Rynek nagłośnieniowy i pro audio to dziś potężna i bardzo rozwinięta branża, wydawać by się mogło, że kolejne produkty będą stanowić jakiś krok naprzód, udoskonalenie tego, co już znamy – ale głośnik, czy mikrofon będzie wyglądać w zasadzie, jeśli nie tak samo, to bardzo podobnie jak u konkurencji. Bo co też można w tej kwestii jeszcze wymyślić? A jednak – czasem trafiają się produkty, które zaskakują nie tylko walorami użytkowymi, ale także swoim wzornictwem. I do tej kategorii zaliczyłbym omówiony w niniejszym artykule system monitorów studyjnych amerykańskiej marki Kali Audio.

Sama firma jest stosunkowo nowa, powstała bowiem w styczniu 2018 roku i ma swoją siedzibę w Burbank w Kalifornii. Skupieni wokół niej konstruktorzy sami o sobie mówią, że są pasjonatami, dla których najważniejsze jest tworzenie produktów charakteryzujących się najwyższą jakością, a przy tym oferujących możliwie najlepszy stosunek realnej wartości do ceny. Chodzi przecież o to, by każdy mógł wybrać coś dla siebie i cieszyć się w swojej pracowni, czy studiu profesjonalnym dźwiękiem. Abstrahując od biznesowej filozofii, warto też zauważyć, że Kali Audio ma bardzo inspirujące sąsiedztwo, czyli słynne hollywoodzkie studia. Nie są zresztą jedyną tego typu firmą w okolicy, co także dopinguje do pracy. A już zupełnie na marginesie głównego tematu, przytoczę jeszcze ciekawostkę, otóż każda linia produktów została nazwana jak któreś z kalifornijskich miast. To tak gdyby ktoś zastanawiał się skąd wzięły się Santa Monica, Mountain View czy Independence. Do ostatniej z wymienionych linii (pełna nazwa to Project Independence) należy właśnie system IN-UNF. Independence to niewielka osada położona w pobliżu Sierra Nevada – nie należy jej mylić z dużo większym miastem o tej samej nazwie, ale znajdującym się w stanie Missouri. Kalifornijska miejscowość liczy niespełna 700 mieszkańców, jest zatem naprawdę maleńka, ale być może dzięki omawianemu urządzeniu zyska większą sławę. No dobrze, ale czas wreszcie powiedzieć, z czym mamy do czynienia.

Rozwiązanie Kali Audio umożliwia profesjonalne nagłośnienie nawet najmniejszego stanowiska pracy.

Producent określa IN-UNF jako system monitorów studyjnych ultra bliskiego pola (UNF w nazwie to skrót od Ultra-Nearfield). Co to oznacza? Otóż stworzono coś, co ma zapewnić doskonały dźwięk wszędzie tam, gdzie nie ma miejsca na coś większego, a także z różnych względów nie można pozwolić sobie na zbyt głośny odsłuch, choć tak nawiasem mówiąc te małe głośniczki potrafią dać – kolokwialnie mówiąc – niezłego czadu. Warto zresztą podkreślić, że linia produktów Project Independence obejmuje także większe, znakomite monitory IN-5 (MiT 07/21) i IN-8 (MiT 11/20), a omawiany system wykorzystuje tę samą, sprawdzoną technologię. IN-UNF oczywiście może być wykorzystany wszędzie, ale w pierwszym rzędzie powstał z myślą o domowych studiach, a nawet niekoniecznie studiach, bo wręcz kącikach do pracy. Współcześnie wiele zadań i to na poziomie profesjonalnym wykonuje się w domu – pracuje nad muzyką, materiałem dla radia, serwisu streamingowego itd. Nie każdy ma ten komfort, że może mieć u siebie dedykowane pomieszczenie, z odpowiednią akustyką, odizolowane od reszty domowników czy sąsiadów, którym mógłby przeszkadzać hałas. A też nie zawsze praca w słuchawkach jest najlepszym rozwiązaniem. Kali Audio proponuje nam zatem niewielki system, który postawimy na biurku i bez względu na to, gdzie owo biurko się znajduje, jak jest zorientowane (czy np. stoi w rogu pokoju), uzyskamy bardzo dobry, precyzyjny i szczegółowy obraz dźwiękowy tego, nad czym pracujemy. Co więcej, do tego nie jest potrzebny jakiś wysoki poziom tego dźwięku. Ale to nie wszystko – konstrukcja IN-UNF została tak opracowana, że uwzględnia specyfikę stanowiska pracy, optymalizując właściwości akustyczne. Zatem bierze pod uwagę samo biurko czy stół (tu istotna uwaga, system jest przeznaczony do ustawienia właśnie na nich, a nie w jakiejś innej konfiguracji – żaden element nie może na przykład stać na podłodze), a także odbicia fali dźwiękowej od jego powierzchni. Wszystko po to, by użytkownik otrzymał jak najwierniejszy obraz dźwiękowy, w każdym jego aspekcie – charakterystyce przenoszenia, precyzji detali, czy szerokości bazy stereo. I to nawet gdy odległość od głośników wynosi zaledwie 0,8 metra, co jest zalecaną przez producenta wartością.

