Trudno przytoczyć wszystkie, opublikowane wcześniej na naszych łamach testy uznanej, światowej marki Prolights. Należałoby podkreślić, że staraliśmy się nadążyć za wszystkimi premierami najważniejszych produktów. Poczynając od Lumy i Diamonda, a na Arii i wspaniałym RA 3000 oraz na Starku kończąc. W tym numerze chciałbym się przyjrzeć zupełnie innej linii produktów. Wcale nie będzie to spektakularne „oko boga”, ale niewielka oprawa, którą – pomimo tego, że jest to właściwie jeszcze nowość – rynek odbiorców zdążył już zweryfikować i pojawia się ona w niektórych zestawach riderowych. Nic dziwnego, ponieważ przyglądając się jej z bliska, można odnieść wrażenie, że wkraczamy w nową erę – niewielkich opraw typu wash.

Po sukcesach mniejszego brata tej głowicy (czyli modelu Pixie) z dużym zaciekawieniem czekałem na możliwość przetestowania Pixie washa w  wersji XB. Szybko się okazało, że prócz nazwy i  faktu, że obie głowice są właściwie washami, różni je dosłownie wszystko. WashXB jest prawie dwukrotnie cięższy, choć nadal jest to naprawdę małe urządzenie. Nowy Pixie waży 13,6 kg. Jest też nieco większy (308 x 448 x 230 mm). Ale to są naprawdę niewielkie różnice. To, co będzie najważniejsze, to serce tej oprawy. Nie znajdziemy tu 60-watowego modułu RGB (jak w przypadku Pixie), a 280-watowy czip, również RGB z dodatkowym modułem warm white. I to jest właściwie to, co wyróżnia tę głowicę. Jaki będzie skutek zastosowania tak złożonego źródła światła? Przede wszystkim jego jakość. Taki hybrydowy moduł będzie się charakteryzował bardzo dobrymi wynikami w  pomiarach. I  tu nie myślę tylko o  CRI, ale i  o  coraz powszechniej stosowanym standardzie na potrzeby telewizji, czyli TLCI. Prolights postanowił zmierzyć się w stu procentach z nowymi wymogami rynku. I  tak CRI wynosi 92, R9:94, natomiast TLCI –85. W  specyfikacji znajduje się też pomiar w  innym popularnym standardzie: TM-30 15RF/RG: 90/99. Dobra jakość hybrydowego źródła? Nie tylko. Cały tor optyczny (choć nie jest skomplikowany), zasługuje na uwagę. Tajemnica sukcesu tej prostej konstrukcji tkwi w dużej mierze w płaskowypukłej, zewnętrznej soczewce. To tak naprawdę dzięki niej udaje się utrzymać duży poziom jasności emitowanej ze źródła oraz zakres zoom z współczynnikiem 1:8.

DMX, złącza ethernet oraz łączność bezprzewodowa.

Prostota
Jak się okazuje nie ma tu żadnych pośrednich elementów w  torze optycznym. Przednia soczewka jest ruchoma, zatem to właśnie ona pełni funkcję zoomu. Wspomniany zoom można regulować w  zakresie od 6 do 45 stopni. Zatem trzeba jasno powiedzieć, że jest to w dużej mierze wash, ale z możliwością tworzenia bardziej beamowej wiązki w  razie potrzeby. Naprawdę dawno nie widziałem tak prostej i nieskomplikowanej konstrukcji, wykonanej jednocześnie z  odpowiednim rygorem jakości, a  co za tym idzie z imponującymi wynikami pomiarów. Do jakości dotyczącej wiązki światła już się odnosiłem. Zatem pozostała mi do oceny jasność. I tak przy minimalnym zoomie z odległości 3 metrów uzyskuje się 29 900 luksów. Kiedy zmieni się pozycję obiektywu, uzyskując tym samym najszerszy kąt, wartość wyrażona w luksach wyniesie 1590. Można powiedzieć jedno: niech nas nie zmyli niewielka obudowa i stosunkowo lekka konstrukcja – w swojej klasie to naprawdę jasna oprawa. A  co można powiedzieć o  niewielkiej obudowie? Oczywiście ten fakt będzie rzutował na jeszcze jeden aspekt: głowica jest naprawdę szybka. Skoro, (jak już wspomniałem) tor optyczny składa się właściwie z jednej ruchomej soczewki, to skąd dwukrotnie większa waga w porównaniu do mniejszego, „zwykłego” Pixie? Odpowiedzią jest moc źródła. Pod pokrywami części z optyką nie znajduje się nic prócz wspomnianej soczewki suwnic, paska i potężnego radiatora. Jest to zarówno klasyczny układ żeberkowy oraz rurki z cieczą, a także dwa wentylatory. Dość długo czekałem, aby usłyszeć, jaki poziom hałasu generuje konieczność chłodzenia 280-watowego źródła. No i się nie doczekałem. Odniosłem wrażenie, że wentylatory są tu jako dodatkowe zabezpieczenie – w razie pracy w  bardziej ekstremalnych warunkach. Podczas kilkugodzinnego testu uruchomiły się może dwa razy i to jeszcze bardziej przykuło moją uwagę. Ich praca trwała kilka sekund i do tego była praktycznie bezgłośna. Nie dawało mi to spokoju, zatem zacząłem szukać głębiej. Szybko okazało się, że głowica ma pod tym kątem zaimplementowane dwa tryby pracy: studio oraz HB (Hight Brightness Mode). Ale nawet przy pełnej mocy praca wentylatorów jest bardzo wyciszona, zatem zaliczam tę głowicę do grona urządzeń zdecydowanie nadających się do studia. Podsumowując, jeszcze raz zwrócę uwagę na dwa elementy, bo zdaje się świadomie producent uzbroił to maleństwo, po pierwsze, w dobrą jakość samego źródła (to pod kątem oka kamery), a po drugie, wyciszył je do granic możliwości. Zawsze mam pewne obawy, dotyczące konstrukcji, czy to ze względu na wewnętrzne soczewki, czy – jak w tym wypadku – pokaźną soczewkę zewnętrzną. Myślę tu o pewnym zabezpieczeniu. Jedno z pytań testowych brzmi: co się wydarzy przy nagłej utracie zasilania? Zdarzały się głowice, w  których niektóre elementy z  impetem opadały bezwładnie – co może skutkować uszkodzeniem. Ta wersja Pixie zaliczyła symulowaną awarię zasilania na piątkę. Soczewka przesunie się, ale w kontrolowany sposób i to bardzo powoli.

Choć stylistycznie obudowa WashXB przypomina wcześniejszego Pixie, to jednak jej wnętrze kryje zupełnie inne rozwiązania.

Kiedy przyjdzie zasiąść za sterownikiem
W warunkach testu na prawdziwej scenie Pixie przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Opisywana wcześniej soczewka typu planoconvex sprawia, że plama oświetleniowa jest naprawdę równa z  idealnym kryciem. Moduł zawierający również sekcję białych diod o  niskiej temperaturze barwowej daje możliwość idealnego zestawienia tej głowicy z  konwencjonalnymi reflektorami. W  mojej bibliotece znalazłem także możliwość pracy dla światła białego w  zakresie temperaturowym od 2700 do 8000 K, ale producent podaje, że najwyższa wartość temperatury barwowej może wynosić nawet 10 000 K. Chciałbym podkreślić jeszcze raz pewną ważną rzecz: światło z  temperaturą bardziej typową dla żarowych i  halogenowych źródeł, czyli 2700 i  3200, wygląda w  Pixie idealnie i zdecydowanie nie jest to taki sam efekt, jak kiedy na zespół LED  o natywnej temperaturze 8000 K nałoży się filtr CTO. Ta oprawa naprawdę nadaje się do studia czy do teatru. Skoro mamy do czynienia z  hybrydowym czipem (przypomnę, że na pokładzie znajduje się zarówno moduł RGB, jak i  warm white), daje to kolejne ciekawe możliwości. W bibliotece prócz color pickera czy zakładki odpowiedzialnej za pracę z światłem białym w różnych temperaturach, dostępna jest dodatkowa funkcja umożliwiającą miksowanie czipu białego z aktualnie nadanym kolorem z sekcji RGB. Ale to nie wszystko: w menu znajduje się możliwość ręcznej, nadrzędnej kalibracji kolorów, włączając w  to również zespół białych LED-ów. W ten sposób można spróbować zestawić Pixie z zupełnie innym urządzeniem. Niektórzy producenci implementują do bibliotek symulację bezwładności żarnika, określając moce urządzeń, z którymi zestawia się daną głowicę. Przykładowo, symulacja lampy halogenowej 750 W  lub symulacja 2 kW. W  Pixie funkcja ta jest jeszcze bardziej precyzyjnie rozwiązana. Użytkownik funkcją dimmer fade jest w stanie sam określić, z jakim opóźnieniem dimmer zareaguje w zakresie od 0 do 100. Niezależnie od tego, menu wyposażono w trzy różne tryby krzywej dimmera. Głowica w razie potrzeby ma też możliwość płynnego spowolnienia pracy panoramy i tiltu, a także pracy z załączoną funkcją move in dark.

Tylko jeden ruchomy element optyczny (przednia soczewka) i potężny układ chłodzenia.

Jak właściwie to wygląda i w jakim trybie?
Stylistyką bohater niniejszego testu będzie nawiązywał do modelu Pixie, ponieważ obudowa – pomimo różnic w  rozmiarach urządzeń – ma identyczny kształt. Jednak zewnętrzny wygląd różni się w  kilku szczegółach. Przede wszystkim Pixie WashXB ma nieco większy wyświetlacz. Jest on dwukolorowy i  przez to bardzo czytelny. W  głównym oknie znajduje się oczywiście informacja na temat kanału pracy, temperatury urządzenia, aktualnie wybranego mode’u, łączności bezprzewodowej oraz poziomu naładowania baterii. Tylny panel też będzie się nieco różnił od mniejszego Pixie. Zastosowano tu lepszej jakości gniazda zasilania (in/out) w standardzie Seetronic powerCON waterproof oraz dołożono złącza ethernet. W  podstawowym wyposażeniu znajduje się też moduł łączności bezprzewodowej i stąd również na tylnej ściance podstawy jest antena. Czy tak mało skomplikowane urządzenie ma różne mode’y pracy? Okazuje się, że tak. Pixie ma trzy różne tryby pracy i nie chodzi tutaj o ograniczenie liczby funkcji w  trybach zawierających mniej kanałów, a  o  ograniczenie rozdzielczości do 8 bitów. Między trybami brakuje właściwie tylko jednej funkcji – w  najmniej rozbudowanym, czyli 15-kanałowym modzie – dimmer fade, opisywanej wcześniej. Dobra informacja jest taka, że wspomniany najszczuplejszy mode 15-kanałowy ma 16-bitową rozdzielczość pracy panoramy i  tiltu. Pozostałe opcje będą dostępne tylko w ośmiu bitach. Mode 18-kanałowy ma dodatkowo 16-bitową rozdzielczość dimmera i np. zoomu, ale do stęp do kolorów nadal pozostaje w ośmiu bitach. Zatem, jak łatwo się domyślić, tryb najwyższy, 22-kanałowy, zaoferuje wszystkie funkcje w wyższej rozdzielczości.

Głowica sprawdzi się w studyjnych warunkach. Wentylatory zabudowane wewnątrz zostały wyciszone do granic możliwości.

Udowodnione
Zastanawiałem się ostatnio, jak to wygląda od strony przygotowania produkcji. Mam wrażenie, że duże firmy, takie jak Music and Lights, mają przedziwną, ogromną łatwość tworzenia urządzeń, które są naprawdę dobrej jakości. Z pewnością wynika to z zaplecza finansowego, ale i też z doświadczenia działu inżynieryjnego, gdzie naprawdę zwraca się uwagę na detale. Dla mnie najważniejszą rzeczą będzie to, że pod marką Prolights kryje się jeszcze jedna zaleta: nowe modele tej marki zdają się być stuprocentową odpowiedzią na aktualne potrzeby rynku.

Tekst: Paweł Murlik Muzyka i Technologia