M15B jest kompaktowym aktywnym subbasem, zbudowanym w oparciu o piętnastocalowy głośnik.

Podczas londyńskiej prezentacji systemu Flashline Mini firmy Turbosound, którą miałem przyjemność odwiedzić we wrześniu 2013r, niejako na drugim planie pokazywane były aktywne zestawy głośnikowe należące do odnowionej serii Milan. Oprócz zestawów szerokopasmowych zaprezentowano dwa subbasy: M18B i M15B. Jako że drugi spośród nich nie miał swojego odpowiednika w poprzedniej  edycji Milanów, postanowiłem przyjrzeć mu się bliżej. Moją ciekawość spotęgował fakt, że mamy tu do czynienia bodaj z pierwszą grupą aktywnych zestawów głośnikowych Turbosounda zaprezentowaną po przekształceniach własnościowych.  M15B jest kompaktowym aktywnym subbasem, zbudowanym w oparciu o piętnastocalowy głośnik. Ów przetwornik pracuje w obudowie pasmowo-przepustowej (band-pass) szóstego rzędu, co w praktyce przekłada się na obecność dwóch komór o zróżnicowanej objętości oraz  strojeniu. Subbas ma stanowić dopełnienie szerokopasmowych  zestawów M10, M12 i M15, choć  dla tego ostatniego lepszym kompanem wydaje  się większy M18B, którego poprzednikowi przyjrzał się już na łamach MiT redakcyjny kolega Piotr Peto. Choć względem konstrukcji i designu oba subbasy wydają się niemal bliźniacze (pomijając  różnicę wielkości), pewne zmiany zaszły w kwestii  użytej elektroniki oraz zastosowanego głośnika, a także w przyjętej przez producenta filozofii przepływu  sygnałów. Nie uprzedzając jednak dalszych wniosków płynących z tych oględzin, zacznijmy  tradycyjnie od opisu M15B pod względem konstrukcyjnym. Budowa zewnętrzna… Testowany subbas wykonano ze sklejki brzozowej,  zaś wycięte z niej poszczególne elementy zostały  zmontowane ze sobą za pomocą kleju oraz wkrętów.  Na ściance przedniej wyfrezowane zostało  pokaźnych rozmiarów logo producenta, które  w praktyce nie rzuca się mocno w oczy i w żaden  sposób nie przeszkadza. Na obudowie nie  znajdziemy żadnych punktów do podwieszania,  co jest raczej typowe dla produktów stworzonych  z myślą o zastosowaniach mobilnych. Ogólnie  rzecz ujmując, M15B jest bardzo zgrabnym subbasikiem, a jego aparycja cieszy oko, nie narzucając  się przy tym, co można uznać za sukces projektantów.  Już przy wyjmowaniu ważącego 37 kg subbasu z kartonu próbowałem bezskutecznie wymacać  uchwyty w typowych dla nich miejscach. Jak się  okazało, uchwyty ulokowane zostały w tylnej części,  na granicy ścianek bocznych oraz ścianki tylnej,  zaś alternatywnie można do chwycenia wykorzystać otwory bass-reflex. Co ciekawe, pomimo  identycznego wyglądu zewnętrznego, otwory po  lewej stronie służą do strojenia niewielkiej komory  znajdującej się przed głośnikiem, zaś te po prawej  to znacznie dłuższe tunele współpracujące z komorą  główną. Wykończenie obudowy stanowi czarny lakier strukturalny,  zaś jej spód chroniony jest przez obowiązkowe  gumowe nóżki. Po przeciwległej stronie, na ściance  górnej, znajdziemy wpust o średnicy 35 mm, do którego  włożyć możemy sztycę (potocznie zwany żyrafą)  umożliwiający ustawienie nad subbasem satelity.  Z kolei na ściance tylnej przewidziane zostały miejsca  (poznamy je po wyfrezowaniach oraz śrubach) do  których przykręcić należy dostarczane w komplecie  kółka. Dzięki nim, położony na „plecy” subbas daje się  bardzo wygodnie przetaczać po płaskiej powierzchni. Środkową część ścianki tylnej zajmuje metalowy panel  zawierający radiator oraz gniazda przyłączeniowe,  kontrolki i elementy regulacyjne. Chcąc zajrzeć do  wnętrza subbasu, należy ów panel zdemontować.  … i wewnętrzna Po zdjęciu panelu uzyskujemy dostęp do wnętrza  obudowy i zamontowanego tam piętnastocalowego  głośnika. Przetwornik ten nosi w katalogach  Turbosounda oznaczenie LS-1535 i ma  duży ferrytowy magnes oraz blaszany kosz. Ktoś  powie, że neodym byłby lżejszy, i z tym się zgodzę,  ale tu postawiono na rozwiązanie nie tylko  tańsze, lecz także bardziej odporne na kompresję  mocy wywołaną nagrzaniem się cewki. Ta  zaś współpracuje z membraną i zawieszeniem  przystosowanymi do znacznych wychyleń, jak  na rasowy głośnik basowy przystało. Zastosowana  piętnastocalówka nie figuruje w aktualnej  ofercie seryjnych produktów firmy B&C ani Celestion  (Turbosound intensywnie współpracuje  z tymi dostawcami), stąd też trudno powiedzieć  o niej coś więcej. Głośnik LS-1535 współpracuje  z dwiema komorami – większą z tyłu i znacznie  mniejszą z przodu. Żadna z nich nie została wypełniona  materiałem tłumiącym.    Panel tylny Znajdujący się z tyłu panel został podzielony przez  radiator na dwie części. W części dolnej ulokowano  wszystkie elementy związane z zasilaniem,  takie jak gniazdo IEC, bezpiecznik oraz włącznik  sieciowy. Z kolei część górna zawiera gniazda i regulatory  związane z zarządzaniem sygnałami. Zacznijmy  od wejść – mimo iż M15B jest subbasem  monofonicznym, to w praktyce podobne urządzenia  często pełnią rolę centralnego elementu w systemie  2.1, stąd też znajdziemy tu dwa wejścia,  oba w formie gniazd combo (dostawcą gniazd jest  firma Neutrik). Wejścia są bezpośrednio zlinkowane  z wyjściami XLR. Na tym koniec, jeśli chodzi  o gniazda sygnałowe.  Jak łatwo zauważyć, zabrakło tu wyjść pozwalających  podać na satelity sygnał po zwrotnicy. Głównym  powodem takiego stanu rzeczy jest to, że  satelity z serii Milan, domyślnie przeznaczone do  współpracy z M15B, mają odpowiedni filtr. Jako że  zarówno subbas, jak i satelity bazują na cyfrowej  obróbce sygnału, producent chciał zapewne uniknąć  podwójnej konwersji sygnału wskutek przepuszczenia  go przez procesor w subbasie.  W lewym górnym rogu panelu tylnego znajdziemy  trzy kontrolki: niebieską PWR (zasilanie), zieloną  SIG (obecność sygnału) oraz czerwoną LIM (aktywacja  limitera). Tuż pod nimi ulokowano przełącznik  odwracający polaryzację oraz potencjometr  czułości wejściowej, pozwalający wpływać na  proporcje pomiędzy głośnością subbasu i sateli tów. Pokrętło wyskalowano liczbami od 0 do 10,  przy czym pozycja 5 (centralna) odpowiada pracy  z mocą nominalną przy wysterowaniu sygnałem  o poziomie +4 dBu.  Znajdujący się tuż obok przełącznik boost aktywuje  sześciodecybelowe podbicie częstotliwości,  którą możemy wybrać za pomocą pokrętła z zakresu  40–90 Hz. Podbicie to odbywa się z dobrocią  Q = 1, a więc dość szeroko, i jest dość rzadko  spotykaną funkcją. Osobiście częściej spotykałem  się z filtrem pozwalającym wyciąć częstotliwość  dudniącą w danym pomieszczeniu, a tu mamy coś  zupełnie odwrotnego. Nie ogranicza to jednak  w żaden sposób przydatności funkcji boost, która  pozwoli dopasować brzmienie basu do zastanych  warunków, o ile zostanie umiejętnie użyta.  Wzmacniacz  i inne układy elektroniczne Osoby zaznajomione z historią Turbosounda doskonale  wiedzą, że wcześniej właścicielem tej marki  był włoski Proel. Znalazło to odzwierciedlenie m.in.  w poprzedniej edycji serii Milan, o czym można przekonać  się, porównując panele tylne zestawu Milan  Mi0 oraz proelowskiego Flash 8A. W międzyczasie  brytyjski producent związał się z Music Group, stąd  też nikogo nie powinno dziwić, że układy DSP dla  nowej serii Milan zostały opracowane przez należącą  do tejże grupy firmę Klark Teknik. Pełne cyfrowe  przetwarzanie powoli staje się standardem w aktywnych  zestawach nagłośnieniowych, zatem następnym  krokiem może być chyba już tylko zintegrowanie interfejsów  sieciowych kompatybilnych z popularnymi  standardami przesyłania dźwięku po skrętce.  