W skład systemu wchodzą 3 elementy, przy czym największym z nich jest jednostka centralna, która mieści dwa przetworniki niskotonowe, wzmacniacz i całą elektronikę. (fot. D. Mazurowski)

W skład systemu wchodzą 3 elementy, przy czym największym z nich jest jednostka centralna, która mieści dwa przetworniki niskotonowe, wzmacniacz i całą elektronikę. Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu, bowiem ten składnik ma kilka ciekawych cech. Po pierwsze – oba przetworniki (o średnicy 4,5 cala) są ustawione przeciwlegle w poziomie, inaczej mówiąc plecami do siebie i skierowane na boki obudowy. Chodzi bowiem o to, by żadne drgania nie przeniosły się na blat biurka czy też cokolwiek innego, co znajduje się w pobliżu. Jednostka centralna jest oczywiście największym elementem systemu, mając szerokość 49,4 cm, długość 29,4 cm i wysokość 13,3 cm, przy założeniu, że położymy ją na płasko. Bowiem generalnie mamy dwa warianty ustawienia – możemy ją położyć, na przykład przed monitorem komputera, o ile jest on na tyle wysoko, że IN-UNF nie będzie niczego zasłaniać. Albo ustawić za monitorem, kierując ścianę z logo producenta w naszą stronę. Dwa pozostałe składniki to satelitarne głośniki w kształcie kul, umieszczane na stabilnych i dobrze przylegających do podłoża silikonowych podstawkach. Łączy się je z jednostką centralną za pomocą dwużyłowego kabla zakończonego bananowymi wtykami. Te głośniki wyposażono z kolei we współosiowe przetworniki – średniotonowy i wysokotonowy, przy czym pierwszy z nich ma średnicę 4 cali i posiada membranę z wyprofilowanego papieru, zaś drugi jest jednocalowy, z tekstylną kopułką. Jest to rozwiązanie sprawdzone już w większych modelach linii Project Independence. Częstotliwość podziału dla przetworników niskotonowego i średniotonowego wynosi 280 Hz, zaś dla średniotonowego i wyskotonowego 2800 Hz. Jak na tak kompaktowy system monitorów wręcz doskonałe jest pasmo przenoszenia, które obejmuje zakres od 39 Hz do 25 kHz (-10 dB), względnie od 47 Hz do 21 kHz (±3 dB). Wszystko napędza wzmacniacz klasy D o mocy 320 W, zapewniając maksymalny poziom SPL (w szczycie) wynoszący 103 dB. Moce ciągłe na kanał to odpowiednio, dla przetworników niskotonowych 60 W, zaś dla średnio i wysokotonowych 100 W. Mając na wzgledzie to, że IN-UNF jest systemem biurkowym, trzeba przyznać, że to naprawdę bardzo dobre parametry. I uzupełnijmy te informacje o dane o zniekształceniach harmonicznych (THD) – przy 85 dB SPL i dla pasma od 80 Hz do 1,7 kHz są mniejsze niż 3%, zaś powyżej 1,7 kHz są mniejsze niż 2%. Oczywiście liczby to jedno, najważniejsze jak to gra i brzmi, a to okaże się w dalszej części testu.

Prawa strona jednostki centralnej, z gniazdami i jednym z głośników niskotonowych. (fot. D. Mazurowski)

We wstępie podkreśliłem oryginalność wzornictwa omawianego modelu – kuliste głośniki satelitarne nie są może czymś rewolucyjnym, ale samo połączenie takiej pary i jednostki centralnej, zawierającej osobne przetworniki niskotonowe – a przy tym nadanie takiemu systemowi charakterystycznego i jednak dość niekonwencjonalnego wyglądu, sprawia że otrzymujemy intrygującą całość. Na tyle, że piszący te słowa od razu miał ochotę podłączyć to coś i sprawdzić, jak się spisuje w praktyce. Producent zadbał przy tym o to, by bardzo dokładnie wyjaśnić jakie są opcje ustawienia systemu i całego stanowiska pracy – nie są to kwestie bagatelne, bowiem prawidłowa konfiguracja pozwoli w pełni cieszyć się walorami IN-UNF. Jak go ustawić na biurku i w jakiej odległości od naszych uszu, to już opisałem (np. w zestawie jest drukowany szablon, który ułatwia ustawienie we właściwej odległości), natomiast kluczowe jest także to, w jakim miejscu pokoju znajduje się samo biurko. I teraz najlepsze – konstrukcyjnie omawiany system przewidział możliwość optymalizacji parametrów w zależności od ustawienia biurka. Dokonuje się tego za pomocą przełącznika DIP, a konkretnie pozycji 2 i 3. W instrukcji znajdziemy grafiki tłumaczące jak ustawić te dwa przełączniki, by dopasować system do faktycznych warunków pracy. DIP Switch ma jeszcze jedną funkcję, pozycje 4, 5 i 6 pozwalają na indywidualne podbicie każdego pasma od +2 dB, a w przypadku basów mamy nawet opcję + 4 dB. Oczywiście, jeśli z jakiegoś powodu czujemy taką potrzebę, bowiem jeśli te przełączniki ustawimy na zero, wówczas przenoszenie będzie po prostu płaskie, czyli innymi słowy – wierne.

Zbliżenie panelu z gniazdami i przełącznikami DIP (fot. D. Mazurowski)

Jakość wykonania systemu jest naprawdę wysoka, a mamy przecież do czynienia z produktem, który ma być cenowo dostępny praktycznie dla każdego. Jednostka centralna jest bardzo solidna i w sumie dość ciężka, oba przetworniki niskotonowe osłonięto estetycznym, malowanym proszkowo grillem. Największą ze ścian obudowy, w przypadku ustawienia pionowego skierowaną do tyłu, pokryto grafiką symbolizującą fale, przednia zawiera duże, podświetlane logo. Na bocznej krawędzi i ścianie z logo (która w przypadku ustawienia poziomego staje się spodnią) znajdują się nakładki przeciwpoślizgowe, dzięki którym całość naprawdę mocno trzyma się podłoża. Oba przetworniki niskotonowe umieszczono we wnękach po bokach obudowy, a resztę miejsca wykorzystano na gniazda wejściowe i panel kontrolny. W tym miejscu winien jestem pewną uwagę, otóż w przypadku jednostki centralnej brak wyraźnych oznaczeń, która strona jest lewą, a która prawą, co ma bardzo duże znaczenie. Trzeba zatem przyjrzeć się sugerowanym ustawieniom. O ile stoi ona pionowo, tutaj sprawa jest jasna, bo po prostu inaczej się nie da, jeśli ściana z logo ma być skierowana w naszą stronę. Na lewym boku, we wnęce, znajduje się panel ze wszystkimi wejściami audio (a także przełącznikiem DIP). Są to zarówno łącza analogowe, w postaci pary symetrycznych gniazd TRS 6,3 mm, a także pojedynczego, niesymetrycznego wejścia stereo 3,5 mm, jak i cyfrowe – optyczne oraz USB-C, obsługujących konwersję 48 kHz/24 bity. Jak widać zatem, do IN-UNF można podłączyć interfejs audio, mikser czy też dowolne źródło liniowe, odtwarzacz, sprzęt hi-fi (choć w tym wypadku raczej konieczna będzie przejściówka ze standardu chinch), ale także komputer, czy urządzenie mobilne. Ważna uwaga – te z systemem iOS i złączem Lightning wymagają zestawu Apple Camera Adapter Kit. Z prawej strony, w bocznej wnęce znajduje się z kolei gniazdo do podłączenia kabla zasilającego i tutaj nie mogę nie pochwalić producenta za dołączenie naprawdę długiego przewodu – ile to razy w przeszłości musiałem rozwiązywać problem doprowadzenia prądu do jakiegoś urządzenia, które miało tak krótki kabel, że nie dało się dosięgnąć do najbliższej listwy. Ponadto włącznik sieciowy, przycisk uśpienia/aktywowania wzmacniacza i wreszcie pokrętło głośności. Duże, z wyraźnie wyczuwalnym punktem centralnym (na godzinie 12). Ciekawe, bo podczas testów odkryłem, że ta pozycja wydaje się dość komfortowa do pracy, aczkolwiek głośność interfejsu nie była ustawiona na maksimum.

Lewa strona jednostki centralnej, z gniazdami do podłączenia głośników satelitarnych. (fot. D. Mazurowski)

Satelitarne głośniki są identyczne, zatem nie ma tu znaczenia, który z nich jest prawy, a który lewy. Ponieważ membrana przetwornika średniotonowego jest z papieru, należy zachować ostrożność podczas ustawiania, czy przenoszenia, bowiem łatwo niechcący uszkodzić ją palcem. Zresztą także tekstylna kopułka jest dość delikatna – ale proszę pamiętać, że oba wymienione przypadki są dość typowe, wiele innych głośników zawiera podobne rozwiązania, z tą różnicą, że ich nie przenosimy i nie stoją tuż obok. Silikonowe podstawki zapewniają stabilne położenie, są antypoślizgowe, więc będą dobrze trzymać się powierzchni biurka. Zastosowanie wtyków bananowych to dobry pomysł, ułatwiają one szybki montaż, czy też – w razie potrzeby demontaż całości. Podsumowując, IN-UNF charakteryzuje się wysoką jakością wykonania, nieźle przemyślaną ergonomią i funkcjonalnością. Obsługa i konfiguracja jest dość prosta, o ile uważnie przeczytamy sugestie producenta i się do nich zastosujemy.

Panel z pokrętłem głośności (fot. D. Mazurowski)

IN-UNF w praktyce
Nie ukrywam, że byłem bardzo zainteresowany tym, jak testowany system sprawdzi się w praktyce. Kolokwialnie mówiąc – czy da radę? I jak się okazało, daje – choć pod pewnymi warunkami i przy pewnych zastrzeżeniach. Zacznę jednak od ogólnego wrażenia, które jest zupełnie inne niż w przypadku typowych monitorów bliskiego, czy średniego pola. Reprodukcja jest naprawdę bardzo dobra, w całym spektrum – dostajemy precyzyjną górę i czytelny, wyważony środek, chyba najlepiej wypadający ze wszystkich pasm. Dół jest mocny, soczysty, acz moim zdaniem jednak nieco zbyt wyeksponowany. Nadmieniam, że zdecydowaną większość testów wykonałem przy neutralnym ustawieniu przełącznika DIP, czyli bez podbijania któregokolwiek z pasm. Jako materiał dźwiękowy wykorzystałem nagrania, nad którymi na przestrzeni lat pracowałem, które znam i chciałem sprawdzić czy inaczej odbiorę je, słuchając za pośrednictwem IN-UNF, co się ostatecznie nie wydarzyło. Usłyszałem tę samą muzykę, ale z innego źródła. Z może nieco bardziej wyeksponowanym dołem. Czy to miałby wpływ na sposób w jaki ten materiał bym zmiksował, gdybym miał do dyspozycji tylko testowany system? Nie sądzę. Precyzja oddania detali jest, jak na tak niewielki system i satelitarne głośniki, naprawdę imponująca – tak, to oczywiste, że nie taka, jak referencyjnych zestawów bliskiego/średniego pola, ale to nie wina IN-UNF, ale praw fizyki. Zresztą porównywanie tego systemu do pełnowymiarowych monitorów, zwłaszcza wysokiej klasy, nie ma sensu, jest po prostu nie fair. Co jeszcze mnie zaskoczyło na plus? Odwzorowanie przestrzeni stereo. Dźwięk wypełnia nie tylko boki, ale także środek – co ma się w nim znajdować, naprawdę stamtąd słyszymy, dynamiczne panoramowanie także wypada bardzo realistycznie, czuje się ruch w przestrzeni. Obok dobrego przenoszenia całego spektrum i jego wyrównanych proporcji (poza dołem) właśnie oddanie stereofonii i lokalizacji poszczególnych dźwięków zrobiło na mnie najlepsze wrażenie. Jednak, jak wspomniałem wcześniej, jest to generalnie inne wrażenie niż odsłuch w typowych monitorach studyjnych – przyszło mi do głowy porównanie, że to jakby coś pomiędzy nimi a słuchawkami. Ze względu na bliskość głośników robocza przestrzeń dźwiękowa jest relatywnie zamknięta, ograniczona. Mam jednak świadomość, że na mój subiektywny odbiór może mieć duży wpływ to, że na co dzień pracuję ze studyjnymi monitorami średniego pola i generalnie z projekcją wielokanałową (dookólną). IN-UNF z oczywistych względów przeznaczony jest do pracy z materiałem stereofonicznym, w małych pomieszczeniach i na ciasnej przestrzeni, gdzie sprawdza się znakomicie.

Kuliste głośniki tworzą specyficzny styl całego systemu.

Podsumowanie
Decydując się na zastosowanie omawianego systemu trzeba mieć na uwadze kilka kwestii – przede wszystkim zaś to, że prawidłowe ustawienie biurka i samego systemu na nim ma absolutnie kluczowe znaczenie. Ulokowanie satelitów o kilkanaście centymetrów w jedną, czy w drugą stronę całkowicie niweczy efekt. Tutaj wszystko musi być bardzo precyzyjnie skonfigurowane. Jeśli jest, otrzymamy naprawdę dobry dźwięk. Z jednym wszak ale – otóż obszar, na którym mamy optymalny odbiór, właściwe odwzorowanie bazy stereo, wszystkich pasm, jest relatywnie niewielki. Trzeba naprawdę siedzieć z głową w zalecanej przez producenta odległości – nie mówię, że nie wolno nawet drgnąć, ale radykalne odsunięcie się, na przykład by oprzeć się wygodnie w fotelu, może zupełnie zmienić nasz odbiór. Trzeba jednak pamiętać do jakich zadań zaprojektowano IN-UNF. To ma być możliwie jak najlepszy system monitorów studyjnych, który sprawdzi się w małych pomieszczeniach, na ograniczonej powierzchni roboczej. I to zadanie spełnia rewelacyjnie. Co więcej, jest dość odporny na wszelkie niedostatki akustyki wnętrza, w którym się znajduje. Jeśli mamy biurko wciśnięte gdzieś w kąt sypialni i tam chcielibyśmy popracować nad miksami, omawiany model nam to umożliwi. Obecnie jest to bezdyskusyjnie jedno z najlepszych rozwiązań tego typu, jakie znajdziemy na rynku. Biorąc pod uwagę, jak wiele osób dziś pracuje w domu i pragnie tam realizować jak najbardziej profesjonalne materiały, wróżę produktowi Kali Audio spory sukces.

Tekst: Dariusz Mazurowski, Muzyka i Technologia