My Method to polska firma zajmująca się projektowaniem i produkcją profesjonalnego oświetlenia scenicznego. Założyli ją Tadeusz Dobrzyński, Artur Król i Krzysztof Rosłonek – prezes, inicjator projektu i zarazem osoba odpowiedzialna za pomysły i projekty urządzeń. Premierowym produktem trójmiejskiej marki jest lampa CLONE, wyposażona w żarowe źródło światła, którego walorów nikomu nie trzeba przedstawiać. Cechą szczególną tego modelu jest unikalny system łączenia urządzeń ze sobą, który umożliwia tworzenie własnych, nietypowych kształtów. Co istotne, CLONE nie wymaga żadnych dodatkowych akcesoriów, ponieważ wszystkie niezbędne elementy ma w sobie.
Więcej na temat tego urządzenia, a także o inspiracjach, historii powstania My Method i planach na przyszłość przeczytacie w wyjątkowym wywiadzie, jakiego udzielił naszemu magazynowi Krzysztof Rosłonek.
Marcin Ziniak, „Muzyka i Technologia”: Opowiedz proszę o kulisach powstania marki My Method. Od kiedy działacie i kto wchodzi w skład zespołu tworzącego firmę?
Krzysztof Rosłonek: My Method to trzech zupełnie niepasujących do siebie facetów, których łączą głównie różnice, a różnią się chyba we wszystkim. (śmiech) Firmę założyliśmy w połowie tego roku, choć dosyć długo się do tego przygotowywaliśmy. Pomysł narodził się w mojej głowie i najpierw długo dojrzewał. Kiedy poskładałem wszystko w całość, zacząłem szukać wspólników. Ten etap trwał najkrócej, bo wiedziałem, czego potrzebuję i do których drzwi powinienem zapukać. Zaproszenia zostały przyjęte i zaczęliśmy rozmawiać o wspólnym biznesie. Przegadaliśmy naprawdę wiele godzin, bo bardzo zależało mi na tym, abyśmy możliwie dobrze poznali własne oczekiwania. Te rozmowy z czasem zaowocowały wypracowaniem zasad, na których dziś funkcjonujemy. Od pomysłu do założenia firmy minęły aż dwa lata i w tym czasie zdążyliśmy się kilka razy pokłócić, napić, zaprosić do domu na obiad, poznać rodzinę i siebie nawzajem. To były ważne i potrzebne doświadczenia. Zazwyczaj pierwszy rok czy dwa w nowej firmie to czas na dotarcie się i poznanie. My startując, ten etap mieliśmy już za sobą i wiem, że te dwa lata to nie był stracony czas. Podzieliliśmy się obowiązkami, każdy wziął na siebie to, w czym czuje się najlepiej i mimo tego, że pracujemy zdalnie, firma działa jak należy.
Tadeusz prowadzi biuro handlowe w Sopocie, moje biuro jest w Gdańsku, a Artur jest oddalony od nas o 200 km. Okazuje się, że w naszym przypadku ten system się sprawdza.
Artur Król odpowiada za całość procesów produkcyjnych, prototypowanie, wdrażanie nowych produktów i wszystko, co z tym związane. Ciężko wymienić całą robotę, jaką ma na głowie. Ciągle jest w pracy (śmiech).
Tadeusz Dobrzyński, wiceprezes, szef sprzedaży, odpowiada za kontakt z klientami, logistykę, transport, prowadzenie biura, księgowość i dba o dokumenty firmy.
Krzysztof Rosłonek, prezes, inicjator projektu, wspólny mianownik. Odpowiada za nowe produkty, pomysły, projekty, reklamę i media społecznościowe.
Tyle o nas, bo strasznie się rozgadałem, a to chyba nie było ostatnie pytanie. (śmiech)
Jaka jest geneza Waszej nazwy i czy kryje się za nią jakieś głębsze znaczenie?
Tu będzie krótko. Nazwa jest świetna i osobiście bardzo ją lubię. Mówi o mnie. O mojej próżności i bezgranicznym samozachwycie (śmiech). Doskonale się wymawia i znaczy to, co znaczy. My Method! Polska! Czy to nie brzmi świetnie? (śmiech)
Nie jest tajemnicą, że przed laty byłeś związany z Portman Lights. Nie boisz się porównań?
Czego tu się bać? Portman to świetna marka i takie porównanie to komplement. Bardzo się cieszę, że firma, którą powołałem do życia kilka lat temu, dziś jest w czołówce światowych producentów oświetlenia scenicznego. Mimo tego, że nasze drogi się rozeszły, nadal jesteśmy kumplami i mocno im kibicuję. Mam nadzieję, że oni myślą podobnie. Muszę któregoś dnia zadzwonić i o to zapytać. (śmiech)
W sierpniu odbyła się premiera Waszego pierwszego urządzenia. Co stanowiło dla Ciebie inspirację przy projektowaniu lampy CLONE?
