Na pierwszy rzut oka i ucha wydaje się, że zrobienie streamingu z koncertu muzyki rozrywkowej to sprawa banalna. Przecież doświadczony realizator frontowy za pomocą cyfrowej konsolety, wyposażonej we wszystkie potrzebne narzędzia: świetne preampy i przetworniki, korektory, kompresory, pogłosy i delay’e, dostarcza do systemu nagłośnieniowego fantastyczny miks. Dźwięk wydobywający się z wielkich subbasów oraz reszty elementów nagłośnienia jest potężny, publiczność szaleje i wszyscy są szczęśliwi. Nic więc prostszego, niż podłączyć konsoletę do komputera, przesłać miks frontowy w świat za pomocą łącza internetowego i cieszyć się sukcesem. Niestety, często takie działanie nie przynosi spodziewanego rezultatu. Słuchając streamingu tego koncertu na smartfonie mamy odmienne wrażenia: miks jest niepełny, przeważają instrumenty elektroniczne i wokale, brakuje gitar, a z perkusji słychać w zasadzie sam bęben basowy i to mocno zniekształcony. Brakuje atmosfery kreowanej przez publiczność, zapowiedzi kolejnych utworów są za ciche, a przez to kompletnie niezrozumiałe.

Poniżej wyjaśnimy sobie, dlaczego tak się dzieje oraz zastanowimy się, jak tego uniknąć, wykorzystując dostępne narzędzia.

Dlaczego brzmi inaczej?
Zacznijmy od zastanowienia się, dlaczego dzieje się tak, że miks frontowy nie brzmi tak dobrze w streamingu jak na żywo. W salach koncertowych do słuchacza docierają nie tylko dźwięki pochodzące z systemu nagłośnieniowego. Słyszy on również dźwięk bezpośredni instrumentów akustycznych, szczególnie tych najgłośniejszych, jak perkusja czy dęte blaszane, oraz dźwięk gitar ze wzmacniaczy gitarowych. W miksie frontowym instrumenty te ustawione będą przez to ciszej niż instrumenty, które nagłaśniane są tylko przez system frontowy. Oprócz dźwięków bezpośrednich duży udział w brzmieniu występu w sali ma jej akustyka. Pogłos to przecież suma odbić dźwięku od powierzchni w pomieszczeniu. Przez to, że dociera do słuchacza z wielu kierunków, dodaje on brzmieniu przestrzenności. Miks odsłuchiwany bez udziału pogłosu sali będzie sprawiał wrażenie „suchego”. Dodatkowo, niektóre częstotliwości są w pomieszczeniu uwypuklane, a inne tłumione. Realizator kompensuje wpływ pomieszczenia na brzmienie, odpowiednio korygując miks frontowy, co negatywnie wpłynie na balans częstotliwości w materiale streamingowanym. Głośność, z jaką słuchamy koncertu na żywo, mocno różni się od tej, z jaką słuchamy wersji streamingowej. Również pasmo przenoszenia oraz dynamika odsłuchu zmienia się diametralnie. Niemniej ważnym elementem jest sama publiczność, która rzadko kiedy pozostaje zupełnie cicha. To właśnie spontaniczny aplauz słuchaczy, ich krzyki i oklaski dodają wydarzeniu niepowtarzalnej atmosfery. Zatem, aby uzyskać dobre brzmienie streamingu, musimy zadbać o to, aby jego miks uwzględniał wszystkie te różnice oraz zawierał w sobie elementy, których miks frontowy jest pozbawiony.

Do ujęcia owacji sprawdzi się Shotgun.

Mikrofony ambientowe
Pierwszym elementem, na który należy zwrócić uwagę są mikrofony. Podczas realizacji streamingu, podobnie jak przy nagraniu, warto postawić kilka dodatkowych sitek. Najważniejsze to mikrofony rejestrujące publiczność. Aby maksymalnie wyizolować owacje od dźwięków zespołu zastosujmy dwa shotguny ustawione na krawędzi sceny w kierunku publiczności. Jeśli nie mamy do nich dostępu, wybierzmy dwie pojemności o małej membranie i charakterystyce superkardioidalnej. Dobrze jest ustawić je możliwie daleko od frontfili. Do odwzorowania atmosfery przyda się również ujęcie odpowiedzi pomieszczenia. Możemy zastosować klasyczną technikę AB w oparciu mikrofony dookólne oddalone od siebie o kilkadziesiąt centymetrów lub zamienić je na ósemki skierowane pod kątem prostym do systemu. Najlepiej ustawić je w okolicy realizatora frontowego, gdyż jest tam względnie bezpiecznie i nie trzeba ciągnąć długich kabli. Jeśli są dwa wolne kanały, a na scenie sporo instrumentów akustycznych, można ustawić również dwa ambienty na niskich statywach na krawędzi sceny.

Ambienty na scenie pomogą oddać atmosferę.

Miksujemy
Miks do streamingu może zostać zrealizowany na kilka sposobów. Najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie osobnego systemu miksującego. Jest to rozwiązanie najdroższe, gdyż wymaga dodatkowego sprzętu oraz realizatora. Cyfrowa konsoleta będzie najwygodniejsza i nie jest tu konieczny split analogowy. Podłączenie cyfrowe do miksera frontowego i skorzystanie z linii podających na wyjścia sygnał z wejść (ang. tie line) w zupełności wystarczy. W tej sytuacji konsoleta frontowa oraz streamingowa muszą być wyposażone w ten sam wielokanałowy protokół cyfrowego przesyłu dźwięku. Bardzo popularny zarówno wśród producentów konsolet, jak i ich użytkowników stał się ostatnio protokół Dante. Wiele konsolet korzysta z niego fabrycznie, a znaczną większość można wyposażyć w odpowiednią kartę rozszerzeń. Zastosowanie tego typu rozwiązania umożliwia zrealizowanie w stu procentach niezależnego miksu. Korekcja oraz obróbka dynamiczna zarówno dla kanałów jak i grup, jak również proporcje uwzględniające ambienty i efekty mogą zostać wykorzystane z myślą o medium, jakim jest Internet. Rozwiązanie to pozwala również przenieść realizatora streamingu z dala od głośnej sali koncertowej, co zapewni mu lepszy monitoring, ale o tym za moment.

Najlepiej sprawdzi się osobna konsoleta z Dante.

Drugim sposobem jest zrealizowanie miksu pod streaming na jednej z konsolet wykorzystywanych do realizacji koncertu. Może to być zarówno konsoleta frontowa, jak i monitorowa, choć w mojej opinii lepiej w roli miksera streamingowego sprawdzi się monitorowiec. Po pierwsze, wykorzystuje on słuchawki, dzięki czemu realizator odsłuchuje miks na poziomie zbliżonym do tego za ekranem komputera. Po drugie, zazwyczaj znajduje się w cichszej części sali. Niezależnie od tego, czy streaming miksuje frontowiec czy monitorowiec mamy kilka możliwości wykorzystania kanałów oraz szyn miksujących w konsolecie. Jeśli stół dysponuje dwukrotnie większą liczbą kanałów miksowania, niż zajmowana przez artystę liczba wejść, można je zdublować, aby mieć niezależny processing dla miksu streamingowego. Pozwala to w pełni uniezależnić się od korekcji wynikającej z brzemienia sali oraz tej eliminującej sprzężenia. Umożliwia to również zastosowanie większej ingerencji w dynamikę sygnału, która dobrze sprawdza się przy cichym odsłuchu na laptopowych głośniczkach. Stosując to rozwiązanie, kanały zdublowane wyłączamy z sumy i kierujemy tylko do grupy wysyłanej do streamingu, co daje pełną kontrolę nad proporcjami oraz pozostałymi aspektami brzmieniowymi.

Jeśli korzystamy z tych samych kanałów, które miksowane są w sali, dobrym sposobem jest wykorzystanie szyny aux. Możemy zdecydować, czy wysłany na nią sygnał będzie przetworzony przez korektory i procesory dynamiki, odpowiednio ustawiając tryb pre/[post dla kanałów. Ważne jest, aby unikać korekcji eliminującej sprzężenia, gdyż konieczna w pomieszczeniach pozbawia miks streamingowy istotnych częstotliwości. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy stream powinien być stereofoniczny, czy wystarczy mono. Jeśli jest stereofoniczny, na pewno lepiej zabrzmi w dobrych warunkach, jednak najważniejsza jest tu kompatybilność z mono. Smartfony oraz przenośne głośniki zazwyczaj działają w mono, a w laptopach wrażenie stereofonii jest pomijalne. Moim zdaniem lepsze dobre mono niż szerokie i rozfazowane stereo. Szczególnie, jeśli chodzi o przestrzenie i pogłosy, szerokie gitary i brzmienia klawiszowe, które wykorzystują efekty fazowe, aby uzyskać stereofonię. Po zmonofonizowaniu będą brzmiały cienko lub całkowicie znikną z miksu.

Monitoring koniecznie w zamkniętych słuchawkach.

Co z monitoringiem?
Idealnie jest wysłać realizatora do osobnego, cichego, akustycznie przygotowanego pomieszczenia i dać mu monitory. Tak komfortowa sytuacja występuje, kiedy obiekt został wyposażony w reżyserkę audio lub w realizacjach telewizyjnych, gdzie używane są wozy transmisyjne. Nawet jeśli nie jest dostępne pomieszczenie realizacyjne, warto uciec z konsoletą na backstage lub poza salę. Jeśli nie ma takiej możliwości, konieczne jest zadbanie o jak najlepiej izolujące słuchawki. Bezdyskusyjnie muszą mieć zamkniętą konstrukcję. Jeśli chodzi o izolację, dobrze sprawdzą się słuchawki dokanałowe lub odlewy. Należy pamiętać o tym, że niskie częstotliwości są mniej tłumione niż wysokie. Jeśli monitorujemy w sali, gdzie jest ich dużo, może się zdarzyć, że przesadzimy z nimi w miksie streamingowym. Aby tego uniknąć, dobrze jest zastosować oprogramowanie do analizy widma i balansu częstotliwościowego. Pamiętajmy o kompatybilności monofonicznej. Jeśli monitorujemy na słuchawkach w stereo, koniecznie raz na jakiś czas zmonofonizujmy szynę odsłuchową. Pomoc z zewnątrz bywa zbawienna. Warto poprosić kogoś znajomego, żeby posłuchał streamingu i dał znać, czy po stronie odbiorcy wszystko gra.

Warto podejrzeć poziomy i balans brzmienia streamu.

Finalizacja miksu: kompresja i LUFS-y
Głośność odsłuchu to parametr, który mocno odróżnia streaming od koncertu w sali. Głośne partie rockowego koncertu nierzadko przekraczają 100 dBA, kiedy zapowiedzi oscylują w okolicy 60-70 dBA. Słuch człowieka potrafi się adaptować tak jak wzrok. Kiedy wchodzimy do ciemnego pomieszczenia z zewnątrz, przez chwilę widzimy gorzej, a potem się przyzwyczajamy. Tak samo jest z dźwiękiem. Na koncercie różnice dynamiki na poziomie kilkudziesięciu decybeli kompletnie nam nie przeszkadzają, a nawet są pożądane. Jednak przeciętny smartfon nie jest w stanie wygenerować więcej niż 60-70 dB, a nawet jeśli, to słuchanie na tym poziomie zniekształconego dźwięku z małego głośniczka nie należy do najprzyjemniejszych. Jeśli zapowiedzi są o około 40 dB cichsze od tego maksimum, to w streamingu nie będą praktycznie słyszalne. Dlatego potrzebny jest mały mastering. Trzeba ograniczyć dynamikę streamingu przez zastosowanie kompresji. Jak już pisałem wcześniej, przyda się tu mocniejsza kompresja na kanałach, jak również niewielka kompresja szyny głównej. Aby dostosować sygnał do wymogów platform streamingowych, konieczny będzie limiter. Ograniczy dodatkowo dynamikę oraz zabezpieczy stream przed przesterowaniem. Jak ustawić finalny poziom? Tu z pomocą przychodzą mierniki poziomów głośności LUFS. Dobrze jest pracować w przedziale od -20 LUFS do -12 LUFS przy peak’u nieprzekraczającym – 0,2 dB. Można się spodziewać, że algorytm streamingowy nie przekompresuje sygnału, a będzie on na tyle głośny, że nie będzie odbiegał od innych materiałów dostępnych w Internecie.

Jak to w życiu koncertowym bywa, nie na wszystko mamy bezpośredni wpływ. Najczęściej nie wiemy, co dokładnie robi z dźwiękiem algorytm serwisu streamingowego. Możemy tylko możliwie najlepiej przygotować mu sygnał. Często nie wiemy też, co dokładnie robi z dźwiękiem realizator multimediów, który najczęściej łączy dźwięk ze swoim obrazem przed wysłaniem go w eter. Wszystkie nasze działania mogą niestety zostać zepsute, gdy na samym końcu dźwięk zostanie przesterowany lub inaczej zniekształcony przez użycie niskiej jakości karty dźwiękowej w laptopie multimediów. Zadbajmy o to ostanie połączenie. Jeśli tylko się da, wykorzystajmy interfejs ze złączem cyfrowym. Wiele interfejsów dysponuje złączem SPDIF. Choć nie znajdziemy go konsoletach, to jest to niesymetryczna wersja złącza AES 3 i wystarczy odpowiedni kabel XLR -> RCA, aby to złącze zadziałało. Jeśli pracujemy w domenie Dante, skorzystajmy z oprogramowania DVS lub Dante-Via. Jeśli już musimy skorzystać ze złączy analogowych, zadbajmy o to, sygnał był wpięty w wejścia liniowe interfejsu.

Tekst: Grzegorz Pyda, Learn How To Sound – www.lhts.pl