Jeśli nawet założymy, że zespół to nie tylko wokal na tle podkładu muzycznego, to z pewnością i tak właśnie na ten “instrument” uwaga odbiorców ukierunkowana jest w sposób priorytetowy. Statystyki nie da się oszukać i choć byśmy wykonywali najbardziej wymyślne sztuczki nad barwą bębnów,
klawiszy czy jakichkolwiek obecnych na scenie źródeł dźwięku, jeśli wokal nie będzie czytelny i precyzyjny – cały miks i praca nad nim zostanie przez większość słuchaczy poddana w wątpliwość. W praktyce jednak nie wystarczy użyć dłuższego suwaka na konsolecie w celu rozwiązania problemu czytelności i precyzji ludzkiego głosu. Potrzebny jest przede wszystkim wprawny wykonawca, odpowiedni aranż i kluczowy, z punktu widzenia realizatora dźwięku, najwyższej jakości mikrofon.

Firma Electro Voice nie specjalizuje się wyłącznie w  produkcji mikrofonów. W swojej ofercie ma również wzmacniacze oraz głośniki, które spełniają wymagania realizatorów na całym świecie. Jednak parę modeli mikrofonów tej firmy zajęło na stałe zaszczytne miejsce w  arsenale “pierwszej pomocy” w  przypadku wielu aplikacji. Czy możemy się spodziewać, że niniejszym testowane produkty podzielą losy m.in. niemal już kultowego RE20, operując na własnym wokalnym polu? Oba z jednej serii, oba pojemnościowe, oba identyczne z wyglądu, nie licząc zastosowanych kolorów grilla. Różnicę stanowi charakterystyka, czyli z pozoru szczegół, który w praktyce jednak każe rozpatrywać oba modele jako osobne jednostki.

Electro-Voice środek

Przełącznik filtra niskich częstotliwości ukryty został pod siatką, którą należy odkręcić, żeby dokonać regulacji.

Wygląd i wykonanie
Na samym początku trzeba przyznać jedno: nowe modele Electro Voice wykonane są po prostu świetnie. Mikrofon jaki jest, każdy widzi, jednak w  oczy rzuca się przede wszystkim wysokiej jakości powłoka wykonana z półmatowego lakieru o lekkiej chropowatości. Już sam fakt zastosowania takiego rozwiązania sprawia, że produkt dobrze leży w dłoni i nie wyślizguje się nawet przy aktywnym użytkowaniu, bez użycia statywu. Oba modele ozdobione są logotypem EV, który ma dobrze prezentować się w kamerze i na ekranach festiwalowych. Parę centymetrów przed samą „główką”, średnica mikrofonów zwiększa się, co stanowić może naturalną barierę dla wykonawców, którzy chętnie przesuwają swoją dłoń zbyt blisko strefy zero, zmieniając na własne życzenie sygnał właściwy w coś… zdecydowanie bardziej nieemisyjnego. Spójrzmy prawdzie w oczy, każda metoda ograniczenia tego procederu jest na wagę złota i ja to w ten sposób odczytuję. Dolną część mikrofonów zdobią oznaczenia modeli, natomiast górę zwieńczają grille siateczkowe wykonane równie profesjonalnie, co niższe partie. Lakier pozostaje matowy, zarówno na pierścieniu, jak i na całej siatce. Całość sprawia wrażenie bardzo wytrzymałej w przeciwieństwie do wielu modeli konkurencyjnych, w których te elementy nawet po mocniejszym naciśnięciu potrafią się już solidnie odkształcić, czasem pozostając już w tej nowej formie. Zarówno RE420, jak i  RE520, nie odkształcają się tak łatwo. Jest to też miejsce, które może nam ułatwić identyfikację modeli, ponieważ wersja kardioidalna RE420 ma grill i pierścień w kolorze czarnym, jednolitym z resztą obudowy, natomiast superkardioidalny RE520 pomalowany jest kolorem szarym (srebrnym-matowym, jeśli ktoś uważa, że takie określenie bardziej licuje z powagą testu).

Electro

Konstrukcja sprawia wrażenie bardzo wytrzymałej. Podczas intensywnych testów nie stwierdzono żadnego zużycia materiału.

Funkcjonalność i parametry
Już nie z wyglądem, a raczej bezpośrednio z parametrami, związany jest fakt występowania w obu modelach przełącznika odfiltrowującego najniższe częstotliwości. Gdzie on się znajduje? Otóż pod grillem, który niczym butelkę dobrego trunku należy odkręcić, aby dokonać regulacji. Takie rozwiązanie ma jeden poważny plus, którym jest ukrycie przełącznika przed niepożądanymi działaniami osób trzecich lub przypadkowej zmiany położenia. Jednak równoważnym z powyższą pozytywną cechą jest minus, którym jest każdorazowa potrzeba upewnienia się przed rozpoczęciem użytkowania, w  jakim aktualnie stanie znajduje się przełącznik. W  praktyce najlepiej odkręcić „główkę” za każdym razem, chyba że mikrofon pracuje zawsze w ten sam sposób w tych samych aplikacjach, a my mamy nad nim pełne władanie. Tym istotniejsza jest to kwestia, że filtr działa aż od częstotliwości 150 Hz w  dół. Punkt moim zdaniem wybrany bardzo trafnie, ponieważ najniższy highpass można ustawić na kanale konsolety, a  dzięki przełącznikowi w  samym mikrofonie można dopasować jego barwę do potrzeb w sposób bardziej uniwersalny. Tym bardziej, że nawet po zapoznaniu się z instrukcją zauważyć można, że jego działanie nie polega na radykalnym obcięciu częstotliwości, a bardziej na subtelnej korekcji pasma poniżej jego punktu działania. Maksymalny SPL, jakim da się spokojnie potraktować opisywane konstrukcje, to 149 dB, co oznacza, że nie trzeba ograniczać jego zastosowania jedynie do wokalu. Można pokusić się  „omikrofonowanie” np. pieca gitarowego lub werbla. Pasmo przenoszenia również nie musi predestynować obu modeli do pracy wyłącznie z głosem, tym bardziej, że instrukcja zawiera informacje na temat odpowiedzi dla różnych odległości mikrofonu względem źródeł dźwięku. Oczywiście kierunkowość obu modeli sprawia, że spodziewa się efektu zbliżeniowego, powodującego bezpośredni związek ze zwiększeniem ilości przenoszonego dołu wraz z  przybliżaniem mikrofonu do źródła sygnału. Jeśli zatem patrzeć na wykresy, z najbardziej neutralną odpowiedzią mamy do czynienia, gdy przetwornik znajduje się około 4-5 cm od ust wokalisty/wokalistkiprzy włączonym filtrze pod grillem. W  bliższym kontakcie następuje zwiększenie ilości niskich częstotliwości, natomiast im dalej, tym mniej częstotliwości znajdujących się poniżej 400 Hz. Dla samego wokalu na scenie jest to już zresztą odległość nie do końca efektywna, co wynika po pierwsze z  potrzeby mocniejszego wysterowania preampu, a  po drugie z  prostej kwestii przyzwyczajeń wokalistów, którzy w znakomitej większości wolą zachować punkt styku sitka z nosem, niż śpiewać do mikrofonu usytuowanego nieco dalej. Patrząc na charakterystykę zauważyć można dodatkowo podbicia w okolicach powyżej 5 KHz, które z pewnością mają wpłynąć na czytelność tekstu podawanego przez wykonawcę.

electro voice mikrofon

Oba mikrofony stworzone zostały z myślą o nagłośnieniu wokalu, jednak z powodzeniem mogą być używane również w celu zebrania m.in pieca gitarowego lub instrumentów perkusyjnych.

Test praktyczny
Kolejność testów była całkowicie przypadkowa. Ciężko bowiem określić, czy to wersja kardioidalna czy superkardioidalna bardziej sprawdzi się przy danej aplikacji. Mikrofon RE420 znalazł się więc w uchwycie na statywie wokalowym, natomiast RE520 postawiony został przy werblu. Oba modele bardzo dobrze wywiązały się ze swoich obowiązków. W przypadku męskiego wokalu warto było zastosować filtr tłumiący niskie częstotliwości, ponieważ dzięki temu uzyskano bardziej równomierny pasmowo dźwięk pozwalający się w późniejszym etapie dobrze obrabiać już za pomocą EQ konsolety. Praca bez zastosowania filtra w moim odczuciu predestynowana jest do zastosowań pozawokalowych. W  praktyce uwypuklony zostaje mocno rejon w okolicach 100 Hz, co pozwala na bardzo efektywne zebranie werbla celem dalszej obróbki, pieca gitarowego, czy nawet kolumny basowej. Aż do poziomu 50 Hz otrzymuje się wówczas precyzyjny sygnał, który można w następstwie poddać różnego rodzaju obróbce. Mikrofon jest stosunkowo jasny, co sprzyja osiągnięciu lepszej czytelności testu, jednak w przypadku języka polskiego, zarówno w wersji śpiewanej, szeptanej jak i wykrzykiwanej, w niektórych sytuacjach należało się pochylić nad odpowiednią korektą w  obszarze od 5 KHz wzwyż, celem wyeliminowania sybilantów. Wersja RE520 w tym samym czasie pozwoliła wydobyć łatwo poddający się dalszej obróbce dół z werbla, dzięki czemu również i ten instrument już na samym początku brzmiał pełnią swoich możliwości. Oczywiście celem odpowiedniego umiejscowienia wyżej wymienionych źródeł w miksie, należało odpowiednio “pogłaskać” sygnały filtrami konsolety, ale mimo wszystko to właśnie tym mikrofonom zawdzięczać można odpowiedniej jakości budulec wizji brzmienia koncertu.
Przy kolejnej okazji zamieniono mikrofony miejscami, tak że superkardioidalny RE520 pełnił rolę mikrofonu wokalowego. Ponieważ odpowiedź częstotliwościowa okazała się bliźniaczo podobna do RE420, szczególną uwagę zwróciliśmy na różnicę w  „pobieraniu” sygnału w zależności od umiejscowienia źródła względem osi mikrofonu. Zgodnie z oczekiwaniami, przetwornik skuteczniej ograniczał odbiór sygnałów spoza osi kosztem dostarczania większej ilości informacji akustycznych z tylnych rejonów. Może być to problem w przypadku użycia jednego tylko monitora odsłuchowego dla wokalisty lub wokalistki, ale w  zamian dostaje się od modelu RE520 nieco lepszą separację między instrumentami na scenie.
Oba testy wypadły bardzo dobrze i udowodniły, że marka Electro Voice stworzyła skuteczny i  praktyczny produkt. Mimo, że to mikrofony pojemnościowe, nie stwierdzono nadmiernych tendencji do generowania sprzężeń np. z systemem monitorowym.

Podsumowanie
Rynek produkcji i promocji produktów wokalowych to jedna z najbardziej wymagających gałęzi rynku. Należy włożyć swoją marketingowo-technologiczną głowę do paszczy lwa, gdzie każdy ząb to oddzielny produkt konkurencji czyhającej na słabe punkty nowego wyrobu. Zęby często wypadają i zastępują je coraz lepiej dopracowane konstrukcje kolejnych generacji. Electro Voice wyprodukował dwa mocne modele pojemnościowe. O tym, czy na fali zainteresowania inwestycją wybrać model o charakterystyce kardioidalnej czy superkardioidalnej, powinno zdecydować przeznaczenie mikrofonu, jeśli da się je precyzyjnie określić. Jeśli nie, warto przetestować obie konstrukcje lub po prostu na obie się zdecydować. W ten czy inny sposób jednak należy dać szanse zabrzmieć niniejszym mikrofonom podczas pracy i  przekonać się z  jak poważnym i  praktycznym podejściem do kwestii przetwarzania dźwięku ma się tu do czynienia.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Skowroński Muzyka i Technologia