Pasywny monitor sceniczny to nie tylko znakomity monitor podłogowy, lecz także produkt multifunkcjonalny – bez problemu użyjemy go jako sidefill, drumfill czy też zestaw nagłaśniający na niewielkiej imprezie.

Choć niemieckie miasto Stuttgart znane jest głównie z mieszczącej się w nim fabryki Mercedes-Benz, to warto również wiedzieć, że całkiem nieopodal, w miejscowości Ludwigsburg, znajduje się siedziba firmy TW Audio. Ta przestrzenna zbieżność ma również i drugą symbolikę, wszak wspomniana marka samochodów kojarzy się raczej wszystkim z autami wyższej klasy, jeśli pominąć kilka „wpadek” związanych z mniej udanymi modelami. Pod względem jakościowym, produkująca od 2004 roku nagłośnienie firma założona przez Tobiasa Wüstnera aspiruje do równie wysokiej pozycji. Obecnie nowością TW Audio są monitory sceniczne, a dokładnie dwa koaksjalne modele tzw. odsłuchów, C12 i C15. W niniejszym teście przyjrzymy się bliżej drugiemu z nich. O ile zestawy głośnikowe ogólnego zastosowania z możliwością użycia w roli monitora już wcześniej figurowały w ofercie niemieckiego producenta (modele serii M opisywane były na łamach MiT), to produkt stworzony specjalnie z myślą o pracy na deskach sceny zagościł w niej po raz pierwszy. Na szczęście nie oznacza to, że w przypadku konieczności postawienia sidefilla na scenie bądź nagłośnienia małej konferencji C15 będzie bezużyteczny. Wręcz przeciwnie – pan Wüstner jako stary estradowy „wyjadacz” (przed zajęciem się produkcją prowadził firmę nagłośnieniową) zadbał o to, by oferowany przez niego produkt był jak najbardziej uniwersalny. BudowaC15 to monitor w obudowie wykonanej ze sklejki, którą pokryto lakierem strukturalnym Warnex. Typowy dla takiego wykończenia jest brak jakichkolwiek narożników, natomiast ciekawy zabieg designerski stanowi zaokrąglona krawędź tylna. Kąt usytuowania ściany przedniej sprawia, iż typowa pozycja pracy testowanego monitora znajduje się w bezpośredniej bliskości nóg artysty. Jako że może to pociągnąć za sobą sytuację, w jakiej artysta zechce nadepnąć na urządzenie, któremu zawdzięcza słyszalność na scenie, producent bezkompromisowo podszedł do kwestii uodpornienia monitora na ów niezbyt mile widziany, acz niestety zdarzający się wybryk. Po pierwsze, gąbka chroniąca głośniki przed wilgocią znalazła się po wewnętrznej stronie grilla, zaś tenże został bardzo solidnie podparty od środka. Tak solidnie, by nawet muzyk o znacznej nadwadze nie zrobił na nim większego wrażenia. Nie zapomniano też o gumowych nóżkach, które nie tylko zapewniają stabilność usytuowania monitora na podłożu, lecz także chronią farbę na dolnej ściance. Aby umożliwić łatwe przenoszenie ważącego 23 kg monitora oburącz, producent wyposażył go w ergonomiczne uchwyty po obu stronach. Jeśli ktoś ma wystarczająco siły, może pokusić się o złapanie monitora jedną ręką i przeniesienie go w pozycji pionowej. Tu mamy kolejny z pozoru mało znaczący, ale istotny plusik – ścianka stykająca się w takiej pozycji z podłożem wyposażona została w małe plastikowe nóżki, które zapobiegną ścieraniu się z niej farby. Wielu producentom zdarza się, niestety, o tym zapomnieć, o czym świadczą choćby mocno sfatygowane powierzchnie spodnie popularnych SRX-ów 712M, których to sam również jestem właścicielem. Oprócz ustawienia na podłożu, C15 możemy również założyć na statyw bądź podwiesić. Może to odbyć się bez użycia jakichkolwiek narzędzi, o ile wyposażymy się w