Wzmacniacz użyty do napędu piętnastocalowego  głośnika pracuje w wydajnej klasie D, dzięki  czemu generuje stosunkowo niedużo ciepła. Wyposażono  go we wszechstronne zabezpieczenia,  włączając w to nadprądowe, przeciwzwarciowe,  termalne oraz przeciw składowej stałej. Dodatkowo  układy DSP dbają o bezpieczeństwo pracy  głośnika, poprzez ciągłe monitorowanie i optymalizację  sygnału pod kątem zapewnienia odpowiedniej  jakości dźwięku.  Czas przejść do sprawy wzbudzającej kontrowersje,  a mianowicie do podanej przez producenta  wartości mocy wzmacniacza. Jeśli nawet spojrzymy  na bezpiecznik, to jasnym okaże się, że deklarowane  2200 W nie dotyczy mocy ciągłej oddawanej  przez wzmacniacz. Wykonując proste mnożenie  (6,3 A razy 250 V), dowiemy się, że maksymalna  moc, jaką M15B jest w stanie pobrać z sieci,  nie przekracza 1500 W. Najprawdopodobniej  w testowanym subwooferze zastosowano dwa  zmostkowane moduły pięciusetwatowe, których  sumaryczną moc ograniczono dodatkowo limiterem,  zaś deklarowane 2200 W to moc szczytowa,  którą producent podał w celach marketingowych.  Osobiście nie pochwalam tej praktyki, ale być  może jest to jedyny sposób na konkurowanie  z firmami, które już od dawna uprawiają na polu  podawania mocy swoją radosną twórczość. Stosując  ogólnie przyjęte standardy, można określić  moc programową jako połowę mocy szczytowej  (1100 W), zaś moc ciągła stanowić będzie połowę  mocy programowej.  Testy praktyczne i podsumowanie W ramach testów M15B współpracował z dwoma  satelitami M10 w systemie stereofonicznym,  a także z pojedynczym M15 poprzedniej generacji,  tworząc w ten sposób drumfill. W pierwszym  przypadku udało się stworzyć niezwykle zgrabny  i bardzo ładnie grający system na imprezę taneczną,  zaś w drugim zaś na twarzy nagłaśnianego  perkusisty pojawił się uśmiech, co stanowi chyba  wystarczającą rekomendację. Niezależnie od zastosowania,  M15B dał się poznać jako miękko  i punktualnie grający subbas. Zapas mocy wzmacniacza  pozwolił dobrze odwzorować impulsowe  sygnały obecne w muzyce na żywo, przy czym  limiter należycie zadbał, by nie doszło do uszkodzenia  głośnika ani wygenerowania słyszalnych  zniekształceń. Nawet przy dużych poziomach  głośności subbas pracował stabilnie, ciesząc uszy  przyjemnym brzmieniem, podrasowanym nieco  odpowiednim ustawieniem pokrętła boost.  Nazwa Milan (czyli Mediolan, ale po włosku), a także  design serii zestawów przenośnych Turbosounda to  dwa elementy odziedziczone po poprzednim wła ścicielu marki w tej grupie produktów. Music Group  w dość istotny sposób poszerzyła serię zawierającą  pierwotnie trzy modele (szerokopasmowe modele  Mi0, M15 oraz subbas M18), dorzucając przy tym  swoje przysłowiowe trzy grosze w postaci technologii  stosowanych przez firmy Behringer oraz Klark  Teknik, co wymagało zupełnego przeprojektowania  zastosowanej elektroniki. Nowy kompaktowy subbas  z pewnością ucieszy obecnych i przyszłych użytkowników  satelitów M10, w stosunku do których  M18B prezentował się zbyt okazale. Jeśli skłaniamy  się ku konfiguracji 2+2, to para M15B stanowić  będzie optymalne dopełnienie zestawów M12,  zaś cały system pozostanie wygodny w transporcie  i użytkowaniu.   tekstPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia