Słuchawki marki Austrian Audio w krótkim czasie zdobyły rynek i uznanie odbiorców, zachwycając doskonałym dźwiękiem, jakością wykonania i uniwersalnymi zastosowaniami. Choć są to generalnie modele przeznaczone dla zawodowców zajmujących się tworzeniem i realizowaniem muzyki, to ich walory docenią także melomani i audiofile. Po prostu wszyscy, dla których doskonały dźwięk jest wartością nadrzędną.

 

Hi-X60 to kolejny model z serii, której numeracja zaczyna się od cyfry 6, technicznie mają zatem wiele wspólnego z opisanymi już na naszych łamach otwartymi słuchawkami Hi-X65 (w zasadzie określa się je jako ich zamknięty odpowiednik), są też do nich bardzo podobne z wyglądu – zresztą wszystkie produkty tej firmy charakteryzują się wyrazistym wzornictwem. Konstrukcja jest wokółuszna, z dość dużą przestrzenią w nausznikach, co ma bardzo korzystny wpływ na walory dźwiękowe, bowiem gwarantuje właściwe rozchodzenie się fali akustycznej i to, jak dociera ona do każdego ucha – zatem po prostu odpowiednią percepcję. A w tej materii istotne są nawet niuanse, jak choćby dochodzące z różnych kierunków odbicia, w tym także z tyłu uszu. Z jednej strony jest to więc wykorzystanie zjawisk psychoakustycznych dla uzyskania wyrównanej charakterystyki i wiernego obrazu dźwiękowego, a z drugiej kwestia wygody, by nawet długotrwałe noszenie słuchawek nie męczyło uszu, nie uciskało itp. Omawiany model jest przez samego producenta zalecany do nagrywania, miksowania i masteringu, zatem zastosowania są bardzo szerokie – warto przy tym zauważyć, że panuje przekonanie, iż spośród wymienionych zadań te dwa ostatnie lepiej spełniają słuchawki otwarte.

Hi-X60 charakteryzują się nie tylko znakomitym dźwiękiem, ale także bardzo atrakcyjnym wzornictwem i wysoką jakością.

W przypadku Hi-X60 można nawet spotkać się z opinią, że są to zamknięte, ale brzmiące jak otwarte. Z czego wynikają te opinie? Otóż generalnie otwarte słuchawki pozwalają na swobodniejszy przepływ, co oznacza, że membrana lżej pracuje, nie musząc pokonywać oporu sprężanego powietrza, który w przypadku zamkniętych jest z oczywistych względów większy. Istotna jest także kwestia odbić fali akustycznej od tylnej ściany nauszników – w zamkniętych są one wyraźniejsze. Konsekwencją tego są pewne różnice w ogólnym obrazie dźwiękowym, nawet jeśli porównamy modele technologicznie tożsame, mające takie same przetworniki itd. Zamknięte nieco bardziej eksponują basy (czy też lepiej je przenoszą, jak kto woli), otwarte charakteryzują się bardziej wyrównaną i wierną charakterystyką, niekiedy lepszą górą i środkiem. Jednak nie kwestie percepcji są zwykle decydujące, ale potrzeba izolacji akustycznej od otoczenia – a tutaj zamknięte są niewątpliwie lepiej wytłumione. Testowany model zatem doskonale sprawdzi się tam, gdzie użytkownik musi się odseparować od dźwięków otoczenia oraz w drugą stronę, gdy materiał odtwarzany w słuchawkach nie może wydostawać się na zewnątrz, by np. nie trafiać do mikrofonów. W praktyce nagraniowej jest to rzecz niezwykle ważna, powiedziałbym nawet, że ten drugi aspekt ma szczególnie kluczowe znaczenie. Wie o tym każdy, kto nagrywa akustyczne instrumenty w sytuacjach, gdy muzyk musi mieć odsłuch innej ścieżki (śladu nagranego przez kogoś innego czy sygnału kliku itp.). Również realizator na stanowisku FOH musi być odizolowany od otoczenia i mieć w uszach tylko to, co jest mu potrzebne do pracy. Słuchawki zamknięte mogą być dobrym wyborem także w innych sytuacjach, może mniej oczywistych, ale wartych rozważenia. Jak podczas realizacji miksów binauralnych, gdzie niezbędne jest jak najpełniejsze odseparowanie obu uszu od siebie. Czy też podczas próby przed koncertem, gdy muzycy chcą jeszcze nastroić swoje akustyczne instrumenty, a grający na syntezatorze w tym samym czasie będzie ustawiać czy doprecyzowywać brzmienia, będąc odseparowanym od reszty zespołu. I wreszcie audiofile, którzy chcą delektować się ulubioną muzyką, a jednocześnie nie niepokoić domowników – oni także docenią zalety lepszego tłumienia.