łańcuchy zakończone uchwytami kompatybilnymi z szynami typu Aircargo. Trzy takie szyny znajdziemy na ściankach testowanego monitora. O komforcie użytkownika pomyślano również, projektując rozmieszczenie gniazd przyłączeniowych. Trzy metalowe Speakony NL4 rozmieszczono we wgłębieniach po obu stronach obudowy, przy czym po jednej stronie znajdziemy ich aż dwa. Nabiera to szczególnego znaczenia w sytuacji, gdy C15 stoi na statywie – dodatkowy kabel służący podaniu sygnału dalej nie będzie musiał nieestetycznie sterczeć od góry, gdyż oba możemy podłączyć od dołu. Niby rzecz oczywista, ale niestety często nieuwzględniana. Zdejmujemy maskownicęPo zdemontowaniu grilla chroniącego współosiowy przetwornik o średnicy 15 cali docieramy do elementu, który tak skutecznie zapobiega zdewastowaniu monitora przez zbyt krewkich muzyków. Jak się okazuje, maskownica jest skutecznie podpierana przez współpracującą z driverem tubę, przytwierdzoną bezpośrednio do sztywnych elementów kosza głośnika. Kolejną ciekawostką są liczne otwory ulokowane przy krawędziach tuby. Ich zadaniem jest umożliwienie przedostania się przez nią dźwięków wygenerowanych przez środkową część membrany głośnika piętnastocalowego, nie powodując przy tym znacznego pogorszenia właściwości kierunkowych tuby. Przyznam się, że takie rozwiązanie widzę po raz pierwszy, ale od strony czysto fizycznej mogę śmiało powiedzieć, że to ma prawo działać. Pomimo niskiego profilu, obudowa C15 ma całkiem spory litraż, który zawsze warto wykorzystać, by poszerzyć pasmo przenoszenia monitora w stronę rejestrów dolnych. Dokonuje się tego poprzez odpowiednie dostrojenie otworów bass-reflex. Te zaś przybrały w tym przypadku formę tuneli, w odróżnieniu od wielu monitorów, które mają tylko otwory świadczące głównie o tym, że ich projektanci nie poświęcili zbyt wiele uwagi osiągom monitora w dolnym paśmie. A przecież bywa, że i basiści rezygnują z dużych pieców, polegając w kwestii odsłuchu na monitorze podłogowym. Na szczęście TW Audio o nich nie zapomniało. Sercem monitora jest piętnastocalowy współosiowy przetwornik, w którym obie trzycalowe cewki korzystają ze wspólnego układu magnetycznego. Pozwoliło to znacznie zredukować wymiary i masę całego głośnika, który pochodzi prawdopodobnie od włoskiej firmy B&C (TW Audio otwarcie mówi o korzystaniu z włoskich przetworników). Driver wysokotonowy o średnicy wylotu 1,4” dzielony jest dość nisko (producent nie podaje dokładnego punktu, ale mogą to być okolice 1,2 kHz). Współpracująca z driverem tuba ma dyspersję 70 × 55° i może zostać w razie potrzeby obrócona o 90°. Całość stanowiąca głośnik współosiowy zbudowana została w oparciu o lekki aluminiowy kosz i umieszczona w wyfrezowaniu na ściance frontowej monitora. Zarówno do montażu głośnika, jak i innych elementów nie użyto wkrętów do drewna, lecz śrubek oraz gwintów przymocowanych do sklejki. We wnętrzu C15 dostrzec można ożebrowania usztywniające obudowę, a także dużą ilość materiału tłumiącego rezonanse. Jak zatem widać – oszczędności tu nie uświadczymy. Pasywna zwrotnica znajduje się bezpośrednio pod krawędzią kosza głośnikowego. Liczba elementów (trzy cewki, trzy rezystory, dwa kondensatory) świadczyć może o niesymetrycznym podziale pasma, choć i w tym temacie specyfikacja milczy. Można tylko przypuszczać, że zastosowano filtr III rzędu dla głośnika 15” oraz II rzędu dla drivera, choć na bazie tych samych elementów stworzyć można również bardziej stromy filtr IV rzędu dla drivera oraz łagodny filtr I rzędu dla głośnika niskotonowego. Podłączmy i posłuchajmyC15 jest konstrukcją pasywną, zatem można go stosować w połączeniu z dowolnym wzmacniaczem (oczywiście o odpowiedniej mocy), bez konieczności stosowania zewnętrznych kontrolerów – po prostu plug’n’play. Zalecanym przez producenta optymalnym napędem jest czterokanałowa końcówka firmy Powersoft o symbolu M50Q, która dysponuje mocą 1250 W/4 Ohm na kanał. Już pierwsze testy odsłuchowe ujawniły bardzo pożądaną w przypadku monitorów scenicznych cechę C15. Wprawdzie nie sposób opisać ją inaczej niż tylko subiektywnym stwierdzeniem, iż dźwięk po prostu wychodzi z monitora (emitowany jest „na twarz” artysty), a nie zostaje gdzieś tam w głośnikach. Świadczy to o dobrym zgraniu fazowym przetworników i znacznie ułatwia przebicie się np. wokalu wobec dużego hałasu na scenie. Korekcje niezbędne, by uzyskać zadowalający poziom głośności bez wzbudzania się niepożądanych dźwięków, są dość niewielkie (głównie w okolicach 300 Hz) i będą w dużej mierze zależeć od użytego mikrofonu. Podczas testów korzystałem z estradowych „sitek” – AKG D7, Shure SM58 oraz Sennheiser e840 i e945 – i potwierdziłem tę zależność. Umiejętne użycie przez firmę TW Audio głośnika koaksjalnego pozwoliło uzyskać bardzo spójny i bezpośredni dźwięk wydobywający się z centrum tegoż głośnika. Równowaga tonalna pozostaje niezachwiana w całym zakresie kątów dyspersji tuby, dzięki czemu szansa na pojawienie się dodatkowych „sprzęgliwych” częstotliwości na skutek odsunięcia się artysty na bok od osi głośnika jest minimalna. C15 jest również bardzo skutecznym monitorem, co również pozytywnie wpływa na jego odporność na sprzężenia poprzez zwiększenie zakresu dostępnej dynamiki. PodsumowanieC15 firmy TW Audio to nie tylko znakomity monitor podłogowy, lecz także produkt multifunkcjonalny – bez problemu użyjemy go jako sidefill, drumfill (najlepiej w połączeniu z subbasem) czy też zestaw nagłaśniający na niewielkiej imprezie. Z punktu widzenia użytkownika, elastyczność jego zastosowania zwiększona została dodatkowo przez fakt, iż nie istnieje bezwzględna potrzeba stosowania dedykowanego kontrolera (drobnych korekt dokonamy ogólnodostępnymi narzędziami), w odróżnieniu od niektórych bezpośrednich konkurentów z podobnej półki cenowej. Idąc dalej tym tropem, zarówno pod względem ceny, jak i osiągów, TW Audio C15 wydaje się grać w tej samej lidze co dB Max czy Nexo PS15. Czy potencjalni klienci skuszą się na równie atrakcyjny produkt nieco mniej znanej marki? Nie da się ukryć, że w tym temacie wiele zależy od zabiegów tak producenta, jak i jego dystrybutora, a także decyzji realizatorów rekomendujących różne urządzenia w swoich riderach, a jak wiadomo, w tej ostatniej kwestii trudno cokolwiek sensownie przewidzieć. Wróćmy do faktów dotyczących samego C15. Aby ułatwić jego transport, producent oferuje opcjonalny flightcase na dwie sztuki, który zajmuje powierzchnię zaledwie 60×60 cm. Po ustawieniu na deskach sceny, C15 daje się poznać jako wygodne narzędzie pracy monitorowca, niezależnie od rodzaju muzyki, z jaką przyjdzie mu pracować. Pod względem wizualnym, testowany monitor bardzo dobrze wpasowuje się w scenę, zaś przemyślany projekt obudowy docenią również technicy odpowiedzialni za fizyczne ustawianie i transport aparatury. tekstPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia