Zrobiło się cieplej i zaczyna się sezon plenerowy. Po zimie wszyscy są spragnieni dobrej zabawy na wolnym powietrzu. Zrobiliśmy porządki w kablach, posprawdzaliśmy zestawy nagłaśniające, śrubki dokręcone, co było popsute zostało naprawione – jednym słowem gotowość bojowa. Rozważymy działania na otwartej przestrzeni.
Będziemy pracować w różnych miejscach, w których ktoś wskaże nam, gdzie można się podłączyć do zasilania 230 V. Niby proste i oczywiste. Zdarzają się jednak dziwne sytuacje, niestety bardzo niebezpieczne. W starych instalacjach nie było osobnego przewodu uziemieniowego PE, lecz tzw. zerowanie. Polegało ono na połączeniu przewodu neutralnego z bolcem uziemieniowym w gniazdku (rys. 1).
Rys. 1. Schemat poprawnie wykonanego zerowania gniazdka
Zdarza się, że po kilku remontach ktoś przypadkowo zamienił przewody w rozdzielni albo naprawiał przewiercony kabel w ścianie i wtedy przewód, który był neutralny, stał się przewodem fazowym. Mamy wtedy 230 V na bolcu uziemieniowym (rys. 2). W takiej sytuacji obudowa podłączonego urządzenia (np. wzmacniacza) znajduje się na wysokim potencjale. Robi się groźnie.
Rys. 2. Zamiana przewodów w układzie zerowania gniazdka
W tym momencie nawiązuję do pierwszej części moich porad, w której pisałem o wykonaniu przewodów XLR. Nie łączymy masy sygnałowej z obudową wtyków. Masa sygnałowa w urządzeniach elektroakustycznych na ogół jest połączona z obudową. Czasami spotykamy przełącznik „ground lift”, który odłącza masę sygnałową od obudowy. Rzadko kiedy mamy świadomość tego, w jakiej pozycji znajduje się ten przełącznik. Jeżeli podłączymy do takiego gniazdka wzmacniacz, a następnie do niego kabel XLR z podłączoną masą sygnałową do obudowy wtyku – to zostaniemy porażeni prądem! Skutek śmiertelny jest wysoce prawdopodobny. Teraz to już chyba jasne.
Opisana powyżej sytuacja nie jest wytworem akademickiej wyobraźni. To się naprawdę zdarza. Bardzo rzadko, ale się zdarza. Jeszcze nie wszystkie instalacje elektryczne w Polsce zostały dostosowane do współczesnych wymagań. Uchronić się przed takim problemem jest bardzo łatwo. Wystarczy użyć próbnika typu wkrętak z neonówką (koszt kilku złotych, a nawet można go otrzymać w prezencie jako gadżet reklamowy w hurtowniach elektrycznych). Jeżeli po dotknięciu próbnikiem do bolca uziemieniowego neonówka się zaświeci, to nie podłączamy niczego do takiego gniazdka, wołamy kogoś z obsługi obiektu i robimy wielką awanturę. Największą, jaką potraficie zrobić! Bo w słusznej sprawie.
Inna zbrodnia w dziedzinie energetyki to napięcie 400 V w gniazdku. Ma to miejsce wtedy, gdy ktoś podłączy dwa przewody fazowe (z różnych faz). Żadne urządzenie tego nie wytrzyma. Zostanie zniszczone w czasie ok. 20 ms. Sytuacja spotykana częściej w rozdzielniach budowlanych (bo ktoś szybko wymieniał rozbity bezpiecznik i jeszcze coś przy okazji poprawiał…). To również jest łatwo wykryć przy pomocy próbnika z neonówką. Jeżeli zaświeci się w obu otworach gniazdka – to znaczy, że jest źle i postępujemy jak wyżej.