To wszystko otrzymuje nabywca w zestawie.

Nabywca otrzymuje typowe dla produktów Austrian Audio pudełko z charakterystyczną opaską, a w nim znajdzie zabezpieczone gąbką słuchawki, dwa kable (1,2 oraz 3 m), do nich nakręcaną przejściówkę z TRS 3,5 mm na 6,3 mm (mały/duży jack), materiałowy pokrowiec, niewielką broszurę i odręcznie wypełniony certyfikat. Jakość wykonania jest na najwyższym poziomie (słuchawki są produkowane w Austrii), wykorzystano najlepsze materiały, widać także dbałość o szczegóły, nie tylko mające wpływ na sam dźwięk, ale także ergonomię czy estetykę. Generalnie słuchawki są całe czarne (w odróżnieniu od Hi-X65, które mają także szare elementy), z czerwonymi napisami. Niewykluczone, że nieco odmienna kolorystyka ma w zamyśle ułatwić odróżnienie obu modeli od siebie – w dużym studiu, gdzie do dyspozycji będą i takie, i takie, to zawsze choć minimalnie poprawia komfort pracy. Kabel podłączamy do lewego nausznika, przy czym przekręcenie go zgodnie z ruchem wskazówek zegara blokuje wtyczkę, zabezpieczając przed przypadkowym rozłączeniem. Kabel łączący nauszniki biegnie w wyprofilowanym tunelu stalowego pałąka, a jedynym widocznym odcinkiem są spiralne końcówki. Całość można dopasować do praktycznie każdej głowy za pomocą przesuwanych skokowo prowadnic z ząbkami, które dość pewnie utrzymują ustawiony rozmiar. Słuchawki są stosunkowo lekkie, a przy tym bardzo solidne – to ważne, bowiem użytkownik będzie zapewne spędzać z nimi dużo czasu i nie może odczuwać żadnego dyskomfortu. Zastosowane poduszki, zarówno nagłowna na pałąku, jak i nauszne, są wykonane z przyjemnego w dotyku materiału, który pozwala skórze oddychać – wypełniono je pianką z pamięcią kształtu. I nie jest to tylko chwyt reklamowy, one naprawdę dostosowują się do naszej głowy, utrzymując uzyskane kształty przez dłuższy czas. Zatem odłożenie słuchawek i niezbyt długa przerwa w pracy nie sprawia, że po niej znów będziemy dopasowywać je od nowa. Poduszki można łatwo wymienić (zapasowe należy dokupić), nagłowna mocowana jest za pomocą rzepa, zaś nauszne zatrzaskuje się dzięki rozmieszczonym wokół krawędzi metalowym ząbkom.

Zbliżenie na sworzeń nausznika i spiralnie skręcony kabel pokazuje dbałość producenta o każdy szczegół.

Nauszniki zamocowano na eleganckich i funkcjonalnych sworzniach, pozwalających na obrót w zakresie 90 stopni do tyłu i kilku do przodu, można je także złożyć do środka pałąka, co sprawia, że całe słuchawki zajmują znacznie mniej miejsca. W wielu wypadkach jest to bardzo wygodne, łatwiej je przechowywać, przewozić itd.  Hi-X60 wyposażono w znakomite przetworniki dynamiczne (44 mm) i magnesy pierścieniowe, a aluminiowa cewka została pokryta miedzią. Jest to konstrukcja stosunkowo lekka, co ma pozytywny wpływ na walory dźwiękowe – przede wszystkim dynamikę czy szybką odpowiedź – a to wszystko wolne od zniekształceń (współczynnik zniekształceń harmonicznych jest mniejszy niż 0,1%, co należy uznać za świetny wynik). Znakomita jest dynamika, z maksymalnym poziomem 110 dB SPL/V. I dodajmy do tego pasmo przenoszenia znacznie wykraczające poza zakres słyszalny, z obu stron zresztą. Stosunkowo niska impedancja 25 Ω pozwala z kolei na uzyskanie wyjątkowych walorów w każdych warunkach. Taka precyzja wykonania czy przemyślana technologia nie powinny dziwić, zważywszy na wieloletnie doświadczenie inżynierów Austrian Audio, znacznie dłuższe niż sama obecność marki na rynku. Wszystko jest tu na najwyższym poziomie, brzmi idealnie i cieszy ergonomią gwarantującą wygodę użytkowania.

