca Asów
No cóż, nazwa zobowiązuje, zatem sprawdzę, czy rzeczywiście będzie to boski lider. Jak już wspomniałem: nie jest to zwykły LED-owy PAR, ponieważ kilka rzeczy, które da się zauważyć po wstępnych oględzinach, będą świadczyły o dodatkowym wyposażeniu. Pierwsza z nich to klasa IP. Obudowa jest naprawdę solidna, a wszystkie gniazda umieszczone w tylnej części oprawy mają stosowne gumowane zatyczki. Klasa szczelności to oczywiście 65. Nie znaczy to jednak, że Odin został zaprojektowany tylko dla celów zewnętrznych. O nie! Oprawę wyposażono w ultra cichy system chłodzenia z myślą również o pracy studyjnej. Dlatego wprowadzono tu również tzw. inteligentny sposób sterowania wentylatorem. Przyglądając się tej oprawie, naprawdę można docenić pomysł inżynieryjny na odprowadzenie ciepła. Układ chłodzenia został zamontowany w środkowej części obudowy i jest częściowo… otwarty. To znaczy, pomimo klasy szczelności widać część ożebrowania jak i rurki z cieczą. Ta część obudowy jest całkowicie przelotowa, zatem nawet strugi wody mogą po prostu przepływać przez wnętrze wspomnianego radiatora. Spodziewam się, że taki zabieg podczas opadów atmosferycznych jest również wartością dodaną dla możliwości chłodzenia oprawy, ponieważ jakikolwiek deszcz zawsze będzie miał niższą temperaturę niż ożebrowanie systemu chłodzenia, podczas gdy będzie się używać tej oprawy. Druga z rzeczy, która nie zawsze jest typowym wyposażeniem LED-owego PAR-a, to zmienny zoom.

Solidna podstawa umożliwia zarówno postawienie Odina, jak i zawieszenie go za pomocą uchwytów Omega.

I tu należy powiedzieć, że jego zakres jest dosyć spory, ponieważ wynosi od 11 do 50 stopni. Do tego jest niemal bezgłośny i na tyle szybki, że zmiana kąta wydaje się odbywać dokładnie w czasie realnym, kiedy to zmieniam wartość tego parametru encoderem w sterowniku. Oznacza to, że latencja samego mechanizmu jest naprawdę minimalna. Przyjrzałem się przedniej tarczy z soczewkami, żeby ocenić jak skonstruowano tak dobry mechanizm. Przednią tarczę oparto na trzech śrubach, ale nie to jest najważniejsze. Do pewnego stopnia rozwiązanie jest klasyczne tzn. każdy z dwunastu czipów LED ma swoją soczewkę. Ale na tym podobieństwa znane np. z LED-owych washy się kończą. Dlaczego? W większości washy do ruchomej tarczy od wewnątrz, pomiędzy poszczególnymi soczewkami, montuje się zwykle system przegródek osłaniający każde źródło światła. Chodzi po prostu o to, aby światło nie rozpraszało się wewnątrz oprawy, zanim nie dotrze do przedniej soczewki. Taki system ma pewnego rodzaju wady, szczególnie w oprawach, gdzie przednia tarcza z soczewkami może obracać się wokół własnej osi. Nie w każdej pozycji zoom taka rotacja będzie możliwa, ze względu na możliwą kolizję wspomnianych przegródek z elementami światłowodowymi (zwykle wyglądającymi jak kominy), które montuje się pomiędzy czipami LED a soczewkami. W tym przypadku jednak nie mamy do czynienia z rotacją wokół własnej osi, ale problem rozpraszania się poszczególnych wiązek światła wewnątrz oprawy pozostał. I tu wchodzi w grę rozwiązanie konstrukcyjne, które wykorzystuje ten niepożądany efekt zamiast (jak to czyni większość producentów) walczyć z tym, czyli montując wspomniane przegrody. Rzeczywiście tu ich nie znajdziemy. Jak zatem uzyskano zadowalające rozwiązanie? Przednia tarcza zawierająca 12 równych soczewek została wyposażona w coś, co przypomina rozwiązanie znane z opraw fresnelowskich. Wygląda to tak, jakby w soczewkę Fresnela wtopiono wspomnianych dwanaście mniejszych soczewek. Oczywiście zachowano pewną zasadę optyczną, tzn. nad każdym czipem, wewnątrz zamontowano (jak to w większości takich opraw bywa) tzw. mikrosoczewkę, która ma za zadanie skupić na tyle wiązkę, aby zdecydowana jej większość trafiła do kolejnej (tej zewnętrznej) umieszczonej na ruchomej tarczy. Pomimo tego, przy braku wewnętrznych przegród jakiś procent światła i tak zostanie rozproszony wewnątrz urządzenia. I w tym momencie, wszystkie „zbłąkane”, rozproszone promienie z 12 czipów zderzą się z przestrzenią pomiędzy soczewkami zewnętrznymi, czyli strukturą przypominającą rozwiązanie z opraw fresnelowskich. Jak wszystkim wiadomo, struktura soczewki Fresnela ma tę zaletę, że plama oświetleniowa jest równa bez przebarwień i hotpointów. I tak jest w tym wypadku. Pomimo dość sporych odległości pomiędzy 12 zewnętrznymi soczewkami, światło podlega dyfuzji (poprzez wspomniany patent) na tyle, że plama oświetleniowa, którą generuje Odin, jest równa, niezależnie od ustawienia pozycji zoom.

Oprawa została wykonana z uwzględnieniem klasy szczelności IP65.

Dalsze mocne strony Odyna
Ustaliłem już, że źródłem światła jest 12 czipów LED. I tu oprawa ta nie będzie przypominać standardowego wyposażenia PAR LED, ponieważ zamontowane moduły LED to RGBL (z dodatkiem diody Limon). Taka konfiguracja przy odpowiedniej jakości czipów i oprogramowaniu oprawy zapewni kilka rzeczy. Będzie to z pewnością jakość generowanego światła. Pomiar metodą CRI zawsze pokaże wynik powyżej 90. Zakres temperatury barwowej może być regulowany od 2500 do 10 000 K. Tu na chwilkę się zatrzymajmy. W najwyższym trybie pracy postanowiłem sprawdzić presetowe nastawienia poszczególnych temperatur barwowych.

Zakres temperatury barwowej może być regulowany od 2500 do 10 000 K.

Macro odpowiedzialne za najniższą temperaturę 2500 K (gdzie powinniśmy uzyskać przyjemne, przypominające zachód słońca światło) wygląda jak blada magenta. Sytuacja się zmieniła, kiedy dodałem na stałe około 90 procent diody limon. Wszak macra powinny być gotowymi rozwiązaniami bez konieczności ingerencji, jednak tutaj tak nie jest. Postanowiłem sprawdzić ten „defekt” inaczej. Wybrałem w menu urządzenia opcję static color oraz następnie temperaturę 2500. Tu odwzorowanie temperatury o tej wartości okazało się idealne. Wniosek jest jeden: problem tkwi w nieprawidłowych parametrach w bibliotece do mojego sterownika. Zatem myślę, że trzeba poczekać na nowsze wersje bibliotek lub zmodyfikować je samemu. Jak na oprawę z profesjonalną jakością zadbano też o 16-bitową rozdzielczość dimmera oraz o możliwość regulacji częstotliwości w zakresie od 600 do 10 000 Hz. Nie zapomniano też o możliwości wyboru krzywych dimmera, czy też funkcji smooth symulującej pracę konwencjonalnych opraw poprzez wprowadzenie latencji na reakcję zaciemniania. Z poziomu biblioteki (mam tu na myśli bardziej rozbudowane tryby pracy) wprowadzono możliwość kontroli praktycznie wszystkich istotnych parametrów, które często są dostępne tylko z poziomu menu.

Przednia tarcza z soczewkami wyposażona w „pręgi” przypominające do złudzenia soczewkę Fersnela.

Chodzi tu nie tylko wspomnianą już regulację częstotliwości, ale i też szybkość reakcji dimmera, jak i dostęp do trybów silent wentylatora. Znalazł tu również swoje miejsce tryb pracy kolorów RAW. Co ciekawe, również automatyczne sekwencje zmiany kolorów, które zwykle stosuje się bez używania sterownika jako tryb auto, można wysterować z poziomu biblioteki. Samych mode DMX jest pięć w tej oprawie. Czterokanałowy z dostępem tylko i wyłącznie do czipów ELD, sześciokanałowy poszerzony o regulację zakresu zoom oraz kanał funkcyjny, ośmiokanałowy, gdzie znajduje się dodatkowo globalny dimmer oraz kanał odpowiadający za strobo, dziewięciokanałowy z dodatkowym kanałem odpowiedzialnym za regulację temperatur barwowych i wreszcie trzynastokanałowy z całym zapleczem automatycznych efektów typu macro oraz z regulacją ich prędkości.

Znakomicie rozwiązany układ chłodzenia z „przelotowym” radiatorem.

Czy wiara w Odyna jest uzasadniona?
Czy i tym razem firma CLF udowodniła, że jest producentem godnym zaufania pod kątem jakości? Jest to naprawdę przemyślany produkt w solidnej obudowie. Sam uchwyt Odina został skonstruowany tak, że urządzenie to może samodzielnie, stabilnie stać na podłożu, a doczepiając clamp typu Omega, można go również dowolnie zawiesić. Odin ma bardzo jasny jednokolorowy wyświetlacz – każdy technik wiele razy przekonał się o tym, że praca z wyświetlaczem w pełnym słońcu jest często nie lada wyzwaniem. Tu nie będzie tego problemu. Wreszcie rozwiązanie dotyczące układu soczewkowego, które jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Oprawa generuje strumień z jakością odpowiadającą pracy studyjnej, jest wyciszona, ale w razie potrzeby posłuży też i przy zewnętrznych eventach, a zmyślnie zaprojektowany układ chłodzenia nie pozwoli jej się przegrzać. Producent podaje pełen zakres temperatur pracy, zatem i tu myślę, że testy w samej fabryce były bardzo rzetelne. Często problemem przy „pancernych” obudowach zapewniających odpowiednią klasę szczelności jest też waga urządzenia. W tym przypadku oprawa waży jedynie 6 kg. Mnie to urządzenie przekonało całkowicie.

Tekst: Paweł Murlik, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Krzysztof Kadis