Na przełomie września i października grupa Behemoth postanowiła przypomnieć się polskiej publiczności. Tuż po amerykańskiej trasie z zespołem Slipknot zespół pojawił się na scenie w sześciu miastach Polski w ramach trasy „Ecclesia Diabolica Baltica”. Supportami tej trasy zostały: Zeal & Ardor ze Szwajcarii, polski In Twilight’s Embrace oraz Whoredom Rife z Norwegii. Behemoth przyzwyczaił wszystkich do bogatej oprawy swoich koncertów. Nie inaczej było tym razem. Poza dużą ilością oświetlenia, wykorzystano również multimedia oraz efekty specjalne w postaci pirotechniki oraz wyrzutni CO2. Od przeszło 10 lat za konsoletą oświetleniową podczas koncertów Behemotha stoi Bartek Wąs, z którym udało się nam przeprowadzić krótką rozmowę przed jednym z koncertów.

Muzyka i Technologia: Jak wyglądała Twoja droga zawodowa od miejsca, kiedy rozpoczynałeś swoją przygodę z profesjonalnym światłem do momentu, w którym znajdujesz się teraz? Jak to się stało, że zostałeś oświetleniowcem Behemotha?
Bartek Wąs: Pracę zawodową związaną z oświetleniem rozpocząłem od najniższego szczebla, czyli od rozkładania sceny. Było to już z 15-16 lat temu. Potem rozpocząłem pracę w krakowskim klubie Loch Ness, gdzie zostałem takim lokalnym świetlikiem. Wszystkie zespoły, które przyjeżdżały bez swoich realizatorów oświetlenia, były pod moją opieką. W 2009 roku w Loch Ness pojawił się na koncercie Behemoth, który akurat przyjechał bez swojego świetlika. To, w jaki sposób oświetliłem ich koncert, na tyle się spodobało, że rozpoczęliśmy stałą współpracę, która trwa już 10 lat. Tak to wyglądało w dużym skrócie.

Jakich urządzeń używasz w swojej pracy na co dzień? Czy poza konsoletą masz swój taki zestaw „must have”, bez którego nie wyobrażasz sobie dobrego koncertu?
Nie wyobrażam sobie koncertu bez urządzeń typu spot. Nie lubię używać wyłącznie urządzeń typu beam. Wolę mieć spota i wykorzystać go w drugą stronę, czyli jako beam. Spot mi daje też więcej możliwości – wykorzystywania na solówki, poza tym wyświetlenia goba czy wyciągania jakichś światłocieni. Zdecydowanie jako „must have” muszę mieć urządzenia typu Spot.

fot. Piotr Piekut

Jak przygotowujesz się do pracy nad zaprojektowaniem oświetlenia na koncertach Behemotha?
To tez zależy od kilku czynników. Jeśli gramy trasę jako headliner, jak w tym przypadku, to wygląda to całkiem inaczej. Mogę sobie pozwolić na większy dobór sprzętu. Gramy też jako support, chociażby ostatnia trasa z zespołem Slipknot po Stanach Zjednoczonych, gdzie przede wszystkim mieliśmy mniej czasu na przygotowanie wszystkiego na scenie. Graliśmy tam jako pierwsi, w pełnym słońcu, więc efekt wizualny też nie był widoczny. Ważną informacją jest dla mnie, jakie warunki zastanę na miejscu, ażeby nie zabrać dużo światła, którego nie będzie widać.

Jaki set urządzeń wykorzystujesz na aktualnej trasie Behemotha i dlaczego Twój wybór padł akurat na te urządzenia? Czy ogólnie przystępując do pracy nad nową trasą zespołu masz dostęp do większości rodzajów urządzeń?
Urządzenia w secie to .8 x Martin MAC Axiom Hybrid, 12 x Prolights Pixie Beam , 4 x Atom R firmy Cameo, 2 x Tour Hazer. Wykorzystaliśmy też systemy kabuki, które zostały użyte do zrzutów frontowej siatki na intro, a także jednego backropu w trakcie setu. Martin MAC Axiom Hybrid wybrałem ze względu na bardzo dużą moc. Jest to obecnie jedno z moich ulubionych urządzeń. Z hybryd to chyba najlepsze urządzenie na rynku, obok MegaPointe. Wszystkie nasze wyjazdy rozpoczynamy z bazy w Krakowie, gdzie z zaprzyjaźnionej firmy wypożyczamy urządzenia. Mam dostęp do wielu różnych urządzeń, ale te, które teraz wybrałem, sprawdzają się w 100%.

fot. Piotr Piekut

Behemoth jest zespołem, który gra koncert zarówno typowo klubowe, jak i wielkie sety stadionowe. Czy swoją pracę inaczej organizujesz w zależności od miejsca, w którym mają się odbywać koncerty?
Nie. Zawsze staram się, by dany kawałek wyglądał tak samo, niezależnie od tego, gdzie odbywa się koncert. Na przykład wczoraj graliśmy w Spodku i wyglądało to naprawdę spektakularnie. Dziś gramy w warszawskiej Progresji – znam dobrze to miejsce i wiem, że również wyjdzie dobry koncert. Zależy mi żeby wszystkie numery miały tę samą dynamikę, ten sam klimat, bez znaczenia, gdzie odbywa się koncert. Bazę na każdym koncercie mam taką samą. Jeśli wiem, że w danym miejscu jest większa scena i mogę sobie pozwolić na większą liczbę urządzeń, to je wykorzystuję do dodatkowych efektów.

Czy w fazie programowania scen biorą udział muzycy zespołu?
Tak. Zawsze przed numerami, które będziemy grali pierwszy raz, siadamy razem i każdy wrzuca swoje pomysły. Nergal ma bardzo dużo swoich pomysłów, ale też nie forsuje niczego na siłę. Zaskakująco, ten proces zawsze przechodzi bardzo płynnie.

fot. Piotr Piekut

Zdarzały Ci się sytuacje, gdy zespół kategorycznie nie chciał jakiegoś efektu w swoim show?
Tak. Pamiętam, że na tym pierwszym koncercie, który świeciłem w 2009 roku, były zakazane typowo dyskotekowe kolory… Kombinacje kolorów, których zresztą sam też nie lubię, jak fiolet z żółtym. Ale też nie chcę się zamykać w tym, że muzyka metalowa to wyłącznie strobo i dym.

Masz jakieś ulubione urządzenie, które bardzo lubisz używać (czasem może zbyt często)?
Chyba nie. Ale bardzo mi się ostatnio spodobało strobo GLP JDC1. Zakochałem się w tym urządzeniu, jeśli chodzi o moc i efekty. Ale nawet pomimo tego, staram się go nie nadużywać.

fot. Piotr Piekut

Czy jesteś również odpowiedzialny za dobór pirotechniki i efektów specjalnych na scenie?
Nie. Podczas obecnej trasy za całą pirotechnikę i efekty specjalne na scenie odpowiada nasz pirotechnik Paweł z firmy Black-fx. On także uczestniczy w naszych spotkaniach przy omawianiu nowych utworów. Każdy ma jakiś pomysł i wspólnie dochodzimy do efektu, który możemy obejrzeć podczas koncertów. Z Pawłem często rozmawiamy po koncercie i wymieniamy się uwagami, czy wszystko dobrze się zgrało.

Ostatnio coraz częściej używa na scenie multimediów, nieraz praktycznie jest więcej multimediów niż oświetlenia. Widzisz to na koncertach Behemotha?
Od półtora roku używam wizuali, które specjalnie na nasze koncerty przygotowała Grupa 13. Są one czarno-białe, bardzo surowe. I to się bardzo fajnie sprawdza podczas koncertów, jako dodatek, wypełnienie. Pomiędzy światłem a multimediami powinno być rozgraniczenie, w przeciwnym wypadku wszystko się ze sobą gryzie.

fot. Piotr Piekut

Czy poza Behemothem świecisz gdzieś jeszcze?
Jeżdżę z zespołem, a na co dzień pracuję w firmie CMA. Behemoth w ciągu roku gra tak wiele koncertów na całym świecie, że nie mam kiedy świecić cokolwiek innego. W tym roku w domu byłem około 2-3 miesięcy. Ale pracuję też z drugim zespołem Nergala – Me And That Man, i w przyszłym roku planujemy koncerty.