Widok wnętrza nausznika, który jest nie tylko wygodny, ale także zapewnia właściwą percepcję fali dźwiękowej.

Słuchawki w praktyce
Mając za sobą test modelu otwartego Hi-X65, który pozostawił po sobie jak najlepsze wrażenia, oczekiwałem bardzo podobnych także po tych słuchawkach – słowem, postawiłem poprzeczkę naprawdę wysoko. I absolutnie się nie zawiodłem. Choć nie miałem możliwości bezpośredniego porównania obu ze sobą, bez większego ryzyka mogę napisać, że brzmią bardzo podobnie, niemal identycznie, a różnica wynikająca z odmiennej konstrukcji nauszników (tutaj zamkniętych) jest naprawdę minimalna – o ile w ogóle odczuwalna w znaczący sposób. Lekka konstrukcja przetwornika i duża przestrzeń wokółuszna mają zapewne także korzystny wpływ na przenoszenie najwyższych pasm i ogólnie wyrównaną charakterystykę, a w tych dziedzinach słuchawki otwarte z reguły bywają nieco lepsze. W przypadku omawianego modelu na pewno wyraźnie lepsze jest wytłumienie słuchawek (porównując z otwartymi oczywiście), zatem jeśli ta kwestia jest dla potencjalnego nabywcy ważna, ta cecha nabiera szczególnego znaczenia. W tym momencie czytelnicy mogliby zapytać, czy rzeczywiście różnica w kwestii separacji akustycznej między otwartymi i zamkniętymi jest tak duża? Czy jest – kolokwialnie mówiąc – o co kruszyć kopię? By odpowiedzieć na to pytanie, należy się zastanowić, czego oczekujemy. Generalnie każde dobrze zaprojektowane słuchawki z odpowiednio dopasowanymi nausznikami dość dobrze tłumią dźwięki otoczenia, zaś odtwarzany w nich dźwięk dodatkowo pełni rolę maskującą. Gdy jednak wkraczamy na obszar zastosowań profesjonalnych, istotne stają się nawet pozornie niewielkie różnice, niuanse – uzyskanie tłumienia lepszego o choć decybel, dwa bywa czynnikiem krytycznym. Pamiętajmy bowiem, że wzrost o 3 dB jest równoznaczny z podwojeniem głośności dźwięku. Jeśli tylko będziemy kiedyś mieli okazję porównać niemal identyczne modele słuchawek, różniące się tylko tym, że jedne będą otwarte, a drugie zamknięte – namawiam do wykonania prostego i szybkiego testu. Puśćmy przez głośniki jakiś dźwięk – może to być nagranie padającego deszczu, niezbyt intensywny zgiełk uliczny czy nawet szum. Mając na głowie zamknięte słuchawki, ustawmy poziom tego testowego materiału tak, byśmy go przestali słyszeć. Dobrze jest trafić w miarę dokładnie w ten moment, gdy staje się on dla nas niesłyszalny. Wtedy zamieńmy słuchawki na otwarte, co pozwoli nam na zorientowanie się, jaka jest różnica. Warto także spróbować w drugą stronę, np. zakładając zamknięte słuchawki na ucho, by nauszniki dobrze przylegały i obniżając poziom testowego tonu (najlepiej szumu) aż przestanie być słyszalny – a następnie przy tym samym poziomie przełączając na otwarte. Różnica na pewno będzie odczuwalna, i to jest właśnie potwierdzenie celowości użycia zamkniętych słuchawek w pewnych sytuacjach.