Gwiezdne wojny i książki Stanisława Lema. (śmiech) Poważnie mówiąc, to bardzo lubię fantastykę naukową, bo to wspaniały świat, gdzie nauka i technika spotyka się z twórczą stroną ludzkiego umysłu. Ta fuzja bardzo mnie kręci, bo uczy myśleć logicznie i twórczo zarazem. Mimo tego że CLONE jest oparty na tradycyjnym źródle światła, to jego kształt jest nowoczesny i bez problemu odnalazłby się w nowej części Star Wars. Czy George Lucas nas słyszy? Halo! To była propozycja! (śmiech)
Oglądając filmy sci-fi, wielokrotnie w myślach przenosiłem elementy z filmu na scenę. Design pomieszczeń, oświetlenia, sprzętów czy kształtów to dla mnie wielka encyklopedia inspiracji i świetnych pomysłów. Pewnego razu po obejrzeniu filmu zorientowałem się, że nie znam fabuły, bo większość czasu spędziłem na robieniu notatek i szkiców lamp.
Tak naprawdę inspiracje są wszędzie wokół nas. Wystarczy się rozejrzeć, a znajdziemy to, czego szukamy. Jeśli szukamy…
Co wyróżnia tę oprawę na tle innych dostępnych na rynku?
To, że jest otwartą książką, w której kolejne rozdziały napiszą jej użytkownicy. Bardzo chcieliśmy, aby nasi klienci otrzymali wielozadaniowe narzędzie do pracy, a nie zamknięty i skończony produkt, który bardzo szybko się opatrzy i znudzi. Dlatego też opracowaliśmy taki system łączenia urządzeń ze sobą, który daje duże możliwości twórcze i powoduje, że można tworzyć własne, unikatowe kształty. Wydaje się, że to nic nowego, bo przecież jest wiele urządzeń na rynku, które można ze sobą łączyć, ale nasza przewaga polega na tym, że CLONE nie wymaga żadnych dodatkowych akcesoriów, ponieważ wszystkie niezbędne elementy ma w sobie. Szeroka aluminiowa rama jest wyposażona w 10 czarnych śrub, komplet nakrętek motylkowych i 26 otworów. Dodatkowo mamy 5 otworów w uchwycie z tyłu lampy. Ten system pozwala tworzyć złożone, a zarazem stabilne twory, bez użycia narzędzi, a jedynym ograniczeniem jest nasza fantazja.
Lampy są lekkie (ważą tylko 2,5 kg), a ramy bardzo wytrzymałe i sztywne. Śruby i otwory są zdublowane i w każdej konfiguracji, na każdej płaszczyźnie lampy trzymają ze sobą dwie śruby. Całość jest naprawdę bardzo stabilna.
Podczas kręcenia klipu promującego CLONE, złączyliśmy ze sobą 36 sztuk CLONE, tworząc jedną wielką lampę o wymiarach 4 x 2 metry, a to wszystko wisiało na kracie, na czterech uchwytach. Pod koniec zdjęć dwa uchwyty zdjąłem, aby przekonać kolegę niedowiarka, że dwa wystarczą. Całość ważyła około 150 kg i była nadal jedną, bardzo stabilną konstrukcją. Nie polecam oczywiście takich eksperymentów na scenie. Bezpieczeństwo ludzi jest najważniejsze i zawsze należy stosować zawiesia czy haki, których wytrzymałość kilkukrotnie przewyższa wagę urządzeń. O linkach bezpieczeństwa nawet nie wspominam.
CLONE jest bardzo uniwersalny i współpracuje ze wszystkimi elementami, jakich na co dzień używamy na scenie. Mam tu na myśli uchwyty, statywy, kraty itp. Może występować zarówno solo, jak i w dużych zorganizowanych grupach. Nadaje się do klonowania jak mało co!
Należy też wspomnieć, że sercem i duszą tej lampy jest żarowe źródło światła, którego walorów nie trzeba nikomu przedstawiać. Świetnie prezentuje się przed kamerami, obiektywami aparatów, lubi pracę w TV, jak również na koncertach, gdzie pokazuje swoją dużą moc. Zapewniam, że potrafi dać ognia!
Jak każdy oświetleniowiec kocham światło żarowe, jego magię i subtelny urok. Dziś coraz mniej takich urządzeń pojawia się na rynku, dominują LED-y, więc tym bardziej myślę, że zostanie zauważony i doceniony przez designerów na całym świecie.
Czy CLONE jest sprzedawany wyłącznie w zestawach?
Tak. Uznaliśmy, że taki zestaw to świetne narzędzie wyjściowe. Masz sześć zgrabnych urządzeń, które chętnie łączą się ze sobą, a całością sterujesz małym zgrabnym dimmerem.
Brzmi dobrze? Z tej szóstki możesz zrobić jedną lub kilka lamp. Za każdym razem inaczej je ułożyć, tworzyć przedziwne kształty czy figury. Szukać nietypowych rozwiązań i czasem zaskoczyć siebie samego. Spędziłem z tymi lampami mnóstwo czasu i budowałem z nich przeróżne figury. Kiedy myślałem, że zrobiłem już wszystkie możliwe kształty, znajomy z Belgii przysłał mi zdjęcia lamp w tak nieprawdopodobnych kształtach, że ja nigdy bym na to nie wpadł. Bardzo mnie to cieszy, bo wiem, że to świetne narzędzie, które jeśli trafi w zdolne ręce, jeszcze wielokrotnie mnie zaskoczy.
Dlaczego zdecydowaliście się na rozwiązanie z zewnętrznym dimmerem?
Optymalizacja to chyba najlepsze słowo. Długo to rozważaliśmy i doszliśmy do wniosku, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Powodów jest kilka. Bardzo chcieliśmy, aby lampa była lekka, łatwa w użyciu i dostępna w dobrej cenie. Tylko zewnętrzny sterownik gwarantował takie warunki. Sterownik w każdej lampie wiązałby się ze zmianą jej konstrukcji, ze względu na wysoką temperaturę żarówki i konieczność oddzielenia elektroniki od obudowy. To z kolei zwiększyłoby wagę urządzenia, spowodowałoby przesunięcie środka ciężkości i mniejszą stabilność całego urządzenia. Dodatkowe gniazda, ekran, przyciski, płytka mocy, płytka sterująca i obudowa elektroniki miałyby też znaczny wpływ na cenę. Rozwiązanie, które wydaję się trochę archaiczne, w gruncie rzeczy jest bardzo praktyczne. Do każdej lampy trafia tylko jeden przewód, czyli zasilanie, a nie trzy. Mam na myśli DMX-y. Taki układ to szybki montaż, tylko jeden przewód i mały dimmer, który możesz umieścić tam, gdzie Ci pasuje. Adresujesz również tylko raz. Finalnie oszczędzasz kable DMX, pracę ludzi, a w sytuacjach np. telewizyjnych czy eventowych urządzenie wygląda bardziej estetycznie. Jak widzisz, CLONE to same plusy. (śmiech)
Czy urządzenia My Method produkowane są w Polsce?
100% Made in Poland. To hasło zamieszczamy na naszych produktach i jesteśmy z niego bardzo dumni. Wszystkie elementy naszych lamp są produkowane w Polsce i tego będziemy się trzymać.
Korzystacie z usług podwykonawców czy macie własną linię produkcyjną?
Wszystko oprócz elektroniki i nadruków robimy u siebie. Własna baza produkcyjna to chyba nasz największy atut. Nowoczesne linie produkcyjne, grono specjalistów plus sprawdzeni lokalni dostawcy to gwarancja jakości i terminowych dostaw naszych produktów.
Dzięki temu mamy bezpośredni nadzór nad wszystkimi etapami produkcji, co w finale przekłada się na jakość i cenę naszych lamp. Bezpieczna i stabilna produkcja to podstawa w takiej firmie jak nasza. Nie jesteśmy od nikogo zależni i nad wszystkim panujemy. To luksus, na który niewiele firm może sobie pozwolić.
Kiedy i gdzie będziemy mogli się spotkać na premierowych pokazach modelu CLONE?
Przygotowujemy takie spotkanie z naszym polskim dystrybutorem, firmą LTT i kiedy termin będzie znany, będziemy o tym głośno mówić, a Wasza i inne redakcje na pewno zostaną zaproszone. Będziemy też widoczni na wszystkich ważnych wydarzeniach targowych na całym świecie. Szykujemy się na spotkania z klientami w Las Vegas, Frankfurcie czy Londynie. Nasze lampy zasilają już magazyny polskich i zagranicznych firm, co oznacza, że najważniejsze spotkania, te na scenie, przed nami.
Działania promocyjne są niezwykle ważne, ale czy pracujesz już nad kolejnymi urządzeniami?
Powiem więcej, kolejny produkt jest gotowy i czeka na swoją premierę. Jeśli sytuacja na rynku pozwoli, pokażemy go w przyszłym roku, przy okazji święta naszej branży, jakim jest duże wydarzenie targowe. Czas pandemii był dla nas bardzo pracowity i poświęciliśmy go na przygotowanie kolejnego produktu. Mam nadzieję, że zaskoczymy nim całą branżę, bo jest naprawdę nie z tej ziemi. Dziś mogę powiedzieć tylko to, że to będzie coś absolutnie nowego i unikatowego. Let’s rock!
Powiedz coś o sprzedaży CLONE na świecie.
Budujemy siatkę dystrybutorów, która pozwoli nam sprzedawać na całym świecie. Dziś oficjalnie mamy dwóch dystrybutorów, którzy odpowiadają za sprzedaż w Polsce (firma LTT) i we Włoszech oraz, co ciekawe, w Watykanie (firma Zalight). To tylko wstęp, bo finalizujemy rozmowy z firmami na kilku kontynentach. Wkrótce będziemy reprezentowani w USA, kilku krajach Europy i w Afryce. A to nie jest nasze ostatnie słowo! (śmiech)
Rozmawiał: Marcin Ziniak, Muzyka i Technologia
Zdjęcia: Kobaru