Może zabrzmiało to trochę strasznie, ale świadomość zagrożeń jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Neonówka nie obciąży waszego budżetu ani kręgosłupa. Opisałem tu przypadki ekstremalne, lecz prawdziwe, które na szczęście zdarzają się bardzo rzadko.
Podłączając nasz system, zwracamy uwagę na to, aby żadne z gniazdek nie było obciążone poborem prądu zbliżonym do 16 amperów. Jest to wartość graniczna dla gniazdek i wtyczek 230 V. Nawet jeżeli zabezpieczenia nadprądowe na to pozwalają, to pozostawmy sobie kilkunastoprocentowy margines bezpieczeństwa. Po wielogodzinnej imprezie przeciążone gniazda potrafią się stopić (o ile się nie spalą).
Praca plenerowa to środowisko o podwyższonej wilgotności, gdzie w przypadku nagłego deszczu przedłużacze mogą się znaleźć w kałuży. Dlatego też warto mieć osprzęt elektroenergetyczny o kategorii szczelności nie mniejszej niż IP 67. To zapewni wszystkim bezpieczeństwo i komfort pracy.
Gdy już mamy ogarnięte zasilanie, rozstawiamy nagłośnienie frontowe. Przyjmiemy do rozważań zestawy aktywne satelita – subwoofer. Typowa sytuacja to ustawienie satelitów na wspornikach wkręcanych do subwooferów po obu stronach sceny. Rozwiązanie często sugerowane przez producentów, proste i wygodne w instalacji. Odległość pomiędzy zestawami wyniesie od czterech do ośmiu metrów (bo na początku założyliśmy eventy o takiej wielkości). Ustawiamy stanowisko realizatorskie centralnie w odpowiedniej odległości i gramy koncert. Uważnie słuchamy i kontrolujemy całość przedstawienia. Wszystko wydaje się być w porządku. Niestety nie wszyscy będą mieli te same wrażenia. Ci, którzy stali blisko realizatora, będą zachwyceni (bo zakładam jego dobrą pracę), ale osoby oddalone kilka metrów od osi sceny powiedzą, że z basem i centralą to było słabo. Niektóre dźwięki były za głośno, niektórych nie było słychać. Pewnie basista jeszcze nie umie grać albo słaby realizator. Jeżeli zagorzali fani wdadzą się w emocjonalną dyskusję – zadyma gotowa. Kto ma rację i dlaczego tak się stało? Każdy z obecnych wie, co usłyszał, a czego nie. Czyli każdy ma swoją rację. Winę ponosi fizyka – superpozycja źródeł, a tak naprawdę to ten, kto zignorował jej prawa. Na rysunkach nr 3, 4 i 5 przedstawiam rozkład przestrzenny SPL wybranych niskich częstotliwości w rozważanej sytuacji.
Widać wyraźnie, że jedynie wąski obszar wzdłuż osi sceny będzie miał zrównoważony przekaz w całym zakresie częstotliwości. Poza osią będzie różnie. Różnice pomiędzy maksymalnymi a minimalnymi wartościami wyniosą ponad 20 dB. To bardzo dużo! Stąd też takie wrażenia u słuchaczy. Żadne operacje na konsolecie nic nie pomogą. Zjawisko to jest znane od początków opisu ruchu falowego, a jednak powszechnie ignorowane. W realizacjach dużych eventów już nie ma tych błędów, ale w rozważanym segmencie małej skali nadal „ziemia jest płaska”. Czas z tym skończyć. Subwoofery umieszczamy centralnie przed sceną jak najbliżej siebie. Jeżeli to nie jest możliwe, to ustawmy je z jednej strony sceny, ale razem. Wyrównamy wtedy charakterystykę kątową w niskim paśmie i nikt nie będzie musiał walczyć o dobre imię basisty.
Na koniec przypomnienie – pokazane charakterystyki dotyczą pola otwartego. W pomieszczeniach zamkniętych będzie zupełnie inaczej…
Tekst: Bogdan Kuźmiński, Muzyka i Technologia