Charakterystyczne gniazdo wejściowe u dołu nausznika

Wracając zaś do Hi-X60, producentowi udało się uzyskać znakomity, naturalny i doskonale wyważony dźwięk – równowaga panuje w całym zakresie, żadne pasmo nie jest uwypuklone w sposób zniekształcający prawdę o słuchanym dźwięku. Wszystko brzmi niezwykle precyzyjnie, bez trudu można wyróżnić poszczególne plany, doskonałe jest odwzorowanie przestrzeni, ruchu dźwięków. Basy są naturalne, nienachalne, to samo można powiedzieć o górze – która nie męczy nadmiernym wyeksponowaniem. Powtórzę raz jeszcze, ogólny obraz dźwiękowy jest idealnie zrównoważony, naturalny – gdy zdejmuje się słuchawki i odtwarza ten sam materiał za pomocą wysokiej klasy monitorów (także o zrównoważonej charakterystyce), nie ma się wrażenia, że coś się nagle zmieniło, że percepcja jest inna. To za każdym razem jest ten sam dźwięk i proporcje, choć przecież nie od dziś wiadomo, że odbiór w słuchawkach i przez głośniki jest zupełnie różny. Nie zakłóca to jednak – w omawianym wypadku – postrzegania samej muzyki. To bez wątpienia bardzo ułatwia pracę. Ważne jest także to, że oba modele, zatem Hi-X60 i otwarty Hi-X65 są do siebie akustycznie tak podobne. W przypadku większych studiów, gdzie do poszczególnych zadań wykorzystuje się je oba, nie ma żadnego dyskomfortu wynikającego ze zmiany słuchawek. Możemy nagrać kolejne ślady, korzystając z odsłuchu w zamkniętych, a następnie zmiksować materiał za pomocą otwartych, choć równie dobrze można to zrobić, mając na głowie cały czas te pierwsze. Naturalne brzmienie, bez przerysowań ma także ogromne znaczenie dla osób przyzwyczajonych do długotrwałej pracy w słuchawkach. Słuch po prostu się tak nie męczy, np. z powodu zbyt wyostrzonej góry. Pozwala to na wykonanie całej zaplanowanej pracy, bez wymuszonych przestojów. Oddychające i dobrze dopasowujące się poduszki także zasługują na uznanie – nic nie uciska, głowa się nie poci w miejscach, gdzie stykają się one ze skórą – będąc pochłoniętym pracą można w ogóle przestać odczuwać, że ma się na głowie słuchawki.

Kabel podłączamy do lewego nausznika, przy czym przekręcenie go zgodnie z ruchem wskazówek zegara blokuje wtyczkę, zabezpieczając przed przypadkowym rozłączeniem.

Tradycyjnie do sprawdzenia omawianego modelu pod różnymi kątami wykorzystałem sygnały testowe, jak szumy pasmowe, sinusoidy, a także bogaty materiał muzyczny, zwykle charakteryzujący się dużą rozpiętością dynamiczną i bogactwem harmonicznym, by sprawdzić jak będzie przenoszony przez  Hi-X60 i czy długotrwały kontakt z dźwiękiem nie wywoła uczucia dyskomfortu. Choć generalnie nie polecam słuchania przy dużym poziomie dźwięku, zwłaszcza przez dłuższy czas, to nawet w takim wypadku odczucia są pozytywne. A bywa, że musimy coś sprawdzić także przy mocniej odkręconym potencjometrze poziomu. Ważną rolę podczas testów odegrały miksy binauralne, które pozwoliły stwierdzić, że testowany model doskonale odwzorowuje trójwymiarową przestrzeń akustyczną w przypadku osobnego materiału dla każdego z uszu. Hi-X60 doskonale sprawdzi się zatem także podczas pracy z formatami (także najnowszymi), których celem jest wykreowanie dźwięku immersyjnego.

Słuchawki zamknięte Austrian Audio Hi-X60

Podsumowanie
Chciałoby się powiedzieć, że inżynierom Austrian Audio znowu udało się stworzyć znakomite słuchawki o bardzo uniwersalnym zastosowaniu. Ofertę firmy wzbogacił kolejny model charakteryzujący się rewelacyjnymi walorami dźwiękowymi, wysoką jakością wykonania i typowym dla marki eleganckim wzornictwem. To po prostu bardzo dojrzały, przemyślany i bezkompromisowy produkt. Bez wątpienia także trwały, dzięki czemu inwestycja w te słuchawki będzie procentować przez długie lata, podczas których będziemy mieli pod ręką niezwykle pożyteczne narzędzie pracy. W przypadku domowych studiów, ale także tych średniej wielkości mogą to być nawet jedyne słuchawki na składzie, bowiem są w stanie obsłużyć każdy etap procesu nagrywania czy produkcji dźwięku.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Mazurowski, Muzyka i Technologia